Menu roku 2005:

Owady odleciały do muzeum

Ecostatus

Komary odlatujš na zimę do Holandii?

Wieczór magii i ziół

12 listopada w Olsztynku

Telepromotor czyli promotor wirtualny

Wirtualny kontakt ze studentem

Mech w bucie

Rowerem na piechotę

Podróże sentymentalne bliskie i dalekie

Ekologia jezior w Friedrichswalde

Rycerze, smoki i czarownice

Współpraca z Wydawnictwem Naukowym PWN

Zbieranie œmieci i konferencyjne sukcesy

Nowy, chruœcikowy doktor

Sukcesy moich studentów

Urbicenozy w sieci

Coœ się kończy, coœ zaczyna

Pomost wymiany między wschodem a zachodem

Międzynarodowo w Kole

Poszukiwania „badziewia” w Bieszczadach

Noworoczne malowanie

Owady w Muzeum Mazowieckim w Płocku

Częœć owadów z mojej kolekcji jest właœnie w Muzeum Mazowieckim w Płocku – stanowiš częœć wystawy „Zanim powstał Płock” i nawišzujš do zmian przyrody pod wpływem działalnoœci człowieka.

 

A na wystawie byłem, widziałem. Chciałoby się coœ podobnego zrobić w Olsztynie. Nie znajduje tylko zainteresowania… Muzeum Przyrodniczym UWM. Zbiory mamy piękne. Ale brakuje zainteresowania. Szkoda. Bo to nie tylko popularyzacja i edukacja.

Po nowym roku wrócę do swoich badań nad zmianami entomofauny – w szczególnoœci Trichoptera – wraz ze zmianami krajobrazu. Współpraca z historykami i archeologami jest mi niezbędna. Przekształcenia północnego Mazowsze sš głębsze i silniejsze niż okolic Olsztyna. Porównanie obu regionów to dwie kartki z kalendarza czasu. Dla opracowania dobrych metod monitoringu i bioindykacji potrzebna jest dobra teoria i próba rekonstrukcji zmian œrodowiska oraz zmian fauny.

do góry

Ecostatus – wdrażanie Ramowej Dyrektywy Wodnej

Konferencja 7-9 grudnia 2005 r., Wdrażanie Ramowej Dyrektywy Wodnej: Typologia Wód i Ocena Stanu Ekologicznego Wód Polski http://www.icoz.uni.lodz.pl/pk.htm . Ponieważ organizatorzy jeszcze nie umieœcili prezentacji wystšpień na swojej stronie, przynajmniej swojš udostępniam (pobierz prezentację, plik PDF). Swojš drogš dziwi mnie tajemniczoœć niektórych referujšcych – może w ogóle nie powinni pokazywać swoich wyników badań? Jeszcze ktoœ zobaczy i zapamięta J.

 

A tak przy okazji to Pogodnych Œwišt Narodzenia Pańskiego!

do góry

Bociany do Afryki a komary do Holandii?

Nauczanie w formie projektu daje chyba dobre rezultaty. Rok się kończy, więc można kusić się na podsumowania. Efektem pracy z magistrantami i studentami w kole naukowym jest:

*       31 publikacji, w tym 11 naukowych

*      15 autorów tych publikacji

*      2 obozy letnie

*      Czynny udział w 5 konferencjach naukowych

*      4 przedsięwzięcia (w Ornecie, Dzień Ziemi, Lato z Gazetš, Wieczór magii i ziół)

*      i kilka spotkań seminaryjnych

Sporo pracy ale i sporo radoœci. I ja się wielu rzeczy przy okazji nauczyłem, narodziło się kilka ciekawych pomysłów. A ja ciesze się z licznych sukcesów moich studentów. Napiszę po „amerykańsku” – jestem z Was dumny!

Internet zbliża. Skraca odległoœć. Można być razem mimo dystansu fizycznego. Ania i Michał w dalekiej Holandii o ciekawych rzeczach piszš.

P.S. Powinien być Pan szalenie dumny z Michała! Wprowadził w naszym akademiku segregację œmieci! Umieœcił specjalny karton na makulaturę w kuchni, wydębił skšdœ dodatkowe wiaderko na odpady organiczne, szklane rzeczy sš ustawiane w jednym miejscu, a puszki zbierane do jednej reklamówki! A co najważniejsze nikt się nie sprzeciwił, wręcz odwrotnie! :) Zbieramy także butelki po piwie i zanosimy do sklepu gdzie oddajš nam za nie pienišżki :) Które odkładamy na jakiœ zbożny cel

(...)

6 grudnia

 

 Re: Gatunki inwazyjne

Witam Panie Profesorze,

bardzo dziękujemy za informacje :) Sš wystarczajšce, resztę znajdziemy w Internecie. Na razie sobie chorujemy (wcinamy czosnek, cytryny i miód tyle, że ten ostatni to taki pozór, bo to sztuczne holenderskie badziewie - nie ma to jak nasz polski miodzik....ech), ale za to popracujemy trochę w domu.

(…)

 

Subject: Wieczór magii i ziół

Panie Profesorze, właœnie przeczytaliœmy tekst Anety o współpracy naszego Koła z Zespołem Szkół Specjalnych przy Wojewódzkim Zespole Lecznictwa Psychiatrycznego. Okropnie żałujemy, że nie mogliœmy uczestniczyć w tym projekcie :(, Ale mamy nadzieję załapać się na następne :) Sam pomysł bardzo nam się podobał, tylko chcielibyœmy zobaczyć więcej zdjęć. Tekst też jest œwietny! Musimy koniecznie pogratulować Anecie :) (kurcze, konkurencja roœnie ;) ) , reszta uczestników też spisała się na medal - proszę ich pozdrowić i pogratulować im w naszym imieniu :)

(…)

12 grudnia

(…)

U nas nic jeno nauka na horyzoncie! Ciężko się skupić, ech... Nawet robinie obiadu wydaje się stratš czasu (pewnie dlatego nasze zamrażarki pękajš w szwach od mrożonej pizzy). Pogoda rewelacja, zero œniegu, Holendrzy (co nas przyprawia o zawał) chodzš bez czapek , rękawiczek i szalików - to ja się nie dziwię, że u nich nie ma czegoœ takiego jak Rutinoscorbin.

Na razie nie pada za to mamy inwazję komarów. Dzisiaj podczas kolacji doszliœmy do wniosku, że te komary to jak bociany emigrujš z Polski do cieplejszych krajów.

Uczymy się także innych języków :) a zwłaszcza jak powiedzieć "czeœć" i "smacznego", zresztš fajnie usłyszeć to w swoim języku od kogoœ spoza Polski. W weekend mieliœmy tu podwójne urodziny (masa ludzi, przeważnie obcych; dużo przygotowań jeszcze więcej sprzštania) polsko-hiszpańskie. Umówiłyœmy się tak, że Polki zaœpiewajš po hiszpańsku "sto lat" , a hiszpanki po polsku. Jubilaci byli bardzo wzruszeni i bardzo nam dziękowali :)

Hiszpanie majš bardzo œmiesznš wymowę polskiego. Razem z jeszcze jednš Polkš uczymy dwie Hiszpanki polskiego (zwłaszcza jak poderwać polskiego chłopaka "jesteœ olœniewajšco przystojny"- majš z tym pewne problemy, ale nie jest Ÿle). Nie wiedzieć czemu panowie uczš obcokrajowców samych niecenzuralnych słów, przykro słuchać.

Acha, zapomniałam, że chcieliœmy się czymœ pochwalić :) ! Otóż , sukces na emigracji też cieszy (jeœli nie bardziej)! Nasz projekt (mój, Michał i jednej Czeszki) zajšł trzecie miejsce na 10! Tym bardziej, że decyzję podejmowała cała grupa i prowadzšcy. Projekt dotyczył reintrodukcji raka szlachetnego i bardzo się wszystkim spodobał, nam też zresztš :) No cóż mamy nadzieję, że to nie koniec a zaledwie poczštek naszych sukcesów tutaj :) Pozdrawiamy serdecznie!

Ania i Michał

 

Dołšczamy kilka zdjęć z przyjęcia oraz kilka ciekawych skutków tutejszych przymrozków :)

 

do góry

Wieczór magii i ziół

„Na andrzejkowy wieczór magii wyruszyłam z lekkim strachem w oczach. Ale nie magia i czarownice z ziołami były powodem moich obaw. Wybrałam się w roli nauczyciela-edukatora do bardzo trudnego i wymagajšcego odbiorcy – uczniów przebywajšcych w Szpitalu Psychiatrycznym. Na dodatek nauka miała być zabawš. Czy potraficie wyobrazić sobie takie połšczenie? Czy student podoła takim wyzwaniom?

Uczestniczyłam w tym roku w nietypowych Andrzejkach, zorganizowanych w Zespole Szkół Specjalnych przy Wojewódzkim Zespole Lecznictwa Psychiatrycznego (młodzież w czasie długiej kuracji nie może być pozbawiona edukacji).

„Wieczór  magii i ziół” to kulminacyjny moment nieco dłuższego projektu edukacyjnego. Główna organizatorka projektu - pani Grażyna Borys - zaproponowała współpracę w tym projekcie studentom UWM ze Studencko-Doktoranckiego Koła Naukowego Ekologów. W projekcie aktywnie uczestniczyli: Karolina Barszcz, Ewa Daniœ, Andrzej Markiewicz, Aneta Pepławska i Wioletta Wolak. Już przed 30 listopada Karolina Barszcz i Ewa Daniœ poprowadziły dwie lekcje dotyczšce tematyki ziół. Natomiast uczniowie przez kilka tygodni pracowali nad wykonaniem obrazów ziół technikš zwanš batikiem. Jest to bardzo pracochłonne zajęcie i o dziwo terapeutyczne – wycisza i uspokaja samych „twórców”.

Było to duże, pedagogiczne wyzwanie dla nas, gdyż sš to uczniowie szkoły specjalnej, często stwarzajšcy problemy wychowawcze. Obawialiœmy się trochę czy będziemy potrafili nawišzać z tymi dziećmi dobry kontakt i właœciwie do nich podejœć. Pani Grażyna Borys opowiedziała nam trochę o swoich podopiecznych i dodała otuchy stwierdzeniem, że na pewno atmosfera będzie bardzo miła. Podczas takich akcji dzieci głęboko się angażujš i doceniajš włożony dla nich wysiłek.

Wieczór przepełniony magiš, bajkowymi symbolami, zapachem ziół i domowych przetworów miał posłużyć wychowankom placówki do podsumowania wiadomoœci z botaniki, języka polskiego i plastyki. Nauka w subtelny sposób została połšczona ze wspaniałš zabawš. Uczniom przedstawiano właœciwoœci i działanie wielu znanych ziół, a także sama młodzież analizowała różne ciekawostki dotyczšce wykorzystania ziół przez człowieka. Edukacja polisensoryczna, czyli poznanie wielozmysłowe skuteczniej dociera do uczniów niż podawanie tylko suchych faktów. Dlatego właœnie pedagodzy włšczyli do nauki zapachy, smakowanie herbatek ziołowych, kolorowe, malowane ilustracje, pokazy leków ziołowych, kosmetyków, elementy baœni („Czerwony Kapturek, czarodziej), dŸwięki i muzykę. Dzieci, podzielone na grupy, poszukiwały okreœlonych informacji, odwiedzajšc poszczególne kramy-stoiska: medyczny, kosmetyczny, kulinarny i magiczny. Ciekawostki dotyczšce ziół przedstawiał „Czerwony Kapturek”, a dodatkowo można było obejrzeć galerię obrazów namalowanych przez wychowanków szkoły oraz zielnik z zasuszonymi roœlinami. Na koniec liderzy grup przedstawili rezultaty swoich poszukiwań (ciekawostki dotyczšce kwiatów, korzeni, liœci i owoców).

Tego dnia zaskoczyło mnie przede wszystkim podejœcie pedagogów. Nie zauważyłam, spotykanej bardzo często w szkołach, bariery nauczyciel - uczeń. Tu każdy uczył się, poznawał, bawił. Studenci również. Dodatkowo kadra przebrała się w stroje teatralne w zależnoœci od roli jakš każdy miał do odegrania. Za czarodzieja przebrał się zaproszony aktor, ale właœciwie nie tylko on tego wieczoru prezentował swój zawodowy fach. Momentami czułam się jak na przedstawieniu w teatrze dla dzieci, gdzie aktor zabawiajšc małych widzów przekazuje im okreœlone informacje. Zabawa była nauka i jednoczeœnie nauka zabawš.

Dzieciom najbardziej podobała się atrapa wybuchu wulkanu, który przygotowali studenci biologii, po odpowiednim przeszkoleniu przez dr S. Krawczuka. Przy zgaszonym œwietle, iskierki wyskakujšce z ulepionego z gliny wulkanu, wywoływały na twarzach wychowanków szkoły zachwyt podziwu. Entuzjazm wzbudzał również czarodziej, dzięki któremu wieczór poœwięcony ziołom przybrał jeszcze bardziej magiczny charakter.

Dla nas, studentów, było to bardzo interesujšce doœwiadczenie. Szczególnie dla tych osób, które myœlš w przyszłoœci o współpracy z różnymi placówkami oœwiaty oraz kontaktem z dziećmi. Większoœć osób bioršcych udział w tym przedsięwzięciu kończy Kurs Pedagogiczny, więc praca w szkole jest im dobrze znana. Ja również odbyłam już praktyki w gimnazjum i z przykroœciš muszę stwierdzić, że w takich ciekawych zajęciach nie uczestniczyłam. Zapewne wynika to z czasochłonnoœci tego typu akcji i braku chętnych ršk do pracy.

Koordynowanie projektu ze strony Koła sprawiło mi wiele satysfakcji. Od samego poczštku mogłam obserwować jak rodzš się pomysły i co zrobić żeby mogły zostać zrealizowane. Już same znalezienie osób gotowych do poœwięcenia swojego czasu dla innych było dla mnie wyzwaniem, ale udało się.

Na zakończenie całej imprezy wychowanków szkoły obdarowaliœmy upominkami (m.in. cukierkami z logo Uniwersytetu, z Biura Informacji i Promocji Uczelni). Studenci oraz zaproszony goœcinnie dr hab. Stanisław Czachorowski prof. UWM otrzymali pamištkowe obrazy wykonane przez dzieci. Współpraca między UWM a Zespołem Szkół Specjalnych rozpoczęła się pomyœlnie i mamy nadzieję, że na „Wieczorze magii i ziół” się ona nie skończy. Myœlę, że studenci nie tylko z naszego koła naukowego chętnie włšczš się do podobnych akcji w szkołach regionu.

Na zakończenie chciałabym zaapelować do osób zainteresowanych udziałem w podobnych akcjach, studentów i pedagogów - szukajmy się nawzajem a na pewno będziemy mogli sprawdzić się podczas kolejnej tego typu konfrontacji z dziećmi. My oferujemy swój entuzjazm, pomysły i ręce do pracy.”

 

Aneta Pepławska

Studencko-Doktoranckie Koło Naukowe Ekologów

 

I ja tam byłem, zdjęcia robiłem J (S.Cz.). Wieczór andrzejkowy to jeden z efektów wyjazdu do Ornety (zobacz więcej).

 

do góry

Sprzštanie z socjologami

 

Zaliczenie zajęć może mieć różny charakter, można odpytywać, można pisać… albo można coœ zrobić. Nauczanie przez projekt wraz z e-lerningiem chyba jest dobrym pomysłem. 12 listopada 2005 r. socjolodzy zorganizowali akcję w Olsztynku, w której wzięło ponad 150 osób. Nie spodziewałem się tak dużego efektu, udziału tak wielu osób, zainteresowania mediów (telewizja, radio, prasa), jak i szczodroœci sponsorów.

Zobacz więcej (lub posłuchaj)

Więcej o metodzie projektu

Mam nadzieję, że w innych grupach, na ochronie œrodowiska też się uda.

 

 

 

do góry

Promotorowanie na odległoœć

Sam się tego nie spodziewałem, że moje kształcenie na odległoœć tak bardzo i tak szybko nabierać będzie rumieńców. Dwójka magistrantów jest za granicš, na studiach: Marcin Krejckant w Niemczech, Michał Skrzypczak w Holandii. Do tego dochodzi pomoc studentom z koła naukowego. Ania Krysiak jest w Holandii, natomiast Paulina Kalinowska niebawem wybierze się do Finlandii. Co prawda daleka – za poœrednictwem Internetu – współpraca przy pisaniu publikacji to dla mnie nie nowoœć. Ale kierowanie pracš magisterskš to i owszem. Uczę się zupełnie nowych rzeczy i nowego stylu pracy. Promotor i tutor na odległoœć czyli telepromotor J (zob. także felieton)

Marcin pisze:

Friday, October 14, 2005 7:00 PM

(…) No ale coz, czas na konkrety...Rozlokowalem sie dosc wygodnie, ale niestety tylko do konca listopada (mieszkam z Nadine i Unn). Zaczynam coraz lepiej mowic po niemiecku, ale rzecz jasna, daleko mi jeszcze do perfekcji (na razie zaczynam rozumiec co sie do mnie mowi, pod warunkiem ze mowia w miare wolno). Moi Mitbewohner (wspolmieszkancy) sa bardzo mili i niezwykle pomocni. Na razie od tygodnia borykam sie tylko z papierkowa robota. Jestem juz oficjalnie studentem, a w srode bylem w urzedzie imigracyjnym, wiec moge siedziec w Reichu dluzej niz 3 miesiace!

Niestety nie obylo sie bez problemow. Juz w Polsce mialem problem z moim porozumieniem o przedmiotach (brakowalo mi podpisow strony niemieckiej). Po przyjezdzie okazalo sie ze oni nadal tego nie zrobili, wiec oddali mi pisemko i powiedzieli, ze wszystko mam zalatwic sam.  Co sie okazalo, pani odpowiedzalna za kontakty ze studentami, w tym takze tymi zagranicznymi, jest na urolopie, podobnie jak moj koordynator Erasmusa na wydziale, ktorym mam studiowac! Krotko mowiac jestem w kropce, bo nie ma narazie osoby ktora wyrazila by zgode na moje studiowanie w Rostocku. W uniwersyteckim urzedzie dla obcokrajowcow powiedziano mi zebym normalnie zaczal chodzic na zajecia, a jak

Do internetu niestety nie mam stalego dostepu, wiec maile bede sprawdzal z raz na tydzien (jak sie da). Rostock jest mniej wiecej jak Olsztyn, jednak komunikacji miejskiej niewiele uzywam, bowiem najszybszym i najwygodniejszym srodkiem transportu jest rower. Mialem szczescie i panna za ktora tu mieszkam pozyczyla mi swoj rower, wiec daje sobie rade. Narazie ciagle wszedzie chodze z mapa w reku, wiec wygladam jak rasowy turysta! Na tym semestrze jest okolo setki zagraniczniakow, w tym oczywiscie najwiecej ludzi z Polski. Dzis np. poznalem 2 Chinki (na imie maja Cing Miau i Szen Szye! Fajnie, nie?! Pisze jak sie wymawia, bo nie mam pojecia jak to napisac po chinsku:-). Poza tym poznalem fajnego Brazylijczyka, Ormianina, troche Rosjan, Japonke, o Polakach i Niemcach nie wspomne. W poniedzialek zaczynam zajecia, wiec potem jeszcze napisze, co i jak. W sobote mamy impreze integracyjna (Erasmusa). W zalaczniku sa foty mojego mieszkania. Pozdrawiam i do nastepnego maila ƒş
Ps: przepraszam, ze bez polskich liter, ale niestety tutejsze kompy nie znaja czegos takiego jak nasze litery. Poza tym dobija mnie niemiecka klawiatura, ktora ma pozamieniane literki i znakiĽK

 

 

Thursday, October 27, 2005 1:42 PM

 

witam Panie Profesorze
co do tych Chironomidae to dziękuję za kontakty, ale nie wiem czy jeszcze z nich skorzystam, bowiem na oznaczanie 27 prob (w kazdej conajmniej kilkadziesiat larw) krzykneli sobie 3 dni czasu-jednym slowem-niewykonalne.nie wiem czy kogos znajda do tej roboty, czy nie. ale nie trace nadziei, bo na choryzoncie rysuje mi sie troszke latwiejsza praca-segregacja prob. to juz moge i bez kluczy robic:-). co do tych Panskich chruscikow, to oczywiscie moglbym sie nad nimi zastanowic, bo wiedzy nigdy za duzo. Dodatkowo w styczniu mam przedstawic referat na temat chruscikow. w dniach 4-6 listopad mam wypad terenowy i mamy pobierac proby z jakichs zbiornikow wodnych. mnie przypadly w udziale (ponikad przez Pana chrusciki).mialbym do Pana prosbe-otoz czy nie zna Pan moze jakichs niezlych stron internetowych, lub ksiazek przynajmniej po angielsku ktore bylyby dla mnie pomocne??? z gory pieknie dziekuje.

prof. Porebski pytal mnie czy nie moglbym przedstawic na jednym z seminariow doktoranckich moich badan dotyczacych pracy magisterskiej. w sumie sie zgodzilem, bo czemu by nie. najlepiej by bylo po niemiecku, ale nad tym to ja sie jeszcze zastanawiam. mam lekka treme bo bedzie Porebski i kilku innych profesorow, a ja tu taki magistrant... co wiecej z wiesci akadmickich...? no coz... zaczely mi sie zajecia! nie jest zle, wykladowcy naprawde ok (przynajmniej narazie). wczoraj mialem pierwsze terenowki z przedmiotu "uzytkowanie i ochrona wod" bylismy w miejscowej oczyszczalni sciekow i poznawalismy od kuchni jak i gdzie sie to wszystko odbywa. bylo naprawde ciekawie (no, moze z wyjatkiem zapachu, ale to nieuniknione). w piatek jedziemy do jakiegos miasteczka na wschod od Rostocku i mamy ogladac jak wygladaja i jak sie buduje zapory i inne konstrukcje majace na celu ochrone wybrzeza przed falami i przyplywami.zajecia sa z prof. Ulf'em Karlsen. naprawde mily czlowiek, nawet wczoraj tlumaczyl specjalnie dla mnie wiekszosc rzeczy.

 ok, bede powoli konczyl, ale obiecuje sie jeszcze odezwac... pozdrowienia przekaze i popytam o te styczniowe seminarium w Polsce. pozdrawiam i do nastepnego razu.

Na szczęœcie wszystkie formalnoœci sš już załatwione. Nie tylko w Polsce uczymy się nowej formuły studiowania, w jednej, wspólnej Europie. Standardy i procedury sš stopniowo ujednolicane. Myœlę, że z czasem będzie coraz łatwiej. I coraz więcej studentów będzie wyjeżdżało na semestr lub więcej na inne, europejskie uniwersytety. Do roli telepromotora trzeba się będzie coraz bardziej przyzwyczajać i przygotowywać.

Amia z Michałem też sš już na miejscu. Ich doœwiadczenia i pierwsze spostrzeżenia:

Sunday, October 30, 2005 3:52 PM

Subject: Greatings from Wageningen!

 

> Witamy Panie Profesorze!
Zaczęła się nasza wielka przygoda. Jeszcze w sumie nie dotarło do nas, że jesteœmy w obcym kraju, sami. Chociaż nie do końca, bo poza nami jest tu 10 Polaków (!). Mamy szczęœcie, bo pogoda jest przepiękna. Prawdziwa złota jesień pełna słońca i ciepła. Nie tylko tego fizycznego, ale też tego płynšcego z Holendrów. Wszyscy sš mili i uœmiechnięci. Nieważne czy to ekspedientka w sklepie, pracownik poczty czy rowerzysta któremu się weszło pod koła. Nikt nikomu nie "odburkuje", nie krzyczy. Szkoda, że u nas niektórzy pracownicy nie potrafiš zachować takiego optymizmu. To co daje się też zauważyć od razu, to ogromna życzliwoœć dla krajan i dla obcokrajowców. Było kilka sytuacji, że staliœmy np. z bagażami koło planu miasta - podchodzili do nas Holendrzy i pytali czy mogš nam pomóc. Z poczštku byliœmy bardzo zdziwieni, ale szybko ochłonęliœmy i wiedzieliœmy, że możemy ich bez problemu pytać o drogę. Kolejnš rzeczš, która nas uderzyła to ogrom i wszechobecnoœć rowerów. Rowerzyœci sš tu tak samo ważnym elementem ruchu drogowego jak samochody, których jest niewiele. Na dwóch kółkach jeżdżš wszyscy od studentów zaczynajšc, poprzez panów w garniturach, panie w œrednim wieku, a na "statecznych" babciach kończšc. Strój do jazdy również jest dowolny. Nikogo nie dziwi widok wystrojonej w spódnicę dziewczyny czy babci w apaszce i eleganckim płaszczyku. Jest to tutaj podstawowy œrodek lokomocji bez którego ciężko się obejœć. Sami się o tym przekonaliœmy, bo do tej pory jesteœmy bez rowerów, ale wiemy na pewno, że je zakupimy. Mieszkamy w "International building" koło holenderskich akademików, które różniš się nieco wyglšdem od naszego. Warunki sš niezłe, pokoje sš 2 osobowe. Kuchnia i łazienki sš wspólne, ale nie ma żadnych kolejek (nie żeby nikt się nie mył, po prostu każdy ma inny rozkład dnia :) ). Akademik ma tylko dwa piętra więc nikt się nie nabiega po schodach. Wszyscy zazwyczaj spotykajš się w kuchni, która jest jednoczeœnie salš telewizyjnš. Cały czas unoszš się tam jakieœ zapachy. Rano ciężko tam kogoœ spotkać ponieważ każdy jada o innej porze - Polacy i Francuzi jedzš wczeœnie, natomiast Hiszpanie jedzš jako jedni z ostatnich. Wszyscy się już zdšżyli dobrze poznać, bo sš tu razem od poczštku wrzeœnia. Mamy jednak nadzieję szybko nadrobić zaległoœci. Od jutra zaczynamy zajęcia. Mamy tylko dwa przedmioty, które kończš się egzaminem za 7 tygodni. Jesteœmy pełni nadziei i optymizmu. Będzie dobrze. Pozdrawiamy Pana oraz całš grupę.
> Ania i Michał

 Saturday, November 05, 2005 11:50 PM

Panie Profesorze!

 Zaczšłem wpisywać dane do tabeli i nasunęły mi się następujšce pytania:
- jeœli jest więcej niż jedno stanowisko o nazwie "rów melioracyjny" to czy mogę (i czy powinienem) je w jakiœ sposób rozróżnić (np. dodajšc w nawiasie numer stanowiska)?

- nie wiem kiedy coœ jest rozlewiskiem, a kiedy zbiornikiem okresowym - wszystkie, na których były pobierane próby powstawały w wyniku nagromadzenia się wody rzece lub rowach melioracyjnych

- ostatnia sprawa: w rubryce "Razem" powinna się znaleŸć liczba chruœcików wynikajšca z sumy: larw z domkami oraz "sparowanych" z pustych domów i larw? Pozostałe -puste- domki powinienem spisać w kolumnie "Domki", czy nie tak?

Pozdrawiam, Michał

 

Saturday, November 05, 2005 11:25 PM

Subject: Poradnik magistranta pobierajšcego próby wodne

 

Panie Profesorze, cišgle nie mamy z Aniš odpowiedzi od Pana :(
W zwišzku z moim przeœwiadczeniem o tym, że warto dzielić się z innymi swoim (nawet ubogim) doœwiadczeniem wychodzę do Pana z propozycjš wręczania każdemu œwieżo upieczonemu magistrantowi "Poradnika magistranta pobierajšcego próby wodne". Pozwoli to być może uniknšć im kilku błędów, troszkę podniesie jakoœć badań i zaoszczędzić trochę czasu, który będš mogli przeznaczyć na odkrywanie innych rzeczy. Taki poradnik winien być wręczany przed pierwszym wyjœciem w teren. Jeœli uważa Pan, że coœ takiego ma sens, to œmiało proszę z tego korzystać i dopisywać swoje uwagi.


Nad skryptem myœlę od dłuższego czasu. Jak widać trzeba będzie szybciej zabrać się do pracy. Na rzezie propozycje Michała umieszczę na swojej stronie – ku pożytkowi innych magistrantów. Jest to dla mnie w pewnym sensie ewaluacja. Mam możliwoœć lepiej zobaczyć siebie z drugiej strony, z perspektywy studenta.

I muszę chyba pomyœleć nad jakimœ FAQ dla magistrantów, z odpowiedziami na najczęœciej zadawane pytania J.

do góry

Kształcenie na odległoœć

Nowy rok akademicki już niebawem. Do inauguracji jeszcze parę dni, ale przygotowywanie zajęć w pełnym toku. W tym roku chciałbym poszerzyć kontakt ze studentem, wykorzystujšc Internet. Sam na sobie chciałbym sprawdzić nowe technologie i zrobić kolejny krok w edukacji na odległoœć. Do niniejszej strony www, jako uzupełnienie założyłem swojego bloga. Próbuję także podyskutować ze studentami na studenckim forum dyskusyjnym, w założonym  dziale dyskusje naukowe. Zaproponowałem dwa tematy, jeden dotyczy właœnie kontaktu „profesor”-student, drugi dyskusji o nowym podręczniku „biologiczne podstawy ochrony przyrody”. Czas pokaże czy ten eksperyment przyniesie jakieœ rezultaty.

Zanosi się więc na to, ze ten rok akademicki będzie także dla mnie rokiem intensywnej nauki. Sam na sobie doœwiadczam, że nowe czasy to przede wszystkim kształcenie ustawiczne.

 do góry

Eko-adidas, czyli jak mech w butach chodzi

Trochę się trzeba wpatrzyć, by dostrzec but. Taki biały „adidas”. Długo w lesie leżał, aż go mech obrósł. W niedzielne południe 18 wrzeœnia wybrałem się na Sprzštanie Œwiata. Tym razem było to osiedle Redykajny. Kilka worków œmieci zebranych i posegregowanych. Ale tego uroczego bucika zostawiłem. Przecież nie będę mchu obuwia pozbawiał J.

Rowerem na piechotę czyli ełcka wyprawa

 Od 20 sierpnia, wraz ze studentami z Koła Naukowego Ekologów, przebywałem w powiecie ełckim. Badaliœmy zasoby œrodowiska przyrodniczego wzdłuż 3 najciekawszych szlaków rowerowych i jednego wodnego. Po trasach rowerowych poruszaliœmy się… pieszo (dowożono nas mikrobusami w wyznaczone miejsca). Zrobiliœmy całe mnóstwo zdjęć, spotkaliœmy trochę ciekawych owadów, zinwentaryzowaliœmy kilka interesujšcych procesów ekologicznych. Była okazja odœwieżyć sobie język rosyjski. W badaniach uczestniczyli studenci z Uniwersytetu w Kaliningradzie, Uniwersytetu Gdańskiego, Uniwersytetu Białostockiego oraz Wyższej Szkoły Zarzšdzania i Finansów (w sumie około 70 osób). Rzekę Ełk poznaliœmy od strony kajaków. Górny odcinek przepiękny!

Krajobraz rolniczy z wieloma œladami przekształceń antropogenicznych, ale może właœnie dlatego przyrodniczo ciekawy. Na porzucone uprawne pola wchodzš biocenozy wczesnosukcesyjne. To unikalny i przemijajšcy moment. Za lat 15-20 wyroœnie las i zniknš te siedliska wraz z owadami.

W krajobrazie odcisnęła się zarówno historia ludzi jak i przyrody. Dawniejsze œlady osadnictwa zacierane sš przez przyrodę lub nowš zabudowę. Migracje i wysiedlenia pozostawiły œlad. Ale migracje dotyczš także œwiata przyrody. Te niezwykle ciekawe „naturalne eksperymenty” warto dokładniej zbadać.

Spotkaliœmy na przemierzanych drogach sporo ciekawych zwierzšt. Z owadów wymienić należy rohatyńca. Niezwykle urokliwe okazały się przydrożne wierzby, lipy, jesiony i dęby. W budkach lęgowych w lesie zamiast ptaków spotkaliœmy szerszenieJ. I zapach wioski: zapach słomy, czasem obornika, zapach koni i bydła. To już coraz bardziej unikalny „widok”. Coraz więcej turystycznej zabudowy, równo wystrzyżonych trawników na angielskš modę. Mam nadzieję, że wspólnie przygotujemy ciekawe opisy do tych tras przyrodniczych pod roboczym hasłem „œladami przekształceń antropogenicznych – od pradziejów do współczesnoœci”.

Najbardziej z takich wyjazdów cenię sobie bezpoœredni kontakt ze studentami. Jest okazja lepiej się poznać i wypatrzeć entomologiczne talenty. Czeka nas dalsza praca i przygotowanie sprawozdań, referatów. Już niedługo pracowity rok akademicki.

A na rowerowych szlakach spotkaliœmy także TVP3 (krótka relacja ukazała się na antenie pod koniec sierpnia). Teksty studenckie mam nadzieję, że ukażš się niebawem w naszej uniwersyteckiej prasie.

Powyższš fotografię wykonał Michał Skrzypczak.

 

Dyplomik-zaœwiadczenie, jaki otrzymali wszyscy uczestnicy obozu. Przyda się jako uzupełnienie życiorysu. Coraz bardziej przychylam się do poglšdu, że kształcenie na uniwersytecie to także pomoc w budowaniu biografii studentów.

do góry

Podróże sentymentalne, Gozdowo i Silginy

To już czwarty raz spotkaliœmy się w gronie Czachorowskich i przyjaciół. Tym razem z okazji 700-lecia erygowania parafii w Gozdowie i pierwszej pisanej wzmianki o Czachorowie. Była to podróż historyczna i refleksyjna. Jeden dzień w gronie bliższej i dalszej rodziny oraz kilka dni spacerów nad Wisłš i dolinš Skrwy. W głowie zrodziły się kolejne pomysły i nowy kontakt z Muzeum w Płocku. Może uda się połšczyć wiedzę przyrodniczš z wiedzš archeologicznš i historycznš? I przyroda i historia to doskonała pożywka do refleksyjnych rozmyœlań, także nad wpływem antropopresji na przyrodę… A tym refleksjom sprzyja przełomowa „czterdziestka” – sporo się już zrobiło, ale czy to wszystko ma sens? Poszukuję więc coraz to nowych wyzwań, często sięgajšc wstecz...

Sporo w głowie myœli i refleksji. Chciałoby się wyjechać na dłużej na wiejskie bezludzie, aby to wszystko spisać i utrwalić. Pospiech życia miejskiego nie sprzyja powstawaniu ksišżek…

Sentymenty skłoniły mnie do wycieczki do dawnej Barcji, do mojej wsi dzieciństwa, do Silgin. Nie byłem tam już 18 lat (a regularne wizyty urwały się blisko 25 lat temu). Sporo się zmieniło. Œwiat jakby się skurczył. Kiedyœ wielka rzeka z zamkami gliny, teraz maleńki strumyczek. Kiedyœ wielka łška, teraz niewielki skrawek zieleni, kiedyœ wielka puszcza z szałasami z tataraku, teraz maleńkie zadrzewienie. Ale to właœnie tu, wsłuchany w wileńskie opowieœci dziadka Branickiego i chodzšc z wujkiem po lasach, miedzach i łakach, zrodziły się moje zainteresowania przyrodnicze.

Sięgajšc pamięciš w przeszłoœć zastanawiałem się i nad historiš tego fragmentu Ziemi. Silginy to wieœ rycerska powstała gdzieœ w XIV wieku. Trochę młodsza od mojego rodowego Czachorowa. Silginy (Zelginy) tak jak i okolice naznaczone piętnem historii, głównie przesiedleńców. Jakżeżby chciało się trochę na takiej dalekiej prowincji „pojudymowa攅 Zrobić coœ sensownego. Może byłoby to życie znacznie wartoœciowsze niż to w murach uniwersyteckich? W każdym razie jest to dla mnie refleksja: jak uczyć studentów, aby potrafili wrócić do swych wiosek i miasteczek, z wiedza i siłš potrafišcš odmienić oblicze tej ziemi. Jakżesz mam zachęcać do powrotu, gdy sam nie powróciłem? Jakżesz mam zapalać, samemu nie płonšć?

Sporo w Silginach, Krelikejmach, Skandawie, Lwowcu, Kętrzynie, Korszach zmieniło się na lepsze. Już nie tylko same ruiny i pijšcy pod sklepami. Widać ożywczy rozwój. I wspaniałš przyrodę (ach te wiekowe przydrożne aleje lip, jesionów i dębów!). A skoro z tamtych stron studiujš młodzi ludzie na UWM (i nie tylko), to może wspólnie udałoby się cos dobrego dla tej przyrody zrobić?

  

Przynajmniej spróbuję. Winien jestem to tej ziemi, tym ludziom, tej wybrukowanej drodze i tym drzewom przydrożnym. Jeœli nie ja, to kto? Jeœli nie teraz, to kiedy? Mam już pomysł, trzeba tylko znaleŸć pomocników i dopracować szczegóły. Być może postawienie z ruin jednego pałacu (w Silginach), wybudowanie jednej oczyszczalni korzeniowej i zorganizowanie recyklingu w sšsiedztwie bocianów, jaskółek i bobrów da więcej satysfakcji niż kolejna publikacja?

Może i Ty chcesz się przyłšczyć? Razem będzie nam raŸniej. Bo przecież każdy ma swoje Czachorowo i swoje Silginy. Pięć lat temu, w czasie wakacyjnych wędrówek wpadłem na pomysł zorganizowania zjazdu rodzinnego w celu poszukiwania korzeni. Udało się całkiem dobrze. I trwa. Trwa coœ więcej niż tylko spotkania rodzinne, ale o tym może napisze w innym miejscu…

Zastanawiajšc się nad sensem życia, tego indywidualnego i tego zbiorowego coraz częœciej wybieram się na sentymentalne wycieczki. Może kolejna będzie w 2007 będzie zjazd magistrów rocznika 1987 (biologia na WSP w Olsztynie). Drogie koleżanki i koledzy, wybierzmy się razem w taka refleksyjna podróż.

do góry

Ekologia jezior w Friedrichswalde i europejskie nauczanie

 

Dzięki goœcinnoœci i staraniom dr Thomasa Pitscha i dr Ursuli Karlowski z Uniwersytetu w Rostocku oraz wsparciu finansowemu DAAD wraz z grupš polskich studentów miałem przyjemnoœć przyrodniczego zwiedzania Meklemburgii (Meklenbug-Vorpommern). Wraz z 15 studentami biologii wyjechałem na zajęcia w ramach przedmiotu „ekologia jezior”, ale zrealizowaliœmy znacznie bogatszy program. Oficjalnie studentów niemieckich było 13, ale na krótko pojawiali się także zaprzyjaŸnieni inni studenci.

Po długiej podróży pocišgiem dotarliœmy do Rostocku. Gospodarze przyjęli nas bardzo serdecznie. Najpierw spotkanie w Katedrze Botaniki, skromny posiłek dla strudzonych ciał, potem oficjalne spotkanie. Dyrektor Instytutu Biologii prof. Hendrik Schubert przedstawił wydział i problematykę badawcza biologów. Prof. Stefan Porembski opowiedział o badaniach nad roœlinnoœciš tropikalnš, roœlinnoœciš drobnych zbiorników wodnych i zaprosił do dalszej współpracy. Potem była mała wycieczka po mieœcie (przewodnikiem była Annika) i wyjazd na pobliskš plażę morskš. A wieczorem integracyjny grill. Nocowaliœmy w domach studentów, co dało możliwoœć głębszego poznania studenckiego stylu życia.

Następnego dnia wyruszyliœmy do Friedrichswalde, gdzie mieliœmy bazę noclegowa i tymczasowa stację naukowš. Gospodarze zabrali ze sobš niezbędny sprzęt badawczy jak i bogaty specjalistyczny księgozbiór.

Prace terenowe prowadziliœmy w kilku grupach tematycznych, uwzględniajšc abiotycznš charakterystykę jeziora, roœlinnoœć wodnš, roœlinnoœć lšdowš, bezkręgowce wodne i lšdowe. Okazało się, że znaleŸliœmy się w parku krajobrazowym Naturpark Sternberger Seenland, utworzonym zaledwie trzy miesišce wczeœniej (25 lutego 2005 r.). Zajmuje on powierzchnię ponad 53 tys. ha, w tym wody zajmujš 7%, a tereny œciœle chronione 2,5%. O przyrodzie parku opowiedział nam  pan Brandt z tegoż parku.

Prace badawcze uzupełniane były wycieczkami doskonale uzupełniajšcymi wiedzę o przyrodzie i zróżnicowanej antropopresji na przestrzeni dziejów. Odwiedziliœmy park archeologiczno-przyrodniczy w Kritzow (oprowadzała nas Sylvia), ekologiczno-technologiczny park dydaktyczno-naukowy (Bionik) w Nieklitz, skansen archeologiczny w Groß Raden, park dzikiej przyrody w Güstrow. Wiele rozwišzań dydaktycznych było wręcz oszałamiajšcych i wartych naœladowania. Jednodniowy spływ kajakowy œrodkowym odcinkiem rzeki Warnow był pełen odkryć jak i nieoczekiwanych przygód. Odcinki bystrzyn œródleœnych bardzo przypominały faunistycznie górna Łyne, zaœ odcinki œródłškowe o leniwym nurcie rzekę Łynę poniżej Dobrego Miasta. Odwiedziliœmy także Ministerstwo Œrodowiska (Umweltministerium Meklemburg-Vorpommern), gdzie dr Jürgen Mathesm i pani J. Korczyński przedstawili program inwentaryzacji i monitoringu jezior Meklemburgii. Zwiedziliœmy także Schwerin, Sternberg, Neukloster. O przygodach dużo by opowiadać.

Wieczory urozmaicane były ogniskami, grillami, wspólnymi zabawami (np. œwiętojańskie puszczanie wianków), grami dydaktycznymi (zapamiętywanie imion, współpraca w grupie) oraz zawodami w jedzeniu czekolady. Zrobiliœmy wiele ciekawych zdjęć (zobacz więcej zdjęć) oraz nakręciliœmy kilka zabawnych krótkich filmików. Pokażemy je na jesienno-zimowych zebraniach koła naukowego.

Badania w kilku grupach, zakończone sprawozdaniami, wygłoszonymi w formie prezentacji multimedialnych.

Wygłoszone referaty:

  1. N. Wissig, M. Skrzypczak, M. Madalińska, M. Kosztowny, K. Jurołajć „Caddisflies (Trichoptera) of the vicinity of Friedrichswalde”
  2. M. Madalińska, M. Kosztowny, K. Jurołajć, E. Rakiej „Small water bodies"
  3. J. Große, A. Zeißler „Investigations of plant species of Großlabenzer See – aquatic and terrestrial“
  4. B. Warg “Grassland”
  5. Ch. Kern, E. Sosnowska, M. Hałas, M. Markowski „Abiotic parameters of the lake Großlabenzer See”
  6. K. Karpow, E. Jasionek, T. Jędra „Birds of Fredrichswalde area”
  7. M. Hałas, M. Markowski, E. Sosnowska „Recultivations of lakes”
  8. F. Möbius, K. Suckow „Macrophytes in the River Warnow”
  9. A. Krysiak, M. Skrzypczak, S. Kaszkiel „Insects of the River Warnow”
  10. A. Krysiak, U. Klare „Water beetles (Coleoptera) of the Warnow and vicinity”
  11. M. Schmid, F. Weber „Biology of standing waters“
  12. Wiebke Hamp, K. Haynert, F. Gladis  „Trophic classification of Großlabenzer See”
  13. M. Krejckant, P. Kalinowska „Butterflies and beetles species from near lakes Großlabenzersee and Harmsee”

Uczestnicy wyprawy

grupa niemiecka: Dr Thomas Pitsch, dr Ursula Karlowsk, Christine Kern, Kristin Haynert, Janine Dzialek, Friederike Möbius, Franziska Gladis, Bernd Warg, Julia Große, Matthias Schmid, Unn Klare, Anja Zeißler, Nadine Wissig, Kerstin Suckow, Wiebke Hamp, Konrad Nickschick, Felix Weber.

grupa Polska: dr hab. Stanisław Czachorowski prof. UWM, Michał Hałas, Ewelina Jasionek, Tomasz Jędra, Karolina Jurołajć, Paulina Kalinowska, Sebastian Kaszkiel, Kamila Karpow, Marcin Krejckant, Anna Krysiak, Magdalena Kosztowny, Magdalena Madalińska, Michał Markowski, Ewelina Rakiej, Michał Skrzypczak, Ewelina Sosnowska.

 

Cišg dalszy nastšpi. I to już niedługo!

 

do góry

Rycerze, smoki i czarownice

Dwie sprawy zwišzane z wiedzš przykuwajš mojš uwagę w ostatnim czasie. Pierwsza to coraz częœciej pojawiajšce się informacje o przenoszeniu do Polski laboratoriów różnych firm. Polacy sš dobrze wykształceni, kreatywni. Tak samo dobrzy jak specjaliœci z Europy Zachodniej, ale jednoczeœnie godzšcy się na niższe pensje. Wysiłek Polaków ostatnich 15 lat skierowany na własnš edukację przynosi rezultaty. Obecnie mamy 5 razy więcej studentów przy miej więcej takich samych nakładach z budżetu na kształcenie wyższe (ale dużym wkładem sš prywatne pienišdze studiujšcych zaocznie i na uczelniach niepaństwowych). Już nie tylko najlepsi emigrujš za chlebem, ale Polska traktowana jest jako zagłębie „surowcowe” gospodarki opartej na wiedzy.

Drugim faktem sš badania ostatnich lat nad ludzkš inteligencjš i sukcesem zawodowym. Przez wiele lat gloryfikowaliœmy zdolnoœci intelektualne mierzone testem IQ. Okazało się jednak, że szkolni prymusi i osoby z wysokim IQ wcale statystycznie nie odnoszš większych sukcesów zawodowych. Nie samymi wiadomoœciami człowiek żyje. Okazało się, że bardzo ważna jest także inteligencja emocjonalna. O sukcesie życiowym decyduje również zdolnoœć pracy w grupie, umiejętnoœć nawišzywania kontaktów i radzenia sobie z problemami.

Jak więc kształcić naszych studentów? I czego i uczyć? Czy nasi prymusi będš także prymusami w życiu zawodowym, czy będš ludŸmi szczęœliwymi? Jest to pytanie o misję uniwersytetu i strategiczne cele kształcenia. W tym miejscu przypomina mi się pewna bajka.

 

Bajka z morałem

Było to dawno, dawno temu. Pewien zdolny chłopak zgłosił się do kowala na naukę, tego trudnego acz popłatnego zajęcia. Przez kilka lat uczył się pilnie pod czujnym okiem swojego mistrza. Nauczył się biegle wywijać młotem, wykuwać podkowy, lemiesze, miecze, i zbroje. Zdobywszy te umiejętnoœci ruszył w œwiat szukać pracy. Pokazujšc swoje wyroby, szybko znalazł pracę w pobliskim zamku. Zaprowadzono go do zamkowej, dobrze wyposażonej kuŸni. I dostał zlecenie. Jednakże po kilku dniach młodego kowala przepędzono precz. Okazało się, że nauczył się wielu różnych rzeczy, ale zabrakło mu najważniejszego: nie nauczył się rozpalać kowalskiego paleniska… Stracił pięć lat na naukę a został bezrobotnym.

 

Jak i czego uczyć studentów?

A czy nasi studenci, opuszczajšcy mury UWM w Olsztynie, nie sš aby takimi niedouczonymi kowalami? Cóż po wielkiej wiedzy w głowie, kiedy nie wiadomo jak jš zastosować? Nasz region łaknie młodych kadr, młodych i profesjonalnych Judymów i Siłaczek, którzy nie tylko znajdš pracę, ale stworzš miejsca pracy dla innych. Czy UWM jest (lub ma szansę być) tryskajšcym Ÿródełkiem takiego właœnie potencjału intelektualnego, gaszšcego „pragnienie” wymierajšcej prowincji i potencjału zwabiajšcego inwestorów zagranicznych?

Niektórych umiejętnoœci nie sposób nauczyć się tylko słuchajšc wykładów. Najpełniejsza nauka, to nauka przez działanie. Czy biologowi wystarczy głęboka wiedza o bakteriach, roœlinach, genach, owadach czy ekosystemach? A co z umiejętnoœciš współpracy w grupie, umiejętnoœciš organizacji i kierowania pracš zespołu, a co z własnš autoprezentacjš i poszukiwaniem funduszy na realizację projektów?

Poza przedmiotem „autoprezentacja” studenci Wydziału Biologii majš możliwoœć zastosowania w praktyce swoich umiejętnoœci w czasie różnorodnych praktyk, w kołach naukowych (tych jest wyjštkowo dużo) oraz organizacjach pozarzšdowych.

Doskonałš okazjš był również  udział w spotkaniach „Z uniwersytetem na Ty”, organizowanych przez prof. Leszka Szarzyńskiego  i Urzšd Miasta i Gminy w Ornecie. W cišgu niespełna 3 tygodni wspólnie ze studentami stworzyliœmy program spotkania ph. „Rycerze, smoki i czarownice czyli przyroda Ornety od œredniowiecza do współczesnoœci”. Realizacja odbyła się 7 czerwca. Było to znakomita okazja do promocji uniwersytetu, uniwersytetu trafiajšcego „pod strzechy”.

Dla mnie jednak ciekawszy jest aspekt edukacyjny. W podsumowaniu orneckiego spotkania prof. L. Szarzyński nazwał mnie lokomotywš programu. Ale cóż warta lokomotywa bez „wagoników” czyli studentów?

 

Zamierajšca czy ożywajšca prowincja?

W naszym regionie jest wiele miejscowoœci, które potrzebujš nowych pomysłów, inspiracji na własnš promocję i aktywizację lokalnych społecznoœci. Młodzież nie powinna uciekać w œwiat, szukajšc czegoœ dla siebie. Uniwersytet nie powinien jedynie zasysać najzdolniejszych, „eksportujšc” ich dalej za granicę. Misjš Uniwersytetu jest intelektualne zasilanie owej „prowincji”. To jest drugi powód, dla którego inicjatywę prof. L. Szarzyńskiego przyjšłem z uznaniem i zachęciłem do włšczenia się studentów biologii.

Studenci ze Studencko-Doktoranckiego Koła Naukowego Ekologów brali już udział w różnorodnych projektach i przedsięwzięciach. Ale nauki nigdy doœć, tym bardziej, że cišgle przychodzš nowi. Im też warto stworzyć dogodnš okazję do nauki przez działanie oraz przybliżyć do potencjalnego pracodawcy. Spotkanie w Ornecie umożliwiło współpracę także z Kołem Naukowym Mikrobiologów, studentami z Wydziału Kształtowania Œrodowiska i Rolnictwa oraz Wydziału Nauk Społecznych i Sztuki... jak również z młodymi dziennikarza z Radia UWM-FM.

Towarzyszyło nam Radio Olsztyn.

 

Festyn naukowy?

Nasz region żyje z turystyki. Brakuje jednak jeszcze wystarczajšcej i bardzo atrakcyjnej oferty turystycznej. Orneta – tak jak i reszta regionu – poprzez zabytki może nawišzywać do œredniowiecza. Przyrodnik może zadać pytanie: jak wtedy ludzie żyli, jaka wtedy była przyroda? Czy œredniowieczni rycerze, mieszczanie i chłopi słuchali takich samych ptaków, oglšdali takie same jak dziœ gatunki roœlin i zwierzšt? Przyroda od tego czasu mniej lub bardziej się zmieniła. Tym zajmujš się botanicy, zoolodzy, ekolodzy. Żeby móc opowiadać o lokalnej przyrodzie, atrakcjach i ciekawostkach… trzeba wiedzieć co żyje wokół nas. Potrzebna jest więc inwentaryzacja przyrodnicza. Lokalnym samorzšdom w zdobyciu tej wiedzy pomóc może UWM w Olsztynie.

W klimat œredniowiecza wprowadzili muzykš studenci z Wydziału Nauk Społecznych i Sztuki. O rycerzach opowiadał Witold Szczepański, biolog a „po godzinach” członek olsztyńskiego bractwa rycerskiego. Przy wsparciu swojej damy serca opowiadajšcej o księżniczkach i czarownicach, a przy okazji o agroturystyce. Nie obyło się też bez konkursów zręcznoœciowy dla uczniów.

W herbie Ornety jest smok. Ważki – to owady wodne powszechnie znane. Ich angielska nazwa to dragonfly - latajšce smoki (lub smoko-muchy)! Sš więc wokół nas żyjšce współczeœnie „smoki”. Nie porywajš już księżniczek, ale sš równie ciekawe i intrygujšce. Studenci nie tylko opowiadali o œwiecie owadów i ich bajkowych nazwach, ale również demonstrowali owady żywe i w zasuszone w gablotach. To przycišgnęło uwagę nie tylko najmłodszych.

Podobno w okolicach Ornety spalono na stosie ostatniš czarownicę z Warmii. Z czarownicami kojarzš się zioła, mikstury i trucizny. To dobry pretekst aby o powiedzieć o leczniczych właœciwoœciach ziół. O innych, niewidocznych gołym okiem „szkodnikach” opowiedzieli studenci z Koła Naukowego Mikrobiologów, serwujšc prawdziwy jogurt i różne gatunki sera, a na szalkach pokazujšc różne szczepy bakterii.

Współczesnym problemem naszego regionu sš rosnšce góry œmieci. Do współczesnego stylu życia niezbędnš jest umiejętnoœć i przyzwyczajenie do recyklingu i selektywnej zbiórki odpadów. W wielu miastach jest to już codziennoœciš. Co można zrobić dla najbliższej okolicy, aby była czysta i atrakcyjna turystycznie? Można na przykład posprzštać dzikie zakštki przyrody. Czy stara butelka nadaje się tylko na wyrzucenie do lasu? Nie, można wykorzystać jš jako surowiec malarski i zrobić ozdobę. W czasie spotkania studenci nie tylko opowiedzieli o recyklingu i reusingu (powtórne użycie), ale poprowadzili warsztaty malarskie, pod czujnym i wprawnym okiem p. Grażyny Borys z Zespołu Szkól We wzornictwie dominowały oczywiœcie roœliny i owady.

Wiedzy atrakcyjna turystycznie

A po co to wszystko? Aby pokazać, jak wiedza zdobyta na uniwersytecie, może być zamieniona na praktycznš ofertę turystycznš. Być może już niedługo turyœci przyjeżdżać będš do Ornety posłuchać i oglšdać rycerzy w czasie walk, uczestniczyć w sabacie czarownic, poradzić się w sprawie ziół na wštrobę, miłoœć i na psa urok ( a może samodzielnie pozbierać w pełni księżyca?). W końcu można będzie podglšdać przyrodę z żywymi „smokami” włšcznie. Czy można podglšdać œwiteziankę dziewicę? Można, bo to nazwa jednego gatunku ważki. Na koniec kupić sobie coœ na pamištkę z lokalnego rękodzieła: gliniane garnki, malowane butelki ze „œredniowiecznš” zawartoœciš (kwas chlebowy, piwo domowe, miód pitny czy sok z malin albo cudowna mikstura na kurzajki).

 

Stworzenie sytuacji edukacyjnej

Studenci mieli okazję poznać swoje możliwoœci. Kilkakrotnie musieli improwizować. Myœlę, że teraz odważš się na kolejne już większe wyzwania – bo wiedzš, że poradzš sobie w trudnych i stresowych sytuacjach. Niektórzy po raz pierwszy stanęli przed reporterskim mikrofonem i trema paraliżowała. Następnym razem z pewnoœciš będzie łatwiej. Tej wiedzy nie zdobyliby na żadnych, nawet wielogodzinnych wykładach. Bo można wiele mówić o miłoœci, ale kto nigdy nie kochał i nie był kochany i tak nie będzie rozumiał tego słowa...

Wielogodzinny wysiłek studentów opłacał się (choć z tego nie będzie żadnego zaliczenia ani oceny). Już na drugi dzień pojawiły się pierwsze oferty. Intelektualny ferment uniwersytetu trafi pod kolejne „prowincjonalne strzechy”.

Nic tak nie cieszy nauczyciela jak sukcesy jego studentów. Dumny jestem ze swoich „wagoników”.

 

Przy okazji dziękuję swoim „wagonikom” z Koła Naukowego Ekologów: Anie Krysiak, Michałowi Skrzypczakowi, Paulinie Kalinowskiej, Małgorzacie Veith, Marcinowi Krejckantowi, Witoldowi Szczepańskiemu, Iwonie Mórawskiej, Karolinie Jurołajć, Piotrowi Leœniańskiemu, Andrzejowi Markiewiczowi, Martynie Kowalskiej, Arturowi Tańskiemu, dzielnym posiłkom z Koła Naukowego Mikrobiologów: Alicji Narkiewicz, Paulinie Walentynowicz, Ewie Skrzypkowskiej, studentom muzyki: Ewelinie Piekarskiej, Joannie Wilgat, Pawłowi Raczyńskiemu i Aleksandrze Wasilewskiej, oraz pani Grażynie Borys za malarskie wsparcie.

 

Cišg dalszy nastšpi, czego przykładem jest ten mail:

Panie Profesorze!
Rozmawialiœmy dzisiaj z paniš Annš Rzepeckš z Gazety Olsztyńskiej. Przedstawiliœmy nasze Koło i działania w Ornecie. Potem zadzwoniła do nas i spytała się, czy nasze Koło nie zorganizowałoby występu z cyklu "Lato z Gazetš"(?). Można byłoby zrobić replay z Ornety. Prosiła o szybkš odpowiedŸ. Dostępne terminy to: 5,7,12,14 lipca. Szczególnie sš zainteresowani sortowaniem œmieci -rozmawiałem z niš o tym.
 Michał

 

do góry

Współpraca z Wydawnictwem Naukowym PWN

 

Nawišzana współpraca z Wydawnictwem Naukowym PWN (http://www.pwn.pl/), powoli rozkręca się. Wczeœniej studenci z Koła Naukowego Ekologów (www.uwm.edu.pl/kneko) uzyskali możliwoœć kupowania ksišżek u wydawcy ze zniżkš. Teraz pani Joanna Kaczyńska-Walczak – reprezentant przedmiotowy, nauki matematyczno-przyrodnicze – przekazała studentom z Koła Naukowego Ekologów pierwsze dwie ksišzki do recenzji. Sš to:

  1. „Życie i ewolucja biosfery (podręcznik ekologii ogólnej)” Januarego Weinera
  2. „Biologiczne podstawy ochrony przyrody” Andrew S. Pullina.

 

Opinie studentów ukazywać się będš na stronie koła jak i na studenckim forum dyskusyjnym (http://student.man.olsztyn.pl/forum/), w dziale „dyskusje naukowe”. Potem także na stronie PWN-u. W ten sposób studenci będš współtworzyć wyglšd i zawartoœć ukazujšcych się podręczników. Wydawnictwo zainteresowane jest tym, jak podręczniki akademickie odbierane sš przez najbardziej zainteresowanych, czyli studentów. Czy czytelne sš ilustracje, czy forma jest funkcjonalna (z punktu widzenia studenta biologii), w jakim stopniu przydatne jest sš zajęć i do jakich przedmiotów. A może podręczniki powinny być chudsze (kilka cieńszych zamiast jednej „kobyły”?). Co w podręcznikach powinno się znaleŸć. Opinie takie Wydawnictwo wykorzysta w negocjacjach z kolejnymi autorami.

Liczę, że studenci zdobędš nowe umiejętnoœci, zarówno w pisaniu recenzji, jak i będzie to swoisty staż w dużej firmie. Sšdzę, że najlepsza nauka jest nauka przez działanie i uczestnictwo.

 

Natomiast jesieniš lub zimš wspólnie z Wydawnictwem Naukowym PWN zaprosimy na wykład i spotkanie autorskie prof. Januarego Weinera. Przy okazji zorganizujemy kiermasz taniej ksišzki. Będzie taniej niż ksero!

 

Niebawem otrzymamy kolejne podręczniki do wnikliwego zrecenzowania, nie tylko z ekologii. Po gruntownym przestudiowaniu wszystkie przekazane ksišzki trafiać będš na bookcrossingowš półkę w czytelni Wydziału Biologii. Będš służyły kolejnym studentom.

 

Studenci na bieżšco korzystaja z aneksu http://aneksy.pwn.pl/biologia/ do słownika terminów biologicznych. Sprawdzajšc przydatnoœć i kompletnoœć zawartych haseł. „Słownik terminów biologicznych zawiera 11 115 haseł. Sš to krótkie definicje pojęć i terminów odnoszšcych się do szeroko rozumianej biologii. Zakres tematyczny obejmuje zarówno dyscypliny biologiczne, jak i inne, wywodzšce się z biologii (np. nauki rolnicze), zwišzane z niš bšdŸ wykorzystujšce jej dorobek (np. geologia). Hasła dotyczš strukturalnych, funkcjonalnych, ewolucyjnych i ekologicznych aspektów życia – od jego podstaw molekularnych po społeczeństwa ludzkie, posługujšce się wiedzš biologicznš w najrozmaitszych zastosowaniach (np. w medycynie czy w biotechnologii).”

 

A co w internetowym aneksie można wyczytać o chruœcikach?

 

„CHRUŒCIKI, Trichoptera, rzšd owadów; obejmuje ok. 7 tys. gat., w Polsce ok. 270 gat.; majš 2 pary skrzydeł okrytych łuskami lub włoskami, przednie znacznie węższe od tylnych; narzšdy gębowe larw gryzšce, dorosłych — w większoœci liżšco-ssšce, u niektórych gat. egzotycznych ssšce (gębowe narzšdy owadów); oczy duże, często obecne też przyoczka; z reguły jajorodne (1 gat. jajożyworodny); przechodzš przeobrażenie zupełne; larwy z nielicznymi wyjštkami żyjš w wodach słodkich, często w domkach zbud. np. z ziaren piasku, muszelek, kamyków i różnych częœci roœlin, zlepionych wydzielinš gruczołów przędnych; poczwarka jest wolna i pływa w wodzie, a ostatnie linienie przechodzi na powierzchni wody. Dorosłe chruœciki latajš w pobliżu wody, zwykle wieczorem i w nocy. Występujš prawie na całym œwiecie. Larwy i poczwarki chruœcików sš pożywieniem wielu gat. ryb.”

 

Jak widać nie wszystkie informacje sš aktualne. Opisanych jest więcej gatunków (ponad 11 tys.), w Polsce tez w ostatnim czasie wykazano obecnoœć kolejnych.  Liczę, że internetowa współpraca zwiększy tempo aktualizacji danych encyklopedycznych.

 

do góry

Zbieranie œmieci i konferencyjne sukcesy

 Cieszš mnie sukcesy moich studentów. Obok dyplom jaki zdobyli: Paulina Kalinowska i Marcin Krejckant na ostatnim seminarium. Więcej o dokonaniach członków Koła naukowego. O ostatniej akcji sprzštania dzikich zakštków przyrody w ramach Dnia Ziemi ukazało się kilka artykułów na łamach prasy lokalnej (zobacz raport) . A teraz studenci przygotowujš prezentację w Ornecie (będzie 7 czerwca br, w ramach cyklu spotkań „Z uniwersytetem na Ty”, organizowanych przez prof. Leszka Szarzyńskiego).

Miło się czyta także korespondencje z daleka. Tak na przykład pisze Elżbieta Brulińska z dalekiej (?) Anglii:

 

Hinduskie wesele w Anglii, czyli jak to na saksach studenckich bywa

 

May 04, 2005 11:27

 

Ponieważ Anglicy majš mało œwišt i zazdroszczš Europie wolnych dni, ogłaszajš bank holiday days... dzięki temu ostatni poniedziałek był wolny w całej Anglii. A gdzieniegdzie luda robili sobie również wolny pištek. Tak było i tu... i właœnie ten długi weekend spędziłam wraz z owš rodzinkš na południu Anglii w Coventry u pewnej zaprzyjaŸnionej indyjskiej rodzinki...

Pogoda była piękna. Ale to nie wszystko. Przedpołudniowš i częœć popołudniowš spędzałam grajšc w nogę z chłopcami(moja drużyna zawsze była ta zwycięska ). A teraz do sedna, cała podróż była fantastyczna, dodatkowš atrakcjš trwajšcš 3 dni i głównym powodem naszej wizyty było wesele. Było to tradycyjne indyjskie wesele, dosyć skromne według ich tradycji, ale z Indii przyjechało tylko kolo 50 osób, a częœć rodziny była na innych weselach... Ogółem przybyłych było nieco ponad 450 osób... Tradycyjne wesele znaczy aranżowane. Młodzi często nawet się nie znajš lub widza się raz lub dwa przed œlubem.

Jest wiele obrzędów, zajmujšcych 2 dni oraz dzień zaœlubin, czyli 3 dzień. Podstawowa zasada to osobna zabawa mężczyzn i kobiet, osobne pokoje lub osobne stoły.

PRZEDDZIEŃ

Malowanie hennš dłoni, przedramion i stóp kobiet, panny młodej i jej krewniaczek.

DZIEN PIERWSZY

Męska częœć pije, tańczy jeœli chce itp. Kobiety siedzš, czasem wstajš i donoszš jedzenie tym pierwszym, mogš œpiewać tradycyjne pieœni. Młode, nowoczeœniejsze pokolenie kobiet siedzi w osobnym pokoju na górze i popija wódeczkę z colš - oczywiœcie bezalkoholowš :) (a wszystko nielegalnie). Potem matka młodej pokazuje kobietom prezenty dla rodziny młodego i całš wyprawkę dla młodej...wszystko na łšczna sumę około 3, 4 wesel, walizy sukien, koszul, walizka ze złotš biżuteriš dla młodych i jego rodzinki...

DZIEN DRUGI

Obejmuje częœć oficjalnš, pożegnanie z córka i kuzynkš, nacieranie ršk, prezentacja kolejnych prezentów dla rodziny młodego, tym razem od wujków młodej. Podejrzewam, że żeby wydšć córkę za mšż, zbierajš kasę od momentu narodzin. Ale za to warto stworzyć przytulnš fabrykę chłopców i potem już tylko żyć...

Częœć nieoficjalna to wieczór... Tu był to pub-restauracja, zdjęcia rodzinne - okolo2,5 godziny. Osobne stoły dla obu płci. MężczyŸni pija i jedzš, kobiety donoszš jedzenie i rozmawiajš, potem tance. Ja siedziałam przy angielsko-polsko-indyjskim stoliku więc były obie płcie. My mogłyœmy pić pod warunkiem, że mężczyŸni nam przynosili trunki i że piłyœmy tylko przy stole...

DZIEN TRZECI

Około 3 godziny porannych zdjęć rodzinnych, zaœlubiny w namiocie pod przewodnictwem guru, z dwoma rundami zbierania datków na potrzeby wspólnoty i guru oraz datki dla młodych z pamištkowym zdjęciem obejmujšcym zarówno ludzi jak i pienišdze. Tego dnia byłam ubrana w pożyczonš tradycyjnš suknię indyjskš. Potem wielka restauracja i wyżera. Oczywiœcie cały czas tradycyjne potrawy indyjskie z dużš iloœciš curry i cukru. Fantastyczny był kurczak. Wszystkiemu towarzyszyła tradycyjna muzyka, grana przez młodych indyjskich chłopców.

Za dużo informacji jeszcze kršży mi po głowie. Najważniejsze jest to, że w dzień zaœlubin młodzi wyjeżdżajš do domu młodego i spędzajš podróż oraz pierwsza noc w towarzystwie przyzwoitki. Tydzień lub dwa wakacji, a potem młodzi mieszkajš u rodziców młodego i młoda jest tam służšcš, kucharkš, sprzštaczkš i tak kilka lat... zapomniałam dodać, że dziewczyna, która brała œlub skończyła prawo, ale przez jakiœ czas ze względów tradycyjnych nie podejmie pracy...

Większoœć dziewczšt nie ma szans nawet iœć na studia, bo najczęœciej około 20 zostajš żonami.

OGOLNIE BYLO FANTASTYCZNIE, ALE CHYBA CIESZE SIE, ZE POLSKA TRADYCJA JEST ODROBINKE INNA:)

 

goršco pozdrawiam

 

Ela

 

do góry

Dr Lech Pietrzak

  

Dnia 31 marca, Rada Wydziału Biologii UWM w Olsztynie nadała tytuł doktora biologii Lechowi Pietrzakowi. Tytuł rozprawy „Wpływ krajobrazu zurbanizowanego na kształtowanie się zgrupowań larw chruœcików (Trichoptera) na przykładzie Olsztyna i Złocieńca”, promotor – dr hab. Stanisław Czachorowski prof. UWM, recenzenci: prof. dr hab. Aleh Aleksandrovich (Olsztyn), prof. dr hab. Andrzej Giziński (Toruń).

Pełen teks pracy (pobierz plik PDF, 8 MB)

do góry

Sukcesy moich studentów

Najbardziej cieszš mnie sukcesy moich studentów. W najnowszym numerze „Wiadomoœci Uniwersyteckich” nr 2, luty, (69) ukazały się dwa teksty. Pierwszy autorstwa Anny Krysiak i Michała Skrzypczaka jest relacjš ze styczniowego, międzynarodowego zebrania koła naukowego, drugi jest autorstwa Małgorzaty Veith dotyczy poszukiwania chruœcików w Bieszczadach. W drugim przypadku redakcja trochę pozmieniała układ, ale i tak jest dobrze. Pierwotna wersja bardziej mi się podobała.

Ciekawe korespondencje z dalekiej i mroŸnej Finlandii przesyła Magda Madaliński (zobacz więcej). Natomiast hiszpańskie, fotograficzne zilustrowanie korespondencji pani Magdy można obejrzeć na stronie http://community.webshots.com/user/pedrote82.

do góry

Urbicenozy w sieci

Seminarium na temat przyrody Olsztyna i urbicenoz odbyło się co prawda pod koniec ubiegłego roku, ale warto o nim przypomnieć. Prace nad monografiš trwajš. Zdjęciach z seminarium jak i bieżšce informacje umieszczone sš na stronie www.uwm.edu.pl/urbi. Jeszcze jedna strona. Ale przecież w jednym miejscu nie da się wszystkiego zmieœcić.

Jest o czym myœleć, jest o czym pisać. I mam nadzieję ze za rok o tej porze będzie można już pisać o gotowej monografii. Nowy semestr się zaczyna, za oknami zima. No ale wiosnš znowu chruœciki przylecš J. A póki co pióro w dłoń… to znaczy, klawiatura pod paluchy!

 

do góry

 

Coœ się kończy, coœ zaczyna

Na styczniowej Radzie Wydziału Biologii oficjalnie na emeryturę przeszedł prof. dr hab. Zbigniew Jabłonowski (na zdjęciu w œrodku, z lewej J.M. Rektor prof. dr hab. Ryszard Górecki, a z prawej dziekan Wydziału Biologii prof. dr hab. Czesław Hołdyński). Wręczono także indeksy studentom studiów doktoranckich (wœród nich była także doktoranta z naszej katedry – Justyna Wiater).

Profesora Z. Jabłonowskiego doskonale pamiętam z okresu moich studiów. Na pierwszym roku były wykłady z „podstaw biologii” (potem także inne przedmioty). Spodobało mi się jego „filozofowanie” i uogólnianie biologiczne – inspirowało do studiowania, dawało perspektywę do głębszego studiowania. Myœli profesora czasem bardzo szybko biegły, a słowa nie nadšżały, dlatego czasem zdarzały się skróty myœlowe. Najdłuższš zbitkę jakš pamiętam to „ten tego na ten”. Profesor swoje wykłady okraszał dowcipami, a najchętniej dowcipami z podtekstem erotycznym. Na przykład „poœliznšć się można, byle nie upaœć, co wiedzš szczególnie panie”.

Liczę, że jako nestor długo pozostanie aktywny. I spisze swoje wspomnienia z jakże bardzo ciekawych czasów, zarówno dla ART, WSP jak i poczštków Uniwersytetu. Dla profesora być może się skończyło pobieranie pensji, ale z całš pewnoœciš nie skończyła się aktywnoœć naukowa i akademicka. 

 

do góry

Pomost wymiany między wschodem a zachodem

            Mój uniwersytet konsekwentnie przyjmuje rolę pomostu wymiany między wschodem a zachodem Europy. Taka strategia cieszy mnie, jak i pomysł na specyfikę w regionie. W poniedziałek 17 stycznia uczestniczyłem w naszym Centrum Kongresowym w konferencji otwierajšcej Regionalne Centrum Informacji dla Naukowców przy UMW w Olsztynie. Mój prowincjonalny i ulubiony Olsztyn pojawił się na mapie Polskiej Sieci Centrów Informacji dla Naukowców (www.eracareers-poland.gov.pl/olsztyn). Wyjazdy zagraniczne nie sš łatwe, zawsze wišżš się ze stresami, wysiłkiem, ale i póŸniejsza satysfakcjš. Sam doskonale to pamiętam, a przykładem niech będš dwie korespondencje, mojej magistrantki, która chciała postudiować w Finlandii i studentki z Niemiec, która przyjechała na krótki staż do Olsztyna. Być może dzięki wsparciu Centrum łatwiej będzie mi wysyłać studentów już nie tylko na konferencje, ale i w większym stopniu ułatwić staże w Olsztynie. Jak pomost, to pomost. Warto jest dołożyć swoje trzy grosze. Wsłuchujšc się we wrażenia wyjazdowe myœlę, że może warto pomyœleć o fundacji wypożyczajšcej, np. laptopy studentom wyjeżdżajšcym na studia zagraniczne. Samemu też trzeba będzie sprawdzić i nauczyć się tego i owego (trudno zapalać innych, nie płonšc samemu).

            Magdalena Madalińska (na zdjęciu przy porannej kawie, obóz w Drozdowie, 2004 r.), w swoich pierwszych korespondencjach ze Skandynawii pisze:

4 stycznia 2005 r.

Hyvää huomenta!!

pozdrowienia z Finlandii. Przepraszam za brak małych i wielkich liter i błędy ale jestem tak zmęczona że pozwolę sobie tak pisać. Œniegu jest dużo, uniwerek ładny ale nic poza tym. Uczę się tygodniowo po 20 godzin fińskiego. Zajęcia właœciwe zaczynajš się w następny poniedziałek. Słońce wstaje o 10 a zachodzi o 14. Sklepy sš czynne do 16 a póŸniej na mieœcie nikogo nie ma. Więc nie wiem co ci Finowie robiš, chyba podtrzymujš gatunek (hi ,hi). Na razie jest dobrze ale mi się tu nie podoba. Zobaczę jak będzie póŸniej. Z Polski jest 14 dziewczšt, obok w pokoju mieszka Japonka. Po angielsku mówię trochę słabiej niż wszyscy ale wszystko rozumiem. Näkemiin!

 

7 stycznia

Dzień dobry z Joensuu.

Jak na razie to nie widziałam Mikołaja, ale mieszkajšcy tu starsi ludzie wyglšdajš jak sam Mikołaj. Reniferów też nie ma. Może jak pojadę do Laponii to spotkam. Nigdy nie sšdziłam ze będę uczyła się fińskiego w tak szybkim tempie. Dzisiaj mam 5 godzin tego języka i jutro 6. Tak poza tym to nic się nie zmieniło. Œnieg leży nadal i na dodatek zaczyna robić się bardzo zimno. Pa pa!

 

11 stycznia

Kolejne pozdrowienia z Finlandii!!!!

Zaczęłam zajęcia. Najgorsze jest to ze trzeba samemu sobie wybierać na które chce się chodzić. Troszkę skomplikowane to jest ze względu na odbywanie się zajęć o tej samej godzinie. Trzeba się zdecydować na które chce się chodzić a na które nie. W dodatku zrobili tak ze wszystkie ciekawe przedmioty odbywajš się w tym samym czasie. Co do prowadzšcych to też mam różne odczucia. Niektórzy mówiš wolno i wyraŸnie a niektórych to zrozumieć nie można. Ich angielski jest z akcentem fińskim - okropne! Najlepsza jest nauka języka fińskiego po angielsku. Dużo się uczę ale i tak jak jestem w sklepie to nie rozumiem co do mnie mówiš i o czym ludzie rozmawiajš. przejdę teraz do opisu uczelni Uczelnia zbudowana jest z cegieł i nie ma tynków, nawet w œrodku i bardzo zimno tu jest. Nasza jest elegancka, ale zdaje się ze juz o tym pisałam. Wczoraj mieliœmy wycieczkę po wydziale i jest ogromny. Tyle labiryntów że można się zgubić. Jedno co zauważyłam to profesorowie nie zajmujš się tak jak u nas rożnymi rzeczami. Tutaj nawet kilku jest od tego samego. Generalnie to zauważalny jest tu brak organizacji. Na lekcje można się spóŸniać (kwadrans akademicki), wyjœć tez można kiedy się ma ochotę. Znalazłam kobietę która interesuje się ważkami. Spytam się jej czy porozmawia o Trichoptera. Myœlałam ze tutaj się czegoœ nauczę, ale tu uczš tylko o drzewach. To ja uciekłam żeby dendrologii nie mieć teraz, a tu jeszcze więcej na ten temat. Najbardziej to mi laptopa brakuje w pokoju i uœmiechu. Nie potrafię się cieszyć. Jestem jakaœ zrezygnowana i egzaminy w języku angielskim mnie przerażajš. A, zapomniałam napisać, że tutaj na korytarzach to stojš takie budki, boksy w których zdaje się egzaminy przez internet. Ma się na to 2 godziny, lecš pytania i się pisze. najlepsze jednak z tego jest to że sš kamerowane. PóŸniej profesor oglšda film z takiego egzaminu i sprawdza czy nikt nie œcišgał. Właœnie chyba ktoœ teraz tam pisze, bo słychać jak na klawiaturze stuka. To na tyle. Trochę się rozpisałam.

Pozdrowienia dla grupy seminaryjnej.

 

18 stycznia

Minęły juz dwa tygodnie i może teraz zaczęło się coœ zmieniać. Zapowiada się na lepsze. Studenci zaczynajš się zżywać ze sobš. Wspólnie jeŸdzimy na łyżwach. Przed akademikiem mamy trzy ogromne lodowiska, wiec żal byłoby nie skorzystać. „Student Union” zaczęła organizować dla nas wycieczki. Za dwa tygodnie wyjeżdżamy do parku Koli na dwa dni na narty. Zapowiada się też wycieczka do Kuopio na skoki z udziałem Małysza. Jak z tego nie skorzystać, gdy czeka na to 20 polskich studentów. W marcu jedziemy do Œwiętego Mikołaja. Wspomnę mu o naszej grupie seminaryjnej  - może w przyszłym roku załapiemy się na lepszy prezent.

Organizowana jest także wycieczka do St.Petersburga i Moskwy ale nie na kieszeń polskich studentów (338euro).To ponad cały miesišc życia tutaj. Muszę kończyć bo przerwa dobiega do końca i zajęcia czekajš. Napiszę póŸniej. Pa pa

 

 

 

20 stycznia

Przepraszam, że długo nie odpisywałam, ale byłam bardzo zajęta. Rozpoczęło się wiele kursów. Już chyba mogę napisać, że przyzwyczaiłam się do pobytu tutaj w Joensuu. W zeszłš sobotę odbyło się zapoznawcze party. Niestety powrót do domu był koszmarnie długi, bo aż 40 minut. Jednak wieczór tak szybko się nie skończył, ponieważ  party przeniosło się do nas do akademika. Z językiem angielskim jest lepiej. Już bardziej płynnie mówię i nie zastanawiam się co powiedzieć. Już chyba nawet myœli się po angielsku.

Co do studentów z innych państw to nawišzały się wspaniale przyjaŸnie. Rozmawiamy o wszystkim. Razem jeŸdzimy na łyżwach i rowerach. Jazda na rowerach bywa niebezpieczna. Ludzie majš wypadki jadšc samochodem z dobrymi oponami, a co dopiero na rozwalonych, starych rowerach z cieniutkimi oponkami i na dodatek bez hamulców, bo takie też się zdarzajš. 

Na razie tyle. Postaram się częœciej pisać.

 

 

Natomiast Nadine Wissig (na zdjęciu w czasie wygłaszania referatu, II Dzień Chruœcika 2004) tak opisuje swoje wrażenia z Olsztyna:

Dzień Dobry!

            My stay from the 18 of November till the 20 of January at the University of Olsztyn  gave me some impressions of living in Poland especially to be a student here at the campus. I came to Poland not only to experience working with Trichoptera, despite I was interested in the country itself which I visited in summer 2004 for the first time. And off course I was looking forward to spent Christmas and New Years to be covered in snow. For sure, this was a bit of a disappointment. But as someone said to me: “This is not normal!”

            Concerning my scientific experiences. At the Department of Ecology and Envoronmental Protection I did some determination of samples of Trichoptera of Lake Redykajny from 2004 which has been investigated before in 1989 by Prof. S. Czachorowski and 2003/04 by dr. J. Pakulnicka and J. Jaskólska. The results were presented in a short speech on the “II Caddis Fly Day (Dzień Chruœcika)”  which took place on the 11 of December. To give you an overview of the species of Trichoptera from Redykajny which were so far determined, are listed underneath.

in 1989

Cyrnus insolutus (McLachlan, 1864), Erotesis baltica (McLachlan, 1877), Glyphotaelius pellucidus (Retzius, 1783), Grammotaulius sp. juv., Holocentropus dubius (Rambur, 1842), Limnephilus flavicornis (Fabricius, 1787), Limnephilus marmoratus (Curtis, 1834), Limnephilus rhombicus (Linneaus, 1758), Limnephilus stigma (Curtis, 1834), Phryganea bipunctata (Retzius, 1783)

in 2003

Anabolia sp., Athripsodes sp., Cyrnus flavidus (McLachlan, 1878), Ecnomus tenellus (Rambur, 1842), Leptocerus tineiformis (Curtis, 1834), Limnephilus stigma/Limnephilus politus (McLachlan, 1865), Limnephilus flavicornis/Limnephilus marmoratus, Limnephilus fuscicornis (Rambur, 1842), Mystacides azurea (Linnaeus, 1758), Mystacides longicornis (Linnaeus, 1758), Phryganea bipunctata, Ylodes simulans (Tieder, 1929)

in 2004

Anabolia sp. (laevis?), Athripsodes aterrimus (Stephens, 1836), Cyrnus crenaticornis (Kolenati, 1859), Leptocerus tineiformis, Limnephilus borealis (Zetterstedt, 1840)/Grammotaulius nigropunctatus (Retzius, 1783),  Limnephilus fuscicornis, Limnephilus marmoratus, Limnephilus rhombicus, Limnephilus sp. (flavicornis/rhombicus), Limnephilus sp. (marmoratus, stigma, flavicornis), Limnephilus sigma, Limnephilus subcentralis (Brauer, 1857), Oecetis furva (Rambur, 1842)

Beside I was working on Odonata from the lake Tyrsko and the river Narew, because back home my main interest lies within this taxon.

Finally I have to say that I enjoyed my stay. I am glad to come here, to become friends and to broaden my knowledge in any kind, even to learn few Polish. Well at least I tried to.

I want to thank Prof. S. Czachorowski who gave me the possibility to do this work experience by providing me with binocular, computer, material, information and advice.

 

Nadine Wissig

 

do góry

Spotkanie Koła na międzynarodowo

15 stycznia odbyło się pierwsze w 2005 roku spotkanie Koła Naukowego Ekologów. Tym razem było międzynarodowo. Z tego względu referaty i dyskusja toczyły się w języku angielskim. W spotkaniu wzięło udział także dwoje Hiszpanów, Włoch (studenci przyjechali w ramach programu Erasmus-Socrates) i Nadine Wissig z Niemiec. Marcin Krejckant opowiedział o już 30-letniej historii Koła, Nadine Wissig o ważkach, Paulina Kalinowska o motylach, Anna Krysiak o chrzšszczach wodnych a Michał Skrzypczak o chruœcikach. Obiekty badań biologów zainteresowały przedstawicieli innych nauk. Będzie więc kontynuacja, tym razem już w terenie. Już wiosnš wspólnie wybierzemy się na badania terenowe i wycieczki przyrodnicze… także międzynarodowe.

  

 

do góry

Poszukiwania „badziewia” w Bieszczadach

Opowiedzieć humaniœcie o swoim przedmiocie badań magisterskich nie jest łatwo. Trzeba się chyba wybrać aż w Bieszczady. A o swoim edukowaniu chruœcikowym pisze moja magistrantka, Małgorzata Veith (na zdjęciu w czasie seminarium trichopterologicznego 11 grudnia 2004) tak:

 

Bieszczadzki epizod czyli jak szukałam „Takiego Badziewia”...

Odkšd pamiętam, mówiono mi, że góry najpiękniejsze sš jesieniš – w Bieszczadach bywałam tylko zimš.  Postanowiłam to zmienić (jeœli ostatnie dwa tygodnie sierpnia można uznać za poczštek jesieni...). Wyjazd był doœć spontaniczny. W rozmowie padło hasło i kilka dni póŸniej stawiłyœmy się z Magdš (studentkš romanistyki UG) spakowane na dworcu głównym w Olsztynie. W planie 13 dni w Bieszczadach poprzedzone przez 17 godzin jazdy pocišgiem.

Wczeœniej jednak spotkanie z promotorem: „Pani Małgosiu, może pani coœ z tych gór przywiezie?” I tak wyposażenie mojego plecaka wzbogaciło się o 4 probówki z alkoholem. Wštpiłam, że „coœ” czyli chruœciki z tego wyjazdu przywiozę – kto by miał czas by tego szukać? Jeszcze do niedawna o Trichoptera wiedziałam tylko tyle, co powiedzieli mi znajomi wędkarze – kłódki to dobra przynęta.

Nie zawiodłyœmy się – Bieszczady jak zawsze urzekły nas przestrzeniš  i na dodatek kolory powoli nabierały odcieni jesieni. Pogoda jak na zamówienie: wietrznie a zarazem słonecznie (jeœliby pominšć burze na powitanie i pożegnanie nas).

Przed nami dwa tygodnie w Bieszczadach, noclegi pod namiotem - przemieszczanie się ze wszystkim co z sobš zabrałyœmy, z tego też powodu bagaż ograniczyłyœmy do niezbędnego minimum. Co wieczór po kolacji otwierałyœmy mapę i planowałyœmy następny dzień: gdzie idziemy, gdzie się zatrzymamy na noc. Bardzo malowniczym i miłym miejscem na dłuższy postój okazała się Bacówka pod Małš Rawkš. Z niej wyruszałyœmy na szlak i do niej wracałyœmy przez kilka dni. Nawišzane na szlaku kontakty zaowocowały ciekawymi znajomoœciami.

Pewnego wieczoru Magda zadaje pytanie, czym ja właœciwie będę się zajmowała w pracy magisterskiej? Próbuję wytłumaczyć co to sš chruœciki. Z pomocš spieszy mi gospodarz schroniska - Michał. Nasze wysiłki jednak idš na marne... niestety to nie tak samo oczywiste jak „motyw okna i przemijania we francuskiej literaturze XX wieku”. Zrezygnowana obiecuję, że jak już jakiegoœ tutaj znajdę - Magda będzie mogła go do woli oglšdać w probówce. Udajemy się do namiotu. Planujemy następny dzień. Zapowiada się najcięższa trasa całego wyjazdu: Mała Rawka – Ustrzyki Górne – Widełki –Bukowe Berdo – Tarnica – Szeroki Wierch – znowu Ustrzyki Górne, Mała Rawka.

Wyruszamy wczesnym rankiem by zdšżyć przed tłumami kolonii na szlaku. Zmęczenie i nie wyspanie rekompensujš widoki: kolory, przestrzeń a także napotkani ludzie. Po całym dniu na trasie wróciłyœmy potwornie zmęczone. Ciepła herbata i czekolada okazały się po raz kolejny czymœ niezastšpionym. Michał œmieje się, że „dzielne dziewczyny jesteœmy” – „Czy ktoœ nam za to płaci?”

Rano pierwsze kroki uœwiadamiajš nas, że jednak wczoraj przeceniłyœmy siły, dały o sobie znać dawne kontuzje... Nie ma sensu wyruszać w góry. Ale jak tu jednak siedzieć w miejscu w taki czas? Piękna pogoda i takie tereny... w plecaku natrafiam na probówki. Za polanš na której rozbiłyœmy namiot szumi potok. To jest ten dzień – idziemy na chruœcikowe łowy. Dojœcie do potoku jest ciężkie, strome i kamieniste. Lodowata woda jest przyjemnoœciš w tak upalny dzień – w dolinie nie wieje tak jak na połoninach.. Szukam chwilę między kamieniami. Kładę na dłoni chudš, długš rurkę z piasku z larwš w œrodku i pokazuję z dumš Magdzie. Ona przyglšda się chwilkę po czym mówi niepewnie: „To o takie badziewie chodziło?”  Pękam ze œmiechu. Jednak moment nie minšł, a i Magda kuca nad kamykami i szuka. W takiej pozie budzimy zainteresowanie i rozbawienie mijajšcych nas turystów. Zmieniamy miejsce poszukiwań – inny potok dalej od miejsca naszego noclegu. Historia się powtarza. Mijajšce nas dzieci kucajš przy nas i œledzš nasze ruchy, dopóki rodzice ich nie zawołajš.

Wieczorem pytamy się Michała jak nazywajš się potoki nad którymi byłyœmy bo na mapach nic nie jest napisane na ten temat. Rozbawiony odpowiada – większoœć potoków to potoki „bystre”. Następnego dnia po raz kolejny udajemy się na Połoninę Caryńskš tym razem z Michałem – chce nam pokazać „kolejny bystry potok”, bo jak to on uzasadnił: powinien nam się podobać i może coœ tam znajdziemy.

Owocem tych przechadzek i pluskania się w bieszczadzkich potokach jest zbiór z trzech potoków: dwóch „Bystrych” i jednego małego dopływu Rzeczycy. A efektem łowów probówki wypełnione chruœcikami i domkami, znalazłyœmy miedzy innymi: Chaetopteryx sp., Potamophylax nigricornis, Sericostoma sp., Odonatoceum albicorne, Wormaldia occipitalis.

Tak wyglšdały nasze ostatnie dni pobytu w Bieszczadach. Co z tego wyniknie? Cóż ... postaram się w przyszłym roku zawitać w Bieszczady, przywieœć „coœ” jeszcze a kto wie może coœ z tego jeszcze będzie...Przekonałam się, że może czasem warto zabrać z sobš jakšœ probówkę - na wszelki wypadek?”

Małgorzata Veith

IV rok biologii, Wydział Biologii

 

do góry

Noworoczne malowanie

 

Czym skorupka za młodu nasišknie, tym na staroœć tršci. Nowy rok zastał mnie przy pędzlu. Malowanie na szkle okazuje się dobrym remedium na zabiegany tryb życia. Na dodatek malowanie to można nazwać przyjaznym œrodowisku… jako że surowiec malarski pochodzi z odzysku. To takie jedno z trzech U (użyj tego jeszcze raz).

Z naturalnych przyczyn przeważajš motywy entomologiczne, hydrobiologiczne i botaniczne.

Zobacz więcej butelek malowanych

 

do góry

  

Starsze wiadomoœci (z lat ubiegłych)

 

Strona domowa