20 Kwietnia 2023
Aktualności
Konferencja wyrosła z kierunków badań naukowych, które prowadzone są od wielu lat na Wydziale Humanistycznym. Wcześniej inicjatorem spotkań były Katedra Filologii Angielskiej i Instytut Słowiańszczyzny Wschodniej. Po zmianie struktury na UWM komitet organizacyjny konferencji to pracownicy badawczo-naukowi i dydaktyczni Instytutu Literaturoznawstwa i Instytutu Językoznawstwa.
- Cykl konferencji „Między słowami – między światami” to konferencje poświęcone aspektom przekładu szeroko rozumianego: od tekstów literackich po przekład audiowizualny. Inicjatywa wyrasta z naszych zainteresowań i dotyczy zarówno aspektów teorii, jak i praktyki przekładu – mówi w rozmowie z „Wiadomościami Uniwersyteckimi” prof. dr hab. Iwona Anna NDiaye, kierownik Katedry Literatury i Języka Rosyjskiego i jedna z organizatorek wydarzenia. I dodaje: – Staramy się, aby konferencje nie opierały się tylko na wykładach plenarnych, obradach w sekcjach i prezentacji referatów, ale by im towarzyszyły różne inicjatywy, w tym na przykład warsztaty. Mamy reprezentantów najważniejszych ośrodków akademickich. Cieszy nas również to, że naszymi spotkaniami interesują się młodzi badacze.
W spotkaniu poza wykładowcami biorą udział studenci i doktoranci. W tym roku jest prawie 50 uczestników z Polskiej Akademii Nauk i trzynastu ośrodków akademickich, w tym dwóch uniwersytetów zagranicznych.
- Po czasie pandemicznym to dobry wynik ilościowy, ale cieszy nas również wynik jakościowy i różnorodność tematów – komentuje prof. Iwona Anna NDiaye. I dodaje: - Zależało nam na tym, aby utrwalać wymianę doświadczeń w postaci publikacji, dlatego też równolegle z konferencjami uruchomiliśmy wydawniczą serię naukową cyklu „Między słowami - między światami”. Ukazało się już dziewięć tomów tej serii. Są w niej zebrane badania, referaty, wystąpienia plenarne, które mogliśmy usłyszeć na przestrzeni ostatnich lat. Nasza inicjatywa, mimo że nazwano ją ogólnopolską konferencją naukową, zawsze odbywa się z udziałem gości zagranicznych. W tym roku mamy np. gości z Francji, którzy będą się z nami łączyć zdalnie. Bardzo dbamy o poziom merytoryczny, ale zwracamy również uwagę na budowanie atmosfery i mamy takich uczestników, którzy są z nami od początku.
- Jestem na konferencji po raz ósmy. Uczestniczę w każdej edycji. Zanim zacząłem pojawiać się w Olsztynie, brałem udział w konferencjach odbywających się w różnych miastach np. Krakowie, Warszawie – mówi dr Bartosz Poluszyński, pracownik Katedry Języka Angielskiego na Uniwersytecie Opolskim. I dodaje: - To w Olsztynie znalazłem najlepszą atmosferę dla wymiany poglądów. Tutaj znalazłem najwięcej „przyjacielskości” w stosunku do człowieka, który ma trochę inne poglądy i pokonuje łącznie 1100 km, by na konferencję dotrzeć. Atmosfera, która tutaj panuje, jest absolutnie wyjątkowa. Zaprzyjaźniłem się z organizatorkami. To już jest bardzo dobra znajomość i długie lata współpracy.
Dr Poluszyński przyznaje, że studentów w Opolu jest trudno zachęcić do przejechania 550 km w jedną stronę, bo dwudniowa konferencja to tak naprawdę z dojazdami cztery dni. Zachęca jednak swoich współpracowników i dzieli się informacjami o każdej edycji.
- Jestem niezmiernie zaszczycona, że do znakomitego grona osób, które na naszych konferencjach miały wykłady plenarne, dołączył w tym roku prof. Jerzy Jarniewicz, znakomity tłumacz noblistów, poeta i krytyk, osoba niezwykle zasłużona dla rozwoju badań nad przekładem literackim – mówi dr hab. Ewa Kujawska-Lis, dyrektor Instytutu Literaturoznawstwa. I dodaje: - Nasza konferencja jest bardzo interdyscyplinarna i zawiera sekcje poświęcone przekładowi literackiemu, ale też przekładowi specjalistycznemu. Omawiamy tłumaczenia filmów, piosenek. Jest bardzo szeroki zakres tematyczny, ale – co nas cieszy – także bardzo szeroki zakres językowy, bo mamy języki arabskie, francuski, niemiecki, angielski, polski, rosyjski. Dwa lata temu, kiedy była poprzednia konferencja, była też łacina.
Dr hab. Ewa Kujawska-Lis zauważa, że jako organizatorom udało im się zbudować przyjazne środowisko dla badaczy - Dwa lata temu konferencja odbywała się online. Uczestnicy, którzy byli wtedy z nami po raz pierwszy, przyjechali w tym roku, żeby zobaczyć nas na żywo.
Konferencję otworzyła dr hab. Iza Matusiak-Kempa, prof. UWM i dyrektor Instytutu Językoznawstwa. Jak zauważyła, temat konferencji sugeruje badaczom dociekanie tego, co kryje się między słowami, co nienamacalne - Znana sentencja mówi, że piękno i wiarygodność przekładu nie idą w parze. Mam nadzieję, że ta konferencja pozwoli państwu nie tylko stwierdzić niesłuszność tych słów, ale też w debatach uda się państwu wytropić kamień filozoficzny naszych czasów, czyli uniwersalność.
Gościem specjalnym wydarzenia jest prof. Jerzy Jarniewicz z Uniwersytetu Łódzkiego.
- Przekłady przekładów często są skandalem, bo mogą świadczyć o lenistwie, o jakiejś potrzebie oszczędności za wszelką cenę – mówi prof. Jerzy Jarniewicz. I dodaje: - To, że jest mniej znawców języka chińskiego niż angielskiego nie powinno kończyć się tym, że angliści tłumaczą literaturę chińską. Często tłumaczą to, co wydawcy angielscy wybrali czy przesortowali, zredagowali i podsunęli w swoim języku. Uważam, ze jeżeli wydawców rzeczywiście interesuje literatura innych kultur, należałoby zrobić ten wysiłek i znaleźć dobrych tłumaczy. A jak ich nie ma, to wychowajmy ich i stwórzmy dla nich warunki.
Profesor Jarniewicz wspomniał o trzecim – pośrednim w tłumaczeniu - języku, którym często jest angielski albo niemiecki. Podał przykład, że Amerykanie często poznają polską literaturę z przekładów niemieckich i to dopiero wtedy, gdy jest to wydarzenie wydawnicze. Jak komentuje: - Wielu wydawców amerykańskich czeka na to, jaki odbiór ma polska literatura w Niemczech. Jeżeli przekłady na niemiecki sprawdzą się w Niemczech, to wtedy wydawcy amerykańscy gotowi są zaryzykować. Jest to literatura, która jest już przefiltrowana przez rynek niemiecki i zostają tego ślady. Zmieniają się przekłady tytułów znanych powieści polskich autorów, np. Doroty Masłowskiej. Są tłumaczone na angielski nie z polskiego, a z niemieckiego. Musimy się długo zastanawiać, czy to rzeczywiście ta powieść, którą znamy - np. „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” ukazała się jako „Snow White and Russian Red”, czyli biały śnieg i ruska czerwień.
Jak zauważa, przekład jest dziełem twórczym, a tłumacz jest autorem, który filtruje treść przez swoją inteligencję i wyobraźnię. Może pogłębić czy poszerzyć treść oryginału albo ją spłaszczyć. Prof. Jerzy Jarniewicz zwrócił uwagę, że przekłady przekładów mogą być czymś pozytywnym, a nie tylko skandalem: - Mogą być kluczem do oryginału. Podam przykład „Ulissesa” Macieja Świerkockiego, który ukazał się w zeszłym roku. Tłumacz, który angielski i „Ulissesa” zna doskonale, opowiadał o swojej pracy nad tym przekładem i o tym, że tłumacząc „Ulissesa” ponownie, konsultował się z tłumaczami na francuski, niemiecki, włoski. Sięgał do tamtych przekładów, żeby zobaczyć, jak oni to czytali, żeby zbliżyć się do tekstu, który jest tekstem bardzo hermetycznym, trudnym. Uważał, ze jego przekład ma w sobie wartość dodaną, że naświetli bardziej tekst oryginalny.
Piątek 21 kwietnia to kolejny dzień konferencji. Poza obradami w sekcjach i wykładami plenarnymi, odbędą się też warsztaty translatorskie dotyczące przekładu piosenek. Poprowadzi je dr Krzysztof Puławski z Uniwersytetu w Białymstoku.
- Wydaje mi się, że tłumaczenie piosenek to bardzo dobre ćwiczenie wyobraźni – mówi dr Krzysztof Puławski. I dodaje, że jest jednym z trudniejszych tłumaczeń: - Trzeba nie tylko dobrze rozumieć tekst, rozumieć polszczyznę, ale też czuć rytm, który tam jest wewnętrznie, oraz dostosować jedno do drugiego. Tłumaczenie piosenek wcale nie musi być do muzyki. Ja się będę zajmował tłumaczeniami dostosowanymi do muzyki oryginalnej. Może się zdarzyć, że ktoś takie tłumaczone piosenki zaśpiewa.
Anna Wysocka
fot. Janusz Pająk