31 Grudnia 2024
Aktualności
Za sprawą obchodów 300. rocznicy urodzin Kanta i uczynienia go patronem roku 2024 w naszym regionie, mamy okazję lepiej poznać tego filozofa.
Rocznicomania jest, jak żartobliwie mawiał Janusz Tazbir, nauką pomocniczą historii. Jubileusze i rocznice zawsze wywołują wzmożone zainteresowanie i stymulująco wpływają na badania naukowe oraz skłaniają do przypominania określonych wydarzeń czy osób. Kant jest tymczasem postacią światowego formatu. Można wręcz powiedzieć, że stał się – jak wszystkie wielkie postacie – produktem merkantylnym, turystycznym. To zjawisko wszechobecne. Jako historyk dodam: niestety.
Co z tego „sprowokowanego boomu” na Kanta wyniesiemy, zdecydujemy sami. A co sprawiło, że właśnie nasz region czuł się odpowiedzialny za organizację wydarzeń upamiętniających Kanta?
Tym, co zobowiązuje nas do szczególnej troski o spuściznę Kanta, jest to, że posiadamy w Olsztynie historyczne materiały związane z tym filozofem i uniwersytetem, na którym wykładał. Myślę, że można powiedzieć, że cały świat – łącznie – nie ma nawet połowy tego, co znajduje się w naszych archiwach. Dlatego cieszę się, że starania o uhonorowanie Kanta były wspierane przez śp. Mirona Sycza, wicemarszałka województwa i Jarosława Słomę, byłego wiceburmistrza Gołdapi i wiceprezydenta Olsztyna, a dzisiaj radnego województwa. Obaj świetnie rozumieli potrzebę upowszechniania wiedzy o filozofie. Jarosław Słoma w latach dziewięćdziesiątych organizował zresztą w Gołdapi pierwsze uroczystości związane z tą postacią. Warto też dodać, że Kant, o którym się zwykło mówić, że nie opuszczał Królewca, swoje podróże na teren dzisiejszej Unii Europejskiej, odbył właśnie do Gołdapi i Jarnołtowa, odwiedził też Braniewo. Trzeba zaznaczyć, że nie tylko nasz region pamiętał o uhonorowaniu tej rocznicy. W Niemczech już kilka lat temu pojawiła się inicjatywa wybudowania w Lüneburgu muzeum poświęconego Kantowi (będącego realizacją projektu rozbudowy tamtejszego Muzeum Prus Wschodnich – przyp. red.). W kwietniu zaczął się tam cykl uroczystości, w których uczestniczył między innymi kanclerz Niemiec, co świadczy o tym, że wydarzeniom została nadana szczególna ranga. Jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie Władimir Putin wydał z kolei ukaz, aby uniwersytet w Królewcu zaczął przygotowywać się do 300. rocznicy urodzin Kanta.
Powodów, dla których filozofowie pochylają się nad Kantem, nietrudno się domyślać, a dlaczego jest on ciekawą postacią dla historyków?
Gdybym miał to ująć w kilku słowach, powiedziałbym tak, jak mówią alpiniści, odpowiadając na pytanie o to, dlaczego zdobywają góry: bo są. I Kant był. I jest. Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób z dawnych Prus Wschodnich.
Te ziemie miały zresztą różną nazwę i różną przynależność (polską, pruską, niemiecką, radziecką, rosyjską). Ich dzieje są skomplikowane, ale chcąc wskazać momenty, w których cały świat zwrócił oczy w ich stronę, to byłaby to epoka napoleońska (bo właśnie tu w 1807 roku rozegrała się jedna z najważniejszych bitew), okres tuż po śmierci Kanta i 1914 rok. Gdybyśmy chcieli z kolei upersonifikować dzieje Prus Wschodnich w wielkich postaciach (co jest zawsze dyskusyjne, bo po latach – kiedy znikają lizusy i błazny albo, jak dzisiaj, osoby trzymające kasę – ocena historii może się zmieniać), to trzeba byłoby wskazać Kopernika i Kanta.
Czy nie jest jednak trochę tak, że Kopernika mamy stale na oku, a Kanta trochę z tego oka straciliśmy?
Chyba tak. Być może powodem tego jest przynależność narodowa Kanta. Ja bym powiedział, że był on człowiekiem oświecenia i patriotą pruskim, ale Rosjanie wykorzystują fakt, że w czasie wojny siedmioletniej złożył – jak wszyscy profesorowie w Królewcu – przysięgę na rzecz najjaśniejszej pani cesarzowej rosyjskiej Elżbiety. Dzięki temu uniwersytet w Królewcu może nosić jego imię. Kiedyś Rosjanin, który był moim gościem w Olsztynie, powiedział do mnie: „O, macie ulicę naszego Kanta!” (śmiech). Rosjanie „ukradli” nam Kanta, zrobili z niego swojego, wykorzystali jego potencjał.
Wszyscy znamy rewolucyjne odkrycie Kopernika, ale śmiem wątpić, czy powszechnie znane są jego pisma. A jak jest z Kantem? Czy współczesny czytelnik chce do nich sięgać?
Filozofowie wciąż sięgają do Kanta, co świadczy o tym, że jego myśl jest dla nich inspirująca. Kilka lat temu koleżanka, która jako pierwsza zaczęła się w naszym archiwum zajmować Kantem i Albertyną, dotarła do pracy naukowej dotyczącej horyzontów geograficznych Kanta, które opisane były na podstawie notatek z wykładów jego studentów. To pokazuje, na jak wysokim poziomie zaawansowania są badania nad Kantem. Jeden z filozofów sprawdzał też w naszych zasobach pisma z senatu Albertyny, żeby o Kancie pisać w kontekście sporu między dwoma wydziałami. To już są szalenie szczegółowe prace.
A skoro o dokumentach związanych z Kantem mowa, to trzeba porozmawiać o olsztyńskich archiwach. Tym, które posiada ich największy zbiór, jest Archiwum Państwowe w Olsztynie, którego jest pan dyrektorem. Pański zespół, opracowując i udostępniając materiały na licznych wystawach, pozwolił nam lepiej poznać nie tylko Kanta, ale i czasy, w których żył. Jak to się stało, że te dokumenty trafiły do naszego miasta?
W czasie wojny port w Królewcu był łakomym kąskiem dla wojsk planujących bombardowanie miasta. Materiały uniwersytetu przechowywane w tamtejszym archiwum zostały więc rozdzielone i część z nich znalazła się niedaleko Olsztyna, w Miłakowie. Po wojnie trafiły one z kolei do stolicy Warmii.
Czego dotyczą dokumenty przechowywane w archiwum?
Wśród materiałów, które są w naszym posiadaniu, znajdują się dokumenty z lat 1554–1933, ale najpełniej reprezentowane są wieki XVIII i XIX. Możemy tu wyróżnić dokumentację przedstawiającą ogólne zasady funkcjonowania uczelni, w tym m.in. statuty pracowników administracji czy opisy obchodów rocznic utworzenia akademii. Uwagę zwraca m.in. ten z okazji 200-lecia uczelni. Na celebrację jubileuszu kadra profesorska i studenci zdecydowali się mimo braku aprobaty króla Fryderyka II, który odmówił udziału w święcie i nie wsparł wydarzenia finansowo. Nie wiem, czy w obchodach uczestniczył Kant, ale w katedrze, która była kościołem uniwersyteckim, odbyło się nabożeństwo oraz wygłoszono stosowne do okazji mowy i ody. Warte uwagi są również walory estetyczne tego dwujęzycznego – niemieckiego i łacińskiego – zbioru dokumentów. Zawiera on zarówno unikalne rękopisy, jak i drukowane specjalnie z okazji święta Albertyny teksty. Mowy, pisma i prace naukowe wydane są w formie broszur z ozdobnymi okładkami. Dokumenty, które przechowujemy w archiwum, stanowią także świadectwo współpracy i kontaktów Królewca z innymi ośrodkami nauczania – nie tylko niemieckimi. Bardzo cenną zachowaną dokumentacją są akta poszczególnych czterech wydziałów, w których znajdują się pisma dotyczące spraw związanych z obsadą stanowisk profesorskich, promocji i egzaminów, jak i wykazy studentów.
Czy można wśród nich znaleźć akta dotyczące zatrudnienia Kanta?
Tak, mamy taki dokument. Dokumenty uniwersyteckie dotyczące Immanuela Kanta związane są też z jego funkcjami jako rektora, dziekana lub członka senatu, a także profesora Wydziału Filozoficznego. Stosunkowo dobrze zachowały się też archiwalia obrazujące działalność uczelnianego senatu jako urzędu wymiaru sprawiedliwości. Są one doskonałym źródłem do ustalenia zamożności kadry profesorskiej, ponieważ znajdują się wśród nich akta otwarcia testamentów oraz inwentarze sporządzone po śmierci wykładowców. Przechowujemy także dokumenty dotyczące studenckich ekscesów i tumultów, które pozwalają nam prześledzić napięcia panujące pomiędzy studentami a różnymi grupami społecznymi Królewca, ze szczególnym uwzględnieniem oficerów.
W wykładzie, który wygłosił pan podczas inauguracji roku akademickiego, wspomniał pan o tym, że są dowody na to, że Kant brał studentów w obronę.
Owszem. Dokumenty pozwalają nam poznać filozofa jako zaangażowanego przedstawiciela społeczności studenckiej. I żacy odpowiednio się za to odwdzięczyli swojemu profesorowi, powołując po śmierci filozofa specjalny komitet studencki ds. organizacji jego pogrzebu. Duże wrażenie zrobiło na mnie to, że właśnie oni stali za przygotowaniem uroczystości.
Czego jeszcze dowiemy się o Albertynie z archiwalnych dokumentów?
Życie codzienne związane z funkcjonowaniem mensy akademickiej i alumnatu ilustrują nam akta dotyczące funkcjonowania konwiktorium, w tym jadłospisy, sprawy związane z jego funkcjonowaniem oraz zestawienia dochodów i wydatków ekonoma akademickiego. Inne aspekty życia studenckiego przedstawiają nam wizytacje oraz opisy budynków uniwersyteckich, w których mieszkali alumnaci. Dzięki aktom dotyczącym stypendiom możemy zbadać sferę materialną życia studenckiego.
O Kancie mówi się jako o ojcu idei Unii Europejskiej, przywołuje się jego poglądy na temat zasad gwarantujących pokój, a jednocześnie są i tacy interpretatorzy jego pism, którzy uważają, że poparł on… rozbiory Polski.
Owszem, interpretacje w tej sprawie są dwojakie. Jako historyk mogę powiedzieć, że niemal wszyscy filozofowie oświecenia poparli rozbiory Polski. Nigdy nie mieliśmy dobrej prasy, nasz kraj był uznawany za zacofany, a Katarzyna za oświeceniową władczynię. Rozważania na temat poglądów Kanta na rozbiory Polski, należy chyba jednak zostawić filozofom i historykom myśli.
Mówił pan o dużym zainteresowaniu naukowców Kantem, a ja tymczasem zastanawiam się, czy na poziomie wiedzy powszechnej nie zadowalamy się po prostu kilkoma skrzydlatymi myślami. W głowach mamy to gwiaździste niebo i… właściwie tyle.
Zgadzam się, że w Polsce tak chyba faktycznie jest. Natomiast w Niemczech prężnie działa towarzystwo zajmujące się upowszechnianiem jego myśli i poświęca się sporo uwagi pracy z młodzieżą w tym zakresie. Choć każde streszczenie jest spłaszczeniem, a każde spłaszczenie wykrzywieniem, nie należy rezygnować z prób popularyzowania wiedzy o Kancie. Zaniechanie jest przecież zbrodnią.
Spróbujmy zatem zmierzyć się z tym zadaniem, zaczynając od przedstawienia Kanta jako człowieka.
Kant wywodził się z rygorystycznej protestanckiej rodziny, która ukształtowała jego zaangażowanie w pracę i potrzebę samodoskonalenia. Z rodzeństwem jednak niemal nie utrzymywał kontaktów. Od dzieciństwa był wątłego zdrowia. Jego słynne, samotne spacery nadawały rytm szarej codzienności i to właśnie one służyć musiały uporządkowaniu twórczych myśli, które znalazły ostateczny wyraz w jego dziełach. Przysłużyły się też prawdopodobnie polepszeniu kondycji zdrowotnej uczonego, który dożył przecież późnego wieku i aż o siedem lat przeżył cieszącego się dobrym zdrowiem Mikołaja Kopernika.
Kant był towarzyski, w rozmowie żywy i dowcipny. Wobec kobiet był elegancki, a nawet szarmancki, prowadził z nimi interesujące rozmowy, cenił ich codzienną pracę domową. Nie ożenił się, bo nie chciał ograniczać swojej wolności. Surowy dla siebie, bezwzględnie przestrzegał głoszonych zasad moralnych. U spotykanych osób cenił szczególnie uczciwość i rozsądek. Po otrzymaniu katedry, kiedy jego finanse znacznie się poprawiły, ubierał się staranniej i zgodnie z panującą modą. Był niski, smukły, nieco pochylony. Jako profesor wspomagał także finansowo szpital dla ubogich.
Kant jadał ze smakiem, potrawy dobierał starannie, ponieważ dbał o zdrowie. Nie palił, ale zażywał tabakę, nie pił wódki, piwa i kawy, a tylko rozcieńczoną herbatę, wodę oraz w niewielkich dawkach wino. Choć nie miał czasu na pracę w ogrodzie, lubił owoce, obdarowywał nimi gości i ich rodziny. Uważał, że człowiek rozumny powinien wiedzieć, jak należy postępować ze swoim ciałem. Jego dzień, ściśle uregulowany, zaczynał się o godzinie piątej. Przez dwie godziny przygotowywał się do wykładów, przy czym nigdy nie sporządzał notatek i wyciągów czy prezentacji, ponieważ miał fenomenalną pamięć. I liczył na inteligencję słuchaczy.
Warto dodać, że w czasach Kanta profesor zajmował ważną pozycję w społeczeństwie.
Profesor był instytucją. A Kant stał się instytucją sam w sobie. Zapracował na to swoim stylem bycia, erudycją, głębią przekazu i tym, co nam często umyka: jednością myśli i postępowania. Nie kłamał i nie wydawał sądów. W pewnym momencie Kant stał się tak popularny, że na jego wykłady zaczęli przychodzić studenci różnych kierunków. Kiedy studiowałem w Lublinie, taką postacią, w zajęciach której studenci chcieli naprawdę uczestniczyć, był prof. Władysław Bartoszewski. Wykłady prowadził dla studentów historii, ale przychodziły na nie osoby z całego Wydziału Humanistycznego, a pewnie i z innych. Ludzie siedzieli na podłodze, było duszno, a profesor ciągle chodził po sali. Dzisiaj takie sytuacje są chyba niezwykle rzadko spotykane.
Nasza rozmowa uświadamia mi, że rozmawiamy nie tylko o Kancie, ale i o pewnym micie.
Legendy są nam potrzebne, bo pozwalają łatwiej przyjmować postać, zapamiętywać ją. Dlatego na przykład tak chętnie powtarzamy, że zegarki regulowano, obserwując, co robi w danej chwili Kant.
W tworzeniu takich mitów wyspecjalizowała się poezja, a historykom nie pozostaje czasem nic innego, jak rwać włosy z głowy (śmiech). Bo ile razy można przypominać, że „Reduta Ordona” Mickiewicza ma niewiele wspólnego z opisem prawdziwych wydarzeń?
Cóż, ja o Ordonie i jego reducie miałem kiedyś, jeszcze w czasie Wyższej Szkoły Pedagogicznej, nawet wykład inauguracyjny… Trzeba zaznaczyć, że śmierć świadków historii stanowi istotną granicę poznawania i rozumienia przeszłości. Ich odejście powoduje, że z perspektywy dziejów przeżywanych przez jednostkę przechodzi się do poznawania tego, co czasowo odległe, jedynie za pomocą materiałów źródłowych. W ten sposób historia staje się też opowieścią, w której w porządkowaniu i prezentowaniu faktów oraz ich interpretacji żywi zdobywają przewagę nad tymi, co umarli. Z drugiej strony znajdują się badacze historii, którzy wydobywają jakiś szczegół bądź zestaw działań konstytuujących moralny wzorzec lub starający się nadać przeszłości jakiś ogólny sens w strukturach odpowiadającym normom współczesności. Historia – niestety – staje się też często niewolnikiem mecenasów, a to droga do fałszywej historii, która jest matką fałszywej polityki. Szkoda też, że historia jako nauka była podłożem niejednej ideologii… Historyk jest jak mityczny Charon, tylko w odwrotnej kolejności. Ze świata zmarłych przewozi do świata żywych. Postać Kanta tego jednak nie potrzebuje.
Rozmawiała Daria Bruszewska-Przytuła
Podsumowanie Roku Immanuela Kanta także w Radiu UWMFM
Prof. Norbert Kasparek: Dzięki staraniom Archiwum Państwowego w Olsztynie i wsparciu finansowym Urzędu Marszałkowskiego po raz wtóry wydano „Traktat o wieczystym pokoju”, wspaniałe filozoficzne studium o pokoju, stosunkach międzypaństwowych i roli etyki w życiu narodów. Nowa edycja stanowi przedruk pierwszego polskojęzycznego wydania „Traktatu…”, które ukazało się w Warszawie w 1797 roku) i stanowiło dowód na zainteresowanie polskich intelektualistów postacią Kanta i jego dorobkiem. Źródłem tłumaczenia Szymona Bielskiego (pijara, nauczyciela i wieloletniego kierownika drukarni zakonnej w Warszawie) była francuskojęzyczna wersja pracy filozofa, autoryzowana przez autora i opublikowana w Królewcu w 1796 roku. Wydanie polskie to drugi po francuskim przekład niniejszej pracy filozofa, który ukazał się za jego życia.
Prof. dr hab. Norbert Kasparek w Instytucie Historii UWM kieruje pracami Katedry Historii Polski. Przez dwie kadencje pełnił funkcję dziekana Wydziału Humanistycznego, był także naczelnikiem olsztyńskiej delegatury IPN. Obecnie zarządza Archiwum Państwowym w Olsztynie. Należy do Rady Naukowej Polskiego Słownika Bibliograficznego. Za książkę o bitwie pod Ostrołęką został wyróżniony nagrodą im. prof. Skowronka.
Tekst ukazał się w listopadowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich". Rok 2024 na Warmii i Mazurach miał szczególnego patrona – był nim Immanaul Kant. Echa myśli filozofa z Królewca wybrzmiewały w tym czasie także na Uniwersytecie, dlatego tematem listopadowego wydania „Wiadomości Uniwersyteckich” była właśnie jego postać. Z prof. Norbertem Kasparkiem rozmawialiśmy o niezwykłych zasobach Archiwum Państwowego, które przechowuje dokumenty związane z Albertyną i jej najbardziej znanym wykładowcą, a ks. dr Kieliszek opowiedział o zasadzie gościnności głoszonej przez Kanta. Poza tym w wydaniu znalazły się teksty m.in. o antynowotworowym potencjale AMH, który bada dr n. med. Marek Gowkielewicz, a także o ustaleniach dr. Stefana Marcinkiewicza o zamachu na esesmanów pod Ełkiem. W wydaniu nie zabrakło też relacji z najważniejszych uniwersyteckich wydarzeń, w tym otwarcia finansowanej z OBA siłowni.