28 Lutego 2023

Aktualności


Reżyser Jerzy Skolimowski tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie przyjął w 2011 roku. Teraz społeczność akademicka trzyma kciuki za jego powodzenie w wyścigu o najpopularniejszą nagrodę filmową na świecie. Twórca "IO" ma szansę na Oscara. Jak wielkie to szanse, pytamy prof. Mariolę Marczak, filmoznawczynię z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWM.

– Jak można scharakteryzować Jerzego Skolimowskiego jako twórcę?

– To pytanie na dłuższy wykład. Na pewno jest to twórca bardzo oryginalny, którego styl ewoluował, ale owa oryginalność pozostaje jego cechą stałą, jeśli spojrzeć na jego twórczość całościowo.

– W czym się objawiła ta oryginalność?

– Dotyczyła ona przede wszystkim sposobu filmowego opowiadania i stosowania środków filmowego wyrazu. Skolimowski zaczął swoją karierę od trylogii, czyli trzech filmów z Andrzejem Leszczycem, bohaterem, którym był współczesny młody człowiek, wkraczający w dojrzałe, samodzielne życie w realiach PRL-u, zagubiony między modernizującą się codziennością tamtego czasu a tradycją, z całym wyposażeniem wartości wyrażanych przez funkcjonujące w polskiej kulturze symbole. Drugą cechą twórczości Skolimowskiego jest stale obecne, choć nie we wszystkich filmach, odniesienie do współczesności i ostro wyrażany wobec niej krytycyzm – niejednokrotnie to odniesienie nie jest bezpośrednie, nieraz przybiera formę pewnej metafory, komentarza ubranego w formę przypowieści, sekwencji stylizowanych obrazów albo odniesienia na zasadzie „część zamiast całości”). Trzecim elementem jego autorskiego stylu jest właśnie „autorskość” twórczości czy, inaczej mówiąc, podmiotowy charakter. W pierwszych filmach jest to szczególnie mocno dostrzegalne, ale widoczne jest też i później.

– Na czym ta podmiotowość polega?

 – Chodzi o to, że prezentowany obraz rzeczywistości jest przefiltrowany przez wrażliwość artysty (co naturalne), a widz ma wgląd w ekranowy świat przedstawiony z perspektywy jednostkowej jakiegoś bohatera (ewentualnie bohaterów) i ta perspektywa spojrzenia konkretnego człowieka, którego pokazywana rzeczywistość dotyczy, a często i dotyka, zbliża także widza do prezentowanego na ekranie świata. Wszystkie te cechy, bardzo wyraziste w trzech pierwszych filmach („Życiorys”, „Bariera”, „Walkower”), są obecne też w „IO". Oryginalność polega tu z jednej strony na fakcie, że jednostkowa perspektywa to perspektywa osła, który jest głównym bohaterem (i to jego wędrówkę przez życie i współczesną Europę obserwujemy), oraz na zastosowaniu niezwykle nowatorskich środków technicznych, dzięki którym w kilku dramatycznych fragmentach uzyskano efekt wciągnięcia widza do wnętrza świata przedstawionego tak, iż wręcz fizycznie doświadczamy tego, czego doświadcza tytułowy osioł o imieniu Io.

– Najnowszy film Jerzego Skolimowskiego oglądała pani w czasie festiwalu w Cannes. Czy po seansie miała pani poczucie, że „IO” może spodobać się Amerykańskiej Akademii Filmowej?

– Przyznam, że w Cannes myślałam tylko o Cannes i skupiałam się na pracy jurorskiej tego festiwalu i nie wybiegałam w przyszłość, w stronę nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Jednak obecnie myślę, że „Io” Skolimowskiego ma duże szanse na nagrodę, aczkolwiek ma też dużą konkurencję, a obecnie przewidywanie zwycięstwa jest jak prognozowanie wyniku wyborów. Trochę dlatego, że Oscary to nie festiwal, podczas którego filmy są oceniane przez kilka określonych gremiów jurorskich, mających swoje kryteria, których werdykt jest wypracowywany w drodze konsensusu, ale głosowanie fachowców, ludzi z branży filmowej. Z jednej strony doceniają oni przede wszystkim rzemiosło, kunszt realizatorski, z drugiej – artystyczno-filmowa Ameryka jest zdominowana przez poprawność polityczną, a ponadto wsłuchuje się w ideologiczne powiewy ze świata. Temat dobrostanu zwierząt w pełni odpowiada systemowi wartości promowanych przez Hollywood. Film jest niezwykle oryginalny i nowoczesny pod względem technicznym (nie tylko w sensie wąskim, ale i w znaczeniu sprawności realizatorskiej, np. jakości zdjęć, spójności wielowątkowej opowieści, która jest syntezą obrazu współczesnego świata), a jednocześnie właśnie jednostkowa perspektywa, opowieść i sentymentalna, i tragiczna, kameralna (przez bliskość kamery przy bohaterze-osiołku) i epicka, mogą być potraktowana jako „europejskość”, która ma szansę spodobać się amerykańskim jurorom.

– Kto jest najpoważniejszym rywalem Skolimowskiego w wyścigu po Oscara?

– Myślę, że najsilniejszym konkurentem będzie obecny również i nagrodzony wyżej w Cannes film Dhonta „Close”. Jest on skromniejszy, bardziej spójny narracyjnie, ale przez to bardziej „europejski”, więc jeżeli oceniający będą woleli nagrodzić taką specyfikę, opowieść jednoznacznie kameralną i dramatyczną o chłopięcej przyjaźni, balansującej pomiędzy braterstwem a być może kiełkującą erotyczną więzią, a jednocześnie o przepracowywaniu traumy utraty osób kochanych, to wówczas Skolimowskiemu pozostanie radość z nominacji. Szanse jednak ma spore.
 

– Polski reżyser narzekał w wywiadach na katorżniczą pracę, którą musiał wykonać przy okazji promocji filmu. Taka jest rzeczywistość nagród filmowych?

– Filmy, zwłaszcza te kosztowne, funkcjonują w ramach przemysłu filmowego i z tej perspektywy są traktowane jak towar, który powinien przynieść zysk. Przeliczane są na liczbę sprzedanych biletów, festiwale i wysokie oceny oraz liczbę napisanych recenzji, informacji, anonsów i komentarzy internetowych, wyświetleń trailerów itp. Są również przeliczane na pieniądze, na liczbę sprzedanych praw do rozpowszechniania itp. Kto daje pieniądze, ten domaga się zaangażowania w dobre wejście dzieła na rynek. Dzieło artystyczne jako „towar” wymaga raczej większego niż mniejszego zaangażowania, aby się dobrze sprzedało.

Do pakietu nominacji dla Jerzego Skolimowskiego dołączyła nadzieja na Cezara. Czy pani zdaniem „IO” ma szansę zarówno na francuską, jak i na amerykańską nagrodę?

– Na obie ma szansę, ale moim zdaniem znacznie większą na Oscara niż na francuską nagrodę. To bardziej hollywoodzki film.

Daria Bruszewska-Przytuła

Prof. Mariola Marczak

Dr hab. Mariola Marczak, prof. UWM jest filmoznawczynią. Bywała członkinią zespołów jurorskich ekumenicznych międzynarodowych festiwali filmowych z ramienia SIGNIS. World Catholic Organization for Communication, m.in. w Locarno (2019), Terni (2019), Cannes (2022). Jest autorką  książek: „Poetyka filmu religijnego”, „Niepokój i tęsknota. Kino wobec wartości. O filmach Krzysztofa Zanussiego”, „Valerio Zurlini – liryczny egzystencjalista europejskiego kina”, wielu artykułów na temat sztuk i mediów audiowizualnych oraz haseł w „Światowej encyklopedii filmu religijnego”.

 

Zwiastun filmu "IO"

Opis dystrybutora:

„IO” to zapierająca dech w piersiach odyseja, porywające kinowe doświadczenie i nakręcony z imponującym rozmachem obraz współczesnego świata. Film Jerzego Skolimowskiego stał się sensacją festiwalu w Cannes, skąd wyjechał z Nagrodą Jury. Opowieść o nas samych, odbijających się w wilgotnych oczach pewnego osiołka, zachwyciła artystyczną brawurą i młodzieńczą energią, choć firmuje ją swoim nazwiskiem 84-letni mistrz europejskiego kina. Historia „IO” za sprawą niezwykłego zwierzęcego bohatera wykracza poza ludzką perspektywę, ale to przede wszystkim film głęboko humanistyczny – manifest w obronie tego, co pozostało w nas niewinne. Podróż, w jaką zabiera nas Skolimowski, wiedzie przez całą Europę: od cyrku przez stadiony i parkingi dla tirów, po pałace. Od głupoty, przez przemoc, po przebłyski dobra i solidarności. Ten portret zbiorowy, który jednak nie traci z oczu pojedynczej mrówki, łączy realistyczne i wizjonerskie, przyziemne i metafizyczne, krytyczne i empatyczne. Swoim rozmachem przypomina najwspanialsze obrazy Hieronima Boscha i Pietera Bruegla.

 

IO, reż. Jerzy Skolimowski
Fot. Aneta Gębska, Filip Gębski/ Mat. prasowe

 

Rodzaj artykułu