27 Marca 2025

Aktualności


Innowacje technologiczne związane ze sztuczną inteligencją rodzą szereg konsekwencji, m.in. na rynku pracy czy w sposobach edukacji. Z drugiej strony jest wiele pozytywnych aspektów, jak chociażby usprawnienie systemów informatycznych w urzędach czy bankach. Rozmawiamy o tym z dr. Marcinem Kowalczykiem z Wydziału Prawa i Administracji UWM.

Jedną z najbardziej bolesnych dla człowieka konsekwencji automatyzacji i robotyzacji jest znikanie pewnych grup zawodowych z rynku pracy. Jakie zawody są najbardziej zagrożone?

Jesteśmy w trakcie rewolucji technologicznej, która może znacząco zmienić rynek pracy. Pewne zawody ulegną przekształceniu, a jeszcze inne całkowicie znikną. Jednym z przykładów jest telemarketer, który jest obecnie zastępowany agentem głosowym albo wirtualnym asystentem. Inny przykład to konsultant, który coraz rzadziej znajduje się na pierwszej linii kontaktu z klientem – najczęściej jest tak, że telefon odbiera robot, a jeśli jest taka potrzeba, to przekierowuje klienta do konsultanta. Kolejnym jest sytuacja, w której chcemy kupić coś na raty i składamy wniosek ratalny przez internet. Jeśli mamy do czynienia z drobnymi zakupami, to tej decyzji nie podejmuje człowiek, a robot, który analizuje naszą zdolność kredytową. To umożliwia chociażby robienie przez nas zakupów na raty w godzinach nocnych, w których jeszcze niedawno byłoby to niemożliwe. To tylko kilka z wielu przykładów zawodów, które wymagają wysokich kompetencji merytorycznych, a mimo to są zastępowane przez sztuczną inteligencję.

Myślę, że stanowi to wyzwanie dla uniwersytetów, które są niejako zmuszane do modyfikowania programów kształcenia tak, aby jak najefektywniej odpowiadać na potrzeby rynku pracy.

Oczywiście! Trzeba się wsłuchiwać w głos pracodawców, bo to oni kształtują oczekiwania wobec pracownika, którego chcą zatrudnić. Rolą uczelni jest to, aby odpowiadać na zapotrzebowanie rynku nie tylko tu i teraz, ale także w przyszłości. A to oznacza trudny proces zmian w programach kształcenia. Bardzo istotne jest również zwrócenie uwagi na obszar tzw. kluczowych kompetencji, takich jak: empatia, inteligencja emocjonalna, umiejętność wyszukiwania i przetwarzania informacji czy współpracy w grupie. W dzisiejszym świecie kompetencje te stają się ważniejsze niż wiedza teoretyczna. Nie mniej istotne są również tzw. kompetencje miękkie. Jako student SGH uczestniczyłem w weekendowych warsztatach dotyczących kompetencji miękkich (np. trening asertywności, trening umiejętności interpersonalnych) i dziś wiem, że one bardzo przydają się w mojej pracy zawodowej.

W kontekście tego, o czym rozmawiamy, pojawia się pojęcie lifelong learning. Czy mógłby pan je wyjaśnić?

W dosłownym tłumaczeniu z angielskiego oznacza ono uczenie się przez całe życie. W dzisiejszych czasach nie możemy traktować uzyskania dyplomu uczelni wyższej jako zakończenia etapu edukacji. Musimy zakładać, że nasz zawód, niezależnie od tego, jaki on jest, będzie się zmieniał. Formalna edukacja na uczelni jest tylko jednym z elementów naszego kształcenia, a w toku naszej pracy będziemy musieli uczestniczyć w szkoleniach, kursach podyplomowych czy różnych innych formach samorozwoju, jak np. e-learning. Często będzie tak, że nawet pracodawca będzie od nas wymagał poszerzenia kompetencji. Nie istnieje obecnie żadna cezura, która wyznacza nam czas naszej edukacji. Dziś kształcenie może, a nawet powinno odbywać się przez całe życie.

Jest pan autorem monografii pt. „Cyfrowe Państwo. Uwarunkowania i perspektywy”, która w 2020 roku została nagrodzona w konkursie Polskiego Towarzystwa Informatycznego na najlepsze polskie książki informatyczne.

Książka dotyczyła rozwoju cyfrowego państwa i analizowałem w niej obszary takie jak: BigData, rozwój systemów mobilnych w administracji publicznej czy sztucznej inteligencji. Chodzi m.in. o takie aplikacje jak mObywatel, Internetowe Konto Pacjenta, ePUAP czy duże wsparcie świata e-bankowości, który jest zainteresowany tym, aby wspomagać procesy weryfikacji użytkownika. System e-bankowości staje się jednym z pionierów tego systemu, co jest sporą ciekawostką, jeśli chodzi o Polskę. Mamy naprawdę dobrze rozwinięty system e-usług, ale również system usług płatniczych, np. BLIK. Może nie jest to element e-administracji, ale pewna innowacja, która powoduje, że urządzenie mobilne staje się naszym pomocnikiem w płaceniu rachunków, dokonywaniu płatności w sklepach, potwierdzaniu naszej tożsamości czy rozliczaniu się ze znajomymi, kiedy idziemy wspólnie do restauracji.

Napisał pan tę książkę jeszcze przed pandemią. Tymczasem prof. Rafał Ohme, ekspert w dziedzinie mózgu, emocji i technologii, powiedział w jednym z wywiadów, że tak naprawdę XXI w. rozpoczął się wraz z pandemią koronawirusa. Czy nadal śledzi pan to, co dzieje się na rynku e-usług i cyfryzacji państwa?

Rzeczywiście, lockdown wprowadzony z powodu pandemii przyspieszył digitalizację. Obszar e-usług musiał bardzo szybko się do tego dostosować, ponieważ w innym przypadku tworzyłoby to zatory związane z funkcjonowaniem urzędów. Nadal śledzę świat administracji publicznej. Fascynują mnie procesy związane z innowacjami technologicznymi w obszarze sztucznej inteligencji, algorytmizacji, automatyzacji, ale też swego rodzaju mariażu świata administracji publicznej i świata korporacyjnego. Myślę, że powinniśmy z dużą ciekawością obserwować te procesy na gruncie Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza po objęciu urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa wspieranego przez amerykańskie big-techy, takie jak Amazon należący do Jeffa Bezosa czy przedsiębiorstwa kontrolowane przez Elona Muska (Tesla, SpaceX, X – dawny Twitter, Neuralink).

W oficjalnym czasopiśmie Szkoły Głównej Handlowej wraz z dr. hab. Tymoteuszem Doligalskim, prof. SGH opublikował pan artykuł porównujący rewolucję sztucznej inteligencji z rewolucją internetową. Czy mógłby pan opowiedzieć o tym badaniu?

Rozmawialiśmy z ponad 30 specjalistami zajmującymi się nowymi technologiami i osobami, które pracują w branży komercyjnej. Te badania miały na celu ustalić, na ile rewolucja związana ze sztuczną inteligencją różni się od rewolucji internetowej. Głównym punktem je różnicującym jest to, że rewolucja internetowa była w zasadzie rewolucją pasjonatów, którzy próbowali wdrażać coś, czego efektu końcowego nie byli w stanie przewidzieć. Byli napędzani pasją odkrycia czegoś nowego, pewnej innowacji, która mogła się udać, ale nie musiała. Z kolei rewolucję sztucznej inteligencji można porównywać do stworzenia bomby atomowej w latach 40. przez zespół prof. Oppenheimera. Rewolucja AI jest projektem biznesowym dopracowanym w wielu detalach, w który są zaangażowane ogromne spółki technologiczne dostrzegające ogromny potencjał tego wdrożenia. Wkracza tutaj duży biznes – aby wejść w badania nad AI trzeba posiadać ogromny budżet i duży zespół ludzi, więc ten próg wejścia jest o wiele trudniejszy.

Jak pana zdaniem będzie wyglądało wprowadzanie technologicznych innowacji w Polsce w 2025 roku?

Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę z tego, że Europa jest kontynentem, który nie uczestniczy w tym wyścigu z taką dynamiką, z jaką powinien. Nie posiadamy rozwiązań w obszarze urządzeń, zrezygnowaliśmy z walki o to, aby liczyć się w wyścigu cyfryzacyjnym czy w wyścigu związanym z produkcją urządzeń mobilnych. Obawiam się, że w świecie administracji publicznej i szeroko rozumianych systemów politycznych dojdzie do pewnej ingerencji takich osób jak Elon Musk.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

fot. Janusz Pająk

Dr Marcin Kowalczyk specjalizuje się w obszarze transformacji cyfrowej. Jest autorem książki „Cyfrowe Państwo. Uwarunkowania i perspektywy” (2019), która została uznana przez Polskie Towarzystwo Informatyczne za najlepszą informatyczną książkę naukową 2020 r. Absolwent SGH i Uniwersytetu Warszawskiego. Stopień doktora nauk politycznych uzyskał na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. 

 

okładka WU styczeńTekst ukazał się w styczniowo-lutowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich”, którego tematem przewodnim były innowacje. W lutym obchodziliśmy Dzień Nauki Polskiej, zatem był to doskonały pretekst, aby wspólnie z przedstawicielami naszego Uniwersytetu przypomnieć, jak ważne są nie tylko innowacyjne badania, ale i troska o sprzyjającą im kulturę organizacyjną. Przedstawiliśmy kilka projektów realizowanych na UWM, które wspierać będą walkę z wieloma wyzwaniami współczesności – m.in. z krótkowzrocznością u dzieci, nowotworami czy bezpieczeństwem żywności.

 

Rodzaj artykułu