Marzec 2018
Reakcja środowisk żydowskich w USA i Izraelu na uchwalenie przez sejm w styczniu 2018 r. ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej była dla wielu Polaków niemałych zaskoczeniem. W pierwszej chwili trudno było zrozumieć, o co właściwie chodzi. Po tygodniach medialnej i dyplomatycznej wymiany ciosów można i trzeba postawić pytanie, czy inicjatorzy tej ustawy właściwie ocenili jej reperkusje, czy przeprowadzono wystarczająco dogłębne konsultacje, czy pośpiech w procedowaniu nie stał się przyczyną nieprecyzyjnych i wieloznacznych sformułowań i czy polskie służby dyplomatyczne nie zawiodły w czasie burzy, jaka powstała po podpisaniu ustawy przez prezydenta RP. Niezależnie jednak od tego rodzaju wątpliwości pozostaje jedno niepokojące pytanie: Czy ktoś w miarę wykształcony i rozsądnie myślące może twierdzić, że Polacy jako naród i Polska jako państwo jest współodpowiedzialna za Holokaust? Niedwuznacznie wynika to z podnoszonych przeciw ustawie zastrzeżeń, a także z takich emocjonalnych wystąpień, jak np. filmu, jaki amerykańska organizacja Ruderman Family Foundation opublikowała w sieci.
Pewnym pozytywnym efektem tego międzynarodowego skandalu jest odsłonięcie i ujawnienie źródeł ciągle powracającej medialnej narracji o „polskich obozach koncentracyjnych”, która to narracja właśnie przez wprowadzenie ustawy o IPN miała zostać napiętnowana. Okazuje się, że nie jest ona jedynie efektem potknięć czy ignorancji dziennikarzy i polityków, ale świadomie propagowaną wersją wydarzeń, jakie w czasie okupacji hitlerowskiej działy się w Polsce. Wiadomo teraz przynajmniej, z kim trzeba nawiązać poważny dialog.
Jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa, na tą medialną burzę składają się rożne czynniki: są tu niewątpliwie obawy i zastrzeżenia ofiar Holokaustu, jest troska o historyczną pamięć narodu żydowskiego, w której Zagłada i towarzyszący jej antysemityzm stanowią tragiczne i niewymazywalne fakty, są jednak również bieżące polityczne interesy, jest ostatecznie również poszukiwanie medialnej sensacji.
Jakiekolwiek stanowisko wobec tej bolesnej kwestii się zajmie, jedno wydaje się być pewne: nie wolno zapominać o wrażliwości ofiar, które doznały krzywd od tych Polaków, którzy przyczynili się do eksterminacji Żydów. Dla ofiar Holokaustu, które nierzadko były świadkami okrutnego wymordowania ich bliskich, historyczne rozróżnienia nie odgrywają żadnej roli, a Polska kojarzy się im z piekłem, które naznaczyło ich na całe życie. Ale jest i druga strona, po której też są ofiary, które doświadczyły równie tragicznych losów: polskie ofiary niemieckich obozów koncentracyjnych i prześladowań w okresie władzy komunistycznej. Tym, co ich boli, jest pomijanie w całym sporze ich wrażliwości, jakby Auschwitz było jedynie miejscem kaźni Żydów, a ofiary innych narodowości można było subsumować w określeniu „Nie-Żydzi” i potraktować jako w sumie nieistotne tło do tragedii narodu żydowskiego. Ze strony szeregowego Polaka irytuje również określanie antysemityzmem wszelkich prób wskazywania na współpracę samych Żydów nie tylko z niemieckimi oprawcami, ale także z sowieckim aparatem ucisku. Czasami w dyskusji odnosi się wrażenie, jakby świat dzielił się na dwie sterylnie od siebie oddzielone kategorie ludzi: nieskazitelne żydowskie ofiary eksterminacji oraz tak czy inaczej uwikłanych w dokonanie Zagłady „innych”, wśród których Polacy mieliby stanowić niemałą część.
Niezależnie od tych obustronnych irytacji i dawnych, jeszcze niezabliźnionych ran i niemiłych doświadczeń we wzajemnych kontaktach, nie ma innej drogi, jak mozolna praca historyczna, prowadzona z należytą rzetelnością. Musi ona wydobyć na światło dzienne szeroki kontekst powstania i rozprzestrzeniania się antysemityzmu w Europie, nieszczęsny wkład chrześcijan różnych narodowości i rządów chrześcijańskich państw w propagowanie postaw antysemickich, a także przypadki współudziału Polaków w samym planie całkowitej zagłady Żydów w Europie. Ale badania te muszą też odkryć całą prawdę o ciemnych stronach historii środowisk żydowskich, np. o bierności amerykańskich Żydów wobec alarmujących informacji z Europy w czasie trwania Holokaustu, przekazanych przez takie osoby, jak Jan Karski. Musi być nazwane po imieniu również postępowanie żydowskich sędziów, prokuratorów czy ubeków, którzy mordowali Polaków w czasach stalinowskich.
Brak zgody na takie dogłębne i oparte na prawdzie badania historyczne oznaczałby próbę wykorzystania historii do partykularnych politycznych celów, po którejkolwiek ze stron konfliktu miałoby to miejsce. Bez tego typu badań droga do pojednania i zabliźnienia ran, a także do wspólnej pamięci o losie Żydów w historii Europy i świata – ku przestrodze kolejnych pokoleń – zostałaby na długie lata ponownie zamknięta.
Marian Machinek MSF