29 Października 2025
Aktualności
Jak to się stało, że tematy związane z historią, tożsamością i krajobrazem kulturowym Warmii i Mazur stały się dla pani interesującym dziennikarsko tematem?
Droga do tego wiodła przez oddział „Gazety Wyborczej” w Olsztynie, z którą współpracuję od 2014 r. Z każdym kolejnym tematem poznawałam lokalne historie, zagłębiałam się w nie. Były ciekawe, nie zawsze lub nie w pełni mi znane. Często uświadamiały mi, ile jeszcze mam do odkrycia. Pisząc różne teksty o regionie, zawsze miałam też nadzieję, że w pewnym sensie przywracam konkretnym miejscom czy ludziom pamięć. Ostatnio gdzieś przeczytałam, że zwiększone zainteresowanie lokalnością wyrasta z potrzeby ponownego „uziemienia” w świecie, w którym grunt pod nogami jest coraz mniej stabilny.
Na pierwszych stronach książki pisze pani: „W kontekście regionalizmu reporterskie pisanie o regionie było dla mnie tym działaniem, które spowodowało wypracowanie więzi z >>małą ojczyzną<<”. Na czym polega to wypracowywanie więzi i jak zdefiniuje pani swoją relację z Warmią i Mazurami jako osoba reprezentująca pokolenie urodzone po roku 1989?
Pochodzę z Nowego Miasta Lubawskiego, które historycznie nie leży ani na Warmii, ani na Mazurach, a na Ziemi Lubawskiej. Nie zawsze rozumiałam różnicę między tymi krainami. Uważam, że wiedza o regionie to niedoceniany temat w całej ścieżce edukacji. Tym, co działo się w przeszłości w miejscu, w którym żyję, zaczęłam się interesować stosunkowo późno. Pisałam teksty o regionie nie tylko dla czytelników, ale i dla siebie, to było moje poznawanie i odkrywanie historii na nowo. Stąd to wypracowanie więzi – uważam, że dzięki reporterskiemu pisaniu moja tożsamość regionalna jest głębsza, bardziej świadoma. Nie powiedziałabym o sobie „Warmiaczka” czy „Mazurka”, ale jestem stąd, zależy mi na tej ziemi. Chcę wiedzieć, co działo się tu przed nami i dokładać cegiełkę do tego, by inni też mogli poznać te historie, w jakimś sensie ocalić je od zapomnienia.
Dlaczego to właśnie reportaż stał się pani ulubioną formą opowiadania Warmii i Mazur?
Dlatego, że to gatunek bardzo pojemny, szczególnie jeżeli chodzi o poetykę przekazu. Można w nim zawrzeć różne formy, wykorzystać naprawdę różnorodne materiały – pamiętniki, wywiady, w zasadzie wszystko zależy od autora i tego, jak poprowadzi swój tekst. Cenię reportaż za autentyzm, brak fikcji, za to, że często wpływa na rzeczywistość. Moim zdaniem czytanie tego typu tekstów służy dostarczaniu solidnej wiedzy, często pozwalającej lepiej pojąć otaczający nas świat. Jak pisze w jednej ze swoich ostatnich książek prof. Bernadetta Darska, boom na literaturę faktu wciąż ma miejsce, a „czas reportażu” trwa już ponad dekadę. Zauważalne jest jednak, że mało jest miejsca w prasie na takie pogłębione historie, powstaje za to wiele reporterskich książek. Funkcjonują także szkoły reportażu, sama miałam okazję uczestniczyć w Studium Reportażu przy Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. To zresztą stamtąd zaczerpnęłam pomysł na tytuł książki, o której dziś rozmawiamy.
Po każdym reportażu w książce „Opowiem ci Warmię, opowiem Mazury” znajduje się pani odautorski komentarz, w którym wyjaśnia pani np. dalsze losy bohaterów czy odsłania kulisy swojej pracy. Jaki przyświeca temu cel?
Z uwagi na to, że książka ukazała się w wydawnictwie naukowym, od początku wiedziałam, że nie może być zwykłym zbiorem reportaży. Zależało mi na tym, by czytelnikowi nakreślić odpowiedni kontekst i jakoś umiejscowić te moje opowieści. Dlatego też pierwsza część publikacji to taka próba uporządkowania zagadnień związanych z twórczością reporterską poświęconą Warmii i Mazurom. Z kolei odautorski komentarz zamieszczony pod każdym tekstem miał mieć pewien wymiar merytoryczny. Odwołuję się tam często do innych publikacji, do mistrzów gatunku, praca zawiera zresztą liczne przypisy, które uważnemu czytelnikowi pomogą zagłębić się w nakreślone historie. Chciałam też pokazać, że praca dziennikarska nie zawsze kończy się wraz z publikacją tekstu. Jestem dziennikarką, ale i badaczką, staram się integrować oba te światy.
Szczególną uwagę zwraca reportaż pt. „Obrona kościoła w Wejsunach”. Udała się pani do tej mazurskiej wsi 40 lat po znakomitej polskiej reporterce Małgorzacie Szejnert, która napisała tekst zatytułowany „Wieś jak ziarenko”. Proszę powiedzieć o nim coś więcej.
Ten tekst powstał w ramach pierwszej edycji Studium Reportażu. Oczywiście, początkowo bałam się wchodzić w temat, który został już opisany, szczególnie przez autorkę o tak ugruntowanej pozycji. Perspektywa pójścia śladami Szejnert okazała się silniejsza. Moja opowieść o Wejsunach była jednak inna. Z pierwszej wersji tekstu Włodkowi Nowakowi, mojemu nauczycielowi ze studium, spodobały się fragmenty o obronie kościoła w Wejsunach. O tej sprawie w reportażu Szejnert nic nie było. Ten element stał się osią mojego tekstu. Praca nad nim nauczyła mnie, że nie należy się bać tematów, które już w pewnym sensie zaistniały, bo każdy może opowiadać na swój sposób.
Jak przyjmują panią bohaterowie? Interesuje mnie zwłaszcza postawa autochtonów, którzy nierzadko doświadczyli rozmaitych traum, o których do 1989 roku nie można było głośno mówić, co często skutkuje tym, że niezbyt chętnie opowiadają swoje historie.
Najwięcej styczności, jeżeli chodzi o autochtonów, miałam z Mazurami. Przedstawiciele starszych pokoleń o swoich doświadczeniach opowiadają raczej niechętnie. Zresztą patrząc na to, jak ich traktowano, jak zmuszano do ciągłego określania się, jak grabiono mienie, nie jest to dziwne. Z moich doświadczeń wynika, że reprezentanci społeczności mniejszościowych to raczej osoby zamknięte. Czasem potrzeba kilku spotkań do tego, by rzeczywiście czegoś ważnego się dowiedzieć. Ważne jest zaufanie, jakaś taka empatia w stosunku do drugiego człowieka, zresztą nie tylko w dziennikarstwie. Nie liczyłabym na to, że np. w ciągu godziny dostanę opowieść życia od takiej osoby. Praca dziennikarska wymaga cierpliwości, bo można czekać kilka dni, by usłyszeć to jedno zdanie.
Bohaterami pani tekstów są przeważnie ludzie nieżyjący albo pamiętający jeszcze 1945 rok i pierwsze powojenne lata. A jaką relację z Warmią i Mazurami budują przedstawiciele najmłodszych pokoleń?
Oczywiście, piszę o osobach starszych, pamiętających piekło wojny i świat zaraz po niej. To cenne świadectwa, tym bardziej że takich osób jest coraz mniej. Pytanie o najmłodsze pokolenie jest bardzo trafne, bo nie ma reprezentatywnych badań mówiących o tym, jak ta generacja postrzega zagadnienia takie jak choćby tożsamość. Trzecie pokolenie nie jest już przecież obciążone bagażem przeszłości, nie zna wojennych traum i lęków. Zastanawiało mnie, czy związek z regionem jest dla tej generacji czymś ważnym i wśród moich opowieści są takie pojedyncze historie – m.in. Piotra Szatkowskiego, tłumacza, popularyzatora i badacza społeczności mazurskiej czy Łukasza Aścika, którego poznałam w Mikołajkach. To osoby dumne ze swojej mazurskości. Są też tacy, którzy z naszym regionem związali się, nie będąc stąd. Budują na Warmii i Mazurach swój świat i – co wspaniałe – robią to, dbając o tutejsze dziedzictwo. To interesujące i wciąż niedostatecznie opisane tematy, które zamierzam dalej rozwijać w swojej pracy.
Rozmawiała Marta Wiśniewska
Dr Martyna Siudak jest adiunktem w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWM oraz dziennikarką „Gazety Wyborczej” w Olsztynie. Jej zainteresowanie naukowe i dziennikarskie dotyczą dziejów i ludzi Warmii i Mazur. Jest laureatką prestiżowych nagród, m.in. Stypendium Artystycznego Marszałka Województwa WarmińskoMazurskiego czy Nagrody Głównej w Konkursie Dziennikarskim im. Seweryna Pieniężnego. Ukończyła Studium Reportażu przy Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie.

Tekst ukazał się w sierpniowo-październikowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich", którego tematem przewodnim są pogranicza. Pojęcie to jest nierozerwalnie związane z Warmią i Mazurami. Naszych uniwersyteckich ekspertów zapytaliśmy więc o granice metaforyczne i te całkiem realne. Zastanawiamy się, jak życie na pograniczu kształtuje tożsamość i jak wpływa na poczucie bezpieczeństwa. Rozmawiamy nie tylko o ludziach, którym przychodzi migrować, ale i o roślinach, które... przekraczają granice.
W jesiennym wydaniu znalazły się też artykuły dokumentujące ważne momenty dla społeczności Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, np. powstanie listu intencyjnego w sprawie budowy nowego szpitala czy otwarcie wyremontowanego akademika.
