30 Stycznia 2024

Aktualności


Dlaczego warto zostać dawcą szpiku i jak wygląda procedura ratująca komuś życie, tłumaczy dr n. med. Janusz Hałka z Wydziału Lekarskiego, ordynator Oddziału Klinicznego Hematologii z Ośrodkiem Transplantacji Szpiku w Szpitalu Klinicznym MSWiA w Olsztynie. 19 stycznia 2024 roku Olsztyn dołączył do grona 19 Ośrodków Transplantacji Szpiku na mapie Polski.

Jesteśmy zarejestrowani jako potencjalni dawcy szpiku i otrzymujemy telefon, że jest zgodny biorca. Co się dzieje później?

Jeżeli ktoś wyraził chęć bycia dawcą komórek krwiotwórczych i zgłosi się do banku dawców, czy to będzie DKMS, czy inny bank w rejestrze, to gdy znajdzie się genetyczny bliźniak, potencjalny dawca otrzymuje informację telefoniczną z pytaniem, czy potwierdza swój akces do oddania komórek dla chorego. W momencie potwierdzenia zostanie uruchomiona procedura dobierania dawców: jeszcze raz wykonuje się szczegółowe badania zgodności tkankowej pomiędzy dawcą i chorym. Przy rejestracji robi się badanie screeningowe, wstępne i podstawowe. Później przeprowadza się szczegółowe, na podstawie których dobiera się poszczególnych dawców. Pierwsza faza to jest tylko pobranie próbki krwi. Robią to laboratoria zgodności tkankowej. Jeżeli dawca honorowy telefonicznie podtrzymał zgodę, ustala się odpowiednie terminy, żeby współgrały też z chorym i jego leczeniem, bo potrzebny jest czas na pobranie próbki i wykonanie badań. Jeżeli dawca jest zgodny 10 na 10, jak to określamy w slangu hematologicznym, ustalany jest termin pobrania komórek krwiotwórczych.

Pobranie materiału od dawcy może być dla niego bolesne?

Gdy rozpoczęto transplantacje komórek krwiotwórczych, czyli popularnie mówiąc transplantacje szpiku, pobierało się szpik kostny do badania. Robiono to z reguły na sali operacyjnej w znieczuleniu ogólnym, pobierając 10 ml szpiku na kilogram masy ciała. Jeżeli osoba ważyła 70 kg, a średnio tyle waży obywatel Polski, to pobierało się aż 1400 ml tego szpiku. Była to procedura dość inwazyjna i bolesna, bo żeby pobrać tyle szpiku, trzeba było zrobić średnio około 200 nakłuć kości. Medycyna i technika rozwinęły się na przestrzeni lat. Obecnie pobieramy komórki krwiotwórcze z krwi obwodowej. Dawca otrzymuje lek, który stymuluje układ krwiotwórczy do produkcji komórek macierzystych. To są zastrzyki podskórne, podawane od 5 do 7 dni przed zabiegiem. Później dawca zgłasza się do oddziału kliniki lub pracowni cytaferezy. Nazwa wywodzi się z tego, że pobieramy komórki z krwi obwodowej przy pomocy aparatu do aferezy, pobierającego wybiórczo tylko te komórki, które są nam potrzebne. Ich wybór odbywa się komputerowo przez ustawienie odpowiedniego sposobu wirowania. Każda komórka ma swój ciężar właściwy i dzięki określonej szybkości wirowania izolujemy odpowiednie. Pobierane są tylko komórki macierzyste – krwiotwórcze, reszta jest oddawana dawcy. Nie jest to tak bolesne jak klasyczne pobieranie szpiku. Czujemy wkłucie dożylne, jak przy oddawaniu krwi. Zakładane są dwa wenflony.

Ile trwa takie pobieranie komórek z krwi obwodowej?

Jeden zabieg trwa od godziny do czterech. Z reguły wykonuje się dwa, dzień po dniu. Po zabiegu końcowym staramy się oceniać preparat, który pobraliśmy, żeby była odpowiednia ilość komórek dla pacjenta. Minimalna ilość, którą się przyjmuje, to 1,5 mln komórek na kilogram masy ciała. Zawsze staramy się pobrać więcej, żeby był tzw. backup. Jeżeli pierwsza porcja komórek krwiotwórczych nie zostanie przez biorcę zaakceptowana posiadamy porcję rezerwową. Preparat, który pobieramy, to tylko 200–300 ml, bo to są same komórki.

Nie ma żadnych działań niepożądanych dla dawcy? 200 ml to mniej krwi niż oddajemy honorowo.

Jedyne niepożądane działania mogą dawać leki – stymulatory podawane podskórnie przed pobraniem komórek z krwi obwodowej. One mogą dawać objawy grypopodobne. Iniekcje leku odbywają się w tkankę podskórną brzucha, w udo albo w ramię. Przed iniekcją podajemy zwykle paracetamol na objawy grypopodobne, czyli stan podgorączkowy czy bóle mięśni. Sam zabieg pobrania komórek to odczucia jak przy pobraniu krwi, czyli nie jest to nakłucie kości, by pobrać szpik. Regeneracja następują bardzo szybko, nie ma powikłań. Pierwsze w Polsce pobranie i przeszczepienie komórek z krwi obwodowej to były lata 80. W latach 90. było mniej więcej pół na pół – pobieranie szpiku z kości i przeszczepienia z krwi. Od XXI wieku praktycznie 95 proc. przeszczepień jest z krwi obwodowej. Zdarzają się jeszcze czasami sytuacje u dzieci i kobiet z niektórymi schorzeniami, że pobieramy szpik kostny klasyczną metodą i przeszczepiamy komórki szpiku. Jeżeli nie uda nam się wystymulować odpowiedniej ilości komórek z krwi obwodowej, to kwalifikujemy dawcę do klasycznego pobrania szpiku. Zdarza się to bardzo rzadko, ale jednak. Dawca musi wtedy wyrazić zgodę, bo to zabieg bardziej inwazyjny i bolesny.

Akcja jest nagłaśniana jako zachęta do oddawania szpiku, a to są najczęściej dawcy komórek krwiotwórczych?

W szpiku też są komórki krwiotwórcze, tak jak w krwi obwodowej. To są te same komórki, tylko pobieramy je inną metodą. Najpierw pobieraliśmy ze szpiku i taką nazwę dostała akcja. Zostało to spopularyzowane jako przeszczepianie szpiku. Jak zerknie pani na nazwy ośrodków, to są to ośrodki transplantacyjne szpiku, a nie komórek krwiotwórczych. Niezależnie od tego, czy pobieramy z krwi, czy z kości, pobieramy komórki o takim samym potencjale krwiotwórczym i mamy taki sam efekt terapeutyczny. Pobieramy je w miejscach akredytowanych, spełniających odpowiednie warunki i mających akces Polskiego Banku Komórek i Tkanek. Pracownie aferezy są atestowane i mają odpowiednio przeszkolony personel, odpowiednią aparaturę, są kontrolowane pod kątem jakości i współpracują z bankiem komórek. Pobrany materiał jest wysyłany do takiego banku, mrożony, przygotowywany do podania choremu.

W jakich schorzeniach możemy pomóc, zostając dawcą?

W tej chwili 90 proc. to są choroby nowotworowe układu krwiotwórczego, czyli głównie ostre białaczki, chłoniaki złośliwe. Rzadziej – nienowotworowe choroby układu krwiotwórczego, na przykład niedokrwistości aplastyczne, czyli takie, w których dochodzi do zaburzeń produkcji krwi z powodów nieonkologicznych. Przeszczepu potrzebują też chorzy na wrodzone defekty zaburzeń odporności.

Czyli nie jest przesadzone hasło zachęcające potencjalnych dawców szpiku do rejestracji, bo dzięki temu uratują czyjeś życie?

Oczywiście, że ratują życie, bo to jest jedyna szansa wyleczenia większości przypadków ostrych białaczek. Mamy teraz duże możliwości terapeutyczne leczenia celowanego, ukierunkowanego na leczenie zaburzeń genetycznych, molekularnych. Mimo to w wielu przypadkach nie jesteśmy w stanie zapewnić całkowitego wyleczenia. Uzyskujemy bardzo dobre efekty terapeutyczne, ale zawsze na końcowym etapie jest transplantacja.

Przed tą rozmową wspomniał pan, że uczestniczył wiele razy w transplantacjach szpiku.

Tak. Zacząłem pracę w Wojskowym Instytucie Medycznym w 1995 roku i pracowałem tam 23 lata. Pierwszą transplantację przeprowadziłem 23 grudnia 1995 roku, więc niedługo będzie kolejna rocznica. To była klasyczna metoda pobrania i przeszczepienia szpiku. Chory żyje do tej pory, ma dwójkę dzieci.

Dawców szpiku mamy wystarczająco dużo?

Ciągle jest zbyt mało potencjalnych dawców. Banki dawców szpiku w Polsce są jednymi z największych w Europie i na świecie. Dawcę dobieramy zazwyczaj w ciągu miesiąca lub dwóch. Ale trzeba pamiętać, że dawcy też chorują i nie zawsze mogą oddać szpik. Poza tym starzeją się i jeżeli przekroczą 60 lat, są usuwani z bazy. Im więcej będziemy mieli dawców, tym większe możliwości szybszego znalezienia zgodnego dawcy dla chorego i szybciej możemy zacząć postępowanie transplantacyjne. Czas ma ogromne znaczenie w leczeniu chorego na nowotwór.

Rozmawiała Anna Wysocka

Ilustracja: Anna Wojszel/Wydział Sztuki UWM

 

Janusz Hałka

 

Dr n. med. Janusz Hałka jest specjalistą hematologiem. Pracuje jako adiunkt w Katedrze Onkologii na Wydziale Lekarskim. Kieruje Oddziałem Klinicznym Hematologii w Szpitalu Klinicznym MSWiA w Olsztynie.

Fot. archiwum prywatne

 

 

 

 

 

 

 

 

Okładka grudniowych Wiadomości Uniwersyteckich

 

Tekst ukazał się w grudniowym numerze „Wiadomości Uniwersyteckich”. Tematem przewodnim ostatniego w 2023 roku wydania czasopisma społeczności UWM była pomoc. Z ekspertami rozmawialiśmy m.in. o formach wsparcia, które dostępne są na Uniwersytecie, oraz o mądrym pomaganiu. Poprosiliśmy także o komentarz na temat usług sąsiedzkich i prawnych aspektów funkcjonowania zbiórek publicznych. Przyjrzeliśmy się rozmaitym inicjatywom podejmowanym przez społeczność na rzecz innych osób oraz o szansach związanych z przeszczepem szpiku kostnego.

Rodzaj artykułu