19 Kwietnia 2024

Aktualności


O trudności ze zdefiniowaniem dobra i zła, nieustannym podejmowaniu decyzji i zdolności wyboru rozmawiamy z dr. hab. Mirosławem Pawliszynem, prof. UWM, dyrektorem Instytutu Filozofii na Wydziale Humanistycznym.

Nieustannie podejmujemy decyzje i często stoimy przed dylematem wyboru między dobrem i złem. Szczególnie wtedy, gdy granice są rozmyte.

Kwestia wyboru jest niezwykle istotną kwestią w życiu człowieka, choć jednak wtórną. Pierwszym problem jest to, że my nie do końca wiemy, czym jest dobro, a czym zło. Wiem, że wiele osób może się z tym nie zgodzić i zbuntować. Owszem, na co dzień sprawa ta wydaje się w miarę prosta. Wiemy, że krzywdzenie bezbronnych jest absolutnie złe, a pomoc poszkodowanym dobra, wiemy, że nie należy kłamać, a trzeba byśmy byli uczciwi. Jednak gdybyśmy wie dzieli, czym tak naprawdę są dobro i zło, nasze wybory nie byłyby tak trudne. Jeżeli dokładnie wiem, między czym a czym wybieram, to łatwiej mi się decyduje. Ze zdefiniowaniem dobra i zła są ogromne problemy. Zło wydaje się bardziej ekscytującym i ciekawszym tematem. Do dzisiaj tak na prawdę nikomu nie udało się do końca wyjaśnić, skąd się to zło wzięło. Dobro naszym zdaniem jest bezproblemowe, a zło rodzi problemy. Decyzje są zawsze zawikłane i nie oczywiste. Wyobraźmy sobie, że biedna i głodująca osoba kradnie jabłko na targu. Z jednej strony powiemy: zło, bo kradzież jest zawsze zła. Ale z drugiej strony: może czyni to ktoś, kto w sposób niezawiniony jest w życiowej tragedii. Czy tę decyzję możemy nazwać złą tak samo jak wtedy, gdy jabłko kradnie ktoś dla zabawy albo żeby dokuczyć sprzedającemu? Chociaż te wybory pod względem formalnym nie są właściwe, to nie można ich do siebie porównać, bo sytuacje są różne. Jeśli chodzi o nasze wybory dobra – wybieram dobro dla siebie czy dla kogoś? Czy opowiadając się za czymś dobrym, nie należy brać pod uwagę skutków tego czynu dla innych? Czy mam wybierać dobro w sposób bezwzględny i absolutny, nawet jeżeli przynosi ono komuś, a może nawet i mnie, jakąś szkodę? Czy np. zawsze mam mówić prawdę, skoro wiem, że prawda przyniesie ze sobą jakąś dramatyczną krzywdę?

Interesuje pana filozofia religii, więc chciałabym zapytać, czy religia, która teoretycznie ma nam pomóc w wyborach, dając określony system wartości, nie ogranicza nas? Czy nie sprawia, że jesteśmy bardzo radykalni w osądach czyichś wyborów i próbujemy widzieć świat jako czarno-biały?

Na ten temat można napisać całą książkę. Religia sama w sobie ma charakter wyzwalający, jeżeli potraktujemy ją jako otwarcie na rzeczywistość przekraczającą nas samych. W takim ujęciu jest czymś pozytywnym. Pojawia się jednak problem, o którym pisał kontrowersyjnie, ale precyzyjnie prof. Tomasz Polak w niedawno wydanej książce „System kościelny, czyli przewagi pana K.”. Pokazuje w niej, że religia katolicka prędzej czy później wpada w pułapkę mechanizmu: w więź między mną a rzeczywistością nadprzyrodzoną wchodzi system. W religii wybory wywodzą się z więzi intymności – uświadamiam sobie pewne wartości i charakter mojej więzi z Bogiem i w tym obrębie dokonuję wyborów. Elementem decydującym jest moje sumienie. Natomiast system ma w sobie to, co represyjne. Będąc wyznawcą religii, muszę tego systemu słuchać albo przynajmniej uwzględnić to, czego ode mnie wymaga. Wybór zostaje ograniczony. Wracamy do definicji dobra i zła. Czy dobro i zło jest zdefiniowane przeze mnie, czy przez coś lub kogoś innego? Pojawia się pytanie, kim ma być ten, kto definiuje? To, że sam będę decydować w sposób nieograniczony i swobodny o tym, co jest dobre, a co złe, może być niebezpieczne, a dobro może stać się złem. A jeżeli te wartości są definiowane przez coś lub kogoś, można postawić pytanie: czy ma rację? Jak to zweryfikować? Dlatego zdefiniowanie tego jest kwestią szalenie trudną, a rzeczywistość, w której żyjemy, jeszcze bardziej nam to gmatwa.

W kwietniu czekają nas wybory samorządowe. Kolejna z wielu decyzji do podjęcia. 

Żyjemy w czasach, w których wciąż musimy wybierać. Nieustannie żąda się od nas jakichś wyborów między czymś a czymś. I to jest rodzaj dramatu. Nie mamy chwili spokoju, oddechu, swobody. Wybieramy w sklepie, podczas rozmowy towarzyskiej, w pracy. Zmusza nas do tego telewizja, prasa. Jedni mówią: oglądajcie tylko nas, a nie innych. Następni: czytajcie tylko nas, a nie innych. Nie wiem, czy jesteśmy w stanie zachować trzeźwość myślenia. Jestem trochę pesymistą antropologicznym, ale sytuacja człowieka ma dzisiaj charakter dramatu. Ks. prof. Tischner napisał kiedyś, że wolność jest nieszczęsnym darem. Wybierając coś, pozostawiam coś innego, co mogło mi w konsekwencji przynieść większe dobro niż to, które wybrałem w tej chwili. Religia mówi nam, że nasze wybory mogą mieć konsekwencje na wieczność. Można do tego podejść tak, jak kiedyś powiedział prof. Religa, że śmierć to jest koniec wszystkiego i zgaszenie światła. Ale można też pytać tak, jak wielu ludzi: na ile moje wybory mają swoje konsekwencje w wymiarze wieczności? Wiem, że odszedłem od pani pytania. Wybory samorządowe to wybory o charakterze politycznym, w które zaangażowane są gra, wpływy i cynizm. Dotyczy to niestety wszelkich wyborów instytucjonalnych. Te są niestety coraz bardziej moralnie odpychające.

Co jeszcze może mieć wpływ na nasze zagubienie przy podejmowaniu decyzji?

Są tacy, którzy uważają, że jak spełnią pewien zespół zachowań o charakterze religijnym, to już są w porządku, niezależnie od tego, jak postępują względem innych. Trudności ze zdefiniowaniem dobra i zła można odebrać jako przypatrywanie się tym dwóm fenomenom z pewnego dystansu. Widzimy zaciemnienie jednego i drugiego elementu. Ale jest też inny problem. Być może tracimy pewną ostrość widzenia i utraciliśmy zdolność wybierania. A może to nie my wybieramy, ale zostaliśmy wybrani przez coś, kim – bądź czym – nie jesteśmy? Może to nie my czynimy coś, ale jesteśmy formowani, układani przez system, układ, własny egoizm, tak jak kiedyś lepiono dzbanki, nadając im z góry określoną formę. Może nie mamy tak naprawdę problemu z wybieraniem i tylko nam się wydaje, że możemy podejmować decyzje? Jesteśmy lepieni przez „coś” nieustannie. Może reklamy decydują o tym, co wybieramy i jacy jesteśmy? Jesteśmy inwigilowani przez wszystko – telefon komórkowy, kartę kredytową, państwo, media. Może na tym polega problem: my już nie wybieramy i nie decydujemy o czymkolwiek. Tak, to brzmi niepokojąco, mam tego świadomość.

 

Rozmawiała Anna Wysocka

 

Dr hab. Mirosław Pawliszyn, prof. UWM jest dyrektorem Instytutu Filozofii, przewodniczącym Rady Naukowej Dyscypliny Filozofia. Interesuje się filozofią współczesną, egzystencjalizmem i filozofią dialogu, zależnościami między filozofią a kulturą, filozofią religii i filozofią śmierci. 

grafika WU marzec 2024

Artykuł ukazał się w marcowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich”, których tematem przewodnim były wybory. Z ekspertami z UWM rozmawialiśmy m.in. o politycznych decyzjach, które będziemy podejmowali w najbliższym czasie. Pomogli oni także odpowiedzieć na kilka pytań, które zadajemy sobie zarówno jako obywatele, jak i konsumenci, a dotyczących np. rodzaju ogrzewania w domach, diety czy żywności ekologicznej. W wiosennym numerze znalazły się także teksty o badaniach prowadzonych na UWM oraz najważniejszych sukcesach i wydarzeniach, którymi przez ostatnie tygodnie żyła nasza uczelnia.

Rodzaj artykułu