07 Sierpnia 2024
Aktualności
[…] Pod koniec kolejnego dnia na wyspie zatrzymaliśmy się na farmie przypraw, z których słynie Zanzibar. Nasz przewodnik Chichi omija turystyczne pułapki i wiezie nas do lokalnej kooperatywy – farma jest wspólną własnością pracujących tu rolników. „Jambo!” (w języku suahili: „dzień dobry”) – przywitał nas przewodnik.
Wędrujemy przez tropikalny las i zatrzymując się co pewien czas przy kolejnym okazie (drzewie, krzewie), słyszymy: „Powąchajcie i zgadnijcie, co to?” – proponuje przewodnik. Wąchamy więc trawę cytrynową, goździki (pachnie również liść) czy gałkę muszkatołową, której owoce przypominają z wyglądu brzoskwinię. Najwięcej goździka (zastosowanie mają suszone pąki kwiatowe) uprawia się na niedaleko położonej wyspie Pemba, gdzie znany był już w XIX w.
Nagryzamy świeży, palący w usta pieprz czarny. Pieprz jest lianą, do uprawy którego wykorzystuje się przypadkowe drzewa jako podpory. Według naszego przewodnika owoce kardamonu dodawane do kawy tuszują zapach alkoholu i papierosów – warte zapamiętania. Przewodnik wyciąga scyzoryk i zgrabnie okorowuje cynamonowiec, zwany magicznym drzewkiem. Jego zapach – z kawałeczka przechowywanego w kieszeni – towarzyszy mi jeszcze długie dni.
Kolejne pnącze na sztucznych podporach, jedyny arystokratyczny przedstawiciel wśród przypraw z rodziny storczykowatych, to wanilia. Żałujemy tylko, że o tej porze jest bez owoców. Nie zabrakło jej wśród naszych zakupów na lokalnym bazarku na „suweniry” dla najbliższych. Nasz przewodnik podnosi z ziemi kolczasty owoc i po rozgnieceniu zawartością maluje usta na piękny pomarańczowy kolor. To lipstick fruit, pożądany kosmetyk z ogródka dla każdej z pań. Makijażu dopełnia krzew hennowy, pozwalający na pozyskiwanie barwnika z liści i malowanie skóry – przeważnie na dłoniach – w piękne roślinne motywy. Nie mniej ciekawe, ale tym razem w smaku, okazały się owoce chlebowca (jackfruit), karambola (dobra na czkawkę) i świeżo zerwane owoce liczi.
Moją uwagę przyciągnęły też rzędy manioku jadalnego – bardzo popularnej rośliny skrobiowej na kontynencie afrykańskim. Korzeń manioku w stanie świeżym jest gorzki i trujący. Zawiera też glikozyd (manihotoksynę) przechodzący w kwas pruski, truciznę stosowaną do wyrobu grotów strzał na tym kontynencie.
Pobyt kończymy pokazem wspinaczki tutejszego młodzika na palmę kokosową i wesołym „Hakuna matata”, co w języku suahili znaczy: „nie martw się”.
tekst i zdjęcia: Bożena Bogucka
Dr hab. Bożena Bogucka, prof. UWM pracuje w Katedrze Agrotechnologii i Agrobiznesu na Wydziale Rolnictwa i Leśnictwa. Przez wiele lat zajmowała się doskonaleniem uprawy ziemniaka, obecnie jej zainteresowania naukowe dotyczą topinamburu, o czym pisaliśmy w marcowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich”, a także manioku.