26 Sierpnia 2024

Aktualności


Konflikt izraelsko-palestyński rozpoczął się wraz z ideą utworzenia państwa żydowskiego na terytorium Palestyny, która pojawiła się pod koniec XIX w. 7 października 2023 r. doszło do kolejnego jego zaognienia, które trwa do dziś. O jego historii, ale także obecnym wymiarze rozmawiamy z dr. Piotrem Lotarskim z Katedry Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie UWM, specjalistą od Bliskiego Wschodu.

Panie doktorze, skąd wziął się tak poważny i niezwykle trudny do rozwiązania konflikt izraelsko-palestyński?  

Wziął się on z tego, że Żydzi, po kilkunastu wiekach nieobecności, zapragnęli wrócić do Ziemi Obiecanej i utworzyć swoje państwo. Wynikało to m.in. z ogólnej niechęci do Żydów panującej wówczas w Europie, pogromów, które miały miejsce chociażby we Francji, Niemczech czy w carskiej Rosji. Falami napływali oni na tereny Palestyny i w 1948 r., kiedy utworzono państwo Izrael, było ich ok. 700 tys. Jednak warto wspomnieć, że walki pomiędzy Żydami a Palestyńczykami odbywały się już w okresie międzywojennym i również wtedy stworzyli oni zaczątki swoich sił zbrojnych. Od tego czasu ten region ogarnęła destabilizacja. 

Wydaje się, że powstanie państwa Izrael tylko zaogniło sytuację.  

Przyczynkiem do powstania państwa Izrael była rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 29 listopada 1947 r., w której zapisano powstanie dwóch państw na terenie Palestyny - arabskiego i żydowskiego, z czym Arabowie się nie zgadzali. Pomimo tego społeczność żydowska, która po II wojnie światowej zgromadziła się na terenie Palestyny proklamowała swoje państwo. Dokładnie zrobił to 14 maja 1948 r. Dawid Ben Gurion, przyszły premier Izraela, na posiedzeniu Rady Ludowej. W zasadzie w tej samej chwili wojska sąsiadujących państw, które otaczały wówczas nowe państwo, zaatakowały je i tak zaczęła się tzw. pierwsza wojna o niepodległość. Żydzi walczyli wówczas z wojskami egipskimi, jordańskimi, syryjskimi oraz libańskimi i po wielu miesiącach walk udało im się pokonać siły arabskie. To stało się zarzewiem kolejnych wojen, ponieważ dla Arabów porażka z dopiero co powstałym państwem była wstydem - społeczność arabska nazwała ją mianem “Nakba”, czyli “katastrofa, hańba”. Tymczasem Izrael sukcesywnie umacniał się militarnie i zakończył tę wojnę z armią liczącą 90 tys. żołnierzy (kobiet i mężczyzn), stworzył siły powietrzne, marynarkę wojenną itd. Stał się regionalną militarną potęgą.  

Później wydarzyło się jeszcze kilka konfliktów.  

Tak. Były to: kryzys sueski z 1956 r., wojna sześciodniowa w 1967 r., aż wreszcie doszło do wojny Jom Kippur w 1973 r. Po przegraniu trzech wojen Arabowie wyposażyli się w sprzęt radziecki (czołgi, lotnictwo, broń przeciwlotniczą i przeciwpancerną) i zaatakowali Izrael w czasie święta Jom Kippur, ale także Ramadanu, co było ogromnym zaskoczeniem. Po raz pierwszy przypuścili skoordynowany atak. Izraelczycy dali się zwieść, ponieważ Egipcjanie i Syryjczycy wielokrotnie przeprowadzili ćwiczenia strategiczne, zbliżając się do granicy, następnie wycofywali się, aż wreszcie 6 października Egipcjanie przeprawili się przez Kanał Sueski rozpoczynając IV wojnę. Izraelczykom dzięki przeprowadzonej szybko mobilizacji i rozpaczliwej obronie udało się zatrzymać siły arabskie, najpierw na Wzgórzach Golan, a później wypchnęli armię egipską poza półwysep Synaj. Starcia zbrojne zakończono ostatecznie na wiosnę  1974 r., pomimo podpisania zawieszenia ognia jeszcze w październiku 1973 r. Po kolejnej porażce prezydent Egiptu Anwar Sadat doszedł do wniosku, że skoro nawet z pomocą Rosjan nie da się pokonać Izraela, to trzeba rozpocząć proces pokojowy. I taki proces przeprowadzono, a został on sfinalizowany 26 marca 1979 r. podpisaniem porozumień w Camp David, co przez społeczności arabskie zostało uznane za zdradę. Po wojnie Jom Kippur konflikt arabsko-izraelski kontynuowały Organizacja Wyzwolenia Palestyny, libański Hezbollah, Hamas i wiele mniejszych organizacji, głownie palestyńskich. W 1978 r., armia izraelska na prośbę rządu libańskiego wkroczyła do południowego Libanu prowadząc operację wojskową przeciwko fedainom OWP, a później przeciwko ugrupowaniom szyickim. Doszło do okupacji południowego Libanu, z którego wojska Izraela wycofały się dopiero w 2000 r. Walki zbrojne i powstania ludności palestyńskiej kontynuowano w Stefie Gazy i na Zachodnim Brzegu. Proces pokojowy do dzisiaj się nie zakończył, jednakże za sukces należy uznać izraelsko-palestyńskie tzw. Porozumienia z Oslo czy podpisany w 1994 r. izraelsko-jordański traktat pokojowy i utworzenie Autonomii Palestyńskiej. 

7 października 2023 r. Hamas zaatakował Izrael, a więc rozpoczął się kolejny konflikt na dużą skalę. Co do niego doprowadziło?  

Izrael prowadzi tzw. okupację terytoriów palestyńskich od 1967 r., kiedy to w wyniku wygranej wojny sześciodniowej zajął Półwysep Synaj, Strefę Gazy, Zachodni Brzeg, Wschodnią Jerozolimę (zajęto wówczas także syryjskie Wzgórza Golan). Na terenach okupowanych, a później Autonomii Palestyńskiej walki z wojskami okupacyjnymi prowadzone były w sposób ciągły. Corocznie ginęło w nich nawet kilkaset osób. Palestyńczycy dokonywali ataków na wojska i ludność żydowską, a Izrael w  odwecie prowadził operacje wojskowe. Organizacje palestyńskie stosujące metody terrorystyczne są potępiane przez społeczność międzynarodową, co pozwala w zasadzie Izraelowi na ich zwalczanie różnymi metodami. Dlatego też powszechne powstania ludności palestyńskiej zwane Intifadami (1987-1993, 2000-2004) zwalczano siłą. Okupacja Strefy Gazy zakończyła się w 2005 r. wycofaniem izraelskich wojsk oraz osadników z tego obszaru. Do największych operacji wojskowych prowadzonych przez IDF (Israel Defense Forces) w Strefie Gazy należały, takie jak: Płynny Ołów (27.12. 2008-18.01.2009), Filar Obrony (14-21.11 2012), Ochronny Brzeg (8-26 08.2014) czy Strażnik Murów (10–21.05. 2021). Walki te kończyły się zawsze dużymi stratami po stronie słabiej uzbrojonych Palestyńczyków. Tak więc wydarzenia z 7 października 2023 r. są kontynuacją wcześniejszych walk. Obie strony naruszały podczas 10 miesięcy zaciętych walk zasady międzynarodowego prawa humanitarnego konfliktów zbrojnych (prawa wojennego). Bojownicy Hamasu i mniejszych organizacji zabili podczas ataku 7 października  ok. 1200 osób, w tym cywili, funkcjonariuszy i żołnierzy izraelskich. Ponad 200 osób porwano. Po 10 miesiącach walk zginęło ponad 40 tys. palestyńskich cywili i  bojowników, 90 tys. odniosło rany a 10 tys. jest zaginionych. IDF niszczy szpitale, szkoły, agendy ONZ i innych organizacji niosących pomoc humanitarną tłumacząc się tym, że w obiektach ataku czy pod nimi znajdują się bazy terrorystów. W takim ataku zginął także polski wolontariusz. Organizacje niosące pomoc humanitarną podają, że ponad 1,7 mln Palestyńczyków opuściło swoje domy, a ponad 50% domów w Strefie Gazy zostało zniszczonych. Większość z nich żyje w tymczasowych obozach, które nie zapewniają warunków do przeżycia. Z drugiej strony trzeba podkreślić, że ponad 100 tys. Izraelczyków ewakuowano z zagrożonych obszarów, głównie przy granicy z Libanem, gdzie dochodzi do ataków Hezbollahu i izraelskich akcji odwetowych, sięgających Bejrutu. 

W pierwszych doniesieniach i ocenach ekspertów mówiło się o tym, że Izrael dał się zaskoczyć, co jest zdumiewające m.in. ze względu na fakt, że Mosad to jeden z najlepszych wywiadów na świecie.  

Tak, jak już mówiliśmy, była to podobna sytuacja jak podczas wojny Jom Kippur. Izrael zareagował na poziomie strategicznym dopiero po upływie kilku godzin. Bierze się to m.in. stąd, że armia zawodowa Izraela nie jest duża, większość stanowią poborowi, a więc w przypadku jakiegoś ataku trzeba przeprowadzić mobilizację. Izrael jest w stanie w ciągu 48 godzin powiększyć armię do ponad 600 tys. żołnierzy, a więc to bardzo szybko. Fakt, że Izrael został zaskoczony po raz drugi w historii jest niewątpliwie powodem do niepokoju dla izraelskiego dowództwa. Nie pomógł m.in. mur z zabezpieczeniami znajdującymi się głęboko pod ziemią, czujnikami ruchu, wieżami kontrolnymi. Zresztą władze dostawały sygnały, także od zagranicznych wywiadów, że do ataku może dojść, ale mimo to kilka tysięcy bojowników Hamasu przedostało się na terytorium kraju. Ponadto Izrael został zaatakowany na poziomie cybernetycznym. Można więc powiedzieć, że początek tej wojny wygrał Hamas, ale teraz, po upływie czasu i obserwowaniu działań zmobilizowanej izraelskiej armii widzimy, co się dzieje - siły izraelskie nie liczą się z nikim i z niczym. Zresztą podobnie, jak druga strona, dlatego ten konflikt jest tak zacięty.    

Od kilku tygodni świat zastanawia się, czy Iran zaatakuje Izrael w odwecie za zabicie szefa biura politycznego Hamasu Ismaila Haniję oraz jednego z ważnych dowódców libańskiego Hezbollahu Fuada Szukriego. Uważa pan, że tak może się stać?  

Jeśli spojrzymy na mapę, to widzimy, że jeśli Iran rzeczywiście chciałby zaatakować Izrael, to musiałby użyć rakiet balistycznych i pocisków manewrujących. Iran mógłby wystrzeliwać rakiety np. z terytorium Syrii. Pamiętajmy, że kilka miesięcy temu Iran wystrzelił serię rakiet, które zostały zestrzelone m.in. nad terytorium Jordanii czy Syrii. Doleciało ich do Izraela niewiele, ale jak wiadomo nawet jedna może wyrządzić szkody, a ponadto zaognić sytuację polityczną. Atak oczywiście jest możliwy, ale wątpię, żeby miała to być jakaś akcja na wielką skalę. Wydaje mi się, że rząd Iranu nie jest skłonny do wszczęcia kolejnej wojny. Hamas został praktycznie zniszczony pod względem wojskowym, a Hezbollah co prawda rozbudowuje swoją armię, ale jednak w pełnowymiarowej konfrontacji z Izraelem raczej nie byłby w stanie wygrać. Trzeba mieć świadomość, że co jakiś czas Hezbollahowi udaje się przypuścić skuteczny ostrzał, w wyniku którego giną izraelscy żołnierze i ludność cywilna. Stanowi to problem głównie dla północnej Galilei, tamtejszych gajów oliwnych - są to przepiękne obszary, ale stale narażone na ostrzał.  

Dlaczego znalezienie rozwiązania, które zakończyłoby ten konflikt jest tak trudne? 

Jednym z powodów są osobiste ambicje premiera Benjamina Netanjahu, który jest byłym żołnierzem sił specjalnych i sam stracił brata w jednej z ważniejszych operacji. Ma więc w sobie chęć odwetu za tamto wydarzenie. Ponadto jego sytuacja polityczna jest nie najlepsza. Kilka lat temu został oskarżony o korupcję, tak więc gdyby stracił władzę, a co za tym idzie immunitet, mógłby trafić do więzienia. Przed atakiem z 7 października miał ogromne problemy z utworzeniem rządu i utrzymaniem większości w Knesecie. Ostatecznie udało mu się stworzyć koalicję z ugrupowaniami ultrakonserwatywnych Żydów, która jest jednak chwiejna. Opowiadają się oni między innymi za całkowitym wysiedleniem Arabów ze Strefy Gazy. Poza tym z ostatnich badań społecznych wynika, że większość Żydów bardzo chętnie zobaczyłoby zniszczenie libańskiego Hezbollahu, w ramach odwetu za stały ostrzał Galilei (liczba Izraelczyków, którzy zginęli w trwającej wojnie w Gazie oraz starciach na Zachodnim Brzegu powoli zbliża się do strat poniesionych w wojnie Jom Kippur). Zatem dla Netanjahu konflikt z Hezbollahem byłby na rękę. No i jeszcze jedno, do tej pory ortodoksyjni Żydzi nie służyli w wojsku, a obecnie po wyroku Sądu Najwyższego mogą być powoływani do służby co jest kolejnym problemem natury politycznej, związanym z utrzymaniem koalicji rządzącej. Dodatkowo Netanjahu odpowiedzialny jest także za nieprzygotowanie kraju do ataku z 7 października, przeciągający się pobyt zakładników w niewoli oraz śmierć wielu z nich, co skłania go do kontynuowania konfliktu, tym razem w Libanie. Zwycięska wojna z Hamasem i Hezbollahem zdecydowanie umocni pozycję polityczną tego polityka.  

A z drugiej strony izraelsko-palestyńskie negocjacje pokojowe się przedłużają.  

Izraelsko-palestyńskie negocjacje pokojowe prowadzone w Katarze i Egipcie  przedłużają się ze względu na nieprzejednane stanowiska obu stron. Jasnym jest, że pozycja negocjacyjna Hamasu jest coraz gorsza, a kierownictwo Hamasu zostało w większości zlikwidowane przez izraelskie służby. Militarna dominacja IDF w Strefie Gazy jest bezdyskusyjna, a pomysł Hamasu w sprawie wycofania izraelskich jednostek wojskowych ze Strefy jest mało realny. Sądzę jednak, że ani Izrael ani też Iran nie dążą do wojny regionalnej. Amerykanie mający decydujący wpływ na pozycję Izraela i Autonomii Palestyńskiej w Radzie Bezpieczeństwa ONZ przestrzegają przed tą możliwością, dążąc do zakończenia wojny jeszcze podczas kadencji prezydenta Bidena. Moim zdaniem konflikt izraelsko-palestyński pozostanie nierozwiązany, dopóki strony nie porozumieją się w sprawie uznania Państwa Palestyna, uznania prawa Palestyńczyków do ziemi ich przodków. Dla polityków bliskowschodnich bliskie są także obawy o ich los, wzorem Anwara Sadata czy Icchaka Rabina zabitych w zamachach przez nacjonalistów po podpisaniu umów pokojowych z przeciwnikami. 

Rozmawiała Marta Wiśniewska

zdj. główne: bombardowanie Strefy Gazy, autor: Palestinian News & Information Agency (Wafa) in contract with APAimages Wikipedia, CC BY-SA 3.0 

 

Dr Piotr Lotarski, oficer rezerwy, adiunkt, pracownik badawczo-dydaktyczny Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Członek Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, Bractwa Weteranów oraz Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ. Autor i współautor książek i opracowań dotyczących udziału Wojska Polskiego w operacjach pokojowych na Bliskim Wschodzie, zagrożeń terroryzmem międzynarodowym, współpracy wojskowej Polski z sąsiadami. 

Rodzaj artykułu