29 Marca 2023

Aktualności


Są na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim ludzie, którzy potrafią zatracić się w świecie gier, kreować własne światy, organizować atrakcyjne wydarzenia, a do tego wszystkiego integrować się i spędzać razem czas. W rozmowie z dr. inż. Konradem Nowakiem sprawdzamy, co słychać w Akademickim Klubie Miłośników Fantastyki „Olifant”, którego jest współzałożycielem i opiekunem.

Czym zajmuje się Akademicki Klub Miłośników Fantastyki „Olifant”?

Naszym podstawowym zadaniem jest odciąganie młodzieży akademickiej, i nie tylko jej, od komputerów. Pomimo że każdy z nas jest mniejszym lub większym fanem gier komputerowych, filmów czy literatury, to jednak wyżej cenimy sobie rozmaite gry związane z fantastyką, które wymagają spotkania się z innymi ludźmi. To jest nasza podstawowa misja – propagowanie sposobów spędzania czasu związanego z fantastyką, ale jednocześnie z bezpośrednim kontaktem z ludźmi.

Jedną z organizowanych przez was imprez jest Kortowski Mini-konwent Gier Towarzyskich Gamegrinder, który na stałe wpisał się w agendę naszej uczelni i Olsztyna.

Tak, celem tej imprezy jest promowanie takiego sposobu spędzania wolnego czasu, jak powiedziałem przed chwilą. Nie chodzi tylko o same planszówki, bo przy okazji zachęcamy do grania także w inne gry towarzyskie, jak chociażby gry bitewne, gry karciane kolekcjonerskie czy gry fabularne, które różnią się zasadniczo od planszówek. Zainteresowanie grami towarzyskimi na pewno nie słabnie, bo od kilku edycji odwiedza nas podobna liczba uczestników – jest to mniej więcej 300 osób. Przychodzą do nas zarówno doświadczeni gracze, jak i osoby, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z graniem w gry planszowe. Często słyszymy takie historie, że ktoś kogoś namówił na przyjście i ten „wsiąknął” na dobre, a ja mogę potwierdzić, że to hobby nie tak łatwo porzucić.

Jakie jeszcze wydarzenia oprócz Gamegrindera organizujecie?

Rokrocznie, zazwyczaj w listopadzie, organizujemy spotkanie z grami planszowymi na olsztyńskim zamku, dzięki współpracy z Muzeum Warmii i Mazur. Staramy się również od czasu do czasu zorganizować jakiś LARP, podczas którego wcielamy się w postaci, i odgrywamy ich aktywności niczym na deskach sceny teatralnej, współorganizujemy także turnieje gier bitewnych.

Jak długo trwa pana przygoda z AKMF „Olifant”?

Od samego początku, czyli od 2009 roku. Jestem jednym z założycieli klubu. To był pierwszy rok mojej pracy na uczelni. Gdy studiowałem, nie było żadnej agendy, która zajmowałaby się taką tematyką i miałem duży problem ze znalezieniem ludzi o podobnych zainteresowaniach. Wiedziałem, że w Kortowie można natknąć się na pojedyncze osoby, ale brakowało mi w Olsztynie fandomu, który działałby dość prężnie. Na czwartym roku znalazłem dojście do Olsztyńskiego Klubu Fantastyki, ale już w tym czasie OKF nie zajmował się wszystkimi aspektami związanymi z fantastyką. Nie mogłem więc pograć w gry fabularne czy wziąć udziału w LARP-ie. Zatem, gdy zacząłem pracę na uczelni, pomyślałem sobie, że jeśli ja nie wezmę się za założenie takiej grupy, to osoby o podobnych zainteresowaniach nie będą miały możliwości dzielenia swojej pasji z innymi. Chciałem też, żeby odbywało się to w ramach czegoś związanego z uczelnią. Odważyłem się, poszedłem do ówczesnego kierownika Akademickiego Centrum Kultury, pana Bogusława Woźniaka, i on przyjął mnie z entuzjazmem i zachęcił, aby taką agendę założyć. Zaangażowałem troje znajomych i zaczęliśmy działać. Początkiem działalności AKMF-u była impreza, która nazywała się „Wieczór z fantastyką” zorganizowana w listopadzie 2009 roku.

Jak na przestrzeni tych lat kształtuje się zainteresowanie uczestnictwem w AKMF „Olifant”? Jest więcej czy mniej chętnych?

Na początku spotykaliśmy się w Domu Studenckim nr 2, w pokoju 05, który teraz należy do RUSS-u. W tamtych czasach zdarzały się spotkania, na które przychodziło nawet 30 osób, więc niektórzy musieli siedzieć na korytarzu. Było barwnie, przychodziło dużo ciekawych osób, mieliśmy głowy pełne pomysłów i w czasie spotkań graliśmy w gry albo planowaliśmy jakieś fantastyczne przedsięwzięcia. Z czasem, jak to w każdej grupie społecznej, zdarzyły się tarcia i różnice poglądów, ale później wszystko wróciło do normy i ostatnio na spotkania przychodzi tak dużo osób, że nie na wszystko znajdzie się czas i miejsce. Gdy przychodzi stała, nieco mniejsza liczba osób, to możemy grać sobie w grę fabularną i realizować jakąś kampanię, ale teraz nie zawsze jest to możliwe, ale oczywiście to nic złego, bo cieszy rosnąca rzesza fanów fantastyki.

Proszę wyjaśnić genezę nazwy „Olifant”.

Olifant to stworzenie ze świata wykreowanego przez J. R. R. Tolkiena. Jest to bardzo duży słonio-podobny stwór, uzbrojony w akcesoria przeznaczone do walki. Jest to istota fantastyczna, a nazwę ma bardzo fajną i pasującą do Olsztyna. Nasza nazwa „wykluła” się przy tym z pewnego skojarzenia, a mianowicie: Olsztyńska Inicjatywa Fantastyczna, stąd Ol-I-Fant. Znaleźliśmy więc taki skrótowiec, który jednocześnie jest słowem mocno osadzonym w literaturze gatunku fantasy. Przylgnęło to do nas i bardzo wiele osób identyfikuje nas właśnie jako „Olifant”.

Jakie są wasze plany na dalszą działalność?

Jeśli uda się kontynuować to, co robiliśmy do tej pory, to będzie dobrze, ale nie ukrywam, że myślimy o zorganizowaniu jakiegoś dużego konwentu fantastyki, na który przyjechałoby dużo osób z Polski północno-wschodniej i nie tylko. W Polsce odbywa się wiele tego typu wydarzeń, ale niestety Warmia i Mazury odstają pod tym względem, a szkoda, bo posiadamy do tego idealne warunki. Śmiało moglibyśmy poradzić sobie chociażby z organizacją tak dużego konwentu, jakim jest Polcon. Myślę, że taka impreza miałaby szansę zostać zauważoną. Staramy się przy tym działać tak, żeby łączyć olsztyńskie środowisko miłośników fantastyki. Jeśli np. ktoś mówi nam, że organizuje jakieś wydarzenie, to my nie stajemy w kontrze, tylko pytamy, w jaki sposób możemy pomóc.

Na zakończenie zapytam o pana osobiste upodobania. Która część tego świata fantastyki jest pana ulubioną?

Można powiedzieć, że mam szczęście, bo jestem dość uniwersalny. Grałem w gry bitewne, planszowe, karciane kolekcjonerskie, fabularne, brałem udział w LARP-ach. Nie jestem ekspertem w żadnej z tych dziedzin, ale posiadłem jakieś doświadczenie. To mi pozwala trochę lepiej się w tym świecie poruszać. AKMF powstał po to, żeby dawać ludziom o zainteresowaniach podobnych do moich pewne możliwości i to chyba najbardziej lubię. To daje mi największą satysfakcję i jest dla mnie siłą napędową, żeby wciąż się tym zajmować. Natomiast jeśli chodzi o zabawę, to najwięcej frajdy sprawiają mi gry fabularne i  LARP-y. W grach fabularnych lubię zaś przede wszystkim tzw. „światotworzenie”, kiedy kreuję przygodę albo lokację, do której później, w  swoich głowach, wejdą moi gracze.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

W marcowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich” na pierwszym planie są kobiety. Przedstawiamy więc inspirujące panie, które związane są lub były z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Naukowczynie i naukowców pytamy o wyzwania, z jakimi mierzą się kobiety, a także o ich rolę w zmieniającym się świecie. Wspólnie z rozmówcami zastanawiamy się nad pozycją kobietą na uczelniach, na rynku pracy i w relacjach prywatnych. Piszemy też o badaniach prowadzonych na Uniwersytecie, a dotyczących m.in. betonu lekkiego czy hipotezy wytrzymałościowej. Wiosenne wydanie „Wiadomości Uniwersyteckich” to także przegląd wydarzeń z życia uczelni i kampusu. Sporo uwagi poświęcamy więc m.in. trwającemu Roku Kopernika. Elektroniczne wydanie można pobrać ze strony internetowej UWM

Rodzaj artykułu