10 Sierpnia 2023
Aktualności
W tegoroczne wakacje dr Paweł Jastrzębski i mgr Tadeusz Miłowski odbyli w karetkach wodnych Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego dwa tygodniowe dyżury. Pierwszy jeszcze w czerwcu, drugi na przełomie lipca i sierpnia. Oba – w Giżycku na jeziorze Niegocin. Takie dyżury trwają nieprzerwanie siedem dni.
Łodzie MOPR, których dysponentem jest Szpital Powiatowy im. Jana Pawła II w Bartoszycach, mają potężne 300-konne silniki, które pozwalają im ślizgać się po falach z prędkością do 90 km/h. Wypływają na ratunek ludziom w każdych warunkach pogodowych. Są wyposażone w specjalistyczny sprzęt do ratownictwa medycznego, taki, jaki się znajduje w karetkach samochodowych.
Są to więc np. respiratory, kardiomonitory, defibrylatory, nosze, materace próżniowe do unieruchamiania ludzi ze złamaniami. Dodatkowe wyposażenie stanowią echosonda, radar oraz kamera termowizyjna, która optymalizuje skuteczność działań nocą i kamizelki ratownicze załogi – dwóch ratowników i sternika. Nie mając ich na sobie – nie mogą wypływać na interwencje.
Przedstawicieli Szkoły Zdrowia Publicznego UWM do wsparcia MOPR w czasie wakacji motywowała nie tylko chęć pomocy, ale także gotowość do podnoszenia swoich kompetencji.
– Prowadzimy zajęcia ze studentami z ratownictwa medycznego. Te dyżury w karetkach wodnych to dla nas szkoła życia i zawodu, możliwość zetknięcia się z praktyką ratowniczą. Poznajemy specyfikę tego zawodu, rożne przypadki i dzięki temu możemy więcej przekazać studentom – wyjaśnia dr Paweł Jastrzębski.
Jak pracownikom UWM minął ostatni dyżur?
– Do niedzieli 6 sierpnia w miarę spokojnie. Interwencji nie było wiele i raczej nieskomplikowane, ale w niedzielę od godz. 10 zaczęło „dmuchać” i to coraz mocniej. Wiatr wiał z siłą 7 stopni w skali Beauforta, a w porywach jeszcze szybciej. Najpierw wypłynęliśmy do mężczyzny, który klapą od silnika łodzi motorowej odciął sobie palec u ręki. Potem interweniowaliśmy przy stłuczeniach i skręcaniach spowodowanych poślizgnięciami na skutek wiatru. Najpoważniejsze zdarzenie mieliśmy wieczorem. Jedna rodzina z Warszawy schroniła się z łodzią w zatoce Cichy Kąt. W pewnym momencie powiało tak mocno, że sporej wielkości drzewo przewróciło się na 12-letniego chłopca, przygniotło go do ziemi i zmiażdżyło kość udową. Kiedy przybyliśmy na miejsce, strażacy już wydobyli go spod drzewa. Musieliśmy mu podać opiaty, aby uśmierzyć ból, uspokoić go i uśpić. Chłopiec miał szczęście, że drzewo nie zwaliło mu się na głowę czy klatkę piersiową – opowiada dr Jastrzębski.
W czerwcu kierownik Katedry Ratownictwa Medycznego wraz z Tadeuszem Miłowskim ratował kobietę, która miała udar niedokrwienny.
Karetka wodna pomaga w potrzebie nie tylko wodniakom i turystom znajdującym się nad wodą. Po pomoc bardzo często zwracają się do jej załogi mieszkańcy Giżycka, mieszkający lub przebywający w pobliżu przystani, w której cumuje.
W sierpniu dr Jastrzębski planuje jeszcze tygodniowy dyżur jako ratownik medyczny w Szpitalu Powiatowym w Szczytnie. Z tych samych powodów, co w Giżycku.
lek, Fot. archiwum PJ