26 Września 2023
Aktualności
Jakie zmiany dostrzega pan w edukacji na przestrzeni ostatnich lat?
Tych zmian jest wiele i są bardzo widoczne. Według mnie coraz większe znaczenie zyskują nowe technologie, które zmieniły system pracy ze studentami. Jedni potrafią wykorzystywać je lepiej, inni gorzej, ale trudno sobie dzisiaj wyobrazić zajęcia czy wykłady, które nie byłyby wspomagane nowymi technologiami. Dodatkowo pandemia ułatwiła i przyspieszyła ich zadomowienie się w edukacji.
A czy z drugiej strony jest coś, co nie ulega zmianie?
Tak, to archaiczny sposób myślenia, który jest niestety obecny na każdym szczeblu edukacji. Nadal dominuje transmisyjny model edukacji, w którym to nauczyciel przekazuje wiedzę, a uczniowie słuchają. Nie zmienił się też system oceniania, który bazuje na stopniach. Jeśli chodzi o uczelnie wyższe, to obserwujemy również ograniczenie autonomii naukowców. Uważam, że zbyt duży wpływ na naukę ma biznes. Dzisiaj mówi się, że trzeba kształcić tak, aby spełniać oczekiwania pracodawców. Następuje wiec komercjalizacja nauki, która zabija ducha edukacji, bo w tym wszystkim zapomina się o człowieku, którego kładzie się na ołtarzu społecznego dobra. Jacques Delors podkreśla, że w edukacji jest ukryty skarb. Naszą rolą jako pedagogów jest chronienie tego skarbu przed tymi, którzy chcieliby wykorzystywać go przeciwko ludziom.
Mamy więc do czynienia z pewną dychotomią, bo z jednej strony możemy się cieszyć nowymi technologiami, a z drugiej istnieje szereg zagrożeń.
To prawda. Na całym świecie zaczyna dominować dzisiaj neoliberalna ideologia edukacyjna, czyli podporządkowana myśleniu ekonomicznemu, w kategoriach zysku. W takim przypadku szkołę czy uniwersytet traktuje się jak każdą inną firmę, która ma pomagać przynosić zyski. Ostatnio ukazały się wyniki badań, które pokazują, że amerykańskie korporacje oczekują od kandydatów na studia przede wszystkim krytycznego myślenia i rozwiązywania problemów.
Co wobec tego wszystkiego mogą zrobić nauczyciele akademiccy?
Myślę, że nauczyciele akademiccy czy naukowcy mogą zrobić wiele. Napotykamy jednak tyle ograniczeń, że trudno podjąć jakieś konkretne kroki. Gorsetem jest narzucony system oceniania, w którym efekty kształcenia mierzy się w trzech obszarach: wiedza, umiejętności oraz kompetencje społeczne. Dla mnie jako pedagoga jest niezrozumiałą rzeczą, jak taka behawiorystyczna koncepcja mogła zdobyć tak duże wpływy. To, co jest zapisane w sylabusach, traktujemy jak Biblię – zupełnie niepotrzebnie. Podstawą sukcesu w edukacji jest zbudowanie właściwych relacji między studentami a prowadzącymi – nie możemy ich traktować jak materiału do obróbki. Sam jestem w stanie nauczyć się od studentów bardzo dużo, tylko powstaje pytanie, co zrobić, żeby dydaktycy ośmielili się wyjść poza ten utarty schemat i budować relacje ze studentami – tak, aby uczyć się od siebie wzajemnie według popularnej obecnie na świecie koncepcji konektywizmu.
Wydaje się, że w Europie Zachodniej te relacje między studentami a wykładowcami są inne – mówiąc kolokwialnie – luźniejsze. Czy ma pan doświadczenia potwierdzające moją tezę?
Pani spostrzeżenie jest słuszne. Relacja ze studentem jest dzisiaj oparta na władzy – głównym narzędziem, które ma w swoich rękach nauczyciel akademicki, jest ocena. Wielu z nich to wykorzystuje, bo zakłada, że jeśli nie będą od studentów wymagać, to oni nie będą nic robić, niczego się nie nauczą. Mam trochę doświadczeń z Wielką Brytanią, Danią oraz ostatnio także Hiszpanią i tam rzeczywiście na studia na ogół przychodzą ludzie, którzy chcą się czegoś nauczyć.
Nastąpiła chyba też trochę dewaluacja dyplomów licencjata czy magistra. Młodzi ludzie sądzą, że nie warto iść na studia, bo i tak można zdobyć ciekawą i dobrze płatną pracę.
To prawda, bardzo wielu młodych ludzi przekonuje się, że aby robić karierę zawodową, studia nie są potrzebne, bo pracodawca nie pyta o dyplom, ale o umiejętności. Niestety, przyznam szczerze, że obawiam się, iż uczelnie będą miały coraz większy problem z naborem, że coraz mniej ludzi będzie chciało studiować. Być może bardziej popularne staną się takie formy edukacji jak kursy, szkolenia itp. To, co mówię, może brzmieć jak czarnowidztwo, ale martwi mnie to. Naszym powołaniem jako badaczy jest uporczywe i długotrwałe dociekanie prawdy, a nie działania komercyjne. Jest wiele raportów tworzonych przez różne instytuty badawcze na świecie, które rysują niestety czarną wizję przyszłości uniwersytetów.
Ma pan duże doświadczenie w pracy nauczyciela akademickiego. Czy pamięta pan moment w swojej karierze, w którym ten klimat był lepszy?
Pamiętam chociażby przełom XX i XXI wieku, kiedy to na zajęciach czy seminariach dość łatwo było wyłowić talenty – bardzo zdolnych i dobrze rokujących studentów. Teraz jest z tym nieco trudniej. Moim zdaniem niezbyt trafną decyzją było wprowadzenie nowej matury, która zabija w ludziach chęć dążenia do rozwoju. Chociaż oczywiście tych czynników było więcej. Druga część mojej pracy to oczywiście działalność naukowa i pomimo że również nie jest łatwo z powodu „punktozy” czy „grantozy”, to ja mam bardzo dobry czas.
Razem z dr Lidią Bielinis napisał pan tekst naukowy za pomocą mapy myśli. Lubi pan korzystać z nowoczesnych narzędzi?
Tak, zdecydowanie lubię korzystać z nowych metod edukacji. Zamiłowanie do technologii towarzyszy mi od wielu lat, a elektroniczna mapa myśli jest bardzo inteligentnym narzędziem, które ułatwia pracę w zespole. Wraz z panią dr Bielinis stworzyliśmy w ten sposób rozdział w podręczniku, którego polski tytuł brzmi: „Polityka i wiedza edukacyjna. Co by było, gdyby mogły się spotkać”? Szukaliśmy w Polsce inicjatyw, które pokazują, że spotkania przedstawicieli świata nauki i polityki trzeba upowszechnić i znaleźć w polskim kontekście miejsce dla takich osób, które po angielsku nazywają się knowledge brokers. To są tacy ludzie, którzy poprzez dialog i spotkania wspólnie wypracowują pewne ważne decyzje, u podłoża których znajduje się gruntowna wiedza.
W 2021 roku ukazała się pana książka pt. „Refleksja krytyczna w edukacji i pedagogice. Misja (nie)wykonalna?”, która została wyróżniona w konkursie Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego na wybitną monografię naukową z zakresu nauk pedagogicznych lub nauk pokrewnych. Proszę opowiedzieć o niej coś więcej.
To jest moje późne dzieło, ale mam z jego powodu wielką satysfakcję i bardzo cieszę się z tego wyróżnienia. Widzę, że ta książka wzbudza zainteresowanie, a jej tematyka ma doniosłe znaczenie dla nauki uprawianej transdyscyplinarnie, bo dziś nie można zamykać się w jakiejś wąskiej dyscyplinie. Trzecia część tej książki – taka, mam wrażenie, trochę niedokończona – dotyczy tego, jak współcześnie uprawiać badania nad edukacją. Mam nadzieję, że stanowi przyczynek do ważnej dyskusji. Mamy w tej chwili potężną konkurencję w postaci sztucznej inteligencji czy prób manipulowania informacją i wobec tego trzeba kształcić kompetencje krytycznego myślenia, które pozwoli odróżnić prawdę od kłamstwa, dobro od zła czy piękno od brzydoty.
Rozmawiała Marta Wiśniewska
Prof. dr hab. Henryk Mizerek – pracuje w Katedrze Pedagogiki Społecznej i Metodologii na Wydziale Nauk Społecznych UWM. Jego zainteresowania naukowe to m.in. zastosowanie badań ewaluacyjnych w edukacji oraz kształcenie i rozwój zawodowy nauczycieli. Ostatnio wydał książkę pt. „Refleksje krytyczna w edukacji i pedagogice. Misja (nie)wykonalna?”, która została wyróżniona w kierunku PTP na wybitną monografię naukową.
Tekst ukazał się w sierpniowo-wrześniowym wydaniu "Wiadomości Uniwersyteckich".
Tematem przewodnim podwójnego numeru czasopisma była edukacja. Przedstawiciele Uniwersytetu opowiedzieli w nim m.in. o nowych, ciekawych metodach pracy z uczniami i studentami oraz o pomysłach na naukę języków obcych i edukację międzykulturową. W "WU" można też przeczytać o Szkole w Chmurze i innych możliwościach oferowanych współczesnym uczniom.
W wydaniu nie zabrakło także artykułów poświęconych badaniom naukowym prowadzonym na UWM oraz informacji o sukcesach kadry i studentów.