31 Października 2024

Aktualności


Przemijanie, śmierć i żałoba stają się współcześnie tematami tabu. Nie pasują do kultury ciągłego wzrostu i rozwoju. Zanikają żałobne obrzędy, a odejście człowieka staje się zjawiskiem coraz bardziej indywidualnym. Rozmawiamy o tym z prof. Mirosławem Pawliszynem, dyrektorem Instytutu Filozofii UWM.

Czy żałobę możemy jakoś zdefiniować?  

Żałoba jest oczywiście związana z pewnymi obrzędami i tradycjami, ale nade wszystko jest pewnym stanem człowieka, który doświadczył i doświadcza faktu czyjejś śmierci. Jest ona – owszem – tęsknotą, pamięcią, żałością, ale także rodzajem próby pozostawienia przy sobie tego, który umarł, wbrew wszystkiemu i wszystkim. Integralną częścią żałoby jest coś, co nazwałbym fundamentalną niezgodą czy sprzeciwem wobec faktu śmierci. Najpierw jest bunt wobec świata. Leszek Kołakowski pisał o fenomenie obojętności świata wobec śmierci. Świat jest całkowicie obojętny wobec faktu, że umarł nam ktoś bliski i że cierpimy z tego powodu. On idzie dalej, zajmuje się swoimi sprawami i wszystko toczy się tak, jakby nic się nie stało. W żałobie jest również bunt wobec innych ludzi - może to zabrzmi nieco brutalnie, ale buntujemy się przeciwko temu, że towarzyszenie innych osób w momencie, gdy ktoś nam umiera, jest chwilowe i najczęściej ogranicza się do paru zdawkowych słów, kondolencji, wyrazów współczucia. Dla mnie osobiście bolesnym tego przykładem są stypy, które najczęściej przeradzają się w towarzyskie spotkanie, na którym ludzie śmieją się i żartują, jak gdyby nigdy nic. I wreszcie, filozofowie wskazują również na fakt, że żałoba jest buntem wobec osoby zmarłej, że nas zostawiła. Ktoś powie, że to egoizm, ale ja dodałbym, że jest to raczej dojmujący ból związany z dotkliwą nieobecnością kogoś, kto jeszcze niedawno był ze mną i przy mnie. 

Z żałobą wiążą się jeszcze pewne symbole, jak np. noszenie czarnych ubrań czy wycofanie się z życia towarzyskiego na jakiś czas. Jednak wydaje się, że jest to coraz rzadziej praktykowane…  

Tak, to zanika. Rzeczywiście, jeszcze za czasów mojej młodości obecne były zewnętrzne znaki żałoby, takie jak ubiór, określone zachowania, nieobecność w pewnych formach życia publicznego itp. Przejawem zanikania tradycji żałobnej jest również to, że z naszych ulic praktycznie zniknęły klepsydry. Pamiętam czasy, w których klepsydrę wywieszało się przy sklepie czy na drzewie blisko domu, w którym mieszkała zmarła osoba. Dzisiaj klepsydry znajdują się już tylko przy kościołach i na cmentarzach. Zmarli są oczywiście w pamięci swoich bliskich, ale przez to śmierć i żałoba przyjmują charakter bardzo indywidualny, wręcz intymny. Śmierć została bezceremonialnie wyproszona z życia publicznego. To znamienne, bowiem mamy z nią przecież nieustannie do czynienia chociażby poprzez doniesienia medialne. Śmierć jest jednak poza nami, nie w nas. Żałoba jest zatem też anachronizmem ograniczonym do doznań wewnętrznych. 

prof. Mirosław Pawliszyn 

Jeśli mowa o obrzędach i symbolach, to musimy jeszcze wspomnieć o tym, że kiedyś ludzie umierali w otoczeniu innych osób, trumna z ciałem nierzadko przez kilka dni przebywała w domu i czuwała przy niej rodzina, włącznie z dziećmi. Wydaje się, że dziś śmierć odbywa się w większej samotności, za szpitalnym parawanem albo z dala od innych.  

To prawda. W filozofii mówi się o „śmierci bliskiej” i „śmierci odwróconej”. Śmierć bliska to ta, która przez wieki była blisko ludzi, nie uciekano od śmierci, zmarły umierał wśród bliskich, był obecny, miał możliwość powiedzenia ostatniego zdania, przesłania, pożegnania się, a potem z tymi, którzy go żegnali, przebywał jeszcze przez jakiś czas. W pewnym momencie ta cała sfera obrzędowości została odwrócona. Ludzie umierają w szpitalu, za zasłoną, za kotarą, żeby nie widzieli tego żyjący. Jeśli chcemy potowarzyszyć osobie umierającej w szpitalu, to jesteśmy wpuszczani „tylko na chwileczkę”, ubrani w sterylny szpitalny fartuch. Nawet usługi szpitalnego kapelana ograniczają się tylko do pozostawienia karteczki przy chorym, że przyjął wszystkie sakramenty. Zachowujemy się, jakby śmierci nie było, jakby była nieobecna, jakby stała się całkowicie nieproszonym gościem, którego obecność należy przemilczeć.   

Dlaczego tak się dzieje? 

Znaleźliśmy się w punkcie, w którym ścierają się pewne zjawiska i tendencje kulturowe. Na co dzień mamy do czynienia ze śmiercią w wymiarze publicznym, czego przejawem są wiadomości o toczących się wojnach, wypadkach czy chorobach. To paradoks, że jesteśmy otoczeni przez śmierć, a jednocześnie tak bardzo kultywujemy kulturę życia poprzez celebrowanie chwili. To jest próba zapobieżenia temu, co nazywamy przemijaniem. Próbujemy ocalić życie tak, jakby w przyszłości miało się nic nie wydarzyć. Jeśli myślimy o przyszłości, to w takim kontekście, że ona będzie taka, jaką ją uczynię dzisiaj. Po części oczywiście tak jest, nie neguję tego, ale nie możemy przecież zapominać o tym, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co będzie w stu procentach. Pozwolę sobie użyć metafory wyciskania cytryny. Traktujemy nasze życie jak cytrynę, którą wyciskamy do cna i w tej cytrynie widzimy pełnię tego, czego możemy doświadczyć i przeżyć. 

Czyli zapomnieliśmy o banalnej prawdzie, że wszystko przemija? 

Nie jest nam łatwo mówić o przemijaniu. Z jednej strony wiemy o tym, czym ono jest, ale z drugiej strony szalenie trudno nam o tym mówić i pamiętać. Chodzi o to, aby uświadomić sobie, że jesteśmy w to przemijanie włączeni, że ono nie dzieje się obok nas. Czas płynie, mijają godziny, dni, miesiące, lata, a my jesteśmy niezbywalną częścią tego procesu. Nie mamy żadnej możliwości wpłynięcia na taki stan rzeczy, to mrzonka, że cokolwiek jesteśmy w stanie zmienić. Nie wierzę w możliwą nieśmiertelność gatunku ludzkiego. 

Czy ta tendencja się utrzyma, czy może nastąpi powrót do obrzędów związanych ze śmiercią i zaczniemy o niej więcej dyskutować? 

Nie spodziewam się jakiegoś wstrząsu kulturowego i myślę, że nie staniemy się nagle mniszkami i mnichami ze średniowiecznych klasztorów, którzy cały czas mieli w głowie to memento mori. Nie wrócimy do takich czasów. Jeśli przyjmiemy nieoczywistą wszak tezę, że filozofia - nomen omen - umiera, albo jeśli nie umiera, to bardzo mocno choruje, to nic dziwnego, że współczesny człowiek ma problemy z myśleniem o śmierci. A jest to niezwykle palący i żywy temat, dotyczący każdego z nas. Powinniśmy zastanawiać się nad takimi kwestiami, jak: czy śmierć jest kresem wszelkich nadziei, absolutnym końcem, a może jest wejściem w inny wymiar (nie rozwijam teraz wątku, jaki miałby to być wymiar), może powrotem do życia, tylko w innej formie? Czy wraz ze śmiercią następuje podsumowanie życia, tego wszystkiego, co się do tej pory zrobiło? Czy śmierć ma charakter wieńczący to, co się dokonało, czy jest to wydarzenie jedno z wielu? To wszystko jest bardzo inspirujące i czy chcemy, czy nie, zetkniemy się z tymi problemami bardzo osobiście, indywidualnie w chwili własnej śmierci.  

Ta rozmowa ukazuje się w czasie, kiedy w Polsce obchodzi się uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Spróbujemy zostawić czytelników z jakąś puentą na ten czas. 

Zobaczmy, jak ten czas jest „sprzedawany” obecnie w mediach. Policyjna akcja „Znicz”, wzmożony ruch na drogach, korki, powroty do domu, a na cmentarzach atmosfera bardziej odpustowa niż przepełniona refleksją - sprzedawane są słodycze, gorące kiełbaski, „polujemy” na znajomych (przyjdą czy zapomną, jakie kupią kwiaty i jak są ubrani?). Tak w skrócie można to opisać. Pyta pani o puentę. I czuję, jak popadam w konsternację. Zmarły ks. Józef Tischner, którego rocznicę śmierci obchodzić będziemy w przyszłym roku, nawiązując do Husserla, napisał mniej więcej takie słowa: „jeśli potrafisz myśleć o swojej śmierci, znaczy, że już jesteś ponad nią”. To może pomyślmy o niej tak nieco bardziej poważnie? 

Rozmawiała Marta Wiśniewska

fot. freepik 

dr hab. Mirosław Pawliszyn, prof. UWM - dyrektor Instytutu Filozofii UWM. Studia filozoficzne i stopnie naukowe zdobywał na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zainteresowania naukowe koncentrują się wokół filozofii współczesnej, wątków filozoficznych w literaturze, metafizyki i filozofii religii. Autor książki pt. „Obecność nieobecności. Przyczynek do opisu doświadczenia śmierci". 

Rodzaj artykułu