28 Lutego 2023

Aktualności


Moim osobistym sukcesem jest to, że każdego roku coraz bardziej lubię siebie jako człowieka i jako wykładowcę – mówi dr inż. Sara Dzik z Wydziału Bioinżynierii Zwierząt. To w jej ręce trafiła statuetka „Belfer UWM 2022”. Jak zaznacza, to wspólny sukces społeczności wydziału.

Jak czuje się świeżo upieczona Belferka UWM?

Szok trwał bardzo długo. Nie spodziewałam się zwycięstwa, bo wysłuchałam wywiadów ze wszystkimi Belframi i uważam, że każdy z naszej szesnastki zasługiwał na wygraną. W tym roku WBZ okazał się najlepszy. Więcej radości niż wygrana sprawiła mi więc satysfakcja studentów, to, że mogli poczuć, że ich ciężka praca przyniosła efekt. Oni bili brawo mi, a ja im. Zrobili to dla mnie – ulubionej belferki roku 2022 (śmiech). Byłam pod wrażeniem ich jedności. Przez całą galę rozpierała mnie duma z nich, z tego, jacy byli zmobilizowani. Do dzisiaj mam przed oczami radość osób z WBZ podczas ogłoszenia wyników. Dostałam także mnóstwo relacji od osób oglądających wydarzenie online. Bardzo zaangażowali się również absolwenci i współpracownicy z innych jednostek uczelni – dzięki takiej grupie wsparcia informacja o plebiscycie docierała daleko. Wszędzie było nas pełno (śmiech).

Jak pani sądzi, co zmobilizowało społeczność WBZ do tak aktywnego wspierania pani kandydatury?

Myślę, że ważne jest to, że staram się być blisko studentów, okazywać im wsparcie, włączać w życie wydziału. Pamiętam o tym, żeby dać im kopniaka na szczęście przed obroną pracy dyplomowej. Doceniam ich starania, a podczas zajęć daję im pole do swobodnego wyrażania zdania. Staram się być coraz lepszą nauczycielką, więc korzystam z narzędzi, które daje Uniwersytet – inspiracji i wsparcia szukam np. w „Empatii”, gdzie chętnie bywam na warsztatach, a także w BON, u Rzecznika ds. Równości Szans czy w Centrum Marketingu i Mediów.

Jest pani także członkinią Komisji ds. Równości Szans.

Powołanie do komisji, przyjęłam to z pewnego rodzaju nieśmiałością. Dzisiaj jestem dumna, że jestem częścią tego zespołu – kwestie związane z równym traktowaniem oraz tworzeniem bezpiecznego i przyjaznego środowiska są dla mnie bardzo ważne. Gdybym dzisiaj wybierała studia, to zwracałabym uwagę na to, czy uczelnia podejmuje działania na rzecz równości.

Czym się pani zajmuje w Komisji?

W ramach Komisji utworzone zostały różne zespoły. Każdy sam mógł wybrać, w którym zespole chce działać. Dzięki temu stworzyliśmy grupki, które aktywnie realizują założenia i mocno się w to angażują, bo jest to bliskie ich sercu czy zgodne z ich wizją, możliwościami, zainteresowaniami. Ja działam między innymi w zespołach, które zajmują się przygotowaniem zasad w zakresie stosowania języka równościowego na uczelni oraz kampaniami informacyjnymi na temat równouprawnienia i przeciwdziałania dyskryminacji. Szczególnie piękne jest dla mnie to, że w prace naszych zespołów zaangażowały się również osoby spoza Komisji.

To niejedyna z pani funkcji, prawda?

Tak, jestem też wiceprzewodniczącą zespołu do spraw promocji WBZ. Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby być na bieżąco z dokonaniami naszych studentów, absolwentów i pracowników. Bywa, że robią oni wielkie rzeczy, które dla nich są czymś zupełnie normalnym i nie przypuszczają nawet, że to coś wyjątkowego. Zależy mi również na promowaniu WBZ i naszej uczelni w kraju oraz za granicą. U nas przecież tak wiele się dzieje!

Tytuł Belfra UWM to kolejny z sukcesów ostatnich miesięcy. W grudniu obroniła pani pracę doktorską. Czym się w niej pani zajmowała?

Moje badania dotyczyły oceny środka dezynfekcyjnego, który był także środkiem dezynsekcyjnym w kurniku. Chodziło o analizę jego skuteczności i sprawdzenie, czy nie wpływa negatywnie na warunki odchowu ptaków i na ich status zdrowotny.

To mnie nie dziwi, bo z memów dowiedziałam się, że bardzo źle pani reaguje na informacje o tym, że dobrostan zwierząt jest zagrożony (śmiech).

Tak, studenci przygotowali żartobliwe grafiki na ten temat! Ale mówiąc poważnie, dobrostan ludzi i dobrostan zwierząt są dla mnie bardzo ważne. Jeżeli utrzymujemy zwierzęta, to powinniśmy, zgodnie zresztą z ustawą o ochronie zwierząt, okazywać im jak największy szacunek, zapewniać godne warunki bytowania. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia, jeżeli ten dobrostan jest łamany. Uważam, że bardzo ważna jest edukacja z tego zakresu. Jeżeli już na etapie produkcji pierwotnej, czyli gospodarstwa, dbamy należycie o zwierzę, to później te starania zaowocują nam lepszej jakości surowcem i produktem, a to z kolei przekłada się na zdrowie ludzi. Odpowiednia opieka nad zwierzęciem pozwala też na zmniejszenie skali produkcji. Dobrostan zwierząt zawsze się opłaca. Jestem ogromną miłośniczką zwierząt. Mam cztery psy, kota (wszystkie adoptowane) i pewnie gdybym była bogata, to miałabym tych zwierząt dużo więcej. Staram się też wspierać swoją działalnością Fundację „Albatros” oraz schroniska.

Czy to prawda, że od dziecka marzyła pani o byciu profesorką?

Tak! Od najmłodszych lat bardzo lubiłam się uczyć. Przez jakiś czas chodziłam z moją starszą siostrą do przedszkola, dzięki temu szybciej niż rówieśnicy nauczyłam się pisać i czytać. Jak dostałam swój pierwszy dyplom, to powiedziałam, że musi to być piękne, jak człowiek zostaje profesorem (śmiech). Do dziś też pamiętam, że jako dziecko byłam pod wrażeniem wypowiedzi jakiegoś docenta, którego usłyszałam w telewizji. Zapragnęłam wtedy za pomocą nauki zmieniać świat.

O jakiej przyszłości marzy pani dla Wydziału Bioinżynierii Zwierząt?

Chciałabym, aby był to wydział otwarty i taki, z którym wszyscy jego studenci i absolwenci chętnie się utożsamiają. Żeby z przyjemnością wracali tu profesorowie-emeryci i żebyśmy tworzyli wielką, wspierającą się rodzinę, która wspólnie realizuje cele. Taką, w której wszyscy darzą się szacunkiem i mają świadomość, że ich działania mogą mieć wpływ na inne osoby.

A jak pani wyobraża sobie swój dalszy rozwój?

Zabrzmię jak klasyk, ale… ja cały czas się uczę. Uczę się w pociągu, uczę się pracując ze studentami. Moim osobistym sukcesem jest jednak to, że każdego roku coraz bardziej lubię siebie jako człowieka i jako wykładowcę. Na pewno dalej chcę promować łączenie nauki z praktyką i praktyki z nauką.

Podczas gali dziękowała pani swoim współpracownikom i studentom z Kazachstanu, w którym odbywała pani staż naukowy. Czy współpraca będzie kontynuowana?

Jestem przekonana, że tak! Przygotowaliśmy już pierwsze publikacje naukowe, pozostaję z nimi w stałym kontakcie. Uczelnia, na której odbywałam staż, ma bardzo dobre zaplecze naukowo-dydaktyczne. Zarekomendował mnie prof. Jan Miciński. Jest on tam bardzo poważany, więc przyjęto mnie ciepło, ale nie dawano mi taryfy ulgowej w realizowaniu założeń stażu (śmiech). Finansowanie na staż uzyskałam w ramach projektu POWR. Mój wyjazd był możliwy także dzięki wsparciu ówczesnego przewodniczącego Rady Naukowej Dyscypliny Zootechnika i Rybactwo prof. Tomasza Daszkiewicza oraz pań Ewy Dąbkowskiej i Elżbiety Graban, które zadbały o sprawy formalne i organizacyjne. W KazNARU spędziłam ponad 30 dni i wiele się nauczyłam. A co najważniejsze, byłam tam zupełnie sama!

Wyjazd na staż to także okazja, by lepiej poznać inną kulturę. Był na to czas?

W czasie mojego pobytu w Kazachstanie wypadł długi weekend. Wykorzystałam ten czas, by zwiedzić okolicę. Miałam sporo przygód, bo nie wiedziałam np., że w dni świąteczne niektóre drogi są zamykane po godz. 20. Dzięki temu dotarłam do miejsca, w którym sprzedawano kawę. Kiedy wytłumaczyłam pracującym tam kobietom, że nie mam jak wrócić do swojego mieszkania… zaproponowały mi nocleg! Jedna z kobiet oddała mi swoją leżankę. Byłam pod wrażeniem otwartości i gościnności. Uznałam, że mogę spędzić tak całe pięć dni – zwiedzałam, spałam w samochodzie i u różnych ludzi. Miałam swój odpowiednik „Azja Express” (śmiech).

To wymagało chyba odwagi? Czy jako studentka też była pani tak przebojowa?

Dobrze się uczyłam, ale byłam raczej nieśmiała. Na pierwszej konferencji, w której brałam udział, bardzo się stresowałam. Podczas zajęć mówię więc o tym, jak ważne są kompetencje społeczne. Swoich studentów podziwiam z kolei za to, że są naprawdę świadomymi osobami. Dostrzegają wiele problemów, których ja, będąc w ich wieku, nie widziałam albo po prostu przyjmowałam, że tak musi być. Studenci dziś głośno mówią, jeśli się z czymś nie zgadzają. Nie boją się walczyć o siebie i zmieniać świat.

A jaka jest Sara Dzik prywatnie, poza uczelnią?

Pewnie nikt mi w to nie uwierzy, ale ja mam introwertyczną duszę – przed każdymi zajęciami potrzebuję kilku minut tylko dla siebie, żeby naładować się energią. Po pracy spędzam czas ze swoimi zwierzętami, a od niedawna również wędkuję i zajmuję się pielęgnacją roślin kolekcjonerskich – tą pasją zarazili mnie nasi studenci i absolwenci.

Rozmawiała Daria Bruszewska-Przytuła

Rodzaj artykułu