Ze słonecznej Hiszpanii – Carlos Rodrigues
Nowy rok akademicki – nowy doktorant
Elena Dyatlova (Odessa, Ukraina) – staż
czteromiesięczny
Krzysztof Górecki – staż wrześniowy
II
Mini-Eko Piknik oraz „Jestem
na stażu!”
Prawa autorskie i oświadczenia
magistrantów?
Co zrobić z wyciętymi drzewami
przydrożnymi?
Wyspy siedliskowe, Afryka, Rostock i
perspektywy nowych badań
Nowy chruścikowo-komputerowy doktor
Polskie zwyczaje na obcej ziemi
Specjalnością tegorocznego Dnia Chruścika była kawa z chruścikiem. Co
prawda rysunek nie bardzo jeszcze przypomina chruścika, ale trening czyni
mistrza.
Ale i tak nic nie przebije małego Adasia. 11 grudnia
takiego esemesa dostałem:
„witam panie profesorze. Najlepszego z
okazji Dnia Chruścika. Chyba nikt nie uczcił tego dnia jak ja – urodziłam dziś synka – Adasia. Teraz
mogę podwójnie uczcić
A to już przesłane poczta elektroniczną:
„Przedstawiam naszego synka Adasia,
który zjawił się po trudach 41 tygodni ciąży - 11 grudnia 2006 roku, ważył
JiK”
Jakby nie patrzył, istny chruścik wystawiający główkę z domku…
Na półroczny staż, finansowany z programu Leonardo da Vinci II, do Olsztyna zawitał Carlos Rodrigues Sanchez-Beato, absolwent Uniwersytetu de Castilla la Mancha w Toledo (Hiszpania). Poza chruścikami zainteresowany jest metodami ochrony przyrody i projektami prośrodowiskowymi. Mam nadzieję, że coś ciekawego i nowego powstanie w najbliższych miesiącach.
Kiedy cztery lata temu zakładałem swoją stronę domową, był to dla mnie eksperyment i próba nauczenia się czegoś nowego. Swego rodzaju poszukiwanie nowych możliwości. Sporo się od tego czasu w treści strony zmieniło. Niektóre działy zniknęły, pojawiły się zupełnie nowe. Ciągle się coś zmienia. Aktualizacja zabiera sporo czasu, ale chyba warto było. Z perspektywy tych czterech lat mogę powiedzieć, że strona jako sposób komunikacji i edukacji na odległość jest wystarczająco skuteczna (pomino wielu usterek i braków).
Z całą pewnością od strony technicznej jest już ona trochę zacofana. Na początku tworzyłem stronę wyłącznie w Wordzie. Teraz część już edytuje w Front Page’u. Ciągle uczę się czegoś nowego a i tak jest „do tyłu”. Najważniejsza jest jednak treść.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W sumie: 13898, max: 558, średnio: 302 miesięcznie |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Ostatnie 4 lata (początek: środa, 01 stycznia 2003, godz. 00:00:00) |
Oglądalność strony jest duża – jak na stronę domową osoby. Zaczęło się od blisko trzech tysięcy wejść rocznie, ale systematycznie rośnie. Teraz jest już ponad cztery tysiące odwiedzin. Oczywiście duża część to „autoodwiedziny”. Liczba użytkowników zewnętrznych jest zapewne o połowę mniejsza.
Na te stronę wchodzili użytkownicy z blisko 40 krajów świata. Z oczywistych względów najwięcej z Polski (ok. 85%), sporo odwiedzin z Niemiec (144 wejść, ok. 1%), Finlandii (46), Holandii (28), Wielkiej Brytanii (27). Po kilka-kilkanaście wejść z komputerów z Białorusi, Czech, Francji, Litwy, Szwecji, Ukrainy, Brazylii, Turcji, Australii, Szwajcarii, Argentyny i Hiszpanii. Chyba będę musiał zaktualizować i znacznie uzupełnić część angielsko- i rosyjskojęzyczną. Bo jak chyba widac moja strona przydatna jest nie tylko studentom kontynuującym naukę gdzieś w różnych zakątkach Europy i świata.
Z polskich miejscowości (łącznie 129 pozycji) najwięcej rozpoznanych wejść do tej pory było z Olsztyna (4512 wejść, 32%), Łodzi (1275, 9%), Warszawy (538), Gdańska (261), Lublina (242), Krakowa (230), Poznania (148, ok. 1%), Wrocławia (133), Bydgoszczy (131), Elbląga (119), Katowic (118), w sumie z 50 miejscowości było ponad 60% wejść.
Ciekawie przedstawia się statystyka wejść z wyszukiwarek:
Najczęściej występujące słowa kluczowe
w wejściach z wyszukiwarek |
||||
1. |
czachorowski |
423 |
|
39.28 % |
2. |
czachor |
179 |
|
16.62 % |
3. |
stanisław |
161 |
|
14.95 % |
4. |
www.uwm.edu.pl |
48 |
|
4.46 % |
5. |
chruściki |
38 |
|
3.53 % |
6. |
domowa |
24 |
|
2.23 % |
7. |
strona |
24 |
|
2.23 % |
8. |
stanislaw |
12 |
|
1.11 % |
9. |
trichoptera |
10 |
|
0.93 % |
10. |
wiersze |
10 |
|
0.93 % |
|
Wyświetlono 10 z 76 |
929 |
|
86.26 % |
Najczęściej występujące frazy w
wejściach z wyszukiwarek |
||||
1. |
czachorowski |
243 |
|
32.71 % |
2. |
stanisław czachorowski |
112 |
|
15.07 % |
3. |
czachor |
109 |
|
14.67 % |
4. |
chruściki |
34 |
|
4.58 % |
5. |
www.uwm.edu.pl/czachor |
29 |
|
3.90 % |
6. |
czachorowski stanisław |
27 |
|
3.63 % |
7. |
czachor uwm |
8 |
|
1.08 % |
8. |
stanislaw czachorowski |
8 |
|
1.08 % |
9. |
wiersze o ekologii |
8 |
|
1.08 % |
10. |
strona domowa |
7 |
|
0.94 % |
|
Wyświetlono 10 z 113 |
585 |
|
78.73 % |
Ktoś, kto mnie szuka, na pewno bez trudu znajduje. Także, gdy szuka czegoś o chruścikach. Główny cel strony jest chyba osiągnięty. Teraz pozostaje wytrwała kontynuacja.
Na
czteromiesięczny staż z dalekiej Odessy do Olsztyna przyjechała mgr Elena Dyatlova. Staż finansowany
jest przez Kasę im. Józefa Mianowskiego
i Fundację Popierania Nauki.
Pierwotnie planowany był staż całoroczny, udało się uzyskać dofinansowanie na
pobyt czteromiesięczny: od września do końca grudnia 2006 r. Z konieczności nie
wszystko, to co zaplanowała wcześniej pani Elena, uda się jesienią i zimą w
pełni zrealizować. Liczę jednak na dłuższą i owocną współpracę. Jest nadzieja na kolejnego specjalistę
trichopterologa na Ukrainie. Na początek przybędzie trochę informacji o chruścikach
dolnego odcinka Dunaju, bo takie materiały (larwy i imagines) przywiozła ze
sobą p. Dyatlova. Już widać, że będą nowe dla fauny Ukrainy gatunki chruścików.
Pani Elena przywiozła także chruściki zebrane w Mołdawii – równie ciekawy
materiał.
Planowany program stażu:
Fauna chruścików (Trichoptera) Ukrainy: poznanie metodyki badań chruścików
Определение
и методики
полевых
исследование
ручейников
Украины и
Польши
Owady
amfibiotyczne (chruściki, ważki, jętki, i in.) dzięki następującym po sobie wodnej
i lądowej fazie rozwoju oraz dużej biomasie wnoszą istotny wkład w krążenie
materii w przyrodzie. Owady wodne i amfibiotyczne są ostatnio szeroko
wykorzystywane w biomonitoringu środowiska przyrodniczego
(Белышев др., 1989;
Захаров,
Кларк, 1993; Козиненко
i in., 2003). Jedną z najliczniejszych i najważniejszych grup owadów
amfibiotycznych są chruściki (Trichoptera).
Trichopterofauna
Ukrainy poznana jest bardzo słabo. Dobrze zbadane są tylko ukraińskie Karpaty,
głównie dzięki licznym pracom Dziędzielewicza z przełomu XVIII i XIX wieku.
Inne regiony kraju pozostają praktycznie niezbadane lub badane były bardzo
fragmentarycznie. W przypadku południowej Ukrainy najważniejsze prace dotyczące
chruścików pochodzą z początku ubiegłego stulecia (Мартынов,
1912, Лепнева,
1932).
W
krajach sąsiadujących z Ukrainą badania nad chruścikami rozwinięte są znacznie
lepiej. Dowodem na to mogą być publikacje prezentujące dorobek polskich
trichopterologów (Czachorowski 2003) lub współczesne informacje o badaniach
trichopterologicznych w Polsce (Czachorowski, Pietrzak, 2003; Czachorowski,
1998). Zestawienia badań trichopterologicznych w Rosji znajdują się w
materiałach Wszechrosyjskich Sympozjów na temat wodnych i amfibiotycznych
owadów (Проблемы
происхождения,
систематики
и экологии
ручейников
России и
сопредельных
территорий, 1997,
Фауна,
проблемы
экологии, этологии
и физиологии
амфибиотических
и водных
насекомых
России, 2000,
Фауна,
вопросы экологии,
морфологии и
эволюции
амфибиотических
и водных
насекомых
России, 2004). W ostatnich latach wydany
został klucz do oznaczania larw chruścików Rosji, w którym opisano faunę
chruścików północnych i wschodnich obszarów
(Иванов i in., 2001). Również na Węgrzech,
Rumunii i Białorusi działają aktywni trichopterolodzy, przez co trichopterofauna
tych krajów poznana jest znacznie lepiej niż w przypadku Ukrainy.
Na
południu Ukrainy nie są prowadzone badania nad fauną Trichoptera, nie ma też żadnej „szkoły trichopterologicznej”.
Dotychczasowe
badania
Swoją
działalność naukową rozpoczęłam od badań ważek południowo-zachodniej Ukrainy w
latach 2002-2005. W ich trakcie zapoznałam się z metodyką badań larw i imagines
Odonata. Stwierdziłam gatunki nowe
dla regionu: Coenagrion scitulum,
Libellula fulva, Sympetrum pedemontanum, Orthetrum coerulescens anceps, Lestes
dryas (Dyatlova, 2004b; Дятлова,
2005c, Дятлова,
2005d w druku) oraz nowe stanowiska gatunków rzadkich i zagrożonych, np. Cercion lindeni i Anax imperator (Dyatlova, 2004c, Дятлова,
2005e w druku, Дятлова,
2005с).
Analizowałam zmienność gatunku Calopteryx
splendens (Дятлова,
Микитюк
2004a; Музланов
i in., 2003) i polimorfizm ubarwienia Ischnura elegans (Дятлова,
2004b, 2004c).
Badałam
także faunę ważek dolnego Dunaju i Dniestru (Дятлова,
2005b, Дятлова,
2005 w druku). Uzyskane wyniki wskazują na dużą wartość przyrodniczą dolnego
Dniestru i konieczność ochrony tego terenu dla zachowania występujących tu
rzadkich gatunków. Część z nich wykazałam po raz pierwszy na obszarze Ukrainy.
Podczas
sezonu badawczego 2004 – 2005 rozpoczęłam badania chruścików. Zebrałam
materiały z naturalnych zbiorników wodnych Ukrainy i Mołdawii. Badaniami
objęłam głównie południowo-zachodnią Ukrainę (Dunaj, Dniestr na południe od
Odessy, rzeka Tiligul na północ od Odessy). Materiały zebrane w Mołdawii
pochodzą z północno-wschodniej części kraju (rezerwat „Saharna” i środkowy
Dniestr). Latem 2005 r. Pozyskałam także materiały z Kijowa (Dniepr).
Wstępne
wyniki swoich badań przedstawiłam na międzynarodowej konferencji
trichopterologicznej w Luksemburgu (1st Conference on Faunistics and
Zoogeography of Trichoptera). Podczas konferencji poszerzyłam swą wiedzę na
temat metodyki zbioru imagines i larw
Trichoptera oraz identyfikacji
zebranego materiału.
Konsultacje
i weryfikacja wyników
Wyniki
swoich badań nad ważkami prezentowałam na wielu konferencjach naukowych na
Ukrainie, w Polsce i Rosji. Na konferencji w Luksemburgu przedstawiłam stan
poznania chruścików na Ukrainie.
Konferencje
w których wzięłam udział:
XII
Международная
конференция
молодых ученых
«Биология
внутренних
вод:
проблемы
экологии и
биоразнообразия».
Борок,
Россия, 23-26
сентября, 2002 г.
Конференция
«Актуальные
вопросы
современного
естествознания».
Симферополь,
Украина, 11-13
апреля 2003 г.
Юбилейная
научная
конференция
студентов,
аспирантов и
молодых
ученых, посвященная
180-летию со дня
рождения Л.С.
Ценковского
«Биоразнообразие.
Экология.
Эволюция.
Адаптация».
Одесса,
Украина, 28
марта – 1 апреля,
2003 г.
Республиканская
научная
конференция
«Экологические
и
социально-гигиенические
аспекты
среды
обитания
человека».
Рязань,
Россия, 5 июня,
2003 г.
II
Всероссийский
симпозиум по
амфибиотическим
и водным
насекомым
«Фауна,
проблемы экологии,
морфологи,
этологии и
происхождения
амфибиотических
и водных
насекомых России».
Воронеж,
Россия, 15-17
сентября, 2003 г.
Badania
ważek, chrząszczy i chruścikớw na obszarach chronionych: II Krajowe
Sympozjum Odonatologiczne, XXIX Sympozium Sekcji Koleopterologicznej
PTE, III Seminarium Trichopterologiczne, Urszulin, Польша,
21–23.05.2004 г.
Наукові
читання,
присвячені
170-річчю
кафедри
зоології та
100-річчю
від дня
народження
професора О.Б.
Кістяківського.
Київ-Канів,
Украина, 16-18
вересня 2004 р.
«Современные
проблемы
зоологии и
экологии».
Международная
конференция,
посвященная
140-летию
основания
Одесского
национального
университета
им. И.И.
Мечникова,
кафедры
зоологии ОНУ,
Зоологического
музея ОНУ и 120
годовщине со
дня рождения
Заслуженного
деятеля науки
УССР,
профессора
И.И. Пузанов (22-25
апреля 2005 года,
Одесса).
Научная
энтомологический
конференция,
посвященная
памяти члена-корреспондента
НАН Украины,
доктора биологических
наук,
профессора
В.Г. Долина (15-19 августа
2005 г., Львов)
«1st Conference on Faunistics and
Zoogography of Trichoptera». Люксембург,
2-4 сентября 2005 г.
Głównym
celem konferencji w Luksemburgu było spotkanie europejskich trichopterologów i
dyskusja nad stanem wiedzy i zaawansowaniem badań trichopterologicznych w
różnych krajach Europy. Planowane jest stworzenie atlasu chruścików Europy,
który będzie bardzo istotny dla zrozumienia procesów rządzących
zoogeograficznym rozmieszczeniem chruścików. W chwili obecnej praktycznie brak
jest dokładnych danych o chruścikach Ukrainy. Fragmentaryczne dane opublikowane
były ponad sto lat temu w języku rosyjskim i ukraińskim, co czyni je
niezrozumiałymi dla badaczy z innych krajów.
Uzasadnienie
konieczności odbycia stażu
Brak
„szkoły trichopterologicznej”, specjalistów oraz współczesnego klucza do
identyfikacji chruścików niezwykle utrudnia badania nad trichopterofauną
Ukrainy.
Staż
na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim pod kierunkiem prof. Czachorowskiego
umożliwi mi identyfikację materiałów zebranych na Ukrainie. Pozwoli także na
pełne poznanie metodyki zbioru larw i imgines
tych owadów podczas badań terenowych prowadzonych przez Katedrę Ekologii i
Ochrony Środowiska UWM na rzekach i jeziorach Polski. Podczas pobytu w Polsce
będę mogła zapoznać się również z polską literaturą dotyczącą chruścików
Ukrainy. Znaczna część informacji o chruścikach mojego kraju opublikowana
została po polsku.
Uzyskane
wyniki wykorzystane zostaną w tworzeniu atlasu chruścików Europy. Po
zakończeniu stażu planuję kontynuować badania trichopterologiczne południowej
Ukrainy wykorzystując wiedzę i doświadczenie zdobyte w Polsce. Dzięki temu
pojawią się współczesne dane o chruścikach Ukrainy, które mogą być wykorzystane
w planowaniu i tworzeniu obszarów chronionych.
Ponadto
otrzymane wyniki zostaną włączone do mojej pracy doktorskiej n.t. „Owady
amfibiotyczne południowo-zachodniej Ukrainy na przykładzie ważek (Odonata) i chruścików (Trichoptera)”, którą muszę przedstawić
na zakończenie studiów doktoranckich w Odeskim Uniwersytecie Narodowym w 2008
r.
Wyniki
moich badań mają również duże znaczenie dla rozwoju badań trichopterologicznych
w Polsce. Brak dokładnych i pewnych danych o rozmieszczeniu chruścików Ukrainy
utrudnia badania nad rozmieszczeniem zoogeograficznym chruścików w Europie.
Ponadto materiały porównawcze z Ukrainy są bardzo ważne dla badań nad
zmiennością geograficzną gatunków występujących w Polsce i Ukrainie.
Pobyt
w Polsce umożliwi mi pełne wykorzystanie ważnych danych, które posłużą do
tworzenia atlasu chruścików Europy.
Cele
stażu i oczekiwane rezultaty
Podczas
stażu, latem 2006 r., planuję wziąć udział w badaniach terenowych prof.
Czachorowskiego w celu opanowania metodyki zbioru larw i imagines Trichoptera.
Wiosną
i jesienią 2006 r. zamierzam studiować kolekcję entomologiczną Katedry Ekologii
i Ochrony Środowiska oraz własne zbiory. Planuję identyfikację gatunków,
analizę literatury i stworzenie własnej bazy danych ze wszystkimi danymi z
własnych badań i źródeł literaturowych.
Główne rezultaty, które planuję osiągnąć:
opanowanie
metodyki zbioru i przechowywania Trichoptera,
opanowanie
metod identyfikacji chruścików (imagines
i larw) pod kierunkiem wiodących specjalistów z Polski,
dokonanie
analizy całej dostępnej literatury o faunie Ukrainy,
stworzenie
na podstawie własnych danych listę nowych dla Ukrainy gatunków chruścików,
stworzenie
listy rzadkich gatunków dla fauny Ukrainy i wskazanie niezbędnych działań
ochronnych,
ocena
podobieństwa i różnic między trichopterofauną Polski i Ukrainy,
publikacja
artykułów naukowych w polskich i ukraińskich czasopismach we współpracy z prof.
Czachorowskim.
Okres stażu
- 2006/2007 учебный
год
Plan pracy:
Zapoznanie
się z najnowszą literaturą trichopterologiczną w Uniwersytecie
Warmińsko-Mazurskim. Opracowanie na podstawie literatury podsumowania o stopniu
poznania chruścików Ukrainy.
Analiza
kolekcji trichopterologicznej w Katedrze Ekologii i Ochrony Środowiska UWM.
Opanowanie metod konserwacji i przechowywania zbiorów trichopterologicznych.
Konsultacje z polskimi specjalistami.
Nauka
identyfikacji imagines Trichoptera i
metodyki preparacji okazów. Opanowanie nowych metod badań morfologicznych z
wykorzystaniem związków zasadowych.
Przygotowanie
wstępnego wykazu gatunków chruścików Ukrainy na podstawie własnej kolekcji imagines.
Nauka
identyfikacji larw chruścików na podstawie kolekcji Katedry Ekologii i Ochrony
Środowiska UWM oraz materiałów własnych.
Analiza
gatunków chruścików pod kątem ich preferencji środowiskowych (rzeki o
charakterze górskim i nizinnym, strumienie, jeziora, stawy, zbiorniki
antropogeniczne, zbiorniki astatyczne).
Przygotowanie
do badań terenowych, zaplanowanie wyjazdów badawczych.
Prowadzenie
badań terenowych w celu opanowania metod badawczych i zebrania materiałów z
różnych zbiorników wodnych Polski. Wstępne opracowanie zebranego materiału.
Identyfikacja
zebranych larw i analiza preferencji siedliskowych poszczególnych gatunków.
Ocena
uzyskanych wyników i włączenie ich do tworzonego atlasu chruścików Europy.
Publikacja
wyników w polskich i ukraińskich czasopismach. Prezentacja uzyskanych wyników
na konferencjach naukowych.
Przygotowanie
sprawozdania z odbytego stażu dla Kasy im. Józefa Mianowskiego.
Do Olsztyna przyjechał dr. inż.
Wzorem lat ubiegłych Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie przystępuje do zorganizowania Dni Nauki, włączając tym samym północno-wschodni region Polski do czwartej edycji ogólnopolskich Dni Nauki. Moją propozycją było, aby hasłem wiodącym w roku 2006 było: „Nauka i sztuka w Europie XXI w.” Za główny cel zaproponowałem popularyzację nauki i akademickiej sztuki w społeczności lokalnej regionu Warmii i Mazur z uwzględnieniem transferu innowacyjności do szeroko rozumianej gospodarki i pomocowych projektów unijnych. Poprzez zaangażowanie mediów (Internet, prasa, radio, telewizja) efekt informacyjny i edukacyjny miał być wydłużony (nie tylko 16 września) oraz rozszerzony krąg odbiorców.
Planowane imprezy naukowe, kulturalne, edukacyjne miały odbywać się będą na terenie miasteczka akademickiego oraz kilku miejscach poza uniwersytetem: na terenie starego miasta w Olsztynie, w Ornecie, w Bałdach (uniwersytecka stacja terenowa).
Na ile udaje się tą koncepcję zrealizować, można obejrzeć na stronie www.uwm.edu.pl/odn oraz tu http://www.uwm.edu.pl/pl/str.php?b=1&ids=2046 . Trochę czuję się jak kierowca, któremu dano samochód bez silnika J. Ale tak krawiec kraje, jak mu materii staje.
Propozycja programowa, zgłoszona przez poszczególne wydziały obejmuje szereg wykładów o różnorodnej tematyce z zakresu nauk przyrodniczych, rolniczych, technicznych, ekonomicznych, humanistycznych, pedagogicznych, wiele zajęć warsztatowych i pokazów, prezentacje nowoczesnych laboratoriów, imprezy artystyczne plenerowych oraz wycieczki terenowe. Zaproponowane elementy programowe mają przybliżyć różnorodne osiągnięcia naukowe i kulturalne oraz pokazać perspektywy społeczeństwa informacyjnego oraz gospodarki opartej na wiedzy.
Dlaczego dzień Nauki?
Dla podkreślenie znaczenia kobiety, dla swoistego uhonorowania i wydobycia ważnej roli z cienia niedostrzegania, ustanowiono Dzień Kobiet. I nie chodzi o to, żeby kobiety szanować i zwracać na nie uwagę przez jeden dzień w roku. Sensem Dnia kobiet jest zwrócenie uwagi, przypomnienie. Podobnych „dni” wymyślono więcej, m.in. Dni Nauki, Dzień Chruścika, Dzień owada itd. Dzień Nauki nie ma jeszcze ustalonego dnia w kalendarzu. Od kilku lat we wrześniu z inicjatywy ministerstwa w wielu ośrodkach akademickich organizowane są pikniki naukowe. Podobne festiwale naukowe odbywają się także i w innych terminach (np. Miniekopiknik, Dzień Ziemi, Z uniwersytetem na Ty – Orneta)), .
Można by zadać pytanie: dlaczego w wieku XXI, po ogromnych odkryciach naukowych i zastosowaniu ich w praktyce w wieku XX, dlaczego w wieku XXI określanym jako wiek gospodarki opartej na wiedzy i społeczeństwa informatycznego, w ogóle „emancypować” badania naukowe i poprzez Dzień Nauki zwracać na naukę uwagę społeczeństwa? Czyż wartość nauki nie jest widoczna i oczywista sama przez się? Czyż w społeczeństwie coraz lepiej wykształconym z rosnąca liczbą inżynierów, magistrów i doktorów warto jeszcze popularyzować badania naukowe? Czyż mało jest programów edukacyjnych w radio, telewizji, Internecie, czyż mało jest popularyzatorskich czasopism, aby jeszcze angażować w pokazywanie wyników badań samych naukowców i otwierać drzwi uniwersyteckich laboratoriów? Na wszystkie powyższe pytania można odpowiedzieć twierdząco: tak, trzeba, warto.
Badania naukowe nie są wiedzą tajemną i zastrzeżoną. Wiedza naukowa jest dla wszystkich. Co więcej, badania naukowe w Polsce są bardzo słabo finansowane – w porównaniu do innych krajów rozwiniętych. Zarówno jeśli chodzi o dotacje z budżetu (a więc z kieszeni podatnika), jak i wsparcie z gospodarki. Jeśli Polska ma się liczyć we współczesnym świecie i gospodarce opartej na wiedzy, musimy więcej inwestować. Żeby inwestować, ogół społeczeństwa musi rozumieć istotę badań naukowych i szybko poznawać efekty. Jak na razie wydatki na naukę przegrywają z różnymi innymi „pilnymi” potrzebami. O finansowaniu badań naukowych decyduje po pierwsze podatnik (a więc przeciętny Kowalski), po drugie przemysł i gospodarka. Taki jest właśnie sens Olszyńskich Dni Nauki – popularyzacja osiągnięć i wspieranie wielu innych, standardowych działań Uniwersytetu (jednym z przykładów jest ta strona oraz moje pisanie do Wiadomości Uniwersyteckich czy Gazety Uniwersyteckiej).
Jednym z przykładów wartości badań naukowych jest „przewrót kopernikański” – opracowanie nie tylko nowego modelu kosmologicznego (opisanie ruchów planet), ale dogłębne przewartościowanie systemu myślowego i filozoficznego. Zdawałoby się, że jeden człowiek, związany z Olsztynem, Mikołaj Kopernik w zaciszu pracowni dokonał genialnego odkrycia. Odkrycia, które zmieniło obraz cywilizacji. To oczywiście uproszczony i skrócony obraz odkrycia naukowego. Bo o ile odkrycia dokonał jeden człowiek, to w potwierdzanie, sprawdzanie i uzasadnianie zaangażowanych było setki, a raczej tysiące innych.
Często w opinii potocznej przedstawiany jest obraz Kopernika, który z obawy przed Kościołem opóźniał wydanie swojego dzieła (ukazała się na łożu śmierci). Więcej w tym schemacie ideologii niż zrozumienia istoty badań naukowych. Kopernik dość szybko w szkicu opublikował zarys swojego heliocentrycznego pomysłu. W tym czasie jednak ukazało się duże i kompleksowe dzieło z systemem ptolemeuszowskim. Sam Kopernik uznał, że aby przekonać do swojego pomysłu, do swojej idei, musi dokładniej uzasadnić i dokonać wielu obserwacji i pomiarów, że musi opracować równie obszerne i kompleksowe dzieło. Sprawdzanie i uzupełnianie zajęło mu kilkadziesiąt lat życia. A i tego było za mało – w koncepcji Kopernika było i wiele wyjątków, wiele niewiadomych. Do pełnej weryfikacji i przyjęcia za obowiązująca teorię potrzeba było jeszcze kolejnych 150 lat, potrzeba było opracowania nowej metodologii naukowej, wynalezienia teleskopu, opracowania nowych technik badawczych, potrzeba było Galileusza, Keplera i wielu innych mało znanych poszukiwaczy prawdy naukowej. Aby „wstrzymać Słońce i ruszyć Ziemię” potrzeba było nie tylko geniuszu Kopernika, Galileusza, Keplera, potrzebny był wielowiekowy rozwój nauki przed Kopernikiem, jak i wiele tysięcy „osobogodzin” mało widowiskowego ślęczenia w laboratorium.
Sensem Dni Nauki i różnego typu festiwali naukowych jest otwarcie „tajemniczych” laboratoriów naukowych i pokazanie owego żmudnego poszukiwania, sprawdzania, weryfikowania. Na jedno odkrycie, na jeden wynalazek przypada dziesiątki nieudanych prób, błądzenia, wiele nieudanych prototypów. Ale tak jak w dalekiej pielgrzymce, potrzebne są żmudne pojedyncze kroki, aby dojść do celu, tak i w badaniach naukowych potrzebne jest codzienna praca. Czyż nie jest intrygującym podejrzeć tą tajemniczą prace badawczą? A najlepiej samemu choć na krótko być współuczestnikiem?
Warto przy okazji przypomnieć, że badania naukowe to nie tylko skomplikowane przyrządy, droga aparatura czy wymyślne laboratoria. W badaniach naukowych najważniejszy jest sposób myślenia – choć myślenia nie można zobaczyć (jedynie wytwory).
Czym jest nauka rozumiana jako proces badawczy? Jest sposobem poznawania świata, a więc tym, czym w mniejszym lub większym stopniu zajmują się wszyscy ludzie od zarania dziejów. Wszyscy poznajemy świat z czystej tylko ciekawości oraz z chęci uczynienia świata wygodniejszym, bezpieczniejszym. Wiedzę naukowa można porównać do mapy – im lepsza wiedza (pełniejsza, dokładniejsza, bliższa rzeczywistości), tym łatwiej i szybciej trafić do wybranego celu, nie zbłądzić, uniknąć niebezpieczeństwa. Kiedy idziemy na spacer bez celu, dokładna mapa nie jest nam potrzebna. Kiedy jednak chcemy dotrzeć do określonego celu w szybkim czasie – im dokładniejsza mapa, tym lepiej. W gospodarce opartej na wiedzy „dokładne mapy” są nam niezwykle potrzebne i przynoszą nam wymierne korzyści ekonomiczne.
Badania naukowe są udoskonalonym, skodyfikowanymi i kontrolowanym „zwykłym” procesem ludzkiego poznania. Są jak traktor z wieloskibowym pługiem w porównaniu do sochy.
Wiedzę naukową porównać można do programu komputerowego – jako takiej nie widać. Kiedy komputer jest wyłączony lub program nie uruchomiony – trudno poznać wartość i przydatność takiego programu komputerowego. Gdy program działa (np. edytor tekstu, w którym piszę niniejszy artykuł) na ogół nie zdajemy sobie sprawy ile osób i jak długo pracowały i udoskonalały to narzędzie pracy. Nawet biblioteka – jeśli książki nie są czytane – jest tylko składem papieru.
Poprzez swoją wirtualną nieuchwytność wiedza naukowa jest najczęściej niedoceniana, niedostrzegana. Widzimy jedynie nośniki wytwory tej wiedzy.
Dni Nauki są więc takim włączeniem komputera i uruchamianiem programu, są otwieraniem zgromadzonych książek (przynajmniej żeby obejrzeć obrazki lub spis treści). Ale także nauką dla samych naukowców, nauką jak przystępnie opowiadać i pokazywać kulisy swojej pracy. Dni Nauki są jeszcze jednym elementem wypełniania misji uniwersytetu – upowszechniania i popularyzacji wiedzy naukowej.
Tak jak warto pamiętać o kobietach nie tylko 8. marca, tak warto uświadomić sobie, że mury uniwersyteckie dla społeczeństwa otwarte są nie tylko w jeden dzień w roku, a form „podglądania” naukowców przy ich pracy równie wiele.
Moja wycieczka w Łajsie
Na tegoroczny dzień nauki zaproponowałem wykład w terenie, w moim ulubionym Łajsie, wykład pt. biotechnologia ekosystemów – wykorzystanie zwierząt w biomanipulacji na poziomie krajobrazu.
Opis: W trakcie spaceru wokół torfowiska oraz przez krajobraz leśny i rolniczy, omówione będą zmiany, które zaszły na skutek działalności człowieka. Omówione będą zmiany na przestrzeni wieków (osadnictwo Gotów, Prusów, okres średniowiecza, intensyfikacja rolnictwa w wieku XIX i XX, zmiany w ostatnich dziesięcioleciach) i wskazane konsekwencje różnorodnego sposobu użytkowania terenu pod kątem rolniczym, leśny, turystycznym. Omówione będą zmiany w ekosystemach (typy roślinności, świat zwierzęcy) o różnej antropopresji. W ostatnich latach obserwować możemy porzucanie uprawy na niektórych gruntach rolnych. W konsekwencji obserwujemy spontaniczną sukcesję ekologiczną na tych terenach.
Nie tylko człowiek wpływa na ekosystemy. Wiele gatunków - zwłaszcza tak zwane gatunki zwornikowe – w sposób istotny wpływają na ekosystemy. Na przykładzie bobrów i zmian jakie dokonują w krajobrazie w wyniku podtopienia wcześniej zmeliorowanych terenów, omówione będą metody wykorzystania zwierząt w świadomych i pożądanych przekształceniach krajobrazów: biomanipulacja w jeziorach z wykorzystaniem ryb drapieżnych, wykorzystanie zwierząt roślinożernych w ochronie łąk kserotermicznych i Bagien Biebrzańskich oraz możliwości wykorzystania bezkręgowców jako swoistych „narzędzi” w biomanipulacjach na poziomie ekosystemu.
Pokazane będą nowo opracowane ścieżki przyrodniczo-turystyczne z myślą o rozwoju turystycznym regionu.
Termin:
16 września, godz. 11.00, Miejsce: Łajs k. Bałd, miejsce zbiórki
– pensjonat Orzeł/Adler. Dojazd autobusem do Butryn lub Nowej Wsi (dalej pieszo
spacer ok.
Zawiłe są
dróżki kształcenia akademickiego. Czego i jak nauczyć studentów biologii, aby
nie tylko rozumieli, ale potrafili działać i znaleźć sobie pracę po studiach?
Czy lepszy jest napuszony formalizm z hermetycznym, lecz dostojnym językiem,
czy może też efektywność i nauka przez działanie, pomimo pozorów trywialności?
Z pewnością same wykłady nie wystarczą. Potrzebne jest wspólne działanie.
Czasem pojawiają się trudne chwile zwątpienia. Ale gdy widać efekty, te bliższe
i te dalsze, wraca ochota i wracają siły. Siły wracają gdy widać że „wagoniki”
same już jadą i kierunek odnajdują.
Niżej dwa
przykłady. Pierwszy dotyczy akcji edukacyjnej, pod nazwą „Mini-Eko Piknik”, zorganizowany głównie przez Michała Skrzypczaka i Anię Krysiak. Najważniejsze jest to, że
studenci już w pełni samodzielnie zaplanowali, zorganizowali, znaleźli
sponsorów, wykonali. Było radio, telewizja, prasa, był i prezydent miasta. I ja
tam byłem, butelki malowałem i wspaniale się bawiłem. Głównym tematem
edukacyjnym był recykling, ochrona drzew dziuplastych i pokaz tego, co w wodzie
żyje.
Drugi tekst (jestem na stażu), to list od już pani magister.
Niech będzie przykładem, że warto na studiach robić coś więcej niż „odrabiać
lekcje”, że warto współtworzyć i współuczestniczyć w studenckim ruchu naukowym
(i nie tylko naukowym). Co prawda do indeksu żadnych ocen się nie wpisuje, ale
pozostaje coś znacznie ważniejszego.
Studencko-Doktoranckie Koło Naukowe
Ekologów „KNEKO" we współpracy z Gazetą Olsztyńską oraz Zakładem
Gospodarki Odpadami Komunalnymi, 17 lipca na olsztyńskiej Starówce
zorganizowało II Mini-Eko Piknik. Głównym pomysłodawcą imprezy i koordynatorem
zeszłorocznego spotkania jest Michał
Skrzypczak. Celem tego przedsięwzięcia jest szerzenie wiedzy ekologicznej
(świadomości ekologicznej) wśród mieszkańców Olsztyna. Ponadto jest to swego
rodzaju atrakcja dla odwiedzających nasze miasto turystów, tworząc w ich
pamięci Olsztyn jako miasto otwarte na ekologię, którego władze i mieszkańcy
zauważaj ą pewne problemy związane z degradacją środowiska związaną z
działalnością człowieka. Opiekunem naukowym Koła jest prof. Stanisław Czachorowski, który wspierał
członków koła nie tylko w przygotowaniach do imprezy, ale także podczas jej
trwania pokazując przybyłym gościom (w tym także prezydentowi miasta - Czesławowi Małkowskiemu) technikę
malowania na szkle.
Wśród sponsorów imprezy znaleźli się:
• Wydział Biologii (400 zł - wydruk plakatów)
• Urząd Miasta Olsztyn
(1000 zł - siatki bawełniane)
• Olsztyńskie Centrum
Edukacji Ekologicznej (200 zł - materiały malarskie)
• Zakład Gospodarki Odpadami Komunalnymi (600 zł - koszulki,
materiały oraz dyplomy)
W dniu imprezy na olsztyńskiej Starówce
zjawili się przedstawiciele takich mediów jak: Gazeta Olsztyńska, Gazeta
Studencka, Radio Wa-Ma, Radio Olsztyn oraz TVP3. Dziennikarze przeprowadzali
wywiady z uczestnikami, podglądali pracę, a nawet sami próbowali swoich sił w
malowaniu czy robieniu kukiełek-Kłobuków. Dzięki nim nasza impreza została
opisana i pokazana w mediach, co - miejmy nadzieję - przyczyni się do lepszego
jej wypromowania. Zyskuje także na tym nasze koło naukowe, które dzięki tego
typu akcjom ma szansę przyciągać młodych i chętnych do współpracy ludzi i wyjść
w swoim działaniu poza obszar uczelniany. Na tegoroczny piknik przygotowaliśmy
trzy stanowiska:
• malowanie na szkle, pod kierunkiem Pani Grażyny Borys, Prof. Stanisława Czachorowskiego oraz studentek Ewy Daniś i Karoliny Barszcz
• tworzenie kukiełek Kłobuka, w czym pomagała Justyna Byczkowska wraz z Panią Grażyną
Borys
• pokaz owadów wodnych, gdzie swój ą pomocą służyli Aneta Pepławska, Michał Skrzypczak oraz
Paweł Czachorowski
Przez cały czas towarzyszyła nam również Pani Katarzyna Ludwiszewska ze ZGOKu oraz
prezenter Gazety Olsztyńskiej - Michał
Piekarski, który poprowadził całe spotkanie. Pani Ludwiszewska przyniosła
ze sobą plakaty oraz ulotki na temat prawidłowej segregacji śmieci. Tak jak na
zeszłorocznej imprezie największym zainteresowaniem cieszyło się malowanie na
szkle, jednak owady wodne wzbudzały nie mniejsze emocje. Piknik
zakończył się wspólnym zdjęciem o godzinie 15.30.
Anna Krysiak
Witam
serdecznie Panie Profesorze!
Odzywam
się z najnowszymi wieściami. Od dzisiaj jest stażystką w Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w moim mieście. Pracuję na stanowisku
referenta biurowego, na razie porządkuję dokumenty i wprowadzam je do systemu,
potem stopniowo będę wtajemniczana w inne rzeczy. Jestem bardzo zadowolona, że
udało mi się dostać ten staż, pracy po nim nie gwarantują ale przynajmniej
będzie jakieś doświadczenie. Zatrudniona jestem na razie do końca listopada,
może potem jeszcze przedłużą. Szybko mi się udało załapać na staż po dwóch
miesiącach od obrony, bynajmniej tak mi się wydaje i to w całkiem konkretnej
organizacji. Zostałam wybrana jako jedyna z kilkunastu kandydatek i dużo
pomogło mi tu doświadczenie zebrane na wyjazdach obozowych a między innymi w
Ełku, Kierownika bardzo zaciekawiło podczas rozmowy wstępnej to, co tam
robiliśmy i dodatkowo temat mojej pracy magisterskiej, a na koniec zapytał co
ma wspólnego biologia z rolnictwem, bo w ogłoszeniu o staż wyraźnie zaznaczono,
że poszukują kogoś w wykształceniem rolniczym lub pokrewnym. Ostatecznie chyba
jakiś związek zauważył, skoro wybrał właśnie mnie ;) czego się absolutnie nie
spodziewałam i zostałam mile zaskoczona.
Tak
więc proszę wpajać studentom od samego początku, że takie zwykłe obozy czy
konferencje naukowe mogą nieoczekiwanie zagwarantować zdobycie jakiejś posady,
zaciekawić pracodawcę i podnieść szanse chociaż o jeden punkt, który zaważy na
końcowym wyniku. Serdecznie dziękuję Panu za motywację do pracy i czasem
"popychanie" do działania, bo w głównej mierze właśnie to zagwarantowało
mi teraz rozpoczęcie zdobywania doświadczenia.
Pozdrawiam
serdecznie i życzę jak najwięcej studentów, którzy będą w przyszłości powodem
do dumy i radości, i z łezką w oku będzie się ich wspominać, tak jak ja teraz
wspominam niedawne czasy studenckie i między innymi Pana...
Paulina Kalinowska
I czy można nie być dumnym z takich studentów?
Miło usłyszeć o swojej magistrantce, że dostała się na studia doktoranckie w Irlandii. Pikanterii dodaje fakt, iż nie dostała się na studia doktoranckie na moim rodzimym wydziale ze względu na… język angielski! Coś chyba u nas z rekrutacją nie jest najlepiej J. Trzymam kciuki.
Dzień dobry
Profesorze!
kłaniam się z Dublina. Jednak się udało i jestem na doktoracie w Irlandii :).
Chciałam Panu bardzo gorąco podziękować za pomoc w uzyskaniu referencji i
motywację do podjęcia się tak poważnego czynu.
Jak juz wcześniej wspomniałam, to zupełnie inna dziedzina, niż ta która się
dotychczas zajmowałam, bo ekologia gleby. Badać będę bezkręgowce, których
wcześniej nie rozpoznawałam do gatunku: roztocza (Mites, Acarina) oraz
skąposzczety (earthworms)- jednak nie wszystkie Oligchaeta; jak
bioróżnorodność 4 gatunków: 2 trawy i 2 roślin motylkowych działa na populacje
roztoczy i skąposzczetów. Projekt jest duży, bo skupia dwóch doktorantów, a
właściwie trojkę: część mikrobiologiczna, która zajmuje się koleżanka z
Niemiec, część zoologiczna (czyli moja partia - koleżanka z Polski;)) i część
statystyczna, z której będziemy korzystać wszystkie w rękach koleżanki z
Irlandii. Część mikrobiologiczna na obejmować całe zbiorowisko mikroorganizmów,
dekompozycje mineralizacje i demineralizacje azotowych związków w glebie.
Na razie ogrom przyszłej pracy przeraża. Czas na to przeznaczany to 3 lata.
Niewielka liczba studentów się w nich mieści.. he he. Mam nadzieje, że mnie się
nie wydłuży.
We wtorek zamierzam wraz z grupa pomocnych klejanek i kolegów jechać po próbki
na południowo-zachodni kraniec Wyspy po roztocza. Będziemy kopać cały dzień, by
wyłowić 100 kawałków ziemi:). Zamawiam słoneczną pogodę, co jest tu rzadkością,
ale ostatnio wraz z moim przyjazdem dzieją się tu anomalne rzeczy, więc liczę
na upalne słonce:)) a propos pogody, to nasze polskie lato jest najpiękniejsza
pora na świecie i nasz suchy klimat najzdrowszy pod słońcem!! a Polacy maja
taka tendencje do narzekania. Naprawdę powinniśmy przestać narzekać, są gorsze
miejsca do życia:). Potem będą pobory skąposzczetów i tak dwa razy każdego roku
studiów po każdym z dwóch taksonów. (…)
Załączam fotografie z ogrodu botanicznego w Dublinie: )i przesyłam serdeczne
pozdrowienia z zielonej wyspy.
mam nadzieje, Że załogi UCD Dublin i UWM Olsztyn będą w kontakcie:)
Kasia Piotrowska
A będą. Ja na to również liczę. Europa staje się jakaś mniejsza… bardziej wielokulturowa.
Czy oświadczenia pisemne rozwiążą sprawę?
Gdzie drwa rąbią tam i wióry lecą. Pierwszą przyczyną
opisywanej sytuacji są różnego rodzaju punkty i rankingi. Suche rozliczanie z
liczby publikacji, stosowanie najrówniejszych ilościowych algorytmów
doprowadzać może do różnych kuriozalnych i niejednoznacznych sytuacji. Drugą
przyczyna jest powszechność i masowość kształcenia uniwersyteckiego. Przy
powstających rocznie tysiącach prac dyplomowych jak i publikacji naukowych
zdarzać się mogą i prace wadliwe, zdarzać się mogą i sytuacje konfliktowe,
niejednoznaczne. Z pozoru sytuacje szeroko dyskutowane i komentowane w prasie
lokalnej i Internecie mogą wydawać się zupełnie nowymi. Jednak po głębszym
rozważeniu można odnieść wrażenie, że są to problemy tak stare, jak wiekowa
jest sama nauka i uniwersytety.
Jedno jest pewne – najważniejsze dyskusje powinny
odbywać się w otwartym środowisku akademickim. Bo to także element dydaktyki –
stwarzanie sytuacji i uczestniczenie w autentycznych sporach.
Wszystko zaczęło się po wskazaniu na możliwość
popełnienia plagiatu przy pisaniu pracy habilitacyjnej i doktorskiej, plagiatu
polegającego na przepisaniu fragmentów prac magisterskich. Sprawą zajęły się
uczelniane ciała do tego powołane, ale równocześnie rozgorzała dyskusji w
kuluarach, prasie lokalnej i Internecie. Wielość i różnorodność domniemanych
sytuacji zrodziło działania zapobiegawcze – rady wydziału dla uniknięcia
plagiatów jak i sytuacji niejednoznacznych zaproponowały podpisywanie przez
studentów różnych oświadczeń – co wydział to inna koncepcja i inne propozycje.
Jest to wyrazem poszukiwań. Niektóre z propozycji wydają się zupełnie zbędnymi.
Pomijając dyskusję na swojej radzie wydziału
postanowiłem podzielić się przemyśleniami na łamach prasy akademickiej. Z
szeroką, otwartą dyskusją nie można dłużej czekać. Bez osądzania i z rozwagą,
ale pogłębioną refleksją. Milczenie w mediach mogłoby sugerować, że środowisko
akademickie jest bierne i przyzwala na patologię – a przecież to jest
nieprawda!
Nie chcę rozstrzygać, czy był plagiat czy nie. Od
osądu są inne ciała. Ale wyrywkowe informacje i rozważanie hipotetycznych
sytuacji rodzi działania zapobiegawcze niewłaściwym sytuacjom. Wśród tych
działań są i zupełnie niepotrzebne, wynikają one z bezradności i niepewności.
Sądzę, że wiele z proponowanych zapisów w oświadczeniach, jakie mieliby
podpisywać magistranci, jest zupełnie zbędnych i niepotrzebnych. Dokładniejsze
i spokojne zastanowienie się nad treścią oświadczenia, które mają podpisywać
magistranci i licencjaci, skłoniło mnie do kilku refleksji.
Sądzę, że właściwe i pełne informacje dotyczące praw
autorskich i sposobu ich wykorzystania i tak już znajdują się lub powinny
znaleźć się w pracy dyplomowej. Zamiast oświadczeń powinniśmy dopilnować
właściwej struktury i treści prac licencjackich i magisterskich.
Student stwierdza, że nie naruszył praw autorskich
innych osób.
Zapis ten jest zbędny. Podpisując imieniem i
nazwiskiem pracę magisterską (licencjacką) stwierdza praktycznie to samo. Czy
analogicznie powinniśmy wymagać, aby w czasie egzaminu pisemnego lub kolokwium,
student do swojej pracy pisemnej dołączał oświadczenie, że nie ściągał? Zapis o
nie naruszaniu praw autorskich jest zbędną biurokracją. Nie zapobiegnie
plagiatom. Jeśli student nieuczciwie wykorzysta cudzy tekst, to przecież nie
przyzna się do tego także i w pisemnym oświadczeniu W przypadku wykrycia
plagiatu w niczym to oświadczenie nam nie pomaga. Praca magisterska stanowiąca
plagiat musi być unieważniona. A może pisemne oświadczenie ma przypomnieć
studentowi o konieczności respektowania praw autorskich innych osób? Ale
student podpisuje to po napisaniu pracy, a więc zbyt późno. Magistrant musi być
poinformowany i nauczony rzetelności w czasie pisania pracy. Seminarium
magisterskie do tego jest wystarczające a przynajmniej powinno być. W miejsce
oświadczenia niezbędne jest właściwe informowanie studentów w czasie seminarium
magisterskiego o wszystkich aspektach praw autorskich i sposobu właściwego
korzystania z dorobku innych.
Jest jeszcze kwestia promotora: jeżeli student
podpisuje takie oświadczenie, to po co jest promotor i za co bierze pieniądze?
To promotor jest zobowiązany do nauczenia (poinformowania) o sposobie
wykorzystania dorobku innych i właściwego korzystania z innych prac bez
naruszania praw autorskich. Na promotorze jak i na recenzencie spoczywa
obowiązek ocenienia pracy jak i wyłapanie ewentualnych plagiatów (czy pisania
pracy na zamówienie oraz innych uchybień formalnych i merytorycznych).
Wymagając takiego oświadczenia stwierdzamy, że jako promotorzy nie wypełniamy
swoich obowiązków.
Wniosek: ten
fragment jest zupełnie zbędną biurokracją oraz stawia promotora w niekorzystnym
świetle (sugeruje, że nie wypełnia swoich obowiązków jako promotor).
Student stwierdza, że koncepcja i metodyka jest
autorstwa promotora i student nie rości do nich sobie praw.
Zapis zbędny, nieprecyzyjny i niezręczny dla promotora. Także i
promotorzy korzystają z dorobku naukowego całych pokoleń. Zapis taki
wskazywałby na wyłączność opracowania koncepcji i metodyki przez promotora. W
zdecydowanej większości będzie to „przywłaszczenie” dorobku i praw autorskich
innych osób. Czy układ pracy magisterskiej z rozbiciem na odpowiednie rozdziały
jest oryginalną koncepcją promotora?
Precyzyjne wskazanie na koncepcję pracy jak i wykorzystane metody
znajduje się w rozdziale „materiał i metody”: wypisanie wszystkich metod
stosowanych w pracy z podaniem źródła (cytowanie prac). Jeżeli stosowane są
metody opracowane przez promotora, to będą szczegółowo wymienione i cytowane,
obok innych metod, opublikowanych przez innych autorów. Jeżeli jakaś metoda nie
jest jeszcze opublikowana, to również powinna być odpowiednio cytowana (dane
nie publikowane, informacja ustna). Nie ma więc najmniejszych obaw, że przez
przypadek oryginalny dorobek promotora zostanie mu w jakikolwiek sposób
odebrany. Koncepcyjna pomoc promotora udokumentowana może być także w „podziękowaniach”.
Ogólny pomysł badań i uzasadnienie znajduje się w rozdziale „wstęp” (z
przeglądem piśmiennictwa). Tam również mogą znaleźć się cytowania prac
promotora.
Wniosek: dokładniej
i precyzyjniej wykorzystanie koncepcji i metodyki zawarte jest w rozdziałach:
„wstęp”, „materiał i metody” oraz „podziękowania”.
Student nie rości sobie (wyłącznych) praw do wyników
zawartych w pracy.
Zapis w gruncie zbędny i niezrozumiały. Z wyników
pracy korzystać może każdy – bo taka jest istota badań naukowych. Może
korzystać odpowiednio cytując źródło. Nie powinniśmy wstydzić się cytować
własnych magistrantów. Jeżeli natomiast jesteśmy (jako promotorzy)
współwykonawcami przeprowadzonych obserwacji, eksperymentów, pomiarów – to taka
informacja powinna znaleźć się w pracy magisterskiej w rozdziale „materiał i
metody”. Równocześnie we własnej publikacji powinna się znaleźć wzmianka (np. w
formie podziękowania) o wkładzie innych osób, w tym magistrantów. Jeżeli
wykonujemy samodzielnie jakieś analizy, pomiary, eksperymenty i wyniki
udostępniamy magistrantom do wykorzystania (i dalszej samodzielnej analizy), to
odpowiednia informacja musi się znaleźć w pracy magisterskiej. Wyjątek mogą
stanowić badania tajne lub wymagające z różnych przyczyn utajnienia (np.
medyczne czy dotyczące danych osobowych). Ale przecież tekst pracy
magisterskiej jest dostępny w czytelni. Obok odpowiedniego oświadczenia
musiałoby pojawić się zastrzeżenie pracy i nieudostępnianie w bibliotece.
Student oświadcza, że wersja elektroniczna pracy jest
identyczna z tą, jaką złożył w formie wydruku.
Jest to jedyny, sensowny zapis, który warto utrzymać.
Zapis elektroniczny na CD nie może być łatwo porównany z wydrukiem, składanym w
dziekanacie. Takie oświadczenia ważne byłoby z formalnego punktu widzenia.
Proponowane przez niektóre rady wydziałów propozycje
oświadczeń podpisywanych przez magistrantów w rzeczywistości nie rozwiązują
rzeczywistych problemów.
Wspomniane oświadczenia nie legalizuje plagiatów.
Każdy plagiat wykryty: czy to plagiatowa praca magisterska, czy to plagiat
popełniony przez promotora (wykorzystanie tekstu pracy magisterskiej bez
odpowiedniego cytowania), rodzi konsekwencje prawne i dyscyplinarne. Wspomniane
oświadczenie niczego nie załatwia. Groźne może być pisanie prac na zlecenia (inna
osoba pisze, student podpisuje swoim nazwiskiem) – ale od tego jest promotor,
aby w czasie pisania pracy należycie współpracował i kontrolował. Jeżeli praca
powstaje pod okiem promotora, to może on ocenić i zauważyć wszelkie niesamodzielności studenta.
Prawa autorskie do tekstu pracy (a nie do wyników
badań) zachowuje sam magistrant. Żadne oświadczenie nie może tych praw
autorskich odebrać. Przy okazji stawia nas w niekorzystnym świetne, sugerując,
że zamierzamy korzystać z pracy studenta w nieuprawniony sposób (sami
publikacji nie potrafimy pisać i korzystamy z tekstu studenckiego?).
Czasem zdarza się niestety zbyt duża pomoc promotora –
w dobrej wierze i życzliwości dla studenta. Promotor dopisuje dużo własnych
przemyśleń, spostrzeżeń. Jest to niewłaściwa i nieuzasadniona pomoc (pisanie za
studenta). Promotor ma pomagać a nie wręczać.
Problem sprowadza się do nauczenia studentów
właściwego napisania pracy magisterskiej, nauczenia korzystania z dorobku
innych, umieszczania odpowiednich cytowań i informacji oraz wkładzie innych
osób w wykonanie badań i przygotowanie pracy.
Strukturę pracy dyplomowej udoskonalamy od wielu lat.
Wynika to z jednej strony z rozwoju metodologii samej nauki, z drugiej z
rosnących możliwości technicznych. Z biegiem lat prace dyplomowe nabierają
coraz bardziej charakter nowoczesnych publikacji naukowych, wraz ze
streszczeniami angielskimi i wersjami w wersji elektronicznej. Należy cieszyć
się z takiego postępu. I oczywiście nadążać w sposobie prowadzenia seminariów
dyplomowych, udostępniać więcej poradników dotyczących pisania prac
magisterskich wraz z ze specyfiką różnych dyscyplin.
Problem wyniknął, gdy niektórzy pracownicy posądzeni
zostali o plagiat w swoich pracach doktorskich i habilitacyjnych. Oświadczeniem
nie zabezpieczymy się przed takimi posądzeniami – magistrant zachowuje prawa
autorskie do tekstu. Z drugiej strony wykorzystywania wyników i rezultatów
badań, jeśli jest adekwatnie cytowane, nie stanowi jakiegokolwiek naruszenia
cudzych praw autorskich. Nie ma więc potrzeby „dmuchania na zimne”. Bo czy
zdarzył się rzeczywisty przypadek, w którym jakikolwiek magistrant uniemożliwił
opublikowanie wyników zawartych racy magisterskiej?
Praca magisterska (wyniki badań zawartych w pracy
magisterskiej) powinny być publikowane w czasopismach naukowych. Świadczyć to
może o wartości takich badań. Wyniki mogą być publikowane w całości lub tylko
we fragmentach.
W zależności od wkładu pracy, dokładnie opisanego w
odpowiednich rozdziałach pracy magisterskiej, wyniki z pracy dyplomowej mogą
być opublikowane na kilka sposobów. Pracę magisterską może opublikować sam
magistrant, zachowując oczywiście prawa autorskie innych osób i wkład
promotora. Wkład dotyczący koncepcji oraz innych form pomocy znaleźć może się w
podziękowaniach. Powinniśmy być zadowoleni, gdy nasi studenci samodzielnie
publikują. Świadczy to o wysokim poziomie badań jak i bardzo dobrej dydaktyce.
W przypadku braku aktywności samego studenta, wyniki z pracy może opublikować
sam promotor. Wtedy autorami publikacji będzie promotor i magistrant(aci).
Wkład pracy odzwierciedla kolejność autorów. W przypadku niewielkiego wkładu
studenta, wystarczyć mogą same podziękowania i/lub cytowanie pracy
magisterskiej.
Nie ma więc sytuacji, w której wartościowe wyniki
pracy mogłyby być „zablokowane” przez magistranta. Nie ma więc najmniejszej
potrzeby, wymagania pisemnego oświadczenia, że nie rości praw (wyłącznych) do
wyników pracy magisterskiej.
Relacje między promotorem a magistrantem zawarte w
oświadczeniu są takie same jak relacje między innymi badaczami. Praca
magisterska uczy metodologii naukowej i pisania testów naukowych. Zwyczaje, sposoby postępowania i sposoby
wykorzystywania dorobku innych, wypracowane przez stulecia przez środowisko
naukowe i obecnie stosowane, w całości i w pełni odnoszą się także do pracy
magisterskiej i relacji między magistrantem a promotorem. Nie ma najmniejszej
potrzeby stosowania odmiennych standardów. Tym bardziej, że papierowa forma
oświadczenia nie oddaje istoty sprawy i rodzi nieuzasadnione podejrzenia względem
promotorów.
Zamiast wątpliwego oświadczenia powinniśmy skupić się
na dokładniejszym i staranniejszym nauczeniu dobrych obyczajów w nauce.
Stanisław Czachorowski
Skrypt w wersji elektronicznej umieściłem dla swoich magistrantów. Ale jak widzę jest wykorzystywany szerzej. To mnie mobilizuje, żeby zaktualizować wersję, poprawić i uzupełnić. A swoja droga to komunikacja poprzez Internet coraz bardziej mnie zaskakuje swoja dostępnością i powszechnością…
Dzień dobry!
Nazywam się (…) Karolina i jestem
studentką V roku biologii na Uniwersytecie Rzeszowskim. Jestem w trakcie
pisania pracy magisterskiej ( jej temat to "Motyle dzienne Rhopalocera Borku Starego"), a moim promotorem jest dr Tomasz
Baran. Natknęłam się na pracę Pana autorstwa w Internecie "Opisywanie
biocenozy- zoocenologia - skrypt elektroniczny”, w związku z tym mam do Pana
pytanie: jeżeli nie dysponuję dokładnymi (czyli bezwzględnymi) danymi na temat
liczebności określonych okazów danego gatunku, tylko wartościami względnymi, to
czy poniższa tabelka jest prawidłowa?
OKREŚLENIE
LICZEBNOŚCI |
SYMBOL |
WZGLĘDNA LICZBA
GATUNKÓW |
GATUNEK SPORADYCZNY |
GS
|
Złapano bądź zaobserwowano od 1 do 3
osobników na całym badanym terenie |
GATUNEK NIELICZNY |
GN |
Złapano bądź zaobserwowano od 4 do 10
osobników na całym badanym terenie |
GATUNEK LICZNY |
GL |
Złapano bądź zaobserwowano od 11 do 40
osobników na całym badanym terenie |
GATUNEK BARDZO LICZNY |
GBL |
Złapano bądź zaobserwowano powyżej 40 osobników
na całym badanym terenie |
Podobną tabelkę widziałam w pracy
magisterskiej, również w internecie, której autor, podobnie jak ja nie posiadał
dokładnych wartości liczbowych. Tabelka jest zmodyfikowana przeze mnie.
W swojej pracy wyliczyłam frekwencję
gatunków na badanym terenie i współczynnik podobieństwa gatunkowego- wzór
Sorensena.
Z góry dziękuję i niecierpliwie czekam
na Pana odpowiedź.
Z poważaniem,
(…) Karolina.
Aleje starych drzew to wartość krajobrazowa i przyrodnicza. Krajobrazowa – zwiększająca atrakcyjność turystyczną naszego regionu, co wyraża się w brzęczącej monecie. Po wycięciu trzeba zasadzić nowe drzewa i czekać kilkadziesiąt lat – potem też będzie ładnie.
Przyrodnicza – bo stare, dziuplaste drzewa są siedliskiem ginących gatunków. Tego już tak prosto spieniężyć się nie da.
W związku z modernizacja dróg nie da się ocalić przed siekierą drwala wielu drzew. Możemy tylko zabiegać, aby nie wycinano tam, gdzie to zbędne.
Niemniej jednak wielu drzew nie uratujemy. Trzeb się z tym pogodzić…
A co dzieje się z wyciętymi drzewami? Idą na opał. Wraz z wieloma porostami czy rzadkimi owadami. Prostymi zabiegami można zmniejszyć straty przyrodnicze. Wystarczy ścięte pnie drzew przewieść w inne miejsce i zostawić. Wiele organizmów dokończy swój cykl życiowy i zasiedli inne drzewa. Krajobrazu nie uratujemy, ale przynajmniej uratujemy wiele cennych gatunków. Gatunków, które wyginęły w wielu miejscach Europy.
Dlaczego próchniejące drzewa są wartością przyrodniczą? Są reliktem starej puszczy z unikalnym siedliskiem próchniejącego drewna, z wieloma rzadkimi grzybami, owadami itd.
Dlaczego to siedlisko jest rzadkie? Od XVIII wieku intensywnie prowadzimy gospodarkę leśną. W lesie próchniejące drzewa traktowane były jako coś zbędnego, wręcz zagrażającego zdrowiu innych drzew. Dlatego systematycznie lasy były czyszczone a dziuplaste drzewa – jako bezwartościowe w produkcji drewna – eliminowane. W rezultacie znacząco zmieniliśmy ekosystemy leśne w całej Europie, wymarło wiele gatunków. Teraz wydajemy grube miliony na przywracanie: i siedliska i samych gatunków.
Naturalna puszcza zachowała się jedynie w maleńkich fragmentach. Przykładem jest Puszcza Białowieska. Tam na uczymy się jak powinien wyglądać ekosystem leśny.
W normalny lesie jest dużo martwego drewna: uschniętych gałęzi, zamierających i próchniejących drzew z dziuplami, poprzewracanych i pni i butwiejących na ziemi. To ogromne bogactwo siedliskowe. I duża różnorodność biologiczna. Drzewo wzrasta i powoli umiera. To ważny proces ekologiczny,
Po szkodzie, w Europie zaczynamy naprawiać. Próchniejące drzewa zachowały się tylko w starych parkach, na cmentarzach w zadrzewieniach nie-leśnych, tam gdzie nie było gospodarki leśnej. Dla przywrócenia procesów ekologicznych w niektórych krajach europejskich ścina się zdrowe drzewa i… pozostawia. Niech próchnieją. Powoli przywraca się to unikalne siedlisko. Na to idą znaczne pieniądze.
Próchniejące i dziuplaste drzewa zachowały się m.in. w starych alejach przydrożnych. A w nich wiele ciekawych i rzadkich gatunków. Jeśli wytniemy te drzewa, to wraz z siedliskiem zabijamy zagrożone gatunki. Gdzie znajdą one inne dziuple i próchno?
Propozycja: wycięte drzewa przydrożne wystarczy przewieźć do innych zadrzewień nie wykorzystywanych w produkcji leśnej i tam pozostawić. Mogą to być stare parki, zadrzewienia itd. Być może udałoby się takie drzewa sprzedać na Zachód Europy. W zasadzie nie drzewa a gatunki występujące w tych drzewach. Bo nie tylko u siebie możemy odtwarzać siedlisko martwego drewna, ale także i setki kilometrów dalej.
Złożone na ziemi kłody mogą pełnić także i inne funkcje: schronienia dla płazów i drobnych zwierząt na odkrytym krajobrazie.
W Olsztynie proponuję, aby część martwego drewna złożyć np. w młodych zadrzewieniach (sztuczne nasadzenia) nad jez. Skanda, w parku Kusocińskiego, nad Łyną w planowanym parku, na Posortach. Być może także w Lesie Miejskim. W parkach miejskich potrzebna byłaby pomoc specjalistów od architektury i urządzania zieleni.
Jak powstaje las? Nie wystarczy zasadzić drzewa. Nie wystarczy, gdy drzewa urosną. Musi wytworzyć się także siedlisko martwego drewna. Przewożąc zbędne wycięte przydrożne drzewa do takich miejsc, wspomagamy odtworzenie niezbędnych procesów ekologicznych.
Z całą pewnością w Regionie znajdzie się wiele miejsc: starych parków, cmentarzy, śródpolnych zadrzewień itd. I myślę, że znaleźli by się młodzi ludzie, którzy do takiego projektu by się włączyli. Jestem przekonany, że można na to przedsięwzięcie znaleźć środki finansowe. Byłaby więc okresowa praca dla młodych i ambitnych ludzi bez pracy. Skoro są wykształceni, to niech lepiej nam naprawiają przyrodę niż jak wyjadą do Londynu zmywać naczynia.
Znalazłem już pierwszego chętnego do przyjęcia „niepotrzebnych”, wyciętych, starych drzew. W Łajsie, tuż przy granicy Rezerwatu Jezioro Kośno (www.lajs.com.pl).
To co „zbędne” (wycięte drzewa) może uzyskać nową wartość, zarówno w sensie przyrodniczym jak i społecznym.
Ponownie jestem na stażu w maleńkiej, podolsztyńskiej wiosce (Łajs). Tym razem jest to staż półroczny, finansowany przez Fundację „Wspieranie i Promocja Przedsiębiorczości na Warmii i Mazurach” ( www.fp.olsztyn.pl ) ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego oraz z budżetu państwa (staż w ramach projektu „staże dla absolwentów szkół wyższych i pracowników sektora badawczo-rozwojowego”, działanie 2.6 ZPORR).
Dlaczego na wsi w maleńkim pensjonaciku, a nie w renomowanym, zagranicznym ośrodku badawczym?
Po pierwsze dlatego, że jedno nie wyklucza drugiego. Po drugie, że w okolicy (Butryny, Łajs, Tylkowo, rezerwat „Las Warmiński”) prowadzę badania już od dłuższego czasu. Po trzecie dlatego, żeby sprawdzić czy potrafię wykorzystać swoją wiedzę i zastosować ją w praktyce (przyroda jako atrakcja turystyczna oraz metody ochrony przyrody poza rezerwatami). Jest to próba wcielenia w życie (i sprawdzenie na samym sobie najpierw) idei uniwersytetu przedsiębiorczego (ogólna dyrektywa ogólnoeuropejska silniejszego związania badań z gospodarką). Po czwarte jakżesz mam namawiać studentów do pozostawania na prowincji w roli nowoczesnych i profesjonalnych Judymów i Siłaczek, jeśli sam tego wcześniej nie spróbuję, nie rozpoznam, nie zrozumiem? Zamiast mówić „idźcie” chcę powiedzie „chodźcie, zrobimy to razem”.
To co robić próbuję, to czego się uczę, to nic innego jak transfer wiedzy, transfer innowacyjności. A cóż ja tam pośród pól i lasów robię? Dla siebie samego próbuję zrekonstruować zmiany środowiska na przestrzeni dziejów, wykorzystując wiedzę archeologiczną i historyczną próbuję odtworzyć zróżnicowaną antropopresję na krajobraz (w szczególności zbiorniki wodne). Na tej podstawie spróbuję opisać zmiany fauny chruścików (Insecta:Trichoptera). A w końcu próbował będę dopracować dobry wskaźnik monitoringu krajobrazu, renaturalizacji i synantropizacji ekosystemów z wykorzystaniem najpierw owadów wodnych. To w sferze naukowej abstrakcji. Bardziej przyziemnie spróbuję opracować i wdrożyć nową ofertę turystyczną, w oparciu o zasoby środowiska przyrodniczego. Sprowadzać się to będzie do opisania tras spacerowych, rowerowych i kajakowych, udostępnienia ich w formie posterów, pomostów widokowych, tablic informacyjno-edukacyjnych jak i w Internecie.
Na razie udało się opracować ścieżką z bobrami oraz procesami ekologicznymi dotyczącymi zbiorników wodnych. Na początku maja uruchomiony został inny pomysł „bookcrossing w lesie”, była telewizja kablowa Multimedia, temat podjęła Gazeta Wyborcza (pomysł jest nagłaśniany i zainteresowały się nim inne małe pensjonaty i gospodarstwa agroturystyczne w regionie).
Pogoda piękna, okolica także. Jeżdżę na rowerze, chodzę po lesie, doczytuje w archiwach i bibliotekach. Problem inspiruje mnie coraz bardziej.
Gdzież ten Łajs? Nad granicy Warmii i Mazur, na dawnej granicy między Galindami i Sasinami, na granicy między Prusami a północnym Mazowszem, na granicy między Wandalami a Bałtami, na granicy między Gotami a Bałtami: www.lajs.com.pl . Jednym słowem prowincja w Europie, Europa na prowincji. Wielokulturowość, pogranicze, zagubione gdzieś w lesie nad jeziorami.
Referaty na seminarium:
S. Czachorowski „Dzień Ziemi 2006 – nauka przez działanie”
P. Liśniański „Ginąca fauna saproksylofagiczna i projekt jej ochrony na przykładzie Osmoderma eremita”
M. Kowalska „Akcja Skanda – jak, kiedy i dlaczego?”
Na początku
kwietnia odwiedził mnie prof. dr. Stefan
Porembski z Uniwersytetu w Rostoku. Profesor jest kierownikiem Katedry
Botaniki oraz opiekuje się uniwersyteckim ogrodem botanicznym. Profesora S.
Porembskiego poznałem w czasie ubiegłorocznej wizyty w Rostocku. Zapoznałem się
także z jago badaniami botanicznymi w Afryce nad roślinnością wyspowych
wyniesień skalnych. Bliska mi była koncepcja wysp siedliskowych.
W czasie krótkiej wizyty w ramach programu Sokrates-Erasmus, profesor
wygłosił dwa wykłady: “Tropical rock outcrops as terrestrial
habitat islands” (pobierz
slajdy z wykładu) oraz ”Drought
adaptations of plants” (pobierz slajdy z wykładu). W obu wykładach
znalazłem coś dla siebie. Nawet nie przypuszczałem, że ekologia wysp
siedliskowych jest tak uniwersalna, zarówno dla roślinności wyniesień skalnych
jak i drobnych zbiorników okresowych. Zachęca to do dalszych,
ogólnoteoretycznych badań.
Poza
wykładami był czas na długie rozmowy o wspólnych badaniach i zajęciach
dydaktycznych, rozmowę z dziekanem –
prof. dr hab. Czesławem Hołdyńskim (obaj panowie na zdjęciu obok),
oraz na wizytę w arboretum w Kudypach.
Moja współpraca z Uniwersytetem w Rostocku trwa już
3 lata. Odbyły się zajęcia polsko-niemieckie dwa razy w Polsce, raz w Niemczech.
W tym roku planowany jest wspólny wyjazd terenowy na Łotwę. W ubiegłym roku
podpisaliśmy trzyletnią umowę o wymianie po jednym pracowniku rocznie z
wykładami i 3 studentów na studia. Mój magistrant – Marcin Krejckan niedawno wrócił z jednosemestralnego stażu.
Przyjazd prof. S. Porembskiego właśnie w ramach
takiej umowy. Prof. S. Porembski przyjedzie jeszcze pod koniec lipca br., wtedy
znajdziemy więcej czasu na wyjazdy terenowe.
Jednym z rezultatów wizyty jest decyzja o
zorganizowaniu wspólny zajęć pn. „Wyspy siedliskowe”. Zajęcia w wymiarze 45 h, w
języku angielskim rozpoczną się już w 2007 roku. Wykłady poprowadzą: prof. S.
Porembski i S. Czachorowski, zajęcia dla studentów z Rostocku i studentów
biologii z UWM (+ chętni obcokrajowcy z Sokratesa-Erasmusa). W ramach zajęć
prowadzone będą badania (wyspy leśne, drobne zbiorniki okresowe, itd.) w formie
krótkich projektów studenckich. Dodatkowo podjęta zostanie próba napisania
grantu dydaktycznego w ramach Sokrates-Erasmus na przygotowanie zajęć
terenowych, wspólnie z Litwinami i Łotyszami.
Po długich dyskusjach zarysowały się perspektywy
wspólnych badań:
Badania nad związkami niektórych roślin z rodz. Ranunculacea z
owadami (badania nad biologia rozwoju oraz zapyleniem); - Trollius europaeus. Na wyjazdy terenowe i konsultacje
pieniądze już są. Poza inwentaryzacją stanowisk pełnika oraz badaniami w
terenie być może spróbujemy zachęcić do współpracy biochemików i
fizjologów, ale już w warunkach laboratoryjnych. |
|
Badania nad pokarmem roślin mięsożernych: pokarm roślin z rodzaju Urticularia (botanicy i
zoolodzy, z udziałem studentów) – analiza jakościowa oraz ilościowa. |
|
Możliwość wspólnych wypraw do Afryki (Kamerun) – inwentaryzacja
florystyczna wyniesień skalnych (Inselbergs, outcrops) oraz możliwość
badań entomofauny rzek. Studenci, którzy w ramach Sokratesa w tym czasie
podejmą studia w Rostocku wyjazd badawczy do Afryki będą mieli w całości
sfinansowany przez stronę niemiecką. |
|
Współpraca w ramach tworzonego ogrodu Botanicznego UWM, wymiana sadzonek
itp. (także dla arboretum w Kudypach), |
|
Badania nad fragmentacja
krajobrazu
leśnego i rolniczego oraz wyspami
leśnymi. |
|
Analiza porównawcza flory i fauny
miasta
(Olsztyn, Rostock) |
Osoby zainteresowane współpraca i przyłączeniem się do wspomnianych
tematów badawczych proszę o kontakt.
Na Wydziale Biologii UWM w Olsztynie w dniu 30 marca 2006 roku odbyła
się publiczna obrona rozprawy doktorskiej
Tomasza Majewskiego. Temat pracy: „Wpływ nieciągłości środowiska na
kształtowanie się zgrupowania Trichoptera”. Promotor pracy - dr hab.
Stanisław Czachorowski prof. UWM, recenzenci:
prof. dr hab. Józef Banaszak (UKW, Bydgoszcz), dr hab. Alicja Boroń prof. UWM. Po zapoznaniu się z prezentacją,
recenzjami oraz publiczną dyskusją Rada Wydziału nadała stopień doktora nauk
biologicznych Tomaszowi Majewskiemu, który od 1 kwietnia rozpoczyna pracę w
komputerowej firmie w Warszawie. Liczę, że nie porzuci chruścikowych
zainteresowań.
Pobierz prezentację (3,7 MB)
Pobierz
pracę doktorską (4,28 MB)
Męskie, chruścikowo-doktorskie grono z Olsztyna. Od prawej dr Tomasz Majewski
– świeżo upieczony doktor, mgr Witold
Szczepański (chruścikowy doktor w trakcie powstawania), dr Lech Pietrzak (chruścikowy doktor
szukający pracy).
Moja praca sprowadza się do ciągłego słuchania i opowiadania. Opowiadamy słowem
mówionym w rozmowach miej lub bardziej kameralnych, na wykładach z licznym
audytorium, opowiadamy pismem drukowanym na papierze, a ostatnio pismem w
wirtualnej przestrzeni. Poczta elektroniczna zastępuje tradycyjne listy. Ze
względu na szybkość bardziej przypomina rozmowę niż spokojną, papierową
korespondencję.
Listy między naukowcami wyewoluowały w pisma naukowe i publikacje papierowe
jakie znamy. Czy wymiana myśli w internecie również utrwali się w jakiś bardziej
uznany sposób?
Wbrew naszym iluzjom wszystko (te nasze opowieści, wypowiedzi) jest ulotne.
Słowo dźwięczy kilka chwil. W wirtualnej przestrzeni (e-mail, fora dyskusyjne,
czaty) słowa też szybko przemijają. Nawet na stronie www czy blogu przetrwa
najwyżej kilka lat. Wydrukowane na papierze przetrwa lat kilkadziesiąt, góra
150.Przetrwa, ale czy będzie czytane?
Trwałe "dźwięczenie" myśli nie zależy od nośnika. Żeby przetrwać, myśl musi być
"podniesiona" przez kogoś innego, myśl musi być odwzorowana. Nie szukaj więc
trwałego kamienia do zapisania swoich myśli, raczej ludzi (uczniów, przyjaciół),
którzy cię wysłuchają. Zapamiętają, mniej lub bardziej dokładnie przetworzą,
odwzorują, zmodyfikują i opowiedzą innym.
Memy - tak jak geny - wędrują przez
pokolenia...W
tym dopatruję się podobieństw między ewolucją biologiczną i ewolucją kulturową.
Nawet wykute w kamieniu słowo ginie, jeśli zaginie język, w którym zostało ono
napisane. Zapisane w pliku? Zmieniają się programy, standardy, technika. Za
kilka lat może nie być urządzeń lub programów w użyciu, które pozwolą odczytać
zapisane myśli. Kto pamięta stacje dysków 5 calowych czy edytory tekstu Tag,
ChiWritter?
Trwale pisze się tylko w ludzkich sercach. Ale czy tu uda
się zastosować jakikolwiek "indeks cytowań"? :)
Kiedy powstawała polska czerwona księga nie wiedziałem, że
Semblis phalaenoides jeszcze w Polsce
występuje. Potem pojawiło się piękne kolorowe zdjęcie K. Frąckiela.
Nareszcie będzie chyba okazja wykorzystać:
Friday, March 24, 2006 4:23 PM
Dear professor Czachorowski,
(…) I was missing from all
my works more than year because of one important reason you can see in the
photos :) Tomorrow will be the first birthday of my daughter, but I will not
return to institute till October because kindergarten deny so young
children......
But, as always, I have
recourse to you. We are preparing republication of Red Data Book of
Ephemeroptera: Neoephemera maxima, Eurylophella karelica;
Plecoptera: Capnopsis schilleri; Trichoptera: Philopotamus montanus,
Semblis phalaenoides.(...)
All the best,
Giedre Visinskiene
Moja dysleksja przysparzała mi za zwyczaj wiele kłopotów.
Okazuje się jednak, że indywidualne kłopoty i ich przezwyciężanie może być komuś
potrzebne. Dobrze jest chyba, że niektóre myśli „dźwięczą” nieco dłużej… zanim
bezpowrotnie przeminą.
Sent: Sunday, March 12, 2006 9:14 PM
Witam.
Zupełnie przez przypadek natrafiłam wczoraj na Pana stronę. Właściwie to poszukiwałam ciekawych ludzi zajmujących się zagadnieniami behawioru zwierząt, ponieważ zakładam listę dyskusyjną dotyczącą etologii. Co mnie urzekło? Poza stylem pisania, to otwartość i szczerość oraz zapiski z 19 sierpnia ubiegłego roku. I to one sprawiły, że zaczęłam dokładniej studiować Pańską stronę. Ja jestem również pracownikiem naukowym. Wykładam na Akademii Pedagogiki Specjalnej i borykam się od wielu, wielu lat z problemem ... dysleksji :-). Tak sobie kiedyś postanowiłam, że udowodnię światu, że dyslektyk to też człowiek, który może wiele osiągnąć. I tak jestem teraz cenionym pracownikiem, lubianym przez studentów prowadzącym zajęcia. Nigdy jednak nie miałam odwagi przyznać się do moich deficytów, więc gdy przeczytałam te zapiski, to było dla mnie ogromne przeżycie. Studenci lubią moje zajęcia, bo prowadzę je zazwyczaj w nietypowy sposób i teraz tak się zaczęłam zastanawiać, że może właśnie naukowcy - dyslektycy tak mają :-).
Znalazłam tez coś innego, co spowodowało zatrzymanie się i
refleksję. To Wilno. Moi rodzice i jedna babcia pochodzą z Wilna, a druga babcia
z Trok. Wilno to dla mnie miejsce magiczne, które znam tylko z niesamowitych
babcinych opowieści. Choć nigdy w nim nie byłam, to mam wrażenie, że znam każdy
jego zaułek. A tak naprawdę to jestem niezrealizowanym biologiem. Wprawdzie
pracowałam 4 lata w laboratorium z pierwotniakami (tetrahymena), ale tak się
losy potoczyły, że ostatecznie zostałam pedagogiem. Po 10 latach pracy w
zawodzie, moje myśli znów powróciły do porzuconej tematyki. Pańska strona
spowodowała zadumę nad różnymi rzeczami.
Wielkie dzięki za tą intelektualną i duchową ucztę :-).
Pozdrawiam.
Barbara Sokołowska
A mnie się wydaje, że jestem niezrealizowanym
artystą. Być może dlatego zająłem się malowaniem butelek…
Cieszy mnie, że nasi studenci nie mają kompleksów. Nadeszła kolejna korespondencja od magistrantów przebywających Holandii w ramach programu Sokrates-Erasmus. Ech, a u nas wciąż jeszcze śnieg leży…
„21 marca to
pierwszy dzień kalendarzowej wiosny. Tego dnia większość dzieci topi Marzannę i
cieszy się z nadejścia nowej pory roku. Dzień ten znany jest też pod nazwą Dnia
Wagarowicza. Nazwa jednak nie do końca prawdziwa, gdyż w szkole i tak być
trzeba, chociażby po to by uczestniczyć w różnych zabawach zorganizowanych przez
nauczycieli. Wszyscy pamiętamy to z czasów naszej „młodości”. Jak jednak starsi
świętują ten starodawny obrządek? Przecież nie wypada im biegać ze słomianą
kukłą po mieście. A szkoda, bo widok mógłby być ciekawy.
Skąd jednak wziął
się ten zwyczaj? Jego korzenie sięgają czasów pogańskich, gdy Słowianie bardzo
głęboko wierzyli w różnego rodzaju gusła. Nie wiadomo jednak kiedy dokładnie
dopełniali obrzędu. Już za czasów chrześcijańskich, dokonywano tego w każdą
czwartą niedzielę Wielkiego Postu. Według ówczesnych wierzeń zima staczała walkę z wiosną. Aby
wesprzeć wiosnę, ludzie przygotowywali kukłę z siana, ustrojoną w białe szaty i
wstążki. Następnie wychodzili z nią poza wioskę po czym palili, bądź topili.
Lalka ta była dla nich personifikacją zimy-śmierci dlatego nazywali ją Zmora,
Mara, Morena skąd wzięło się późniejsze Marzanna. Po zabiciu „zimy” mieszkańcy
wioski uciekali do swoich domostw i nie daj Boże któryś by się przewrócił albo
potknął. W takim wypadku oznaczało to dla niego ciężką chorobę lub nawet śmierć.
Od tego momentu ludność wyglądała już wiosny. Dzieci rozglądały się za
bocianami, których przylot oznajmiał przybycie wiosny. Aby jeszcze bardziej
przybliżyć wiosnę przynoszono do domów zielone gałązki ustrojone we wstążki. Ile
z tego zwyczaju pozostało do dzisiaj? Zapewne topienie Marzanny, która jednak
nie jest już uosobieniem śmierci tylko raczej zimy. Symbolika pozostała, wraz z
utopieniem słomianej kukły i pojawieniem się pierwszego bociana wszyscy
spodziewamy się wiosny, ponadto owa przystrojona gałązka to dzisiejsza palemka
betlejemska.
Śnieg zaczyna się
topić w coraz cieplejszych promieniach słońca, spod ziemi z początku nieśmiało a
potem coraz śmielej zaczynają wyłaniać się
przebiśniegi i krokusy. W Polsce łatwo zauważyć przejście pomiędzy jedną
porą roku a drugą. Jednak na przykład w Holandii gdzie zimy nie są zbyt surowe
można odnieść wrażenie, że wiosna jest tu od dawna - krokusy dawno już
rozkwitły, to samo z przebiśniegami, jedynie bociana jeszcze nie widziałam. W
związku z tym (wraz z innymi Polakami) jesteśmy trochę rozstrojeni, więc dopiero
trzy dni przed 21 marca zdaliśmy sobie sprawę, że rozpoczyna się nowa, przez
wielu wyczekiwana pora roku. Co prawda jesteśmy trochę starsi niż dzieci z
podstawówki, jednak będąc tutaj, bardzo chcemy podkreślić nasze zwyczaje i
tradycje. Tym bardziej , że mamy międzynarodową publiczność.
W poniedziałek
zamieściliśmy więc ogłoszenie o treści: „Dnia 21.03 odbędzie się Polish
celebration – Marzanna”. Wszystkich to zaintrygowało. Mieliśmy więc już dobry
podkład. W internecie znaleźliśmy wiele informacji na temat tego obrzędu - w
końcu trzeba obcokrajowcom wytłumaczyć o co dokładnie chodzi. Przygotowałam
(wraz z Michałem Skrzypczakiem) kukłę zrobioną ze starej choinki – swoją drogą,
to dobry pomysł, bo wszyscy widzieli, że zima i związane z nią święta Bożego
Narodzenia odchodzą.
Tuż przed
rozpoczęciem zebrał się spory tłumek obcokrajowców. Wszyscy z podnieceniem
czekali na rozwój wypadków. Słychać było rozmowy, każdy próbował się dowiedzieć
od sąsiada co się będzie działo. Kiedy jednak zaczęłam opowiadać historię tej
tradycji wszyscy umilkli i słuchali w skupieniu. Następnie skierowaliśmy się w
stronę kanału (trzeba się dopasować do holenderskich warunków), po drodze
napotkaliśmy Marzannę na widok której rozległy się śmiechy i okrzyki
niedowierzania. Teraz, z Marzanną na przedzie, powędrowaliśmy dalej. Co chwilę
jakieś flesze rozjaśniały ciemność, gwar rozmów stawał się głośniejszy, a głosy
coraz bardziej podekscytowane. Nad brzegiem kanału, gdy wszyscy stworzyli
półokrąg wokół naszej „bohaterki”, zaczęliśmy skandować: „Zimo precz”, „Zimo
giń” itp. Po czym, ku ogólnej uciesze, kukła została podpalona. Lampy błyskały,
a w blasku płonącej Marzanny widać było zafascynowane twarze uczestników. Kiedy leciała w stronę lustra wody
odprowadzały ją ciekawskie spojrzenia. Co jeszcze się stanie? To był już koniec.
Jednak nikt nie był zawiedziony.
To wydarzenie będzie
długo tematem wielu dyskusji, nie tylko o polskich zwyczajach ale także i tych z
innych krajów. Co jednak najważniejsze, czujemy się dumni z naszej tradycji oraz
z tego, że mogliśmy się nią pochwalić. Tym bardziej, że dla większości z tych
osób była to pierwsza i jedyna okazja aby zobaczyć polską Marzannę, i to dzięki
nam!”
Anna Krysiak, V rok Biologii, obecnie na wymianie studenckiej Socrates – Erasmus w Holandii (Wageningen)
Dlaczego wikipediuję? Bo jest w tym romantyzm średniowiecznej anonimowości autora (dzieło ważniejsze niż autor) oraz idealizm oświeceniowych encyklopedystów. W wikipediowaniu widzę realizację misji Uniwersytetu i transferu wiedzy 'pod strzechy'. Widzę także wspólnotę uczących i nauczanych wyrażającą się w nowym wymiarze społeczeństwa informatycznego oraz nauczaniu na odległość (e-learning). Sam się przy tym uczę. Bo nie ma efektywniejszego sposobu na uczenie się niż nauczanie innych.
Liczę, ze moim studenci wesprą mnie w tym zbożnym przedsięwzięciu.
Wikipediuję
w chruścikach, czasem w owadach, entomologii,
zoocenologii, ekologii i
hydrobiologii. Przymierzam się także do genealogii rodzinnej i historii szlachty północnomazowieckiej.
Pomysł, który zrodził się pod koniec ubiegłego roku, powoli nabiera kształtów. 25 stycznia w restauracji la boca na olsztyńskiej Starówce, odbyło się małe spotkanie. Przybyło jedenaście osób i przedyskutowało niżej opisany pomysł.
Zobacz prezentację (ok. 2 MB)
Zainteresowanych przyłączeniem się do opisywanych działań
proszę o kontakt.
Collegium Copernicanum
Problem
W ciągu najbliższych kilkunastu lat, w związku z niżem demograficznym, należy spodziewać się spadku liczby studentów, w konsekwencji którego możemy spodziewać się coraz silniejszej konkurencji między szkołami wyższymi o studentów. Teoretycznie młodzież z regionu warmińsko-mazurskiego (oraz województw ościennych) to potencjalni studenci UWM. Atutem jest bliskość oraz stosunkowo niskie koszty utrzymania. Ale czy UWM dostatecznie dobrze jest promowana w tym środowiskach? Czy młodzież wie o ofercie edukacyjnej naszego uniwersytetu oraz czy nasza oferta jest atrakcyjniejsza niż uniwersytetów w Toruniu, Bydgoszczy, Gdańsku, Warszawie, Białymstoku? Pod uwagę trzeba wziąć także możliwości wyjazdów zagranicznych i studiowania w innych krajach Unii Europejskiej.
Wobec rosnącej konkurencji efektywniejsza promocja naszego Uniwersytetu staje się koniecznością, zwłaszcza promocja w szkołach średnich i gimnazjalnych.
O atrakcyjności studiowania w Olsztynie przesądzać będzie także możliwość znalezienia pracy w trakcie studiów oraz po studiach. Dobrą promocją naszego Uniwersytetu będą absolwenci znajdujący pracę. W tej mierze nasze kształcenie jest jeszcze dalece niewystarczające. Jedno biuro karier nie wystarczy. Studenci otrzymują w większości wiedzę teoretyczną i dopiero po studiach zaczynają szukać pracy. W pewnym sensie są już za starzy – mają dużo lat (więcej niż ich nie studiujący rówieśnicy szukający pracy) i praktycznie są bez jakiegokolwiek doświadczenia. Praktyki zawodowe są u nas nieliczne. Lepiej radzą sobie studenci, którzy w trakcie studiów podejmują dorywcze prace, odbywają staże i praktyki jako wolontariusze. Swoje uniwersyteckie kształcenie uzupełniają konkretnymi doświadczeniami, które wpisują do życiorysów. Lepiej sobie radzą studenci działający w kołach naukowych, stowarzyszeniach, klubach studenckich (turystycznych, fotograficznych), teatrach, współpracujący z radiem czy gazetami. Dobrym rozwiązaniem byłoby upowszechnienie takiej formy kształcenia. Wydaje mi się, że warto uzupełnić teoretyczne, tradycyjne kształcenie uniwersyteckie także kształceniem poprzez projekty. Uniwersytet oprócz wiedzy i umiejętności mógłby w większym stopniu wspomagać tworzenie biografii studentów (tzn. umożliwić zdobywania doświadczenia, które można wpisać do CV).
Podsumowując można stwierdzić, że poza promocją ważny jest także problem pracy dla absolwentów (ułatwianie kontaktu z potencjalnymi pracodawcami) i kształcenie poprzez projekty.
Nie należy także zapominać o misji uniwersytetu – kierowanie edukacji do całej społeczności lokalnej, krzewienie kultury w regionie oraz popularyzowanie osiągnięć naukowych. Pełniejsza realizacja tej misji w regionie z wykorzystaniem aktywności studentów byłaby jednocześnie znakomitą formą promocji oferty edukacyjnej UWM.
Wiele pozytywnych funkcji wypełniają liczne na UWM koła naukowe. Można jednak postawić sobie pytanie, dlaczego pełniejsze i bardziej otwarte kształcenie uniwersyteckie ma być zarezerwowane jedynie dla nielicznego odsetka naszych studentów? Dlaczego nie zwiększyć możliwości indywidualnych ścieżek kształcenia dla większej liczby studentów? Ograniczone możliwości kół naukowych wynikają z mniejszej liczby opiekunów–tutorów. Warto rozwijać także inne formy, zbliżające wykładowców do studentów. Z całą pewnością tej roli nie pełnią opiekunowie lat, gdyż na jednego opiekuna przypada zbyt liczna grupa studencka. Poza tym role opiekunów lat powierza się młodszym pracownikom uniwersyteckim. Przy coraz liczniejszych grupach kontakt studenta z profesorem (a więc najbardziej doświadczonym pracownikiem uniwersytetu) staje się coraz rzadszy i bardziej sporadyczny.
Propozycja – Collegium Copernicanum
Na bazie doświadczeń z działalności kół naukowych oraz akcji-projektów takich jak „Z Uniwersytetem na TY” czy „Lato z gazetą” można sądzić, że warto byłoby stworzyć międzywydziałowe koło naukowe. Kontakt studentów różnych kierunków w realizację konkretnego przedsięwzięcia jest bardzo owocny z dydaktycznego punktu widzenia. Studenci uczą się pracy w zespole oraz wzajemnie uzupełniają się swoją wiedzą i doświadczeniem. Tworzenie kolejnego koła naukowego o charakterze międzywydziałowym wydaje się jednak rozwiązaniem mało owocnym. Lepsza byłaby zupełnie inna formuła współpracy w realizacji różnorodnych projektów.
Dla realizacji wymienionych wyżej celów proponujemy powołać nową formę w postaci Collegium Copernicanum (wzorując na ogólnopolskim Collegium Invisibile, adresowanym do studentów nauk humanistycznych i ekonomicznych www.ci.edu.pl).
Głównym celem tego międzywydziałowego Collegium byłoby włączenie kształcenia poprzez projekty w grupach różnowydziałowych i różnowiekowych oraz stworzenie swoistego „koła” międzywydziałowego czy możliwości studiów międzywydziałowych.
Collegium Copernicanum
Będzie dawało przynależności do elitarnej grupy i będzie umożliwiało pełniejszy kontakt z profesorem-tutorem oraz realizację indywidualnej ścieżki studiów | |
Umożliwi lepszą współpracę kadry jako tutorów | |
Nie będzie kolidowało z istniejącymi formami, w tym z kołami naukowymi | |
Umożliwi pełniejszą aktywność studentów obcokrajowców przebywających na studiach w ramach Sokratesa-Erasmusa |
Ramy organizacyjne – założenia wstępne
Przyjmowani będą studenci od drugiego roku studiów. Studenci zapisywać się będą do grup seminaryjnych konkretnych tutorów. Obowiązkiem studenta będzie udział w seminariach (nadprogramowe) oraz udział w przynajmniej jednym projekcie rocznie. Na koniec roku student napisze raport-sprawozdanie.
Obowiązkiem tutora będzie wygłoszenie co najmniej jednego wykładu dla studentów (wykłady otwarte) oraz pomoc w realizacji konkretnych projektów.
Tutorów będzie powoływać Rada Programowa (ewentualnie senat Uczelni). Rada Programowa stanowiłaby namiastkę Rady Wydziały – w tym jednak przypadku formuła umożliwiałaby pewną formę studiów międzywydziałowych. Tutorów wybierano spośród zgłaszających się pracowników dydaktycznych Uniwersytetu i/lub kierując pisemne propozycje do konkretnych pracowników (w tym przypadku stanowiłoby to dla pracownika formę wyróżnienia).
Tutor opiekowałby się maksymalnie 10-15 studentami. Byłaby to praca całkowicie społeczna (wolontariat) lub – tak jak w przypadku kół naukowych – można przewidzieć wymiar 15 godzin wliczanych do pensum dydaktycznego. W tym drugim przypadku tutor zobowiązany byłby do składania pisemnych rocznych raportów. Można także przewidzieć niezależne źródło finansowania i opłacania tutorów.
Formy działania
Formy działania: konferencje i seminaria studenckie, projekty naukowe i edukacyjne realizowane w terenie lub w Olsztynie (skierowane do społeczności lokalnej lub młodzieży)
Przewidzieć należy dodatkowe fundusze, kierowane na realizację konkretnych projektów ze środków UWM. Jednakże zasadniczą formą finansowania będą środki zewnętrzne, pozyskiwane na realizację konkretnych przedsięwzięć. Fundusze uczelniane przydatne byłyby na początek, umożliwiając zakup niezbędnych materiałów czy wykazanie się wkładem własnym.
Dlaczego Kopernik w nazwie Collegium? Z dwóch powodów, po pierwsze jest związany z Olsztynem i regionem, po drugie jako wszechstronny naukowiec dobrze ilustruje ideę interdyscyplinarności. Mikołaj Kopernik to wszechstronny naukowiec, łączący badania przyrodnicze z medycyną, ekonomią itd. jak i sprawny organizator i zarządca.
Stanisław Czachorowski, Olsztyn, 26 stycznia
2006 r.
Czyli zawiłe ścieżki praw autorskich i
własności intelektualnej
Jestem zatrudniony na pełnym etacie na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Jednocześnie w tym roku – w ramach umowy o dzieło – prowadzę wykłady w Wyższej Szkole Informatyki i Ekonomii TWP w Olsztynie.
Często spotykam się z głosami krytycznymi i potępiającymi „dwu- i wieloetatowość”. Bo podobno wiąże się z tym gorsze nauczanie i nieetyczne działanie na rzecz konkurencji. Wtrącę i ja swoje trzy grosze.
Roszczenia do własności wiedzy profesorów
Czyją własnością jest moja praca intelektualna? Będąc zatrudnionym na UWM nie ceduję wszystkich praw autorskich na uniwersytet. Nie jestem niewolnikiem, a więc nie wszystko co posiadam w całości należy do „właściciela”. Moje wynagrodzenie w dużym stopniu dotyczy praw autorskich. Pytanie zasadnicze brzmi: czego dotyczy umowa o pracę i czy wywiązuję się z umowy?
Nie wykradam cudzej własności intelektualnej i nie przenoszę z jednej firmy do drugiej. Nie ma więc mowy o działaniu na rzecz konkurencji a więc działaniu nieetycznym.
UWM to w całości uczelnia państwowa. WSIiE to uczelnia założona przez stowarzyszenie, to uczelnia niepaństwowa. I jedna i druga jest uczelnią publiczną, i jedna i druga korzysta z dotacji budżetowych (a więc z kieszeni podatnika) oraz z opłat z czesnego (w różnym stopniu).
Konkurencja sprzyja podnoszeniu jakości
WSIiE i UWM to konkurenci na rynku usług edukacyjnych. Konkurują o studentów i o pieniądze z budżetu (czyli pieniądze podatnika). Ale konkurencja to nic złego, dzięki niej powstaje lepszy produkt edukacyjny dla społeczeństwa. Beneficjentem jest społeczność lokalna, podatnicy. Na tej konkurencji korzystają przede wszystkim konsumenci usług edukacyjnych u i usług naukowych (niższe ceny, lepsza jakość edukacji). Skoro moją wiedzę zdobyłem w dużym stopniu za pieniądze podatnika (nie licząc własnego wkładu i inwestowania), to największe prawa „własności” należą się społeczności (podatnikom), a nie jakieś jednej wybranej instytucji (ograniczonej grupie osób).
Moim zdaniem powinno być jeszcze więcej konkurencji w edukacji na poziomie wyższym! Tej zdrowej i uczciwej - bez kradzieży praw autorskich, czyichkolwiek i w jakikolwiek sposób. W gruncie rzeczy konkurują autorzy-naukowcy, oferując swoje usługi intelektualne. Powinno być także jeszcze więcej konkurencji wewnątrz UWM i WSIiE. O studentów i pieniądze de facto konkurują wydziały (na przykład kierunek ochrona środowiska jest na dwóch różnych wydziałach UWM ).
Powinni konkurować także wykładowcy – tak jak w wielu innych krajach o wysokim poziomie kształcenia. Powinno być więcej zajęć do wyboru, nie tylko w sensie różnych przedmiotów ale także taki sam kurs-wykład oferowany powinien być przez różnych autorów (profesorów). Konkurencja sprzyja rozwojowi nauki i edukacji na poziomie wyższym, co zostało bezdyskusyjnie w praktyce dowiedzione.
W badaniach naukowych konkurują także poszczególni naukowcy i zespoły badawcze o pieniądze (granty), o miejsce w pismach naukowych, konkurują o prestiż także na arenie międzynarodowej.
Niech o dobrych wykładowców (naukowców itd.) konkurują uczelnie, wydziały, katedry, itd. Lepsze jest wrogiem dobrego. W konkurencji liczy się przede wszystkim jakość a nie „układy” i koteryjne rozdawnictwo. Mam na myśli uczciwą konkurencję!
Nowy
etap rozwoju szkolnictwa
W Polsce okres rozwoju ekstensywnego (ilościowego) mamy już za sobą. Po burzliwym wzroście ilościowym różnorodnych szkół wyższych po roku 1990, wobec wysycenia rynku i zaznaczającego się już niżu demograficznego, od kilku lat coraz silniej uwidacznia się rozwój intensywny poprzez konkurencję jakością.
Dwu- i wieloetatowość to tylko etap rozwoju szkolnictwa. Kiedy po roku 1990 ujawniły się duże potrzeby społeczeństwa polskiego do kształcenia na poziomie wyższym, ujawnił się także brak wystarczającej liczby pracowników w szkołach wyższych. Pojawiła się więc i praca na kilku uczelniach. Ten etap rozwoju przy deficycie kadry mamy już praktycznie za sobą. W ostatnim czasie mury uniwersytetów zaczęło opuszczać wielu dobrze przygotowanych doktorów (wkrótce można się spodziewać większej liczby habilitacji). Można śmiało powiedzieć, że wchodzimy w okres „nadprodukcji” młodych naukowców. Siłą rzeczy wieloetatowość będzie odchodzić w przeszłość, a konkurencja między wykładowcami i naukowcami będzie się nasilać.
Twórca czy wyrobnik?
Jestem twórcą a nie wyrobnikiem-niewolnikiem. Oferuję swoją wiedzę: wykłady, ćwiczenia (treść i rozwiązania dydaktyczne), koncepcje i programy dydaktyczne, badania naukowe, „punkty” dla jednostki macierzystej, wynikające z aktywności i dorobku naukowego (tytuł naukowy, publikacje, granty).
TWP to nie chałtura – zajęcia traktuję równie poważnie. Tacy sami studenci, ani głupsi ani gorsi, ani mniej ambitni (porównania poziomu studentów na UWM i WSIiE wypadają wcale niejednoznacznie). A ja przy okazji zdobywam niezbędne doświadczenie.
Lojalność
Lojalność wobec pracodawcy to przede wszystkim wywiązywanie się z obowiązków. Umowa o pracę przewiduje prowadzenie badań i realizację zajęć dydaktycznych. Uczelnia powierza sprzęt, pomieszczenie, ponosi koszty administracyjne, tworzy warsztat pracy, przeznacza pieniądze na badania, na kształcenie (udział w konferencjach, koszty przewodów doktorskich, habilitacyjnych, profesorskich).
Jak rozlicza pracodawca? Z tytułu zatrudnienia, z algorytmu otrzymuje pieniądze (liczą się doktorzy, doktorzy habilitowali, profesorowie). A zatem uczelnia otrzymuje pieniądze nie dla samej siebie, ale dla studentów i z tytułu zatrudnienia odpowiedniej kadry. Zatrudnienie na pierwszy etat to punkty do algorytmu, prawo do utrzymania kierunku kształcenia, prawa do doktoryzowania, habilitowania itd. Aktywność naukowa i dydaktyczna poza jednostką macierzystą nie czyni więc żadnego uszczerbku.
Pieniądze na badania wynikają z aktywności naukowej: liczby publikacji, jakości tych publikacji. Wywiązywanie się z obowiązków względem pracodawcy to publikowanie z afiliacją danej uczelni. Mądre władze uczelni i wydziału uzyskane pieniądze na badania dzielą według wkładu i jakości publikacji (dorobku naukowego), czyli im kto więcej pozyskuje pieniędzy, tym większą kwotą dysponuje. Czasem jednak zdarza się wzorzec socjalistyczny: nie ważne ile zrobisz (ile dzięki tobie pieniędzy uzyska dana jednostka) – pieniądze dzielone są wedle dowolnego widzimisię.
Kolejnym źródłem pieniędzy są granty pozaczelniane (krajowe, zagraniczne). Te wprost wynikają z inicjatywy i aktywności danego pracownika. Na dodatek uczelnia otrzymuje procent w formie kosztów ogólnych.
A co z dydaktyką? Na kształcenie łoży podatnik poprzez budżet. Uczelnia dostaje pieniądze na studenta z budżetu albo w postaci czesnego wprost od studenta. Tu również potrącana jest kwota kosztów ogólnych (umożliwia pokrycie kosztów administracyjnych i utrzymania bazy). Dobry wykładowca przyciąga studentów, zły odstrasza.
Jak rozlicza się pracownika? Okresowe oceny sprawdzają jego długofalowy rozwój. Nie zrobisz doktoratu czy habilitacji na czas – możesz trafić na bruk. Oceniani i rozliczani jesteśmy długofalowo, jak i co roku: z realizacji badań, publikowania, prowadzenia zajęć. Tylko tak można sprawdzić czy pracownik wywiązuje się z umowy.
Czas pracy? Dla pracowników naukowo-dydaktycznych nie jest limitowany. Bo przecież pracy intelektualnej nie udaje się zadekretować od ósmej do trzeciej (w tym czasie można być w pracy, co nie znaczy pracować intelektualnie). Z drugiej strony mózg pracuje cały czas. A my jesteśmy dyspozycyjni non stop. Teoretycznie prowadzimy 210 godzin dydaktycznych w roku. Byłoby tego z godzina dziennie. Do jednej zrealizowanej godziny zajęć dydaktyczny trzeba jednak doliczyć czas na przygotowanie (bezpośrednie i długofalowe). Ponadto często zajęcia odbywają się popołudniami, w dni wolne od pracy, ba nawet w terenie i wyjazdowo. To samo dotyczy udziału w konferencjach, badaniach, granach. Faktycznie rzecz biorąc sami musimy się kontrolować. Praktycznie rozliczani jesteśmy nie z okresu przebywania „w pracy”, ale z efektów pracy intelektualnej: jakości zajęć, publikacji, postępów w badaniach, kształceniu magistrantów, doktorantów itd.
Jeżeli pracownik wywiązuje się ze swoich obowiązków, to czy można mówić o jakiejś nielojalności? Czy ważne co robi „po godzinach”? Czy jednostka macierzysta, np. UWM może zabraniać aktywności twórczej i naukowej swojemu pracownikowi?
Dochody dodatkowe
Dodatkowe dochody (poza pensją) wynikają z dodatkowej pracy. Są to na przykład recenzje grantów (np. dla KBN), recenzje publikacji, recenzje doktoratów i habilitacji, praca w towarzystwach naukowych, praca przy organizacji konferencji naukowych. W końcu ekspertyzy naukowe, honoraria w grantach badawczych. To wszystko jest najczęściej pracą dla innego pracodawcy. Czy jest to nielojalność? Przecież są to niezbędne pola aktywności naukowej, które podnoszą prestiż także rodzimej placówki!
A co z wykładem zamawianym na konferencję? Albo wykładem okolicznościowym poza uczelnią? I w końcu dochodzimy do zajęć-wykładów realizowanych w innych uczeniach. Czym to się różni od grantów, recenzji, wykładów okolicznościowych? To także sprzedaż własnych wytworów intelektualnych.
Zajęcia na innych uczelniach mogą być realizowane na umowę o dzieło lub w formie zatrudnienia na drugi etat. Praktycznie różni się to tylko stopniem zaangażowania czasowego.
Absurdalne konsekwencje
Gdyby uznać, że wykłady na innej uczelni są formą nielojalności i działaniem dla konkurencji, należałoby także konsekwentnie:
- nie recenzować doktoratów spoza uczelni (bo za doktoraty inne uczelnie otrzymują punkty i pieniądze, byłoby to działanie na pożytek konkurenta),
- nie uczestniczyć w grantach koordynowanych przez inne uczelnie (bo to też byłoby działanie dla konkurenta),
- nie jeździć na konferencje organizowane przez inne uczelnie (j.w.),
- nie występować z wykładami okolicznościowymi,
- nie publikować w nieuczelnianych pismach naukowych i innych wydawnictwach płacących honoraria.
Przecież to wszystko byłoby absurdalne i szkodliwe dla samej nauki jak i rozwoju naukowego.
Właściciel wiedzy intelektualnej
Moja wiedza jest moją własnością i własnością ogólną społeczeństwa, które w ten czy inny sposób łożyło na moją edukację. Skoro finansował podatnik, to niech i podatnik będzie beneficjentem tej wiedzy, beneficjentem potencjału intelektualnego. Państwowe uczelnie - w myśl źle pojętej konkurencji - nie mają prawa tej wiedzy zawłaszczać i monopolizować.
Nie po to kupuje się samochód, aby stał cały rok w garażu. Niewykorzystany potencjał wiedzy profesora byłby podobnym społecznym marnotrawstwem.
Ocena
jakości i doświadczenie
Kiepska jakość zajęć i usług naukowych nie wynika z „wielooetatowości”. Jakoś pracy łatwo ocenić. W niczym nie jest lepszy pracownik nie udzielający się na zewnątrz, jeśli jego zajęcia są kiepskie a publikacji nie ma w ogóle lub są mierne. Mierny, bierny ale wierny?
Praca na zewnątrz (granty, wykłady, ekspertyzy) to dodatkowe doświadczenia dla samego pracownika. To inwestowanie w jego wiedzę i doświadczenie. Doświadczenie przydatne dla instytucji!
Uniwersytet przedsiębiorczy
Europa chce dogonić Amerykę w rozwoju gospodarczym. Polska także. Możliwe jest to poprzez większa konkurencyjność nauki i szerszy transfer wiedzy z czelni do przedsiębiorstw. To właśnie akcentuje strategia lizbońska.
W najbliższych latach można spodziewać się ewolucji uczelni w kierunku uniwersytetów przedsiębiorczych. W tym nowym modelu polskich i europejskich uczelni wyższych większy nacisk położony jest na zastosowania wiedzy, natomiast struktura szkolnictwa stawać się będzie coraz bardziej horyzontalna i międzydyscyplinarna. Możemy spodziewać się sukcesywnej zmiany profilu edukacji: od specjalizacji w zawodzie do elastycznych umiejętności. Jesteśmy więc świadkami odchodzenia od uniwersytetu - „wieży z kości słoniowej” do uniwersytetu przedsiębiorczego.
A cóż to jest uniwersytet przedsiębiorczy? Jest on organizacją efektywnie tworzącą nową wiedzę. Jest konkurencyjny na globalnym „rynku” badań naukowych (a nie tylko regionalnym). Uczestniczy w procesie przekształcania wynalazku w innowację, a jego pracownicy są przedsiębiorczy, są innowacyjni w tworzeniu nowej wiedzy, są konkurencyjni na międzynarodowym rynku naukowym i skutecznie łączą rolę badaczy i przedsiębiorców. W końcu uniwersytet przedsiębiorczy jest powiązany z lokalnym otoczeniem: zwiększa jego atrakcyjność inwestycyjną; współpracuje z przedsiębiorstwami, podnosząc poziom ich zaawansowania technologicznego; współpracuje z władzą lokalną na rzecz rozwoju lokalnego i regionalnego.
Uczelnia stawać się będzie coraz bardziej konsorcjum twórców, oferujących usługi intelektualne. Jeśli mówimy o lojalności – to mówmy o lojalności udziałowców tego konsorcjum względem siebie i poszanowania własności intelektualne poszczególnych pracowników. Lojalność powinna być zdefiniowana bardziej jak w „cechu”, „stowarzyszeniu”, a nie względem abstrakcyjnej instytucji i zależności pan-poddany.
Misja
uniwersytetu
Uniwersytet jest miejscem tworzenia i przechowywania wiedzy jak i rozpowszechniania tej wiedzy. To jest misją uniwersytetu. Tę misję realizujemy na wykładach i zajęciach (rozpowszechnianie poprzez studentów), w publikacjach naukowych, popularnonaukowych i innych, na wykładach okazjonalnych, na konferencjach, w dyskusjach. I ja też to czynię, bez kompleksów i z radością.
Cieszę się, że mogę część swej wiedzy przekazać studentom innych uczelni czy nie tylko studentom. Ja sam przy okazji wiele się uczę, poszerzam swoją wiedzę. Są to nowe wyzwania, bardzo kształcące i rozwijające.
Stanisław Czachorowski, Olsztyn 18 stycznia
2006 r.
W styczniu jestem na stażu w lesie… Przejąłem się strategią lizbońską i strategią transferu wiedzy. W ramach projektu „Regionalny transfer wiedzy UWM – staże pracowników i absolwentów w firmach” (dofinansowanego z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego) przez miesiąc będę tworzył innowacyjność, która ma podnieść konkurencyjność jednego małego pensjonaciku, zagubionego gdzieś pośród zalesionych pól.
Miejsce ciekawe. Wielokulturowe (co widać na zdjęciu). Przekształcenia krajobrazu wieloletnie i wielowymiarowe. Ale jak przełożyć teorie sukcesji na atrakcje turystyczne? Jest to dla mnie wyzwanie. Inspirujące wyzwanie.
Poza tym, namawiając swoich studentów do udziału w takich stażach, warto samemu na sobie wcześniej sprawdzić…
Starsze wiadomości (z lat ubiegłych)