24 Kwietnia 2023

Aktualności


Ciągłe bycie krytykowaną jest trudne do zniesienia – mówi o sytuacji kobiet dr Monika Ryndzionek z Wydziału Nauk Społecznych, jedna z autorek Planu Równości Płci dla UWM.

Doświadczamy, jak świat się zmienia na naszych oczach. Jakie wyzwania stoją przed kobietą dzisiaj?

Takie wyzwania, jak przed wszystkimi. Jedyną pewną rzeczą w dzisiejszym świecie jest zmiana. Kwestia adaptacji, dostosowania się do zmian, jest dla wszystkich dużym wyzwaniem. Myślę, że dla kobiet szczególnie, gdyż one pełnią zazwyczaj bardzo dużo różnych ról. Widać, że od wielu lat borykają się z syndromem superwoman. Mężczyźni nie mają w sobie jeszcze takiej gotowości, żeby w pełni po równo dzielić obowiązki domowe. Kobiety angażując się w sferę zawodową bardziej niż kiedyś, pozostały jednocześnie w sferze domowej. Kłopot z godzeniem tych wszystkich ról – matki, partnerki, pracownicy, przyjaciółki – polega na tym, że nie można wszystkiego robić perfekcyjnie.

Czy prowadziła pani badania na temat kobiecych ról?

W pewnym sensie tak – badam głównie role w rodzinie i w związkach. Interesują mnie nieformalne konteksty uczenia się kobiet.

Mogłaby pani przybliżyć wyniki tych badań?

Pierwsze badania, które prowadziłam, były bardzo dawno, już prawie 20 lat temu i ich wyniki trochę się już pewnie zdezaktualizowały. To była specyficzna sytuacja – wybrałam rodziny, w których mężczyzna od dłuższego czasu był bezrobotny, a kobieta pracowała zawodowo. Czas był trudny – 2004 rok, bardzo duże bezrobocie i olbrzymie trudności ze znalezieniem pracy. Sprawdzałam, jak wyglądają relacje rodzinne w takiej swoistej „zamianie ról”. Zazwyczaj to przecież mężczyzna jest tym „breadwinnerem”, który przynosi chleb do domu, natomiast sytuacja odwrotna jest postrzegana jako złamanie schematu. Wyniki badań nie miały negatywnego wydźwięku. To, co było pozytywnie zaskakujące, to podkreślanie przez mężczyzn, że w sytuacji ich bezrobocia i obecności w domu, ich relacje z dziećmi uległy poprawie. Większym problemem okazywało się otoczenie społeczne niż to, co się działo wewnątrz tych rodzin. To otoczenie piętnowało, np. przyjaciele, koledzy tych mężczyzn mówili, że nie są oni „prawdziwymi” mężczyznami, bo nie potrafią utrzymać rodziny i, mówiąc kolokwialnie, „baba na nich pracuje”. Myślę, że sporo się zmieniło. Rola ojca uległa zmianie: mężczyźni inaczej postrzegają swoje ojcostwo, chcą być obecni i aktywni. Dzisiaj to już nie jest niczym dziwnym, gdy mężczyzna zajmuje się dzieckiem. Myślę, że teraz nawet taka całkowita zamiana tradycyjnych ról nie jest już czymś szokującym dla społeczeństwa.

Spotykała się pani w swojej pracy z presją społeczną wobec kobiet i etykietowaniem ich, gdy zostają w domu?

Oczywiście. W socjologii mówimy np. o syndromie matczynej winy, kiedy kobieta, poświęcając się pracy zawodowej, ma cały czas poczucie winy, że nie poświęca się wystarczająco rodzinie. Jak zrobi odwrotnie, to jest przez społeczeństwo nazywana „kurą domową”, w związku z tym też nie spełnia pewnych oczekiwań.

Trudno jest żyć z nieustannym poczuciem winy.

Tak. Istotna jest rozmowa na temat naszego współbycia w związku i w rodzinie oraz stała negocjacja ról. Wiążące powinny być dla nas nasze ustalenia, a nie opinie społeczne. Bardzo piętnowane są także kobiety, które decydują się nie mieć dzieci. Ciągłe bycie krytykowaną, cokolwiek jako kobiety robimy, jest trudne do zniesienia.

Mierzymy się też z kolejnym kryzysem gospodarczym i trudnościami na rynku pracy.

Tak, ale jesteśmy bardziej elastyczni. Pandemia spowodowała, że otworzyliśmy się na pracę zdalną. Jak jedno z partnerów traci pracę, to drugie jest w stanie pomóc. Wiele kobiet tracąc pracę, postrzega to teraz jako szansę na zmianę. Są bardziej otwarte na to, by zacząć coś nowego, w nowej branży czy własną działalność. Partnerzy często je wspierają, szanując ich wybory i dając czas na poukładanie wszystkiego. Stajemy się coraz bardziej otwarci na zmiany.

Kilka lat temu napisała pani książę „Kobiety w związkach intymnych. Studium empiryczno-krytyczne”. Co było przedmiotem pani badań?

Zajmowałam się w niej tym, jak kobiety doświadczają bliskich związków. Wnioski nie były optymistyczne. Wiele pań boryka się z tym, że nie czują satysfakcji z tych relacji. Oczekiwania kobiet wobec związków były budowane przez lata: marzyły, że związek będzie czymś pięknym, romantycznym, wspaniałym, na całe życie. Wszystkie bajki o księżniczkach, baśnie, bajki Disneya, zabawki, wychowanie w rodzinie – uczą, że w pewnym momencie dziewczyna musi stanąć w białej sukni na ślubnym kobiercu. Budują one też pewne wyobrażenia o byciu z mężczyzną. Potem rzeczywistość okazuje się daleka od tej bajkowej wizji. Jestem teraz na etapie przejścia ku kolejnym obszarom badawczym. To, co chciałabym robić, dotyczy kobiet już dojrzałych, które wchodzą w drugą połowę życia. Chcę zająć się badaniem ich rozwoju osobistego, zmian, które w ich życiu zachodzą i tego, jak one sobie z tymi zmianami radzą. Kobiety między czterdziestym a pięćdziesiątym rokiem życia przechodzą często swoistą przemianę. Mówią sobie: czterdzieści lat żyłam dla innych i poświęcałam się, a teraz jestem w miejscu, gdzie czas na mnie, na moje życie i pełną satysfakcję. Niesamowitych rzeczy dokonują w tym momencie! Bardzo mnie zaciekawił ten wątek i teraz chcę się nim zająć badawczo.

Mówiła pani o braku satysfakcji ze związku. Czy uświadomienie sobie tego niezadowolenia wiąże się z tym, że zaczynamy zwracać uwagę na nasze pragnienia i potrzeby?

Myślę, że tak, ale z drugiej strony wiele młodych kobiet te swoje potrzeby spycha gdzieś na dalszy plan. Z moich obserwacji wynika, że dbanie o swoje potrzeby i szukanie satysfakcji w życiu przychodzi dużo później. Kiedy wkraczamy w drugą połowę życia, robimy bilans. Kobieta dojrzała częściej wie, czego chce. Gdy dzieci są już dorosłe, albo będą za chwilę, kobieta czuje większą swobodę decydowania o sobie. Młode dziewczyny są gotowe wiele poświęcać dla związków i myślą, że tak trzeba, bo tego są uczone. Zupełnie inne oczekiwania kształtowane są w mężczyznach i kobietach. Stąd później bierze się to „niedopasowanie” w związkach – mężczyzna chce od kobiety czegoś, czego ona nie jest w stanie mu dać i odwrotnie. Rzeczywistość rozmija się z tym, co się w nas kształtuje od dzieciństwa.

Mówi się czasem, że kobiety są swoimi największymi wrogami. Jest w tym jakaś prawda?

Zdarza się, że kiedy kobiecie uda się przebić przez szklany sufit i zająć jakieś ważne stanowisko, to przestaje wspierać inne kobiety, robi się bardziej surowa dla swoich podwładnych niż niejeden mężczyzna będący na jej miejscu. W psychologii mówimy o syndromie królowej pszczół. Trudno powiedzieć, z czego to wynika. Wzajemne kobiece wsparcie byłoby bardzo pomocne. Proszę zobaczyć, jakie komentarze pojawiają się w mediach społecznościowych: to kobiety o innej kobiecie napiszą „wyrodna matka, która nie zajęła się dziećmi” czy „jest egoistką, bo nie chce mieć dzieci”. Brakuje nam empatii. Może czas to zmienić?

Anna Wysocka

 

Okładka marcowego wydania "Wiadomości Uniwersyteckich"W marcowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich” na pierwszym planie są kobiety. Przedstawiamy więc inspirujące panie, które związane są lub były z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Naukowczynie i naukowców pytamy o wyzwania, z jakimi mierzą się kobiety, a także o ich rolę w zmieniającym się świecie. Wspólnie z rozmówcami zastanawiamy się nad pozycją kobietą na uczelniach, na rynku pracy i w relacjach prywatnych. Piszemy też o badaniach prowadzonych na Uniwersytecie, a dotyczących m.in. hipotezy wytrzymałościowej. Wiosenne wydanie „Wiadomości Uniwersyteckich” to także przegląd wydarzeń z życia uczelni i kampusu. Sporo uwagi poświęcamy więc m.in. trwającemu Roku Kopernika. Elektroniczne wydanie można pobrać ze strony internetowej UWM

Rodzaj artykułu