30 Kwietnia 2023

Aktualności


Zdaniem dr nauk med. Beaty Moczulskiej z Collegium Medicum UWM możemy mówić o pandemii nadciśnienia. Choruje na nie 13 milionów Polaków. Osób, które nie wiedzą o swoim schorzeniu, jest na pewno więcej.

Organizowała pani 11 marca pierwszą Warmińsko-Mazurską Konferencję Nadciśnienia Tętniczego. Coś, co jest robione po raz pierwszy, często wiążę się z trudem i satysfakcją.

Konferencja to był okres kilkumiesięcznych przygotowań, licznych rozmów i maili. Zdobyłam duże doświadczenie, poznałam różnych nowych ludzi. Frekwencja była dla mnie największą nagrodą za włożony trud, bo było aż 115 uczestników. Na początku szykowaliśmy się na ok. 70–80 osób. Okazało się, że zainteresowanie jest bardzo duże. Konferencja była skierowana głównie do lekarzy rodzinnych, dlatego, że pacjenci z nadciśnieniem trafiają najpierw do nich, więc oni muszą mieć dobrą wiedzę na ten temat. Kolejni zainteresowani konferencją to lekarze kardiolodzy, hipertensjolodzy, lekarze stażyści, studenci. Konferencja miała świetnych prelegentów: jednym z nich był prof. Andrzej Januszewicz, który jest konsultantem krajowym hipertensjologii i sekretarzem Europejskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego. Kolejna konferencja zaplanowana jest na 9 marca 2024. 

Hipertensologów, czyli specjalistów od nadciśnienia tętniczego, mamy w regionie niewielu…

Mamy ich dziewięciu w województwie warmińsko-mazurskim, a pięciu w Olsztynie. Na konferencji pokazywałam, jak wygląda częstość nadciśnienia w naszym województwie. Najwięcej zdiagnozowanego nadciśnienia ma południe województwa, najmniej chorych jest w powiecie elbląskim i gołdapskim. Wartości są bardzo niedoszacowane, bo ok 30 proc. pacjentów nie wie, że ma podwyższone wartości ciśnienia.

Jakie ciśnienie tętnicze uznawane jest za zbyt wysokie?

Uznawało się wcześniej, że ciśnienie powinno być niższe niż 140/90, ale są grupy chorych, u których dążymy do niższego ciśnienia jako prawidłowego, np. chorzy z cukrzycą, chorzy z chorobami nerek, młode osoby. Chcemy, by u nich ciśnienie było na poziomie 120–130/80. 

Lekarze zwracają uwagę, że wielu pacjentów nie ma objawów i nie mierzy ciśnienia, a przez to trudniej jest rozpoznać, że mogą mieć już problem.

Zawsze podkreślam, że nadciśnienie to choroba, która nie boli. Pacjenci, którzy mają objawy takie jak: bóle głowy, zawroty głowy, krwawienie z nosa, szumy uszne, najpierw idą do neurologa lub laryngologa, zanim ktoś wpadnie na pomysł, żeby zmierzyć im ciśnienie. Niestety najczęściej nadciśnienie objawów nie daje i pacjent chodzi z podwyższonymi wartościami wiele miesięcy, a nawet lat. Kiedy to rozpoznamy, jest za późno, bo najczęściej objawia się to powikłaniem: zawałem serca albo udarem mózgu. Lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Zachęcam jako konsultant wojewódzki, żeby jak najczęściej mierzyć ciśnienie, niezależnie od wieku, a powyżej 18. roku życia minimum raz w roku. 

W społeczeństwie funkcjonuje jeszcze stereotyp, że to osoby starsze mają problemy z nadciśnieniem.

Bo wcześniej tak rzeczywiście było. Jeszcze kilkanaście lat temu na nadciśnienie cierpiały osoby po 65. roku życia. Fizjologia układa się tak, że z wiekiem ciśnienie rośnie i rzeczywiście to osoby starsze cierpią najczęściej. Ale niestety teraz prowadzimy życie szybkie, jesteśmy zestresowani, jemy dużo przetworzonej żywności, tyjemy – to powoduje, że nadciśnienie występuje u coraz młodszych osób. Im wcześniej występuje nadciśnienie, tym szybciej musimy je leczyć. Tzw. „skoki” ciśnienia występujące sporadycznie nie są groźne. Jeżeli ktoś ma notorycznie podwyższone ciśnienie, dochodzi do powikłań i to one są najgroźniejsze. Sposobem na to, by ich uniknąć, jest wczesne rozpoznanie i leczenie.

Czasami słyszymy o tym, że młoda osoba doznała udaru…

W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym mamy oddział udarowy i codziennie konsultujemy pacjentów. Niestety w większości pacjenci, którzy tam trafiają, nie wiedzieli do tej pory, że mieli nadciśnienie tętnicze. Okazuje się, że już mają powikłania, czyli że to nadciśnienie trwało u nich wiele lat.

Czy ma pani dane, jakie grupy są najbardziej narażone na nadciśnienie? Czy możemy to jakoś zróżnicować ze względu na grupy zawodowe, na styl życia?

Wszystkie zawody narażone na stres mogą mieć problemy z nadciśnieniem. W poradni mam policjantów, strażników więziennych, strażaków, pielęgniarki, lekarzy, ratowników, prawników, prokuratorów. Jeżeli mamy genetyczne predyspozycje do nadciśnienia tętniczego, jesteśmy bardziej narażeni. Zawsze pytam pacjentów: czy w rodzinie jest nadciśnienie? Jeżeli oprócz tego jemy sporo przetworzonej żywności, która zawiera dużo soli, pijemy dużo kawy, energetyków, nie dosypiamy, to nadciśnienie rozwinie się jeszcze szybciej niż u wcześniejszego pokolenia, np. rodziców. Nadciśnienie można już nazwać pandemią, bo choruje mnóstwo ludzi na całym świecie. W Polsce mamy prawie 13 mln dorosłych Polaków chorych na nadciśnienie, a na świecie choruje ponad miliard. 

Tych 13 mln chorych w Polsce to ci już zdiagnozowani?

Tak, ponadto 30 proc. pacjentów jeszcze nie wie, że choruje, drugie tyle leczy się nieskutecznie. Bardzo mało pacjentów trafia do specjalisty. Dążę do tego, żeby w szpitalu uniwersyteckim otworzyć ośrodek szkolenia hipertensjologów. Mam nadzieję, że już w przyszłym roku ci, którzy chcą się szkolić, będą mieli taką możliwość. Na razie w województwie takiej szansy nie ma.

Wiem, że leczenie nadciśnienia nie jest łatwe.

Mamy wytyczne, żeby jak najwcześniej włączać leki złożone – kilka w jednej tabletce, gwarantuje to lepszą współpracę leków z pacjentem. Dostosowujemy leczenie do pacjenta – kobiecie, która jeszcze miesiączkuje i może zajść w ciążę, pewnych leków nie możemy podać, bo grożą wadami płodu. Przy proponowaniu leczenia trzeba wziąć pod uwagę różne czynniki. Dążę do tego, żeby lekarze rodzinni szkolili się, ale też nie bali się kierować do specjalistów. W naszym szpitalu mamy od 1 lutego poradnię leczenia nadciśnienia tętniczego. Kolejna jest przy szpitalu wojewódzkim. Każda osoba, która ma rozpoznane nadciśnienie, powinna trafić do takiej poradni. Co jakiś czas trzeba robić szczegółowe badania, m.in. echo serca, całodobowe monitorowanie ciśnienia. Wiedza o nadciśnieniu ciągle się zmienia i są nowe wytyczne. Nie wystarczy wiedza sprzed 10 lat. 

Prowadzi pani teraz badania w grupie z nadciśnieniem tętniczym i otyłością. Może się pani podzielić wynikami?

Zbadałam populację ponad 250 otyłych pacjentów z otyłością patologiczną, czyli BMI powyżej 40. To jest bardzo niebezpieczne. Już samo mierzenie ciśnienia u takich pacjentów jest trudne, trzeba mieć odpowiedni mankiet. Większość chorych nie wie, że ma nadciśnienie, a jak już rozpoznamy u nich chorobę, to leczenie jest bardzo trudne, trzeba dać więcej leków, a kontrola i tak jest zła. To trudna populacja. 

Jak możemy przeciwdziałać nadciśnieniu?

Unikajmy przetworzonej żywności i nadmiaru soli, wyeliminujmy fast foody, wprowadźmy zróżnicowaną dietę bogatą w warzywa i owoce, odstawmy energetyki i wysypiajmy się. Istotny jest umiarkowany wysiłek fizyczny, czyli minimum trzy razy w tygodniu po 45 minut, np. marsz, bieganie, rower, pływanie. Głównie siedzimy przed monitorem, nie ruszamy się.

Rozmawiała Anna Wysocka

Dr nauk med. Beata Moczulska pracuje w Klinice Kardiologii i Chorób Wewnętrznych Wydziału Lekarskiego oraz Poradni Nadciśnienia Tętniczego przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym. Jest konsultantem wojewódzkim z hipertensjologii. 

 

fot. freepik

Rodzaj artykułu