07 Sierpnia 2024
Aktualności
Kilka tygodni temu, 17 lipca, został pan powołany na stanowisko wiceprzewodniczącego Państwowej Rady Gospodarki Wodnej. Jakie będą pana zadania w związku z tą funkcją?
Państwowa Rada Gospodarki Wodnej jest organem doradczym ministra Infrastruktury i zajmuje się opracowywaniem opinii, propozycji i wniosków w sprawach gospodarowania wodami, ochrony przed powodzią i skutkami suszy. Jest to dość szeroki zakres merytoryczny. Myślę, że duży wpływ na to, że zostałem wybrany na tę funkcję, miało m.in. to, że uczestniczę w Międzyresortowym Zespole ds. Przeciwdziałania Sytuacjom Kryzysowym Zagrożeniom Środowiskowym na Rzece Odrze. Generalnie zajmuję się kwestią Odry, Kanału Gliwickiego, a także innych zbiorników wodnych, w których mamy do czynienia z występowaniem złotych alg, a w konsekwencji śnięcia ryb.
Stawić czoła katastrofie w polskich wodach
Co złego dzieje się w Kanale Gliwickim?
Można powiedzieć, że Kanał Gliwicki stał się miejscem stałego występowania złotych alg – wydostają się stamtąd i trafiają do Odry. Wiosną tego roku nie doszło do katastrofy w samej Odrze (chociaż występowały w niej algi w dużej liczebności), ale mieliśmy toksyczne zakwity w zbiornikach wzdłuż Odry, w starorzeczach, włącznie z jeziorem Dąbie, gdzie nigdy wcześniej ich nie było. Od początku maja, kiedy to zaczęły się zakwity w Kanale Gliwickim, do połowy czerwca, cały czas mieliśmy do czynienia z katastrofą, tylko nie znalazła ona tak dużego odzwierciedlenia w mediach jak w przypadku katastrofy na Odrze latem 2022 roku. W sumie śnięciu uległo około 10 ton ryb. Nadchodzi jesień, a wbrew powszechnym opiniom to spadek, a nie wzrost temperatury sprzyja rozwojowi złotych alg, więc z niepokojem oczekujemy na to, co się wydarzy.
Co jest przyczyną tego problemu?
Przyczyną jest to, że do wód Odry i Kanału Gliwickiego są odprowadzane z zakładów górniczych wody dołowe o wysokim zasoleniu. Pomimo że zrzuty tej wody są synchronizowane, to i tak ilość soli w nich jest bardzo duża i sprzyja namnażaniu się złotych alg. Są to organizmy słonowodne, produkujące toksyny, które zabijają ryby. Nie robią tego specjalnie, ale siłą rzeczy muszą stworzyć sobie środowisko i przy okazji zabijają ryby. Oczywiście dochodzą do tego również inne ścieki, które są odprowadzane do Kłodnicy czy Odry, zwłaszcza te zawierające azot i fosfor.
Jakie są skutki tego problemu?
Są to oczywiście skutki przyrodnicze wynikające z tego, że giną ryby. Ponadto, tak duże ilości martwych ryb występujące w miejscach zasiedlonych przez ludzi stwarzają zagrożenie sanitarne i epidemiologiczne. Wpływa to również na turystykę i rekreację. Dla terenów nad Odrą, gdzie dużą gałąź gospodarki stanowią rolnictwo i turystyka, jest to po prostu katastrofa. Nawet jeśli nie ma zakwitów, to namnażają się różnego rodzaju bakterie i nie ma mowy chociażby o kąpielach. Wędkarze też nie przychodzą łowić do takich miejsc. Utrata gospodarczych, turystycznych i rekreacyjnych funkcji Kanału Gliwickiego, a teraz także jeziora Dzierżno, to poważny problem dla miejscowości nad nim położonych. Utrata takiego alternatywnego dla górnictwa źródła przychodów spowoduje, że konieczne będzie wprowadzenie jakiegoś wsparcia finansowego, a głębsze skutki będą dotyczyły migracji z tych terenów i w rezultacie wyludniania się ich. Dziwi mnie to, że kiedy rozmawiam z lokalnymi politykami, to oni nie zdają sobie z tego sprawy. Ich interesuje tylko to, ile trzeba będzie zapłacić za utylizację śniętych ryb. Stany Zjednoczone też zmagają się z problemem złotych alg, ale tam doczekał się on specjalnych agend rządowych, ponieważ rządzący są świadomi, że to zagraża mikroekonomii obszarów nadrzecznych.
To jest sytuacja bez wyjścia czy da się w jakiś sposób temu zapobiec?
Minister aktywów państwowych przedstawił plan rozwiązania tego problemu. Jedną z istotną rzeczy, która wynika z zapowiedzi ministra jest to, że kopalnia „Bobrek” w Bytomiu ma zostać zamknięta o pięć lat wcześniej, czyli nie w 2030 roku, a w 2025 roku. Proces likwidacji kopalni trwa około 5 lat, więc na niewielką poprawę sytuacji możemy liczyć około 2030 roku. Pozostałe działające kopalnie mają podjąć działania zmierzające do ograniczenia wprowadzania soli do rzek. Musimy mieć świadomość, że to nie jest wina tego czy poprzedniego rządu, tylko 30 lat zaniedbań, ponieważ pierwsze informacje o tym, że należy coś z tym zrobić, pojawiły się podczas obrad Okrągłego Stołu. 10 lat później ukazał się raport Najwyższej Izby Kontroli, który wskazywał, że wody dołowe z kopalń mogą być problemem i generować straty gospodarcze. Na przeszkodzie stał jednak lobbing spółek węglowych, które wolały nie ponosić dodatkowych kosztów na rozwiązanie tego problemu. Zaniedbania się nawarstwiły i teraz sytuacja stała się bardzo poważna.
Kiedy latem 2022 roku doszło do katastrofy na Odrze, media bombardowały nas informacjami o tym problemie. Oczywiste jest to, że nie da się mówić o danym wydarzeniu z taką samą intensywnością przez cały czas, ale warto mieć świadomość, że sytuacja się nie poprawia, a wręcz przeciwnie.
Oczywiście, sytuacja jest bardzo poważna. Musimy mieć również świadomość, że podawaną oficjalnie liczbę śniętych ryb należy pomnożyć razy trzy albo nawet cztery. Po pierwsze dlatego, że nie wszystkie miejsca, w których nastąpiło śnięcie, zostało odkryte, a po drugie służby nie w stanie wyłowić z wody tych najmniejszych ryb. Osobiście udałem się do Połęcka, ponieważ miałem sygnał od wędkarza, który widział pojedyncze śnięte ryby. Ostatecznie okazało się, że martwych ryb było ponad 300 kilogramów. To dowód na to, że skala tego zjawiska może być o wiele większa.
Zmiany klimatu wywołują problemy
Trudno oprzeć się wrażeniu, że obecnie, w wyniku następujących zmian klimatycznych, rzadko kiedy występują normalne opady, tzn. albo pada w sposób nawalny, albo nie pada wcale. Jakie to rodzi konsekwencje?
Konsekwencje są bardzo poważne. Myślę, że każdy z nas najdotkliwiej odczuwa to, płacąc rachunki za wodę. Woda użytkowa staje się coraz droższa, ponieważ trzeba ją pozyskiwać z coraz większych głębokości. Rosną również koszty upraw rolniczych. Na Warmii i Mazurach poziom uwilgotnienia jest dość duży, więc ten problem nie dotyczy nas w takim stopniu jak mieszkańców innych regionów Polski, ale to nie znaczy, że nie ma go wcale. Tylko w ubiegłym roku w trzynastu gminach zabrakło wody w sensie dosłownym – po odkręceniu kranu woda nie leciała. W tym roku taka sytuacja wystąpiła w Zgierzu. Ponadto skutkiem takiego stanu rzeczy, o którym stosunkowo rzadko się mówi, są nowe choroby, które w wyniku zmian klimatycznych przemieszczają się z południa na północ. Przykładem jest chociażby ASF, który jak sama nazwa wskazuje, pochodzi z Afryki. Obserwujemy również występowanie w Polsce nowych gatunków roślin i zwierząt, a także tworzą się warunki dla organizmów i mikroorganizmów, które dla ludzi oraz zwierząt gospodarskich mogą być potencjalnie chorobotwórcze.
A czy ryby, np. takie, które łowią wędkarze i które potem trafiają na nasze talerze, cierpią w trakcie temperatur powyżej średniej właściwej dla naszej strefy klimatycznej?
Z tym również jest coraz gorzej, ponieważ woda w jeziorach się nagrzewa, a dodatkowo nie jest najczystsza, o czym świadczą coraz częściej występujące zakwity sinic. Na własnej skórze przekonują się o tym mieszkańcy Olsztyna, którzy chcą korzystać z kąpieli w jeziorze Ukiel. Wpływa to również na ichtiofaunę, ponieważ niektóre ryby (np. sieja czy sielawa) nie są w stanie żyć w takich warunkach. W jeziorach tworzą się deficyty tlenowe i dochodzi do tzw. zjawiska przyduchy - ryby zaczynają się dusić i nie chcą żerować, a w skrajnych przypadkach giną. Mechanizm funkcjonowania organizmów żywych w stresie jest taki, że jedzenie jest ostatnią rzeczą, o których myśli organizm. Podobnie jest u nas, ludzi. W ten sam sposób funkcjonują ryby, a to sprawia, że wędkarze mają kiepskie połowy, mniej ryb z jezior trafia do sprzedaży, rosną ich ceny itd.
Wolne chwile pełne pasji: teatr, grafika, fotografia
Czym zajmuje się prof. Bogdan Wziątek, gdy potrzebuje chwili wytchnienia od spraw naukowych czy problemów, o których rozmawialiśmy?
Bardzo lubię fotografować. Kiedyś były to krajobrazy, a teraz bardzo interesuje mnie fotografia dokumentalna. Często robię zdjęcia w Teatrze Węgajty, zresztą można je zobaczyć na stronie Teatru. Teatr jest dla mnie czymś magicznym, lubię fotografować ruch w teatrze i robić portrety aktorów w ruchu – jest to dla mnie wielkie wyzwanie. Moim celem nie jest dokumentowanie, to są bardziej moje impresje, wrażenia utrwalone w obiektywie. Teatr Węgajty ma w sobie wiele z teatru, który we Wrocławiu tworzył Jerzy Grotowski, wspaniałą ekspresję ruchu. Brałem również udział w organizowanych przez Ośrodek Teatralny Kana w Szczecinie performance’ach dotyczących złotej algi, podczas których opowiadaliśmy ludziom o Odrze, o jej znaczeniu w Szczecinie itp. Miałem wówczas niecodzienną okazję poprowadzenia wykładu w tramwaju.
W 2019 roku wystawiał pan swoje prace w Ukrainie.
To było dla mnie jedno z najważniejszych osiągnięć pozanaukowych. Byłem reprezentantem Polski w projekcie zbliżenia kultur w ramach procesu stowarzyszania Ukrainy z Unią Europejską. W Mikołajowie, we wschodniej Ukrainie (niestety tam, gdzie teraz trwa okrutna wojna), zaprezentowałem swoje grafiki. Dla Ukraińców było to bardzo ważne wydarzenie, które odbiło się dość szerokim echem w tamtejszych mediach. W otwarciu wziął udział attaché konsulatu RP w Odessie, mer Mikołajowa, członek Senatu, a patronat honorowy sprawował prezydent Olsztyna. Bardzo się cieszę, że wyróżniono mnie w ten sposób.
W ogóle wschód Ukrainy bardzo pana interesuje i inspiruje.
To prawda. Wschód Ukrainy jest piękny. Oprócz oczywistych walorów przyrodniczych, można tam zaobserwować prawdziwą multikulturowość. W Odessie byłem świadkiem sytuacji, w której przy jednym stoliku w kawiarni siedzieli: Żyd, muzułmanin i wyznawca prawosławia. Było to w miejscu, gdzie tuż obok siebie znajdował się meczet, synagoga i cerkiew. Pili herbatę, o czymś rozmawiali i przed godz. 19:00 rozeszli się na swoje nabożeństwa do poszczególnych świątyn. Absolutnie niesamowite. Zdarzało mi się też jeździć specjalnie na operę do Odessy. Wielka szkoda, że teraz z wielu tamtejszych miejscowości zostało jedno wielkie gruzowisko.
Rozmawiała Marta Wiśniewska
zdj. główne: Kanał Gliwicki w miejscowości Pławniowice / autor: Lestat (Jan Mehlich), Wikipedia CC BY-SA 3.0
Dr hab. inż. Bogdan Wziątek jest ichtiologiem, specjalistą z zakresu rybactwa śródlądowego z Katedry Turystyki Rekreacji i Ekologii na Wydziale Geoinżynierii. Jego zainteresowania naukowe to: praktyczne metody ochrony ichtiofauny, wpływ ichtiofagów na gospodarkę rybacką, gospodarka wodna w obszarach Natura 2000 i oddziaływania działalności ludzkiej na środowisko. Jest przewodniczym Rady Naukowej przy Zarządzie Głównym Polskiego Związku Wędkarskiego, wiceprzewodniczącym Państwowej Rady Gospodarki Wodnej oraz ekspertem zespołu parlamentarnego ds. renaturyzacji Odry.
Warto przeczytać także:
>>> Dr hab. inż. Bogdan Wziątek o katastrofie na Odrze