21 Lutego 2024

Aktualności


Wszystkie zmiany w języku powinny mieć raczej charakter ewolucji, nie rewolucji. Odgórne nakazy czy zakazy zawsze raziły i będą razić – mówi dr Katarzyna Witkowska z Instytutu Językoznawstwa na Wydziale Humanistycznym UWM.

Jakiś czas temu wybrano kolejne Młodzieżowe Słowo Roku. Czy wyniki tego plebiscytu (w ostatnich latach mierzącego się także z kontrowersjami) mogą nam coś powiedzieć o najmłodszej polszczyźnie?

Myślę, że obserwacja zwycięskich form w tym plebiscycie prowadzi nas do jednej refleksji – słownictwo młodych ludzi w zdecydowanie mniejszym stopniu realizuje funkcję nominatywną (nazywającą). Na pierwszy plan wysuwa się tutaj niewątpliwie funkcja ekspresywna – emocjonalna ocena osób i zjawisk. Jeśli przyjrzymy się bliżej Młodzieżowym Słowom Roku 2023 – „rel” będącemu wyrazem aprobaty dla tego, co mówił przedmówca, „sigmie”, czyli określeniu osoby niezależnej, pewnej siebie i odnoszącej sukcesy czy przysłówkowi „oporowo” – to widzimy, że w języku młodzieży świat bywa wyolbrzymiany, pomniejszany lub traktowany żartobliwie, a niekiedy też ironicznie. Widać w tym języku dobrze to, czego nie widać w języku ogólnym (i co słabo widać w języku boomerów).

A skoro mowa o boomerach… Czy język młodych jest bardziej empatyczny?

To, że język młodych jest bardziej empatyczny, to oczywista konsekwencja tego, że dorastali w innej rzeczywistości, a zatem wpływały na nich innego rodzaju bodźce. W październiku wzięłam udział w wykładach inaugurujących Czwartki z humanistyką na Wydziale Humanistycznym UWM i w jednym z wystąpień mówiła o tym wprost prof. Jolanta Panasiuk, wskazując, że u przedstawicieli młodszych pokoleń bardziej rozwinięta jest prawa półkula mózgu – ta odpowiedzialna za, mówiąc w uproszczeniu, kreatywność, wyobraźnię i intuicję. U starszych roczników natomiast dominuje logiczna i racjonalna półkula lewa. Być może właśnie dlatego tak trudno nam czasem znaleźć wspólny język? Niemniej jednak wydaje mi się, że nie uciekniemy od tego, by taki (empatyczny, ale też niedyskryminujący) język musieć wypracować. Temu przecież służyć mają feminatywy czy fleksyjne wykładniki niebinarności. To, że dla niektórych z nas brzmi to sztucznie, jest dość naturalne, ponieważ te formy nie są jeszcze dobrze utrwalone w uzusie (nie mają wysokiej frekwencji). Warto też pamiętać o tym, że wszystkie zmiany w języku powinny mieć raczej charakter ewolucji, nie rewolucji. Odgórne nakazy czy zakazy zawsze raziły i będą razić.

Czy mamy do czynienia z jakimiś nowymi trendami dotyczącymi języka polityki? Wiele mówi się w tym kontekście o nowej jakości, którą do Sejmu miał wprowadzić Szymon Hołownia.

Z dużym zaciekawieniem obserwuję, jak (i czy w ogóle) zmieni się język debaty politycznej. Na pewno możemy mówić o powiewie świeżości w sposobie prowadzenia obrad – u Hołowni widzimy cięte i błyskotliwe riposty, dystans (np. do własnych przejęzyczeń) i polaryzację poprzez żart, a nie agresję. W moim odczuciu dzieje się tak dlatego, że przynajmniej część polityków zdecydowała się docierać ze swoim przekazem do innych grup docelowych – młodych wyborców, którzy mają zupełnie inne wartości i inaczej widzą świat (bo chociażby nie doświadczyli ciemnych stron PRL-u, do których w swoich wypowiedziach nierzadko odwoływali się obecni przedstawiciele opozycji). Czy to wpłynie na zmiany języka polityki? Myślę, że w jakimś stopniu na pewno, a zalążek tych zmian obserwujemy już teraz.

Język bywa kluczowy także w przekazach reklamowych. Czy zaszły tu jakieś zmiany?

W reklamie zmiany, jeśli są, to niezbyt zauważalne dla przeciętnego odbiorcy. Wynikają one z tego, jak zmieniła się komunikacja marketingowa w ogóle – dziś oparta jest nie tyle na budowaniu szerokiej rozpoznawalności, co na wartościach i wiarygodności. Będziemy więc pewnie w najbliższych latach obserwować położenie nacisku na inne treści, ale też wzrost inkluzywności przekazów reklamowych. Mnie zaś najbardziej urzekają dwa typy reklam – te, które umiejętnie operują słowem (tu chyba prym wiodą Żubr i IKEA) oraz te, które skupiają się właśnie na wartościach (dobrym przykładem jest marka YES).

Jak wpływa na polszczyznę internet? Może znajdziemy, w kontrze dla wszystkich apokaliptycznych wizji, jakieś pozytywne aspekty?

Wszelkie apokaliptyczne wizje wiążą się z dwoma aspektami, na które internet wpływa najbardziej. Po pierwsze, na jakość komunikacji. Ludzie od zawsze dążyli do tego, by przekazać maksimum informacji przy minimalnym wysiłku (o to, w uproszczeniu, chodzi w tzw. ekonomii językowej). W  czasach analogowych ten wysiłek musiał być jednak spory, by akt komunikacji mógł się w ogóle dokonać. Dziś natomiast wejście z kimś w rozmowę sprowadza się do kilku kliknięć na ekranie smartfona – żyjemy trochę w dobie komunikacji typu instant. Stąd w języku chociażby różnego rodzaju skróty, z którymi regularnie zapoznają mnie moi studenci, np. „nwm” (nie wiem – przyp. red.), „crb” (co robisz?) czy „kk” (OK, OK). Drugi z tych „apokaliptycznych” aspektów to leksyka, która obecnie zmienia się tak dynamicznie jak chyba nigdy wcześniej. Pojawiają się nowe wyrazy (jak chociażby wspomniane wcześniej młodzieżowe słowa), pojawiają się zapożyczenia. Niektórzy twierdzą, że to w jakimś stopniu zaśmieca język. Mnie do takich opinii daleko, bo przecież żyjemy w świecie, który zmienia się dynamicznie, więc to zrozumiałe, że ta dynamika będzie się odbijać na systemie leksykalnym polszczyzny. Jeśli zastanawiamy się nad wpływem internetu, to chciałabym, żebyśmy pamiętali też o pozytywnych stronach cyfryzacji, a tych widzę sporo. Nie sposób nie wspomnieć tu o słownikach elektronicznych. Jeszcze kilkanaście lat temu słownik w najlepszym razie mogliśmy mieć na płycie CD, dzisiaj zdecydowana większość jest dostępna online, a co za tym idzie – może być na bieżąco aktualizowana przez leksykografów, a my możemy mieć stały dostęp do najnowszych regulacji. Dla językoznawców niezwykle istotny jest również dostęp do cyfrowych korpusów tekstów (obejmujących np. wypowiedzi w mediach społecznościowych, artykuły z portali internetowych itp.) – to dzięki takim zbiorom możliwe jest analizowanie tego, jak rzeczywiście wygląda język, którym się obecnie posługujemy. Bez internetu byłoby to praktycznie niemożliwe

 Co sprawia nam, użytkownikom języka, najwięcej kłopotu?

Ze statystyk, które prowadzimy w ramach Pogotowia Językowego, wynika, że najwięcej kłopotów sprawiają gramatyka (składnia i odmiana) oraz ortografia. Z ortografią daje się to wyjaśnić dość prosto: zdecydowana większość tych zapisów, nad którymi się zastanawiamy, oparta jest na tzw. zasadzie konwencjonalnej, czyli na pewnej umowie społecznej, której nie da się uzasadnić ani fonetyką, ani morfologią, ani nawet historią języka. Są to więc regulacje, które musimy zapamiętać, bo nie będziemy sobie w stanie tego w żaden sposób wywnioskować. Bo dlaczego partykułę „nie” z czasownikami zapisujemy rozdzielnie, a z rzeczownikami – łącznie? Równie dobrze można by te zapisy ujednolicić i nikomu nie stałaby się krzywda, nie wpłynęłoby to w żaden sposób na komunikację. To reguła do zapamiętania. Nieco inaczej rzecz się ma ze składnią. Ortografii jesteśmy w stanie się bezboleśnie nauczyć – możemy zwracać na to większą uwagę, możemy więcej czytać, a ostatecznie możemy przecież zajrzeć do słownika, gdzie znajdziemy (najczęściej) jednoznaczną odpowiedź. Budowanie poprawnych zdań wymaga od nas z kolei większej refleksji i większej świadomości językowej. Przykładowo, jeśli poprawnie zadać pytanie zaczynające się od słów: „co wolno, a czego nie wolno”, muszę wiedzieć, że negacja wymaga dopełniacza (dlatego pytam, „czego nie wolno”, a nie błędnie: „co nie wolno”). Ta wiedza nie jest już tak powszechnie dostępna jak reguły ortograficzne.

 

Dr Katarzyna Witkowska pracuje w Katedrze Języka Polskiego i Logopedii na Wydziale Humanistycznym. Jest członkinią Pogotowia Językowego UWM. Jej zainteresowania naukowe koncentrują się wokół gramatyki współczesnej polszczyzny, kultury języka i frazeologii, w mniejszym stopniu również – perswazji i manipulacji.

 

Okładka Wiadomości Uniwersyteckich - luty 2024

Artykuł ukazał się w lutowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich”. Inspiracją dla tematu numeru był obchodzony 21 lutego Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Z naukowczyniami i naukowcami UWM rozmawialiśmy więc m.in. o współczesnej polszczyźnie, dwujęzyczności, nauce języków obcych, krajobrazie językowym Kortowa, językach programowania oraz sposobach komunikacji roślin i ryb.

W czasopiśmie znalazły się też artykuły o badaniach prowadzonych na Uniwersytecie i sukcesach naszych sportowców, podsumowanie finału WOŚP oraz wywiad ze zwyciężczynią plebiscytu Belfer UWM 2023.

Rodzaj artykułu