O wartościach społecznych i nazwach ulic, które przypominają o tym, co jest ważne w kanonie kultury, opowiada językoznawca prof. Mariusz Rutkowski.

W swoich badaniach zajmuje się pan m.in. nazwami własnymi. Ostatni pański grant dotyczył „Rekonstrukcji idei polskości na podstawie nazw własnych przestrzeni miejskiej (nazwy ulic i placów). Dlaczego wybrał pan właśnie tę ideę?

Idea polskości, jak każdy konstrukt kulturowy, nie jest doświadczany bezpośrednio, można go jedynie odtwarzać. Dla mnie środkiem dostępu do niego były nazwy polskich ulic, bo założyłem, że Polacy (jak i inne narody) utrwalają w nazwach te postaci, które są dla nich szczególnie ważne i które reprezentują istotne dla nich wartości i postawy. Założyłem więc, że z obrazu całościowo ujętego nazewnictwa ulic da się wyczytać coś o użytkownikach i dawcach tych nazw. Pod uwagę wziąłem jedynie nazwy, które zostały nadane w celu upamiętnienia jakichś patronów. Drugie założenie wiąże się z funkcjonowaniem samych nazw, bo oprócz tego, że są one znakami codziennej nawigacji w przestrzeni, np. idę na Kościuszki, jadę na Piłsudskiego, to dodatkowo utrwalają polski kanon kultury. Twierdzę, że używanie nazwy ulicy, a więc także nazwiska patrona, jest odtwarzaniem polskiego kanonu kultury w sposób, który nazywam banalnym.

Dlaczego to banalny sposób?

Używam pojęcia banalnego patriotyzmu czy banalnych nośników pamięci w takim sensie, w jakim zaproponował to amerykański badacz Michael Billig, gdy wprowadził pojęcie banalnego nacjonalizmu. Zauważył on, że oprócz „gorących” przejawów nacjonalizmu czy patriotyzmu, ideologie narodowe przejawiają się również w formie „chłodnej”, banalnej. Pokazał to na przykładzie godła i barw narodowych, które zupełnie inaczej znaczą podczas wielkich obchodów świątecznych, marszów, uroczystości państwowych, a zupełnie inaczej, gdy ozdabiają np. paszporty, banknoty czy tablice rejestracyjne. Proszę się odwrócić, za panią wisi godło – to właśnie taki zimny, banalny nośnik nacjonalizmu, przypominający, że jesteśmy w oficjalnym gabinecie. Podobne funkcje pełnią patroni ulic, które traktuję właśnie jako chłodne, banalne nośniki pamięci zbiorowej. Nie muszę myśleć o Kościuszce, jadąc na ulicę o takiej nazwie, ale używam tej nazwy i ona się utrwala. Sam Kościuszko odtwarzany w tysiącach takich sytuacji jawi się jako ktoś ważny, jako symbol, a powtarzany na ulicach setek polskich miast urasta do rangi elementu składającego się na to, co dla Polaków istotne. Jest więc jednym ze składników polskiego kanonu kultury, a więc także idei polskości. Kanon kultury jest ważnym tłem moich badań. Zestawiłem badania socjologiczne, które mówią o tym kanonie, z rankingiem polskich patronów ulic. Okazało się, że ta korelacja jest bardzo wysoka. Nazwy ulic są banalną reprezentacją tego kanonu.

Jakie były etapy prac nad grantem?

Pierwszym etapem było utworzenie bazy nazw ulic, pobranej z danych GUS i ustalenie, jak wygląda zestaw patronów polskich ulic. Później z 70 tysięcy nazw upamiętniających wyodrębniłem powtarzalne kategorie, następnie szukałem odpowiedzi na pytanie, jakie mogły być powody decyzji rad gmin i miast, które dokonały wyboru nazw ulic. Innymi słowy, docierając do motywacji nazw, rekonstruowałem system polskich wartości. Ostatnim etapem były pogłębione analizy jakościowe, które pozwoliły odsłonić warstwę mitologii i skryptów narodowych. Okazało się, że wciąż sytuujemy się pomiędzy wyobrażeniem o wielkości a poczuciem krzywdy, klęski i pozycją ofiary. Obciążenia traumami i swoisty kult ofiar nie najlepiej „robią” nam jako społeczeństwu, ale to już działka dla socjologów i psychologów społecznych. W tym względzie moje badania tylko potwierdzają ostatnio opublikowane opracowania o Polsce jako jednym wielkim „traumalandzie”.

Czy w swoich badaniach dopatrzył się pan zależności pomiędzy nadawaniem nazw a tym, jaka partia polityczna aktualnie sprawuje władzę?

Niestety tak. Mówię niestety, ale to rzeczy znane od dawna. Jeżeli nazwy nadają urzędnicy państwowi, to zawsze realizują pewną wizję polityki historycznej. To jest naturalne i ściśle związane z okresem, w którym to się dzieje. Każda władza chce kontrolować symbole, którymi na co dzień posługują się obywatele. Ostatnim przykładem, dość oczywistym i siłowo wprowadzonym, była dekomunizacja przestrzeni publicznej w 2016 roku. Niestety, baza danych, z której korzystałem, jest bazą synchroniczną, która nie notuje zmian nazewnictwa, nie mogłem więc tego zagadnienia uwzględnić. Opisałem stan polskich nazw na rok 2022.

Którzy patroni ulic występują w nich najczęściej?

Mamy trzech wybijających się patronów w ogólnopolskim rankingu nazw: Kościuszko, Mickiewicz i na trzecim miejscu Jan Paweł II. Kolejni to Sienkiewicz, Słowacki, Konopnicka, Kopernik, Żeromski, Piłsudski, Chopin. To pierwsza dziesiątka. Najbardziej upamiętnioną organizacją w polskim nazewnictwie jest z kolei Armia Krajowa. W kolejnych dziesiątkach zestawienia powielany jest ten sam wzorzec – najczęściej pojawiają się nazwiska tych, którzy walczyli o niepodległość, literaci, twórcy kultury, a w mniejszym stopniu ludzie nauki i pracy. Odniosłem się do tego w tytule książki, wskazując jako czołowe dla Polski figury pamięci Wojownika, Poetę i Kapłana, które wprost reprezentują pierwszą trójkę patronów, ale i metaforycznie określają wartości dla Polaków najważniejsze. W nazwach ulic to się powtarza, więc jest to tylko potwierdzenie, że nasza kultura jest tutaj spójna i taki obraz utrwala. Można się zastanowić nad tym, jaki to ma wpływ na nas. Czy my nie nosimy jakiegoś piętna w sobie? Czy to nie buduje naszego charakteru narodowego? Co to dla nas oznacza, że jako naród za wartość szczególną uznajemy śmierć za ojczyznę? I co oznacza to, że tak mało wśród patronów ludzi, którzy zasłużyli się dobrą pracą, wynalazczością, kreatywnością?

Urzędnicy, nadający nazwy ulic, swoimi decyzjami mogą wpływać na budowanie tożsamości społeczeństwa.

Mogą i to robią, jednak najczęściej nieświadomie odtwarzają utrwalony polski wzorzec, o czym świadczy właśnie powtarzalność tych typów w różnych miastach. Można próbować to zmieniać i właśnie społecznym efektem mojego grantu, realizowanego w ramach programu „Nauka dla Społeczeństwa”, jest zestaw rekomendacji. Może dzięki temu, co opisałem, będą z inną świadomością podejmować decyzje nazewnicze? Trzeba też mieć na uwadze, że tylko około ¼ nazw ulic to nazwy, które upamiętniają. Większość nazw ulic odnosi się do topografii, położenia, historii. W Polsce najwięcej nadań mają takie nazwy, jak Polna i Leśna. Może to i lepiej, bo już ponad 100 lat temu zauważono, że nadmierny kult bohaterów prowadzi do wzrostu militaryzacji i pewnego wzmożenia, które może prowadzić do wojen.

Rada Języka Polskiego PAN, której jest pan członkiem, ogłosiła zmiany w ortografii, które zaczną obowiązywać od 2026 roku. Co się zmieni?

Skupmy się może tylko na nazwach przestrzeni miast. Od 2026 roku poza wyrazem ulica wszystkie człony utożsamiające typu plac, skwer, zaułek – będą pisane wielkimi literami, tak jak ten drugi człon. W Olsztynie mamy np. plac Roosevelta. W oficjalnym nazewnictwie dzisiaj plac jest pisany małą literą, a od 2026 r. będzie pisany wielką jako element, który wchodzi w skład nazwy własnej. Podobnie będą interpretowane nazwy kawiarni, kin. Do tej pory pisownia była różna, np. nazwy z przymiotnikiem jak Kawiarnia Literacka, były pisane wielkimi literami, a z rzeczownikiem, jak kawiarnia Bankiet, pierwszy człon miały małą literą. Teraz zostanie to ujednolicone. Badaliśmy, w jaki sposób Polacy piszą rzeczywiście i wyszło nam, że zmiany idą w kierunku pisowni wielkoliterowej. Ludzie intuicyjnie interpretowali, że nazwa zaczyna się już od członu rodzajowego typu plac, kawiarnia czy park. Warto podkreślić, że wszystkie wprowadzane zmiany dotyczą jedynie tzw. reguły konwencjonalnej w ortografii, która opiera się na tym, że jak się umówimy, tak piszemy. Nie wprowadzamy żadnych zmian w regułach opartych na historii czy morfologii wyrazu, a więc tych regulujących np. pisownię u/ó, ż/rz.

Rozmawiała Anna Wysocka

zdj. główne: Wikipedia / CC BY-SA 3.0

 

Prof. dr hab. Mariusz Rutkowski jest językoznawcą i dziekanem Wydziału Humanistycznego UWM. Jego główne zainteresowania badawcze dotyczą zagadnień współczesnej onomastyki, zwłaszcza funkcji nazw własnych w komunikacji, w dyskursie publicznym, w strukturze metafor i metonimii. Oprócz tego interesuje się szeroko rozumianym językiem dyskursu publicznego i językiem w mediach. Od 2019 r. jest członkiem Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN i należał do zespołu, który opracował zmiany w polskiej ortografii.

 

 

 

Tekst ukazał się w grudniowym wydaniu "Wiadomości Uniwersyteckich", którego tematem przewodnim jest wspólnota.