23 Grudnia 2024
Aktualności
O Kancie słyszeli nie tylko filozofowie. Nie trzeba znać rozróżnienia pomiędzy sądami syntetycznymi i analitycznymi, nie jest konieczne to, by przedzierać się przez zawiłości „Krytyki czystego rozumu”, by wiedzieć, iż w przestrzeniach ludzkiej myśli pojawił się niegdyś niejaki Kant z Królewca. Owszem, trzeba „nieco” używać rozumu, co wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe i oczywiste. Ponoć rasa ludzka to rasa rozumna, jednak używanie czegoś, co się ponoć ma, wymaga wysiłku, a nade wszystko decyzji o tym, że jest się w stanie ten wysiłek podjąć. Wystarczy rozejrzeć się dokoła, by przekonać się, że na taki trud decydują się coraz mniej liczni przedstawiciele gatunku. Owszem, trzeba też być jakoś zainteresowanym otaczającym światem, należy go dostrzegać bodaj w ułamku jego złożoności i nieoczywistości. Nie jest to proste, a to dlatego, że łatwiej jest go zamknąć w ekranie mierzonym w centymetrach i wypowiedzieć w formie śmiejącej się czy zadziwionej „buźki”. Wreszcie, trzeba też być zainteresowanym sobą, jako kimś kto nie tylko oddycha i funkcjonuje, kto spełnia takie bądź inne czynności. I to nie jest proste, bowiem skłonni jesteśmy raczej wypowiadać samych siebie w błyskotliwym przepisie kulinarnym, czy pozie, jaką ktoś przyjmie w obiektywie skierowanego nań aparatu cyfrowego. Nie jest to lament nad kondycją czasów i istot, które ośmieliły się korzystać z dobrodziejstw trwających właśnie chwil. Czasy te z upodobaniem wypowiadają ten lament nad sobą i nie trzeba dokładać tu dodatkowych partytur czy tekstów.
Świadomie przeżywać chwile
Immanuel Kant nie dostarczył nam pikantnych szczegółów z własnego życiorysu. Nie był autorem skandali, nie wiemy zbyt wiele o jego życiu uczuciowym i emocjonalnym. Nie odbył, co wiemy aż nadto dobrze, dalekich i spektakularnych podróży. Był raczej zamknięty w murach mieszkania w czasie odmierzanym jednostajnością upływających chwil. Wiemy o tym, że te świadomie przeżywane chwile miały miejsce wczesnym rankiem, a to po to, by analizować świat z trzeźwym umysłem, nieskażonym dziennymi zajęciami. Legendy o odbywanych spacerach stały się wręcz odzwierciedleniem właściwie pojmowanej punktualności. Dzieła, nad którymi pracował, to lektura wymagająca tyleż mozolnej i skoncentrowanej uwagi, co cierpliwości i samozaparcia.
Sprawa zasadnicza, jaką trzeba przywołać, nie jest specjalnie nowatorska, ale w tym przypadku nabiera specyficznego znaczenia. Kantowi chodzi o ludzki rozum, o to, jaką rolę pełni w naszym poznaniu świata, czy ma jakąś instancję nad sobą, bądź przed sobą, która coś mu dyktuje, jakoś go uzależnia od siebie. Leszek Kołakowski problem ten formułuje w taki sposób: „co rozum ludzki może, a czego nie może, jakie są prawomocne roszczenia rozumu i granice jego uzdolnień”?
Umysł nie stwarza świata
W rozumie, obok marzeń, planów, wspomnień są też sądy, w których coś „mówimy” o świecie, o tym, jaki on jest. Jak powie Kant: „Możemy sprowadzić wszystkie czynności intelektu do sądów, tak że intelekt w ogóle można przedstawić jako zdolność wydawania sądów”. Pośród nich zaś są takie, które mówią nam coś, przynoszą informację o świecie, mają charakter konieczny, ale nie pochodzą z doświadczenia. Kant wie o tym, że ogólne prawa nie są wywiedzione z danych empirycznych. Skoro tak, to zrezygnować musimy z przekonania, że nasza wiedza o świecie bierze się ze zgodności pomiędzy obiektem a umysłem, że to obiekt wyznacza ramy naszej wiedzy o otaczającej nas rzeczywistości. Mamy w umyśle wiedzę konieczną, ale taką której nie sposób wywieść z tego, co nas otacza; skąd zatem ta wiedza, jak ją uprawomocnić?
Wniosek jest iście rewolucyjny. Oddajmy znów głos naszemu bohaterowi, który w „Krytyce czystego rozumu” pisze tak: „Dotychczas przyjmowano, że wszelkie nasze poznanie musi się dostosowywać do przedmiotów. Lecz wszelkie próby, by o nich przy pomocy orzec coś, co by poszerzyło poznanie nasze, obracały się przy tym założeniu wniwecz. Spróbujmy więc raz, czy się nam lepiej nie powiedzie, jeśli przyjmiemy, że to przedmioty muszą się dostosowywać do naszego poznania”. Nie oznacza to, że umysł stwarza obiekty i świat, że wszystko jest niczym innym jak tylko moim własnym wyobrażeniem, projekcją snutą przeze mnie nieustannie, póki pracuje moja świadomość. Znaczy to tyle, że poznajemy świat już w określonych ramach, w wyznaczonej przez nasz umysł perspektywie. Nasz umysł nie stwarza świata, nie powołuje go do istnienia, podkreślmy, utrzymując go każdorazowo w istnieniu; on po prostu ujmuje go wedle wyznaczonej przez siebie miary, nakłada formy na to, co ponoć istnieje i jest niczym glina formowana przez garncarza.
Poznajemy w kategoriach czasu i przestrzeni, wszyscy bez wyjątku, ale tylko zjawiska, zatem, coś co przedstawia się jako jakieś dla mnie. Zjawisko to coś, co się zjawia, jest czerwone, gładkie bądź zimne. Jakże jednak nie zapytać, czym jest to coś, co jest jakieś? Tego nie jesteśmy się w stanie dowiedzieć i to jest owa Kantowska „rzecz w sobie”; jest i jest czymś innym niż zjawisko.
Jest też inny obszar namysłu Kanta, mowa o tym ściśle filozoficznym wątku jego twórczości. Pytamy wraz z nim, co ze światem ludzkiej moralności. Tutaj też napotykamy na zasady powszechne i bezwzględnie ważne, a są to obowiązki, które czynić należy. Spośród nich naczelnym jest ten, który nakazuje nam czynić to i postępować wedle tych reguł, co do których chcemy, aby stały się one ogólnym prawem. Jest w nim ukryte założenie, że każdy z nas ma ogląd tego, co czynić należy i jest też w stanie tak postępować. Ta ogólna wiedza ma charakter nadrzędny, należy ją uwzględniać i jej się podporządkować. To rozum nakazuje nam tak właśnie czynić, a obowiązkiem jednostki jest podporządkowanie się tej zasadzie.
Rozum, który uwierzył
I ostatnia kwestia. Kim jest człowiek, który zdolny jest odkrywać prawdy konieczne i uniwersalne? Jak to jest, że może on rozstrzygać o tych kwestiach przy użyciu własnego rozumu? „Człowiek w świecie świadom swego obowiązku nie jest fenomenem, lecz noumenem, i nie jest rzeczą, lecz osobą”. Prawda ta, jej przyjęcie i zastosowanie, są postulowanym przez Kanta wyjściem „z zawinionej przez siebie niedojrzałości”. Człowiek jest wszak, jak czytamy w eseju „Odpowiedź na pytanie: Czym jest Oświecenie?”, „(...) czymś więcej niż maszyna i należy traktować go stosownie do jego godności”.
Wraz z Kantem stajemy się świadkami aktu, w którym rozum ludzki zdaje się „stawać na własnych nogach”. Nie wzięło się to znikąd, bowiem to już Kartezjusz ma wątpliwości co do tego, jakimi rzeczy są naprawdę; to już Locke pisze o tym, że nasz umysł ma dostęp do swoich własnych idei, a nie przedmiotów jako takich; to już Berkeley mówi, że istnieje to, co postrzegamy; wreszcie to już Tomasz z Akwinu mówi o prawach uniwersalnych i powszechnych. To jednak Kant wypowiada z mocą słowa i poglądy, które u poprzedników są dopiero sygnalizowane. Wraz z Kantem rozpoczyna się epoka rozumu, który uwierzył we własne siły.
Kant jednak, niczym Einstein, rozszczepia atom ludzkiej myśli. Patrząc na to, co wydarzyło się przez 300 lat od jego urodzin, wolno zapytać, czy akt ten był „wyjściem z okresu dzieciństwa”, czy też „wejściem w czas niespokojny”. Zdarza się jednak tak, że również geniusze wikłają się w dwuznaczności. Czynią to może nie tyle oni, co czasy, które nieświadomie zapoczątkowali.
Mirosław Pawliszyn
(śródtytuły pochodzą od redakcji)
Dr hab. Mirosław Pawliszyn, prof. UWM jest dyrektorem Instytutu Filozofii UWM. Studia filozoficzne i stopnie naukowe zdobywał na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jego zainteresowania naukowe koncentrują się wokół filozofii współczesnej, wątków filozoficznych w literaturze, metafizyki i filozofii religii. Autor książki pt. „Obecność nieobecności. Przyczynek do opisu doświadczenia śmierci”.
Tekst ukazał się w listopadowym wydaniu "Wiadomości Uniwersyteckich". Rok 2024 na Warmii i Mazurach miał szczególnego patrona – był nim Immanaul Kant. Echa myśli filozofa z Królewca wybrzmiewały w tym czasie także na Uniwersytecie, dlatego tematem listopadowego wydania „Wiadomości Uniwersyteckich” była właśnie jego postać. Z prof. Norbertem Kasparkiem rozmawialiśmy o niezwykłych zasobach Archiwum Państwowego, które przechowuje dokumenty związane z Albertyną i jej najbardziej znanym wykładowcą, a ks. dr Kieliszek opowiedział o zasadzie gościnności głoszonej przez Kanta. Poza tym w wydaniu znalazły się teksty m.in. o antynowotworowym potencjale AMH, który bada dr n. med. Marek Gowkielewicz, a także o ustaleniach dr. Stefana Marcinkiewicza o zamachu na esesmanów pod Ełkiem. W wydaniu nie zabrakło też relacji z najważniejszych uniwersyteckich wydarzeń, w tym otwarcia finansowanej z OBA siłowni.