22 Czerwca 2023
Aktualności
Zajmuje się pani badaniem przemian w rodzinie. W ostatnich dekadach te zmiany wydają się bardziej dynamiczne. Co się najbardziej zmieniło?
Współczesne rodziny, które tworzymy, różnią się od rodzin, w których dorastaliśmy. Dzisiaj dużo trudniej jest być rodzicem, mężem czy żoną, bo zmienił się świat, w którym funkcjonujemy. Nic nie jest już oczywiste: ani definiowanie rodziny, ani pełnionych w niej ról, ani sposobów konstruowania rodzinnych relacji. Kiedyś role były przypisane – bycie matką, ojcem czy żoną i mężem wiązało się z określonym zestawem zadań i sposobem ich realizacji. Dziś są one często efektem osiągania w żmudnym procesie konstruowania rodzinnej codzienności. Od drugiej połowy ubiegłego wieku obserwujemy też postępującą zmianę dotyczącą pozycji dziecka w rodzinie. Staje się ono coraz bardziej podmiotem i partnerem rodziców; obdarzonym własnym głosem, który jest słyszany i słuchany.
Czy ta zmiana ma związek z rozpowszechnianiem się stylu „bezstresowego wychowania”, który był popularny jeszcze dwie dekady temu?
Są grupy rodziców, które są zwolennikami tego stylu wychowania, twierdząc, że dają dziecku wolność stawania się dorosłym. Pedagodzy i psychologowie już dawno się z tym mitem rozprawili, udowadniając, że ten styl wychowania jest niebezpieczny dla rozwoju dziecka. Obdarzanie dziecka iluzoryczną wolnością w imię zasady „możesz wszystko” bez uczenia odpowiedzialności poprzez odwoływanie się do zasad i jasno stawianych granic, stanowi zagrożenie dla rozwoju podstawowych kompetencji społecznych dzieci. Kwestionowanie przez rodziców wszelkiego przymusu i podległości tworzy dzieciom iluzję świata bez tych rodzajów relacji, a oni sami w rzeczywistości uchylają się od podjęcia roli wychowawców własnych dzieci.
Jakie przemiany w wychowaniu w rodzinie zaobserwowała pani, prowadząc analizy współczesnych rodzin?
Gdyby odwołać się do czterech klasycznych stylów wychowania: autorytarnego, autorytatywnego, permisywnego i niezaangażowanego, to według badań współcześni rodzice, zwłaszcza mieszkający w dużych miastach i legitymujący się wyższym wykształceniem, z tzw. klasy średniej, skłaniają się ku autorytatywnemu wychowaniu, czyli opartemu na autorytecie. W takim stylu wychowywania wyznacza się zasady, ustanawia się granice i konsekwentnie się je respektuje, ale jednocześnie w sposób demokratyczny komunikuje się te zasady i wspiera się dziecko w ich przestrzeganiu. Dyskutuje się z dzieckiem o przyszłości, towarzyszy się mu w konstruowaniu celów. To jest zasadnicza różnica między stylem autorytatywnym a autorytarnym, w którym mamy do czynienia głównie z nakazami i zakazami, często bez wyjaśniania zasadności określonych decyzji, również bez przyznawania prawa dziecku do popełniania błędów. Dzieci dzisiaj stają się coraz częściej ważną inwestycją rodziców, o którą się troszczą, której poświęcają swoją uwagę. Należy jednak zaznaczyć, iż nie są to tendencje ogólne – częściej obserwujemy je w obszarach wielkomiejskich niż np. w rodzinach z obszarów wiejskich.
Czy w prowadzonych przez panią badaniach zaobserwowała pani nowy styl wychowania?
Prowadziłam badania nad sposobami budowania partnerstwa w relacji małżeńskiej i jako wątek poboczny zaobserwowałam relacje, jakie budują partnerscy rodzice ze swoimi dziećmi. Nazwałam je partnerskim wychowaniem. Zaznaczam, że partnerstwo to nie to samo co koleżeństwo – rodzic jako kolega/koleżanka własnego dziecka. Tak rozumiane partnerstwo nazywane jest „zbanalizowanym”. Układ ten nie stwarza odpowiednich warunków stymulujących rozwój dziecka, związanych ze znaczeniem wzorców i przykładów. Role i zadania dziecka i dorosłego są inne. Można się przyjaźnić z dzieckiem, ale respektując naszą rolę dorosłego.
W partnerskim stylu wychowania dziecko jest podmiotem w relacji. Stwarza się mu możliwości dokonywania samodzielnych wyborów. Rodzic towarzyszy, wspiera, konsultuje i modyfikuje; słucha i rozmawia. Dziecko uczy się podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność. Rodzic daje prawo do popełnienia błędu, jest konsekwentny w ustalaniu i respektowaniu zasad.
Partnerskie wychowanie powiązałam z partnerskim rodzicielstwem, które zakłada równowagę w zakresie zaangażowania małżonków w opiekę, życie i wychowanie swoich dzieci, wspólne ponoszenie trudów tego zadania, odpowiedzialności - przy czym podział zadań jest efektem umowy, wspólnej decyzji i wspólnie wynegocjowanego rozwiązania – ale również wspólne dzielenie emocjonalnych „korzyści” z tej relacji. Zrywa ze stereotypem „matki od obowiązków i ojca od zabawy”.
Koncepcja egalitarnego rodzicielstwa związana jest z poszerzeniem definicji roli matki i ojca. Obserwujemy zaangażowanych ojców, którzy dali sobie przyzwolenie na okazywanie emocji, oraz aktywne matki, które budują swoje poczucie wartości nie tylko poświęcając się rodzinie, ale również realizując się np. w sferze zawodowej. Rozbudzone poznawczo dzieci potrzebują dziś wzorców aktywnych matek-partnerek, towarzyszących im, uważnych. Ale potrzebują też ojców potrafiących nawiązywać głębsze relacje z dziećmi, obecnych w ich codziennym życiu.
O tym, jak ważna jest emocjonalna obecność ojca, mówi się od dawna.
Kilkanaście lat temu prowadziłam wspólnie z prof. I. Chmurą-Rutkowską badania wśród polskich mężczyzn nad realizowanymi wzorami męskości. Okazało się, że współcześni mężczyźni chcą być innymi ojcami dla swoich dzieci niż ich ojcowie, bardziej uważnymi, ale… nie bardzo wiedzą, jak. Często nieświadomie powielają wzorce, które zaobserwowali u swoich rodziców, tylko trochę je modyfikując. Obecność, uważność, zaangażowanie, okazywanie pozytywnych emocji – to fundamenty pozytywnej relacji z dzieckiem i duże wyzwanie, zwłaszcza dla współczesnych ojców.
Obserwuję wśród moich znajomych zainteresowanie szkołami dla rodziców i szkoleniami.
Współcześni rodzice, zwłaszcza w przywoływanej przeze mnie grupie społecznej, poszukują poradników, szkoleń online, warsztatów dotyczących wychowania dzieci. Szukają wiedzy, bo być może nie chcą powielać doświadczeń z własnych relacji z rodzicami, bo widzą, że mocno zmienia się świat, obserwują związane z tą zmianą wyzwania i nowe wzorce relacji społecznych. Chcą też bardziej świadomie konstruować swoje rodzicielstwo, ale też lepiej rozumieć własne dzieci, które kierują się coraz częściej w stronę rówieśników i świata wirtualnego. Dzisiaj to my musimy podążać za naszymi dziećmi, przygotować je do świata otwartego, pluralistycznego, nieustannie zmieniającego się.
Coraz częściej zwraca się uwagę na obecność w życiu dziecka.
W partnerskim wychowaniu kładzie się nacisk nie na ilość poświęcanego dziecku czasu, ale na jego jakość. Gdy mówię o jakości, to nie mam na myśli organizacji np. lekcji języka francuskiego. Chodzi o czas na budowanie z dzieckiem relacji. Badania pokazują, że pół godziny poświęcone aktywnie na zaangażowanie w relację z dzieckiem przynosi dużo więcej rozwojowej czy emocjonalnej „korzyści” obu stronom relacji, niż pół dnia spędzonego obok dziecka np. przy obowiązkach domowych. To jest istotna różnica – bycie z, a nie obok. Tylko tyle i aż tyle.
Rozmawiała: Anna Wysocka
fot. główne pixabay.com
dr hab. Joanna Ostrouch-Kamińska, prof. UWM – pedagog społeczny, socjolog edukacji, kierowniczka Pracowni Badań nad Rodziną i Nierównościami Społecznymi, autorka książki „Rodzina partnerska jako relacja współzależnych podmiotów. Studium socjopedagogiczne narracji rodziców przeciążonych rolami”.