26 Lipca 2023

Aktualności


Wody mamy w Polsce bardzo mało, a korzystamy z niej źle. Ale to się już zmienia, a zmieniać się będzie tym szybciej, im woda będzie droższa, a susze – częstsze. Dr hab. inż. Marcin Sidoruk z Wydziału Rolnictwa i Leśnictwa radzi, jak dobrze wykorzystywać wodę.

Wody w Polsce mamy mało, nawiedzają nas okresowe susze, a szastamy nią, jak byśmy mieli jej nieograniczone zasoby. Czas najwyższy zmienić nasze nawyki twierdzi dr hab. inż. Marcin Sidoruk z Katedry Gospodarki Wodnej i Klimatologii.

Według raportu GUS z 2021 r. Polska znajduje się na 24. miejscu w Unii Europejskiej pod względem odnawialnych zasobów słodkiej wody przypadających na jednego mieszkańca. Jeszcze mniej wody mają Czechy, Cypr i Malta. Na jednego mieszkańca Polski przypada niecałe 1600 m3 odnawialnych zasobów wody słodkiej, co wskazuje na zagrożenie kraju stresem wodnym. ONZ za bezpieczną granicę uznaje 1700 m3 wody w przeliczeniu na osobę.

Co należy zrobić, żeby sytuację poprawić?

 Trzeba dobrze wykorzystywać tę wodę, którą zdobywamy nakładem dużych kosztów i nie marnować tej, którą dostajemy za darmo – radzi dr Sidoruk.

 

Oszczędzanie wody i pieniędzy

Nakładem dużych kosztów zdobywamy wodę pitną. Większość takiej wody w Polsce pochodzi z Głównych Zbiorników Wód Podziemnych (GZWP). Trzeba więc wybudować ujęcie, stację uzdatniania oraz zbudować całą infrastrukturę przesyłową, a potem dbać, aby to wszystko sprawnie działało. To dużo kosztuje i będzie kosztowało coraz więcej.

Potem tą wodą pitną myjemy samochody i wszystko, co się da. Podlewamy nią ogródki, trawniki, kwietniki, którym taka woda – woda dobrej jakości – wcale nie jest potrzebna. Działamy z ekonomicznego i ekologicznego punktu widzenia nieracjonalnie. Po prostu marnujemy wodę – przyznaje dr Sidoruk.

W niektórych nowszych obiektach są już instalacje wodne, które wodę po myciu kierują do spłukiwania sedesów. Jest to już pewna oszczędność.

Za darmo mamy deszczówkę, której większość w Polsce marnujemy, pozbywamy się jej mniej lub bardziej skutecznie. Tymczasem ta woda nadaje się zarówno do podlewania roślin, jak i do mycia pojazdów, maszyn itp. Mamy jej bardzo dużo. Jak dużo, to okazuje się w czasie ulewnych deszczów, szczególnie w miastach, w których dochodzi do krótkotrwałych powodzi. Średnio w Polsce spada rocznie 550-650 litrów wody na metr kwadratowy. A teraz przełóżmy to na większą skalę: 1 ha to 10000 m2, czyli rocznie spada na niego 5500 m3 – 6500 m3. To już całkiem sporo. Jest o co powalczyć – przekonuje dr hab. Marcin Sidoruk.

 

Potencjał deszczówki

Jak możemy nie marnować deszczówki?

– Przede wszystkim zbierać wodę z dachów. Bezużytecznie odpływa z nich 90-95 proc. wody. Dokąd? Do kanalizacji deszczowej. Tylko po co? To woda najłatwiejsza do zagospodarowania. Wystarczy przy dużych wielorodzinnych budynkach wybudować zbiorniki, w których będziemy ją gromadzić. Przy takim zbiorniku można od razu urządzić mały teren rekreacyjny z zielenią i mamy od razu załatwioną sprawę: zieleni miejskiej i wody. Takie zbiorniki nie są bardzo kosztowne, a świetnie wyglądają – zapewnia naukowiec.

Mieszkańcy domów jednorodzinnych mogą także łapać deszczówkę do zbiorników. Nie są one tanie, ale Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej dofinansowuje taką przydomową retencję z programu „Moja woda”. Można na domową instalację uzyskać dofinasowanie nawet w wysokości 80 proc. kosztów.

– I w miastach, i na wsi przybywa nam zabetonowanych i/lub zaasfaltowanych powierzchni – dróg, chodników, placów, parkingów – mówi ekspert z UWM. – Z tych powierzchni połowa lub ponad połowa wody spływa do kanalizacji deszczowej. I znowu pytam: po co?

Jaki sposób na to widzi dr Sidoruk?

Parkingi z powodzeniem można wykładać płytami ażurowymi i wtedy do kanalizacji deszczowej odpłynie zdecydowanie mniej wody niż z powierzchni szczelnych, ponieważ znaczna jej część wsiąknie. Przy drogach i chodnikach także można robić zbiorniki retencyjno-ewaporacyjne. Woda po dopłynięciu do nich częściowo się oczyści, a następnie wsiąknie i odparuje. Dopiero po intensywnych oraz długotrwałych opadach i wyczerpaniu ich zdolności retencyjnych, przez przelewy awaryjne odpływa do kanalizacji deszczowej – tłumaczy naukowiec z Wydziału Rolnictwa i Leśnictwa UWM. – Dzięki takim rozwiązaniom kanalizacja deszczowa nie będzie tak obciążona i nie będzie się przepełniała, czego następstwem nie stanie się podtapianie ulic i piwnic. Przy odpowiedniej liczbie i pojemności takich zbiorników może wcale nie dojść do przelewu deszczówki do kanalizacji.

Takie zbiorniki oprócz tego, że zatrzymują deszczówkę, to jeszcze w okolicy regulują stosunki wodne i mikroklimat, zapobiegają także przesuszaniu gruntów. Same korzyści.

W Olsztynie jest już kilka takich zbiorników, np. na osiedlu Zacisze i wiem, że obok projektowany jest następny. Oprócz funkcji retencyjnej jest miejscem rekreacji i odpoczynku mieszkańców – mówi dr Sidoruk.

Kolejnym pomysłem, dzięki któremu woda nie będzie marnowana, jest formowanie jako zagłębień pasów między jezdniami. To tzw. muldy chłonne czy wypustki uliczne. Mając przepuszczalne podłoże, będą zatrzymywać wodę i odprowadzać ją do ziemi.

Są też inne sposoby wykorzystania wody, np. zielone dachy, czyli dachy, na których sadzi się roślinność. Muszą one jednak być odpowiednio zaprojektowane i dobrze wykonane. Niestety takie rozwiązania są drogie, ale dzięki nim średnio w skali roku ok. 60% objętości opadów atmosferycznych jest magazynowana i wykorzystywana przez porastające dach rośliny. Powstaje ich coraz więcej, wkrótce także w Kortowie, gdzie za sprawą zwycięskiego projektu I edycji Otwartego Budżetu Akademickiego pojawią się zielone wiaty rowerowe.

Dlaczego nawet te najprostsze i najtańsze rozwiązania, jak łapanie deszczówki z dachów do zbiorników, spotkamy tak rzadko?

Dla wielu inwestorów czy administratorów to ciągle dodatkowy koszt i jeśli mogą go uniknąć, to unikają. Do tego dochodzi mała świadomość ekologiczna i estetyczna. Ale to się już zmienia, czego przykładem jest właśnie olsztyńskie osiedle Zacisze, a zmieniać się będzie tym szybciej, im woda będzie droższa, a uciążliwości spowodowane suszą – większe – zapewnia dr Sidoruk.

Lech Kryszałowicz

 

Dr hab. inż. Marcin Sidoruk pracuje w Katedrze Gospodarki Wodnej i Klimatologii na Wydziale Rolnictwa i Leśnictwa. Jego specjalność naukowa to inżynieria i gospodarka wodna oraz akwakultura. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Magnezologicznego, Polskiego Towarzystwa Inżynierii Ekologicznej oraz Międzynarodowego Stowarzyszenia Nauk Hydrologicznych.

 

Polecamy również: >>> Specjalne wydanie Wiadomości Uniwersyteckich z okazji opublikowania „Agendy Zrównoważonego Rozwoju do 2030 r.” oraz stronę Green Team UWM. 

Rodzaj artykułu