Serce mówi do serca

Listopad 2019

Chociaż zdanie „Cor ad cor loquitur”, które John Henry Newman obrał za swoje kardynalskie zawołanie, zostało zaczerpnięte z tradycji teologicznej (od św. Franciszka Salezego), oddaje ono bardzo dobrze charakter i drogę życiową tego niezwykłego angielskiego konwertyty. Newman może być niewątpliwie nazywany człowiekiem serca, i to w podwójnym znaczeniu tego słowa. W czasach Newmana, jak to nadal ma miejsce dzisiaj, serce traktowano jako symbol sfery emocjonalnej w człowieku. Jest to sfera, w której są zanurzone wszystkie ludzkie wolitywne i intelektualne akty. Tam, gdzie człowiek działa świadomie i w sposób wolny, nigdy nie odbywa się to bez udziału sfery emocjonalnej. Nigdy nie jest to jedynie matematyczna analiza rzeczywistości czy też wybieranie optymalnej opcji, jak to ma miejsce w przypadku komputera. W opozycji do dominujących prądów myślowych w XIX w., jakimi były naturalizm i empiryzm, myśl Newmana otwierała się na zaniedbaną sferę emocjonalną człowieka i ją dowartościowywała.

Ale Newmanowskie „serce” ma jeszcze inne, głębsze znaczenie, sięgające biblijnego znaczenia tego słowa. Ani Stary Testament, ani też kanoniczne Ewangelie Nowego Testamentu nie mają specjalnego słowa na określenie sumienia, ale w jego miejsce mówią właśnie o sercu. Nie jest ono tu symbolem emocji i uczuć, ale określa centrum osoby, najgłębsze wnętrze ludzkiej jaźni, w którym dokonują się wybory moralne. Jednym z niewątpliwych arcydzieł Newmana jest powstały w 1875 „List do Księcia Norflok”, który jest mistrzowskim traktatem o sumieniu. Dzieło to jest jednym z szeregu pism apologetycznych, w których Newman pragnie odpowiedzieć swoim ówczesnym krytykom i adwersarzom z Kościoła anglikańskiego. Na ich prowokacyjny zarzut, że stając się katolikiem, rezygnował on ze swojego sumienia, całkowicie poddając się nakazom papieża, Newman odpowiada, nazywając zarówno papieża, jak i sumienie tym samym określeniem: „namiestnik Chrystusa”. Zarówno sumienie, jak i autorytet papieski spełniają tę samą funkcję: mają strzec jednej i tej samej Bożej Prawdy. Właściwie zatem rozumiane, obie instancje nie są nigdy dla siebie konkurentami, ale sprzymierzeńcami człowieka w jego poszukiwaniu właściwej i prawdziwej życiowej drogi.

Zwrot Newmana w kierunku katolicyzmu nie był wynikiem nagłego emocjonalnego przeżycia, ale stopniowej, wieloletniej ewolucji poglądów. Opuszczając Kościół anglikański po długich latach poszukiwań, walk wewnętrznych, studiów i rozmów, Newman niewątpliwie wstrząsnął swoją pierwotną wspólnotą. Ale również dla swojego nowego duchowego domu stanowił niemały wstrząs, wnosząc nowe idee, które stawiały pod znakiem zapytania niektóre utarte już w Kościele katolickim teologiczne drogi. Kiedy rozpoczęła się jego duchowa wędrówka w stronę katolicyzmu, Newman był u szczytu swojej kariery jako błyskotliwy i wpływowy młody teolog w najbardziej renomowanym środowisku akademickim ówczesnej Anglii, jakim był Oksford, autor traktatów czytanych i komentowanych w całej anglikańskiej wspólnocie. Idąc za głosem sumienia, nie tylko stracił wszystko, co do tej pory zbudował, ale w Kościele katolickim wcale nie został przyjęty z entuzjazmem, ale z nieufnością i dystansem. Dopiero u kresu życia jego geniusz został dostrzeżony, kiedy papież Leon XIII w 1879 r. uczynił Newmana kardynałem. Chociaż ta decyzja zaskoczyła wielu katolików, a oburzyła jeszcze więcej anglikanów, docenienie angielskiego konwertyty musiało być dla Leona XIII na tyle istotne, że Newman znalazł się wśród pierwszych kardynałów, jakich mianował nowo wybrany papież.

Osobowość Newmana nie mieści się w żadnych utartych schematach. Dumny, świadomy własnej wartości oksfordzki intelektualista staje się pokornym oratorianinem; świeżo nawrócony konwertyta nie tylko nie odwraca się od swej macierzystej wspólnoty, ale wnosi do Kościoła katolickiego nowe idee, które sprawiają, że Newman jest traktowany jako jeden z intelektualnych ojców i prekursorów soboru watykańskiego II.

Dla nieobeznanych z tematyką teologiczną i dyskursem akademickim pisma Newmana mogą stanowić niemałe wyzwanie. Czytając np. „Apologia pro vita sua” – obszerną autobiografię, opisującą dzieje przemiany poglądów teologicznych Newmana, czytelnik zostaje skonfrontowany z niemałą liczbą nazwisk, okoliczności i szczegółów teologicznych, które są mało zrozumiałe i nie mają już dzisiaj większego znaczenia. Ale spomiędzy wierszy tego teologicznego traktatu, przebija niezwykle sugestywnie naszkicowana postać kogoś, kto w całej szczerości swojego serca pragnie szukać Boga i Jego Prawdy; postać kogoś, kto gotów jest porzucić wszelkie zaszczyty, zaryzykować wszelkie przyjaźnie i pozostawić każdy utarty szlak, gdy odnajdzie jasne ślady Tego, który mówi z Serca do serca. Newman to niewątpliwie odpowiedni patron na nasze pogmatwane i niespokojne czasy.

Marian Machinek MSF