Czerwiec 2019
Takie wydarzenia, jak majowe wybory do Parlamentu Europejskiego, mogą skłonić do refleksji na temat tego, w jaki sposób funkcjonuje we współczesnych społeczeństwach sfera, którą określa się jako opinia publiczna. Jakaś forma dyskursu, obejmującego mniejsze czy większe grupy społeczne, istniała od zawsze. Od zawsze też wywierała ona na tyle istotny wpływ na społeczności, że nie tylko sprawujący jakąkolwiek władzę, ale też zwykli obywatele musieli się z nią liczyć. Opinia publiczna to pewien podzielany przez wielu sposób postrzegania wydarzeń; swoiste narzędzie umożliwiające zrozumienie i interpretację świata; pewna logika, według której dokonuje się ocen – i to nie tylko moralnych, ale także estetycznych lub praktycznych, a więc związanych z przydatnością.
Kolejne przełomy, które coraz bardziej podkreślały rolę opinii publicznej, były związane z coraz większą dostępnością informacji, a więc najpierw z wynalezieniem druku, potem z pojawieniem się prasy, wreszcie z pojawieniem się radia i telewizji, a ostatecznie z upowszechnieniem Internetu. Bez uwzględnienia tego ostatniego elementu trudno byłoby zrozumieć funkcjonowanie współczesnej opinii publicznej. Stała się ona tak dalece znaczącym czynnikiem, że decyduje o funkcjonowaniu społeczeństw, o losach partii politycznych i polityków, o ustanawianych normach prawnych, nie mówiąc już o funkcjonowaniu gospodarki. Znaczący jest tu zasięg jej wpływu, który staje się coraz bardziej globalny.
W analizach polityczno-historycznych próbuje się niekiedy wyróżniać pewne większe odcinki czasu, które naznaczone są jakąś dominującą tendencją. W dwudziestowiecznych prognozach dotyczących wieku XXI używano czasami określeniaAge of Access– Epoka Dostępu. Kryzys surowcowy, szczególnie odnoszący się do surowców energetycznych, miał spowodować, że wojny będą się toczyły już nie o terytoria, ale o dostęp do surowców. Jest w tym niewątpliwie jakieś ziarno prawdy. Wydaje się jednak, że wiek XXI coraz bardziej zasługuje na inną nazwę: Age of Influence– Epoka Wpływu. Skuteczny wpływ na opinię publiczną decyduje coraz bardziej nie tylko o kierunku polityki czy publicznej moralności, ale pociąga za sobą możliwość decydowania o zachowaniach jednostek.
Nic dziwnego, że współczesne wojny – z pozoru jedynie wirtualne, chociaż pociągające za sobą realne ofiary – są wojnami o skuteczny wpływ przede wszystkim w Internecie. Pojawiła się nowa kategoria ludzi – influencerzy. Zazwyczaj odnosi się to określenie do internetowej blogosfery czy też świata reklam, jednak można go użyć także wobec wszystkich pragnących mieć szeroki wpływ na to, jak inni myślą i decydują. Można je odnieść także do dziennikarzy, chociaż tradycyjne dziennikarstwo, które opierało się na idei rzetelnego relacjonowania wydarzeń, dostarczania prawdziwej i szybkiej informacji, poszukiwania prawdy i ujawniania jej dla dobra społeczeństwa, wydaje się być dzisiaj czymś w rodzaju dawnego gramofonu, pełniącego rolę raczej dekoracyjną. Tajemnica dziennikarska, której celem jest możliwość ujawnienia ważnych dla społeczeństwa informacji o nadużyciach, łamaniu prawa i nieuczciwości, bez podawania ich źródła i mimo sprzeciwu i gróźb osób w takie działania zamieszanych, staje się nierzadko parawanem służącym ukrywaniu propagowania informacji niesprawdzonych, a nawet tworzenia fałszywych. W ten sposób powstaje coś, co określa się faktem medialnym. Zazwyczaj oczywiście prędzej czy później taka fałszywa informacja zostaje zweryfikowana, ale atmosfera, jaką wytworzyło jej podanie do wiadomości, pozostaje jeszcze długo. I poważnie wpływa na sposób myślenia odbiorców.
Sposób w jaki funkcjonują internetowe portale informacyjne sprawia, że influencerzy nie muszą nawet sięgać po fałszywe informacje. Wystarczy sięganie po negatywne lub pozytywne (prawdziwe) fakty dotyczące jakichś grup społecznych w krótkich odstępach czasu, by wytworzyć odpowiednio negatywną lub pozytywną atmosferę wokół nich. Staje się ona źródłem stereotypów, a te wpływają na polityczne, ekonomiczne i życiowe preferencje i decyzje jednostek. Nie jest też tajemnicą, że opinia publiczna urabiana jest przez tzw. „agentów wpływu”. Jak na agentów przystało, nie są to osoby aktywne na pierwszej linii świata mediów, które by jasno deklarowały swoje poglądy i zamiary. Ich (suto opłacanym) zadaniem jest urabianie opinii, tworzenie tła, a więc schematów interpretacyjnych, akcentowanie informacji pozytywnych i relatywizowanie negatywnych, itd.
Jedną z cech Epoki Wpływu jest to, że wielcy światowi gracze nie gardzą żadną okazją do wpływania na innych, także za pomocą środków bardzo prymitywnych. Istnieją zatem mocno siermiężni influencerzy w postaci internetowych hejterów – osób, które wypisują negatywne komentarze pod informacjami dotyczącymi innych osób i instytucji, których celem jest zdyskredytowanie ich w opinii publicznej. Nierzadko wypisywanie tego rodzaju komentarzy bywa również opłacane. I chociaż są to zazwyczaj komentarze prymitywne i wulgarne, również taki wpływ okazuje się w pewnych grupach społecznych jak najbardziej skuteczny. Z racji, że tego typu przepychanki internetowe są powiązane z silnymi emocjami, pojawia się także pewien szczególny rodzaj hejterów: są to osoby, które nie czerpią ze swojej aktywności żadnych zysków poza przyjemnością płynącą z czegoś, co można by nazwać bezinteresowną nienawiścią.
Co więc ma zrobić chrześcijanin, gdy uświadomi sobie wszystkie te źródła i sposoby wywierania nacisku , które w Epoce Wpływu starają się sformatować jego umysł i przez to współdecydować o jego preferencjach, emocjach i wyborach? Jest tylko jedna droga do zachowania chociażby odrobiny niezależności: dokonywanie uważnego wyboru tego, co czytam i oglądam, a szczególnie rozsądne, a nawet w pewnych wypadkach ascetyczne korzystanie z Internetu.
Marian Machinek MSF