08 Czerwca 2023
Aktualności
Justyna Artym, studentka filozofii
Chcę tu wystąpić jako tłumaczka języka sztuki, ponieważ wierzę, że zrozumienie jest możliwe.
Przeważnie czujemy lęk przed tym, czego nie rozumiemy. Maskujemy go złością, pragniemy wypchnąć to, co obce, z naszego bezpiecznego świata. Jesteśmy jednak na Wydziale Humanistycznym. Jesteśmy humanistami. Na czym polega nasza nauka? Mamy znać się na człowieku. Budować bardziej ludzkie społeczeństwo. A właśnie sztuka, zwłaszcza autentyczna, bezkompromisowa i zaangażowana, taka jak sztuka Ani Drońskiej, jest doskonałym narzędziem budowania empatii i zrozumienia procesów społecznych, w których uczestniczymy. Uważam, że Wydział Humanistyczny jest właściwym miejscem do eksponowania takiej sztuki. My, humaniści, mamy wnikać pod powierzchnię świata, zanurzać się w to, co najistotniejsze, do kości, do rdzenia. To my mamy wspierać dziką wolność ekspresji twórczej. To my mamy być tymi, którzy poszukują prawdy i nie boją się jej mówić.
Powiem wam teraz, co widzę, aby pomóc wam zobaczyć.
Na pewno zauważyliście, że w tych pracach jest dużo zwierząt. Co to mówi o naszym świecie? Że epoka antropocenu powinna się skończyć. Że czas już włączyć do naszej opowieści o świecie również inne istoty. Prace Ani Drońskiej są w dużej mierze opowieścią posthumanistyczną. Zwrócę uwagę na najbardziej kontrowersyjną pracę, Śpiącą sunię. Widzimy zmumifikowane ciałko psa, spoczywające w wymoszczonym pudełeczku. To ciało, które wcześniej należało do żywej, czującej istoty, być może nawet kochanej przez człowieka, zostało znalezione na śmietniku. Artystka przywróciła temu ciału szacunek należny śmierci, dodatkowo transformując ją przez łagodną metaforę otulającego snu. Gdyby znaleziono na śmietniku ludzkie ciało, wyprawiono by mu pogrzeb. Dlaczego dziwimy się, że Ania zapragnęła w ten symboliczny sposób przywrócić godność śmierci zwierzęcia? A może po prostu nie chcemy na tę śmierć patrzeć? Tymczasem ona jest wszędzie. W naszych butach, na naszych kanapkach. I to właśnie my często jesteśmy jej sprawcami. To, że odwrócimy wzrok, nie znaczy, że zjawisko zniknie.
Widzimy motyw roślin, które przerastają beton, wchodzą w ludzkie ciała, zarastają karoserię samochodu. W cyklu Opuszczone-Odzyskane Ania przygląda się miejscom opuszczonym przez ludzi i odzyskanym przez przyrodę. To opowieść o tym, że wystarczy zostawić naturę w spokoju, aby sama się wyregulowała, powróciła do pierwotnego stanu. I że paradoksalnie jest w nas tęsknota za tym miękkim otuleniem przez cichą zieleń tego, co zbudowaliśmy jako zbyt wielkie, zbyt głośne, zbyt brutalnie wdzierające się w przestrzeń, gwałcące ją. Być może nawet wyczekujemy tej apokalipsy, gdy nasza szalona, spiętrzona cywilizacja wreszcie się zawali i będziemy mogli odetchnąć.
Najbardziej osobiste prace dotyczące depresji i przemijania. To jest nasza szkoła empatii. To jest szkoła szalonej odwagi twórczej, która eksploruje najciemniejsze miejsca, a potem wraca z tej podróży i opowiada, co tam zobaczyła. Jacy z nas humaniści, jeśli boimy się głębin? Miejmy odwagę spojrzeć na diagnozę, abyśmy potrafili znaleźć rozwiązanie.
Julia Gadomska, studentka filologii polskiej
Sporem ostatniej debaty było umiejscowienie obrazów Anny Drońskiej na naszym wydziale. Uważam, że uniwersytet nie jest odpowiednim miejscem na prezentowanie tego typu sztuki.
Wydziały przede wszystkim powinny być przestrzenią neutralną. Przestrzeń neutralna to taka, która nie skupia na sobie uwagi i nie jest wykluczająca, nie ma w niej na przykład symboli religijnych. I właśnie do tego powinien aspirować nasz wydział. W salach nie ma krzyży, a korytarze ozdabiają głównie plakaty ogłoszeniowe, tablice informacyjne czy prace studentów z zajęć. Taki stan rzeczy jest bardzo ważny w momencie, w którym uświadomimy sobie, jak wiele osób zrzesza uniwersytet. Nasz wydział pomimo skupiania w sobie studentów kierunków humanistycznych, gości również młodzież, rodziców z dziećmi, które przychodzą do gabinetu logopedycznego i studentów przeróżnych kierunków, nie tylko tych humanistycznych. I właśnie to jest pytanie, które mogłoby podsumować wcześniejsze rozważania. Czy miejsce, które pełne jest wyjątkowo trudnej w odbiorze, ale i pobudzającej do refleksji sztuki, jest przestrzenią neutralną?
Tak intensywna sztuka może być również trigerrująca (wywołująca silne negatywne emocje, bulwersująca – red.) dla odbiorców, którzy nie mogą przygotować się na tego typu bodźce. Obrazy artystki Anny Drońskiej interpretuję jako ukazujące katastroficzny obraz świata. Obrana tematyka skłania do refleksji i prowadzi do wyjątkowo „dołujących” wniosków, na których odbiór trzeba mieć przestrzeń i siłę. Podobne odczucia pozostawiają również materiały wykorzystane do stworzenia dzieł. Są nimi raciczki i inne elementy ciał zwierząt. Najbardziej kontrowersyjny obraz wykonany został z użyciem ciała martwego psa. Studenci, których dotyka widok tych dzieł na co dzień, wspominają, że sprawia im duży dyskomfort patrzenie na psie truchło w zaawansowanym stadium rozkładu. Osoby, których dotyczy ten problem, celowo omijają filmy i książki o konkretnej, trudnej dla nich tematyce. Galerię sztuki mogą ominąć szerokim łukiem, wydziału niestety nie. Podczas debaty padło również stwierdzenie, że nie da się pomóc wszystkim i uchronić osób wrażliwych przed każdym bodźcem. Jest to prawdą, ale jeśli możemy komuś pomóc, należy to zrobić.
Ostatnią już kwestią jest zastanowienie się, czy pojawienie się sztuki na wydziale, w którym tylko część osób będzie zainteresowana dogłębnym zrozumieniem, przynosi zamierzony skutek. Sama debata pokazuje, że to, co było komentowane przez studentów, to miejsce obrazów, a nie ich przesłanie. Bardzo chciałabym powiedzieć, że jeśli ktoś wybiera kierunek humanistyczny, to studia będą czasem pełnym refleksji nad sztuką i moralnością, ale realia większości ludzi są inne. Jednak nawet osoby zainteresowane nie mają możliwości dokładnego odbioru obrazów, ponieważ przez ich miejsce, trudno będzie znaleźć czas na głębsze przemyślenia. Szczególnie podczas biegu między jedną a drugą salą. I choć jestem zainteresowana obrazami artystki i pochwalam ich tematykę, to nie uważam, aby wydział był odpowiednim miejscem na ich prezentowanie.