18 Grudnia 2023

Aktualności


Dzisiaj 18 grudnia jest Międzynarodowy Dzień Migrantów. Migranci masowo napływają do Europy z Afryki i Azji, ale i w Europie nie ma chyba takiego ludu, który w swej historii cały czas zajmuje to samo terytorium. Kiedy się popatrzy przekrojowo na jej dzieje, to widać, że wszystko się nieustannie zmienia. Także teraz – mówi prof. Roman Jurkowski z Instytutu Historii na Wydziale Humanistycznym UWM.

Panie profesorze, co to właściwie jest migracja?

To przemieszczanie się ludzi do stałych lub czasowych miejsc zamieszkania. Można je różnie dzielić: na dobrowolne i przymusowe (np. deportacje), legalne lub nielegalne, okresowe lub stałe, wewnętrzne (tzn. w obrębie jednego kraju) i zewnętrzne, ekonomiczne lub polityczne itp.

Z lekcji historii większość z nas pamięta wielką wędrówkę ludów. Czy są jakieś analogie do tego, co teraz dzieje się w Europie?

Nie. Wielka wędrówka ludów dotyczyła przemieszczania się całych plemion ludów koczowniczych. Zaczęła się na początku II wieku n.e. w Azji Środkowej. Koczowniczy lud Hunów, został pobity przez Awarów – inny lud koczowniczy. W poszukiwaniu nowego terytorium zaczął się przemieszczać na zachód. Nie trafił jednak na pustkowie, lecz na tereny plemion germańskich – Ostrogów, którzy żyli w dorzeczu Wołgi i Dniepru. Ostrogci naciskani ze wschodu zaczęli się przemieszczać na zachód, naciskając na inne plemiona germańskie – Wizygotów, Swewów, Alanów i Wandalów. Ci ostatni doszli aż na Półwysep Pirenejski i po drodze zaczęli demontować Cesarstwo Rzymskie, wespół z innymi ludami germańskimi, a także od 434 r. z Hunami pod wodzą Attyli. Za Germanami od wschodu ciągnęły ludy słowiańskie, Bułgarzy i inni. Trwało to do VI wieku. Można przyjąć, że ten proces zakończył się w roku 568, kiedy to na gruzach Cesarstwa Zachodniorzymskiego powstały pierwsze państwa germańskie – Franków i Longobardów. Były to jednak czasy przed powstaniem stabilnych organizmów państwowych i w przeciwieństwie do teraźniejszości – były to migracje całych narodów w poszukiwaniu łupów i lepszego miejsca do życia.

Z tym teraz nie mamy do czynienia.

Tak. Wędrówka ludów nie zakończyła jednak wielkich migracji w średniowiecznej Europie. W VI wieku ruszyli na północ z dzisiejszego Iraku i Jemenu Arabowie (zajęli południe Hiszpanii), a po nich Turcy Seldżuccy, którzy w XI wieku zdobyli Jerozolimę (1072) i Bałkany. Opanowanie przez nich Ziemi Świętej dało początek fali migracyjnej związanej z wyprawami krzyżowymi. Jeszcze wcześniej Wikingowie – germański lud z północy Europy - zajęli Islandię, Grenlandię, Wyspy Brytyjskie, a jedno z ich plemion – Waregowie ruszyło na południowy wschód i założyło Kijów, kolebkę Rusi. Potem ze stepów aralskich i pogranicza Morza Kaspijskiego i Donu na zachód ruszyli Węgrzy naciskani przez Chazarów, a także Pieczyngów i osiedli aż na Nizinie Panońskiej w Europie. Po pewnym czasie od wschodu, na początku XIII wieku, pojawili się Mongołowie. Po nich południe Europy zajęli Turcy osmańscy. To główne ruchy migracyjne w średniowiecznej Europie. W epoce wypraw krzyżowych wywołane były już wojnami państw, których celem było zajęcie pewnych terytoriów, zdobycie łupów, lecz także wprowadzenie lub utrwalenie wielkich religii, jak: chrześcijaństwo i islam. W zasadzie w Europie nie ma chyba takiego narodu i ludu, który w swej historii cały czas zajmuje to samo terytorium. Kiedy się popatrzy przekrojowo na jej dzieje, to widać, że wszystko w niej się nieustannie zmienia. Także teraz.

Przedstawiając historię w wielkim skrócie, wkroczyliśmy w erę nowożytną, która też zapoczątkowała kolejne migracje.

Zgadza się. Odkrycie Ameryki miało wielki wpływ na migrację, także tę przymusową. Statki handlarzy niewolników wywiozły z Afryki do Ameryki w ciągu kilku wieków niewolnictwa 11,6 mln ludzi. Poza tym do Ameryki wyemigrowało z Europy tylko w latach 1820-1920 ponad 50-60 mln mieszkańców starego kontynentu, co stanowiło 14 proc. jej populacji!

A w czasach bliższych współczesności też były wielkie migracje?

Oczywiście. Rzeź Ormian, której dopuścili się Turcy w 1915-16 roku, spowodowała masową ucieczkę Ormian do Rosji, Europy, a także Polski. Na początku I wojny światowej Rosjanie z terenów Królestwa Polskiego, zachodniej Białorusi i Ukrainy wypędzili od 1 do 1,5 mln ludzi. Byli to tzw. bieżeńcy. Uczynili to, aby zostawić nadchodzącym Niemcom spaloną, pustą ziemię. W deportacjach sowieckich z polskich Kresów Wschodnich w latach 1939-41 wywieziono na Syberię i do Kazachstanu ponad 1,5 mln osób. Niemcy w czasie II wojny światowej wysiedlili lub przesiedlili w całej Europie niemal 8 mln ludzi. Po wojnie tylko z terenów przyznanych Polsce wysiedlono ok. 3 mln osób uznanych wtedy za Niemców. Kiedy się tworzyło państwo Izrael, z całego świata napłynęło do niego 2,6 mln ludzi. Gdy w 1947 r. powstawały powojenne Indie i Pakistan, umożliwiono przepływ wyznawców hinduizmu do Indii i muzułmanów do Pakistanu. Objął on od 12 do 15 mln ludzi. W wyniku walk religijnych w czasie tego exodusu zginęło ponad 1,2 mln osób. To były wielkie migracje przymusowe.

Wspomniał pan o Izraelu. A skąd w Polsce wzięli się Żydzi?

Z Europy Zachodniej, właśnie na skutek migracji. Wypędzono ich stamtąd w czasie wielkiej zarazy dżumy w Europie z lat 1347-1350. Zostali oskarżeni o jej roznoszenie. Anglicy wypędzili ich wcześniej, w 1290 r. W roku 1648 na ziemiach polskich żyło ok. 500 tys. Żydów wygnanych z Hiszpanii, Portugalii, Austrii oraz Niemiec i było to 80 proc. całej ich populacji europejskiej. Rzeczpospolitą nazywano wówczas „pardisus Judeorum” – rajem Żydów.

A teraz przenieśmy się do Prus.

Prusowie to ludność bałtyjska o silnych związkach z Celtami. Kiedy na tych terenach pojawili się Krzyżacy – byli już osiadli od dawna, o czym świadczą odkrycia archeologiczne. Krzyżacy wywołali migrację, która była konsekwencją eksterminacji ludu pruskiego, zwłaszcza po powstaniu z 1260 r. Zwycięzcy Krzyżacy potrzebowali jednak ludzi do pracy, więc potem pozbywali się tylko tych, którzy nie chcieli się podporządkować. Innych zostawiali w spokoju. Byli wykorzystywani do pracy dla państwa zakonnego. Na dodatek Krzyżacy sprowadzali fachowców do zagospodarowywania kraju: Holendrów do osuszania Żuław, młynarzy z Saksonii i Brandenburgii, murarzy z Meklemburgii. Od końca XIX w. do wybuchu II wojny światowej z Prus Wschodnich wielu ludzi wyjeżdżało na zachód Niemiec do pracy w hutach i kopalniach. Potem wielkie ruchy migracyjne objęły nasz region po II wojnie światowej. Jak więc widzimy, ludzie stale się przemieszczają.

Teraz jeszcze łatwiej.

Tak, bo mamy Unię Europejską, grupę Schengen, wspólny język – angielski, Internet i… samoloty. Jeszcze nigdy w Europie nie było takiego ruchu ludności, jak teraz.

Niektórzy politycy straszą nas chorobami, które mogą przynieść z sobą migranci. Czy w historii świata znane są takie przypadki?

Na myśl przychodzi mi tylko epidemia dżumy przywleczona do Europy przez kupców genueńskich w 1347 r., która przyniosła śmierć 1/3 wszystkich Europejczyków, ale trudno ją powiązać z migrantami. Za to Europejczycy zawlekli do Ameryki ospę – chorobę nieznaną na tym kontynencie. Zniszczyła ona, w połączeniu z zachłannością konkwistadorów, imperia Azteków, Majów i Inków, a później plemiona indiańskie w Ameryce Północnej. Po I wojnie światowej zabijała ludzi grypa hiszpanka, przywieziona do Europy przez amerykańskich żołnierzy. Innych przypadków, które odegrałyby jakąś rolę w dziejach, sobie nie przypominam. Były lokalne ogniska chorób przywleczonych przez emigrantów, ale nie stanowiły problemu. COViD-19 rozprzestrzenił się po świecie nie na skutek masowych migracji, tylko z powodu możliwości szybkiego przemieszczania się, którą daje komunikacja lotnicza.

Wielkie migracje przenoszą ze sobą wielkie zmiany. Korzystne czy niekorzystne?

To zależy. Wędrówki ludów przyniosły Germanom awans cywilizacyjny, ale Europie romańskiej – trwający kilkaset lat regres cywilizacyjny. Kolonizacja Ameryki i Australii przez Europejczyków dla ludności miejscowej była katastrofą. Dla emigrantów – okazją do polepszenia życia. Deportacje, wysiedlenia, zsyłki – to były dla ich ofiar tragedie. Wojna w Jugosławii w latach 90. XX w., której celem było ustalanie nowych granic, też spowodowała migracje, ale chyba nikt na nich nie skorzystał.

Teraz też mamy do czynienia z masową emigracją do Europy – z Afryki i Azji. Europa się przed nią broni, ale przecież Amerykę i Australię urządzili emigranci.

Są jednak różnice. Tam emigranci trafiali, na – z ich punktu widzenia – tereny dziewicze i je zagospodarowywali. Wszyscy byli obcy dla autochtonów, ale też i dla siebie, lecz byli sobie równi i zbliżeni pod względem kulturowym, religijnym (np. Włosi, Polacy, Irlandczycy, Niemcy), chociaż mówiący różnymi językami. Teraz emigranci trafiają do europejskich, urządzonych społeczeństw i niestety nie chcą się asymilować. I na tym polega problem. Reprezentują całkiem inną niż Europejczycy mentalność, kulturę, system wartości, religię. Na to jeszcze nakłada się tzw. duży „socjal”, czyli środki materialne przeznaczane dla migrantów. Dla wielu jest on większy niż zarobki w ich krajach. To demotywuje do pracy i zachęca ich znajomych i rodziny do wyjazdu do Europy. Europa się przed nimi broni, ale nieskutecznie. Unika radykalnych środków, co ci ludzie odbierają jako słabość. Europejczycy boją się z kolei pogorszenia warunków życia i destabilizacji.

Cesarstwo Rzymskie uległo Germanom, na terenie imperiów Azteków i Majów dzisiaj mówi się po hiszpańsku, w Australii i Irlandii – po angielsku, w Prusach Wschodnich – po polsku. Może za 200-300 lat większość Polaków będzie mówić po arabsku albo chińsku?

Może? Chociaż nie chciałbym tego. Migracje to procesy, które bardzo trudno zahamować. Jeśli Polacy nie zachcą zmieniać swego języka i kultury, to nie będą mówić po arabsku czy chińsku. Ale jeśli uznają, że język i kultura przybyszów jest atrakcyjna – to je przyjmą. Tak już bywało na świecie. Ameryka poradziła sobie z wielokulturowością. Europa – nie, gdyż problemem zasadniczym jest ogromny, napływ migrantów w bardzo krótkim czasie. Asymilacja obcych trwa całe wieki, nie dekady. Trudno prorokować, dokąd to nas zaprowadzi. Moim zdaniem ograniczyć falę migracji ludzi, którzy nie chcą się asymilować w Europie, może tylko wyrównywanie warunków życia. Dlatego Europa powinna pomagać tym krajom, z których napływają emigranci, aby nie musieli szukać lepszego życia w świecie.

Rozmawiał: Lech Kryszałowicz

 

 

Rodzaj artykułu