14 Lipca 2025
Aktualności
Akademickie Mistrzostwa Polski potoczyły się dla was wyśmienicie. Dominowałyście zarówno w fazie grupowej, jak i pucharowej, a w finałowym meczu z drużyną Uniwersytetu Rzeszowskiego wytrzymałyście presję i zwyciężyłyście w dogrywce 1:0. Przygotowywałyście się jakoś specjalnie do tego turnieju czy raczej liczyłyście na utrzymanie dyspozycji po sezonie?
To był dla nas trudny sezon – zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Nie jest przecież tajemnicą, że spadłyśmy z Ekstraligi. Powiedziałam dziewczynom, że Akademickie Mistrzostwa Polski, które są rozgrywane na orlikach, będą dla nas swoistą nagrodą. W rzeczywistości miałyśmy tylko miesiąc na przygotowania, więc skoncentrowałam się na tym, abyśmy rozegrały jak najwięcej sparingów. Futsal różni się od piłki nożnej na trawie, dlatego też uznałam, że najlepiej będzie się – jak to się mawia w sportowym slangu – „ograć”. Myślę, że zaowocowało to tym, że dziewczyny bardzo dobrze się rozumiały, przez co współpraca na boisku układała się znakomicie.
Akademickie Mistrzostwa Polski to prestiżowy turniej sportowy dla społeczności akademickiej, dlatego zaciekawiło mnie pani podejście, aby potraktować go jako nagrodę.
Tak, jak wspomniałam, widziałam u dziewczyn duże zmęczenie, zatem uznałam, że jedyną właściwą drogą, jaką mogłyśmy obrać, to podejść do tych zawodów jak do wyjątkowej okazji, aby cieszyć się grą. Ale oczywiście zgadzam się z tym, że Akademickie Mistrzostwa Polski są świętem dla każdego studenta, bo reprezentując klub akademicki, reprezentujemy jednocześnie naszą Alma Mater i możemy rywalizować z innymi uniwersytetami. To niewątpliwie jest prestiż i wyróżnienie.
Co powiedziała pani swoim zawodniczkom po końcowym gwizdku w meczu finałowym?
Przed finałem wiedziałam, że jesteśmy mocne, że jako jeden z nielicznych zespołów gramy po prostu w piłkę, czyli jesteśmy drużyną w pełnym tego słowa znaczeniu i budujemy akcje od początku do końca, przejmując inicjatywę. Właściwie nie brakowało nam niczego w żadnym elemencie gry. Pomimo to nie chciałam wywierać na dziewczynach presji, chociaż wierzyłam, że zwycięstwo znajduje się w naszym zasięgu. Po ostatnim gwizdku miałam łzy w oczach i jednocześnie widziałam, że dziewczyny nie mają siły się nawet cieszyć i w tym miejscu chciałabym im bardzo podziękować, ponieważ to był naprawdę wymagający turniej. Nawet teraz mam w sobie duże emocje… A co im powiedziałam? Podziękowałam za ten sukces, podkreśliłam, że w końcu nasza ciężka praca przyniosła tytuł, na który pracowałyśmy latami.
Jakie są wasze relacje poza boiskiem?
Prywatnie znam swoje zawodniczki na tyle, na ile dają się poznać, bo wiadomo, że jedni otwierają się szybciej, a drudzy wolniej i trzeba to uszanować. Praca z kobietami jest trudna, bo jesteśmy bardziej skomplikowane niż mężczyźni. Dlatego do każdej sytuacji trzeba podejść inaczej. Różnica wieku między mną a najmłodszą zawodniczką wynosi około dziesięciu lat, ale mimo to nigdy nie spoglądam na moje zawodniczki z góry, tylko zawsze staram się pamiętać, że kiedyś sama byłam w tym miejscu co one i dzielić się swoim doświadczeniem. Zarządzać ludźmi można na wiele sposobów, ale ja wychodzę z założenia, że najlepiej jest kogoś po prostu dobrze poznać i zrozumieć – tak, żeby czuł się partnerem, a nie podrzędnym zawodnikiem, który ma zrobić swoją robotę i odejść. Staram się również dbać o to, aby grupa była zintegrowana, dlatego niezależnie od wyników spotykamy się, aby podsumować turniej, sezon, porozmawiać i poznać się trochę z innej strony niż tylko tej boiskowej. Jestem pewna, że jeśli jedna ze „Szpilek” zadzwoni do drugiej z prośbą o pomoc w jakiejkolwiek sprawie, to żadna nie odmówi.
Pani Aleksandro, proszę opowiedzieć trochę o sobie. Co pani studiowała i czym zajmuje się pani zawodowo?
Skończyłam prawo na UWM, ale dzięki temu, że trenuję „Szpilki”, wciąż mam kontakt z Uniwersytetem i motywację, żeby rozwijać się dalej. Dlatego planuję podjąć naukę w Szkole Doktorskiej UWM. Jeśli pisałabym pracę doktorską, to chciałabym, aby traktowała ona o tematach związanych z międzynarodowymi konfliktami zbrojnymi czy obroną ludności cywilnej, bo niestety te tematy stały się obecnie bardzo aktualne.
A sport – od kiedy jest obecny w pani życiu?
Mam wrażenie, że sport jest obecny w moim życiu od zawsze. Wywodzę się z dyscyplin zespołowych, które bez wątpienia ukształtowały mój charakter. Gdy rozpoczynałam studia, byłam bramkarką piłki ręcznej i miałam szczęście, że trafiłam na trenera Grzegorza Dubielskiego, który prowadził wtedy sekcje piłki ręcznej mieszanej i futsalu kobiet. Na trening futsalu trafiłam przez przypadek. Trener żartował, żebym spróbowała na bramce w futsalu, bo przecież bramka jest taka sama. I tak już zostałam. Jestem również członkinią piłkarskiej drużyny w wojsku, gdzie wszystko wskazuje na to, że również zostanę trenerką.
Ma pani charakter liderki.
Chyba tak. Zresztą przez wiele lat pełniłam rolę kapitana w naszej drużynie AZS-u i myślę, że to mnie ukształtowało. Nie bez znaczenia jest również to, że byłam bramkarką, a na tej pozycji trzeba zarządzać formacją obronną, czasami krzyknąć, podjąć jakąś decyzję czy zmotywować. Pracę trenerki wykonuję z przyjemnością, chociaż oczywiście to nie jest tak, że nie mam gorszych momentów. Jednak zawsze sobie tłumaczę, że to ja muszę być tą osobą, która nigdy nie pokaże słabości oraz będzie motywowała i dodawała energii. Gdy się wie, że robi się coś dla kogoś, dla kogo warto to robić, wówczas pokona się wszelkie przeszkody.
Nie mam żadnych wątpliwości, że kocha pani futsal, więc nie pytam „czy”, ale: „za co”?
Zawodnicy w futsalu przebywają na boisku niecałe dwie minuty, podczas których daje się z siebie absolutnie wszystko. Jest to bardzo wymagająca kondycyjnie dyscyplina, która faworyzuje zespoły grające bardzo dobrze taktycznie – trzeba przykładać dużą wagę do stałych fragmentów gry i różnych elementów technicznych. Jest to bardzo dynamiczna gra, którą aż chce się oglądać. Bardzo się cieszę, że kobiecy futsal w Polsce się rozwija, o czym świadczy chociażby awans reprezentantek Polski na mistrzostwa świata. Wicemistrzów Polski w futsalu mężczyzn mamy również w Lubawie, w Klubie Sportowym Constract Lubawa. Od czasu do czasu mam przyjemność usiąść na ich ławce i wówczas z przyjemnością obserwuję z bliska ich grę i czerpię doświadczenie od najlepszych trenerów futsalu w Polsce.
Cel „Szpilek” na przyszły sezon to powrót do Ekstraligi?
Zdecydowanie tak, ponieważ mamy świadomość, że tylko tam możemy się naprawdę rozwijać. W życiu jest tak, że czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby następnie móc zrobić dwa do przodu. Teraz, podczas naszej rozmowy, zaczynam dostrzegać w tym sens i wierzę, że wszystko stało się po coś, a nasz zespół będzie w niedalekiej przyszłości powodem do wielu radości dla olsztyńskich kibiców. W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować ludziom, którzy wspierają nas na co dzień, wierzą w nas i widzą nasz potencjał.
Rozmawiała Marta Wiśniewska

Tekst ukazał się w wakacyjnym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich", w którym postanowiliśmy skierować naszą redakcyjną lupę na sprawy nauki. W oczekiwaniu na nową Ustawę o szkolnictwie wyższym i nauce, sprawdzamy, jak „robiąc swoje", naukowcy związani z Uniwersytetem szukają sposobów na to, by ich praca odpowiadała na rozmaite wyzwania i problemy współczesności.
Poza tym, jak zawsze, piszemy o sukcesach społeczności akademickiej i ważnych wydarzeniach z życia uczelni, w tym, oczywiście, o Święcie Uniwersytetu.
Wszystkie wydania „Wiadomości Uniwersyteckich" dostępne są na >>> stronie internetowej uczelni
