Wrzesień 2019
Wrzesień w jakiś naturalny sposób wywołuje jesienny nastrój, który ma swoją niepowtarzalną specyfikę. U większości z nas czas letni, który jest także czasem urlopu, niemalże automatycznie dzieli rok na dwie połowy. Z początkiem września człowiek z jednej strony wraca myślą z tęsknym westchnieniem do wakacyjnych wojaży, a z drugiej – mentalnie przygotowuje się na jesienno-zimowe słoty i chłody. Dla kogoś, kto ma szczęście żyć w pewnym sensie w czterech różnych „światach”, tzn. w kontekście czterech zupełnie różnych pór roku, wrzesień staje się miesiącem dokonywania przetasowań i zmian, począwszy od zmiany ubrania, poprzez psychiczne dopasowanie się do coraz krótszego dnia, aż po konieczność dania sobie rady z perspektywą nadchodzącej zimy i długim czasem, jaki dzieli od następnych wakacji.
Ale te jesienne procesy, które zachodzą w przyrodzie, mogą być postrzegane również jako swoiste metafory. Mogą stać się obrazem doświadczeń charakterystycznych dla życia duchowego. Podobnie jak zmiany w przyrodzie, życie duchowe ma również charakter procesu. W pewnym sensie można także mówić o cyklicznych zmianach, chociaż nie są one tak regularne, jak to ma miejsce w przypadku pór roku.
Wskazałbym na trzy doświadczenia, charakterystyczne dla życia duchowego, których obrazami mogą być procesy zachodzące w jesiennej przyrodzie. Pierwszym z nich jest owocowanie. Jesień to czas dojrzewania i zbierania owoców. To one, a nie wspaniałe wiosenne kwiaty, są w życiu roślin najistotniejsze. W odróżnieniu od czasu kwitnienia, dojrzewanie owoców jest procesem długotrwałym. Wymaga ono czasu i odpowiednich warunków, jest w pewnym sensie „mozolne” i mało spektakularne. Odrobinę antropomorfizując, można by powiedzieć, że owoce, kiedy dojrzewają, nie robią wokół siebie hałasu. Podobnie jest także w życiu duchowym. Czasy zachwytu i wspaniałe emocjonalne przeżycia są chwilowe. Żeby modlitwa mogła trwale rzeźbić ludzkie serce, a więc także ludzką osobowość, potrzeba długiego czasu, mało dostrzegalnej, szarej pracy. Jeżeli człowiekowi nie zabraknie determinacji, nadejdzie czas owocobrania, w którym będzie mógł ostatecznie cieszyć się owocami swojego duchowego wysiłku. Jest to czas pełni, czas wewnętrznej pewności, że warto było podjąć wysiłek; że dzięki niemu człowiek rozwija się i wewnętrznie dojrzewa; że życie duchowe toczy się na głębszym, już nie tak powierzchownym poziomie. Są to w życiu duchowym „wielkie godziny” owocobrania.
Okres cieszenia się owocami nie trwa jednak wiecznie. Po nim, jak to ma miejsce w jesiennej przyrodzie, przychodzi obumieranie. Po wydaniu owoców, przyroda jest jakby wyczerpana i gaśnie, czego przejawem są opadające liście drzew. Te przyrodnicze zjawiska są metaforą okresów pozornego regresu w życiu duchowym, gdy odnosi się wrażenie, że świeżość wiary i jej przejawów jakoś wyblakła, że pozostały jedynie sztywne schematy. Dawne zwyczaje i formuły modlitewne już nie dają radości, wydają się być martwe a całe życie duchowe zamiera. Człowiek próbuje poprzez wzmożony wysiłek zachować i ocalić dotychczasową żywotność swojego życia duchowego, jednak te usiłowania zdają się nie dawać żadnego rezultatu. Człowiek doświadcza frustrującego poczucia zastoju, które jest szczególnie dotkliwym duchowym dyskomfortem.
I wreszcie trzecie duchowe doświadczenie, którego metaforą jest późnojesienna przyroda:oczekiwanie. Późną jesienią, gdy drzewa stracą już swoje liście, odnosi się wrażenie, że przyroda całkowicie zastygła. Procesy życiowe zatrzymały się i nic się nie dzieje. Ktoś, kto nie byłby obyty ze zmieniającymi się porami roku, mógłby odnieść wrażenie, że jesienne obumieranie jest ostateczne, że drzewa rzeczywiście umarły i że ta śmierć jest ostateczna. W życiu duchowym ten czas jest symbolem kryzysu, duchowej szarugi. Duchowa niepogoda sprawia, że nadzieja na ożywcze spotkanie z Bogiem zostaje wystawiona na bardzo poważną próbę. Najtrudniejsza bywa pojawiająca się w takich okresach pokusa, że tak będzie już zawsze, że żaden wysiłek duchowy nie ma sensu, że duchowy potencjał całkowicie się wypalił.
Sztuka życia duchowego polega właśnie na tym, by czas obumierania przemienić w czas oczekiwania, by nie dać się zwieźć pokusie, że życie duchowe zamarło. Wierność w czekaniu na ożywczą Boża łaskę sprawia, że po czasie pozornej duchowej śmierci nastąpi znowu duchowa wiosna, która pozwoli rozkwitnąć nowym duchowym kwiatom, a te po czasie wydadzą nowe duchowe owoce. I chociaż proces duchowego pulsowania rozpocznie się potem od nowa, będzie się on już toczył na innym, głębszym poziomie.
Marian Machinek MSF