11 Października 2023

Aktualności


Kilka miesięcy temu zmieniona została ustawa o pomocy społecznej. O usługach sąsiedzkich, pracownikach socjalnych i asystentach rodziny opowiada dr hab. Małgorzata Ciczkowska-Giedziun, prof. UWM z Katedry Pedagogiki Społecznej i Metodologii Badań Edukacyjnych.

W sierpniu prezydent podpisał nowelizację ustawy o pomocy społecznej. Jedną ze zmian, która wywołała wiele różnych komentarzy, jest wprowadzenie tzw. usług sąsiedzkich. To szansa czy zagrożenie?

Myślę, że jest to rozwiązanie z potencjałem. Na pewno odpowiada na potrzeby obecnych czasów, ponieważ mamy starzejące się społeczeństwo i niewystarczającą liczbę profesjonalistów, którzy mogliby wspierać osoby starsze, osoby z niepełnosprawnościami w ich domach. Liczba dostępnych usług opiekuńczych jest zbyt mała, więc ta nowelizacja niesie nadzieję na poprawę sytuacji. Rozwiązanie oparte na podobnych zasadach funkcjonuje już w pracy z rodzinami, chodzi o rodziny wspierające. Wprowadzono je na mocy ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Ich głównym celem pracy jest pomoc rodzinie przeżywającej trudności w wypełnianiu funkcji opiekuńczo-wychowawczej. Rozwiązanie to jednak nie ma takich uregulowań prawnych, jak w przypadku usług sąsiedzkich, bo rodziny wspierające nie dostają za swoją pracę wynagrodzenia. Warto też dodać, że zainteresowanie byciem taką rodziną jest niewielkie w skali kraju – jest to zaledwie kilkadziesiąt rodzin w całej Polsce. Usługi sąsiedzkie mają być płatne. Pojawiają się pytania, czy rozwiązanie to spotka się z zainteresowaniem społeczeństwa i jak zostanie zorganizowane. Czynniki ryzyka mogą bowiem pojawić się na poziomie organizacyjnym.

Rodzą się pytania, kto za to zapłaci.

Bardzo ważny wątek pani podjęła, ponieważ pieniądze na wynagrodzenia mają zapewnić samorządy, ale nikt nie proponuje rozwiązania, z jakiej puli miałyby być te środki. Z osobami wykonującymi usługi sąsiedzkie będą podpisywane raczej umowy zlecenia, za najniższe stawki. W ramach tej usługi mają być realizowane podstawowe czynności domowe i pielęgnacyjne, a także w miarę możliwości zapewnienie kontaktu z otoczeniem. Ogólnie rzecz ujmując, to dobry kierunek działań, bo w zakresie pomocy społecznej szukamy takich rozwiązań, które pozwoliłyby odciążyć instytucje i uaktywnić siły społeczne, które tkwią w środowiskach lokalnych. Istnieje jednak pewne ryzyko, że osoby wykonujące tę usługę nie będą zainteresowane faktyczną pomocą, a tylko potencjalnym wynagrodzeniem. Są jednak pewne zabezpieczenia, które być może ochronią przed takimi nadużyciami, np. monitoring tych usług ma być prowadzony przez ośrodki pomocy społecznej albo tworzone obecnie centra usług społecznych. Badany ma być poziom zadowolenia osoby, która korzysta z tej usługi. Jeśli to będzie osoba komunikatywna, to będzie w stanie przekazać tę informację. Gorzej w sytuacji, kiedy jest to osoba niemówiąca albo niepełnosprawna intelektualnie w stopniu znacznym bądź głębokim. W takich sytuacjach mogą pojawiać się nadużycia trudne do zweryfikowania.

Z jednej strony usługi sąsiedzkie mają odciążyć pomoc społeczną, a z drugiej strony nakładają na pracowników dodatkowe obowiązki, np. monitoring…

Też zastanawiam się, kto miałby monitorować tę usługę, bo już dzisiaj pracownik socjalny jest przeciążony zakresem obowiązków, które realizuje. Właściwie staje się bardziej urzędnikiem niż osobą odpowiedzialną za proces pomagania i wspierania osób w kryzysie.

Pracownicy socjalni nie zarabiają dużo i rodzą się pytania, dlaczego nie podnosi się im stawki, tylko chce płacić niewykwalifikowanym sąsiadom osoby potrzebującej, a pracownikowi socjalnemu zleca się dodatkowo monitorowanie tej usługi…

Nie wiem, czy to nie będzie wywoływało frustracji u pracowników socjalnych. Takie rozwiązania są różnie przyjmowane. Podobnie było z asystenturą rodziny, kiedy wchodziła do praktyki. Przez niektórych pracowników socjalnych była przyjmowana jako rozwiązanie odciążające ich pracę, a przez innych jako zagrożenie dla ich profesji. Stan ten potęgował też fakt, że w zapowiedziach zawód asystenta rodziny miał być lepiej wynagradzany niż zawód pracownika socjalnego. Ostatecznie okazało się, że oba zawody są niestety nisko opłacane. Wpływa to na prestiż tych profesji i przekłada się na trudności z rekrutacją kandydatów na kierunek praca socjalna, mimo że w Polsce brakuje pracowników socjalnych.

Brakuje wykwalifikowanych pracowników czy brakuje wykwalifikowanych chętnych do pracy?

Mamy absolwentów pracy socjalnej na rynku pracy, ale nie chcą podejmować pracy w zawodzie. Maleje również liczba chętnych do studiowania pracy socjalnej w skali całego kraju. Jesteśmy zrzeszeni w Polskim Stowarzyszeniu Szkół Pracy Socjalnej i mamy kontakt z innymi uczelniami, które kształcą na kierunku praca socjalna. Wszystkie borykają się z mniejszą liczbą kandydatów na studia lub ich brakiem. Zapotrzebowanie na pracowników socjalnych jest wysokie, dlatego w ofercie kształcenia pojawiło się nowe rozwiązanie w zakresie zdobywania kwalifikacji w tym zawodzie. Są to roczne studia podyplomowe dla osób, które ukończyły studia na określonych kierunkach z nauk społecznych, np. pedagogika, socjologia. Takie studia podyplomowe są również w ofercie naszej uczelni.

Na zainteresowanie pracą socjalną wpłynęłaby z pewnością poprawa prestiżu zawodu i wynagrodzenia.

Zdecydowanie tak. Myślę, że byłoby wówczas więcej chętnych do studiowania pracy socjalnej i do podjęcia pracy w zawodzie. W młodych ludziach jest potrzeba pomagania, co chociażby potwierdza liczba młodzieży zainteresowanej studiowaniem psychologii na Wydziale Nauk Społecznych. To pokazuje, że jest wśród ludzi chęć wspierania potrzebujących, ale muszą iść za tym pewne warunki pracy, prestiż, wyższe pobory.

Jakie wymagania trzeba spełnić, żeby świadczyć usługi sąsiedzkie?

Trzeba być pełnoletnim i mieszkać w pobliżu osoby, którą się wspiera. Nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji ani skończonych specjalistycznych szkół. Trzeba mieć jedynie ukończony kurs pierwszej pomocy i przedstawić zaświadczenie, że jest się sprawnym psychofizycznie. Na razie nie wiemy jeszcze, czy to ma być zaświadczenie wystawione przez lekarza, czy na przykład pracownik socjalny będzie oceniał stan psychofizyczny kandydata do pracy na podstawie dostarczonych wyników badań. Wielu rzeczy jeszcze nie wiemy. 

Wiem, że w przypadku opiekunek zatrudnionych przez ośrodki pomocy społecznej też nie są wymagane kwalifikacje, a i tak nie ma chętnych do pracy za oferowaną stawkę. Jak jest w przypadku asystentów rodziny?

Jeżeli chodzi o asystenta rodziny, ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej określa trzy ścieżki zdobywania kwalifikacji do pracy w zawodzie. Ścieżka pierwsza określa, że trzeba ukończyć studia na kierunku z nauk społecznych, na przykład pracę socjalną, pedagogikę czy socjologię i można aplikować do pracy jako asystent rodziny. Druga ścieżka mówi o ukończeniu dowolnego kierunku studiów i odbyciu szkolenia oraz udokumentowaniu rocznego doświadczenia w pracy z dzieckiem i rodziną. Trzecia ścieżka określa, że może być to osoba z wykształceniem średnim, ale musi przejść szkolenie i mieć udokumentowany przynajmniej trzyletni staż pracy z dzieckiem i rodziną. Nie są to specjalnie wygórowane oczekiwania do tak odpowiedzialnej pracy. Asystent rodziny ma aktywizować rodzinę, wspierać ją i towarzyszyć jej, by w oparciu o własne zasoby dokonywała zmian w swoim życiu. Jest kierowany do rodzin w sytuacji, kiedy istnieje zagrożenie odebrania dziecka i wspiera rodzinę w tym, żeby poprawiło się jej funkcjonowanie na tyle, żeby dzieci mogły w rodzinie pozostać. Drugim celem pracy asystenta jest towarzyszenie rodzinie w sytuacji, gdy już dzieci zostały odebrane do pieczy zastępczej. Asystent pracuje wówczas z rodzicami, by zmienili swój styl funkcjonowania, aby dzieci mogły do nich wrócić. Ten cel jest rzadko realizowany w praktyce. Jest zbyt mało asystentów, a zapotrzebowanie na ich pracę jest bardzo duże, dlatego w pierwszej kolejności kierowani są do tych rodzin, gdzie dzieci są jeszcze z rodzicami.

Opisany przez panią cel pracy wskazuje, że asystenci powinni mieć umiejętności terapeutyczne i coachingowe, żeby taką rodzinę postawić na nogi. A nie oczekuje się od nich takich kwalifikacji.

Bardzo trafnie pani to ujęła. Potrzebne są umiejętności terapeutyczne, motywowania do zmiany. W ostatnich latach kilkukrotnie wzrosła liczba rodzin, do których asystenci rodziny kierowani są z postanowienia sądu. Traktuje się to rozwiązanie jako ostatnią deskę ratunku na zatrzymanie dzieci w rodzinach. To budzi pewien dylemat, ponieważ asystentura rodziny jest dobrowolną formą pomocy i rodzina powinna wyrazić na nią zgodę. Inny problem wiąże się z tym, że większość rodzin, z którymi podejmuje współpracę asystent, doświadcza wielu problemów, które często narastały latami. Asystenci trafiają do tych rodzin zwykle zbyt późno, co znacząco utrudnia rozwiązywanie tych problemów. W takich sytuacjach potrzebne jest podjęcie działań przez zespół multiprofesjonalny. Z badań, które realizowałam wśród asystentów rodziny, wynika, że po pierwszym okresie od wprowadzenia asystentury rodziny, któremu towarzyszyła duża nadzieja, pracownicy ci doświadczają też licznych frustracji. W trakcie wywiadów często mówili, że mają poczucie, że stają się nie asystentami rodzin, a asystentami pracownika socjalnego. Podkreślali, że w momencie, gdy rozpoczyna się współpraca z rodziną, to cała odpowiedzialność za proces pomagania spada na nich. Doświadczali tego, że pracownicy socjalni wycofywali się z tego procesu, a przecież wspieranie rodziny jest nadal także ich zadaniem. Nowe rozwiązania w pomocy społecznej, jak chociażby wspomniane już usługi sąsiedzkie, dają nadzieję na poprawę sytuacji, bo odpowiadają na potrzeby społeczne. Ale budzą też pewne obawy, bo bazują na poprzednich, nie zawsze działających schematach.

Rozmawiała Anna Wysocka

fot. Janusz Pająk

 

dr hab. Małgorzata Ciczkowska-Giedziun, prof. UWM – pracuje na Wydziale Nauk Społecznych UWM. Jej zainteresowania naukowo-badawcze zogniskowane są wokół pedagogiki społecznej, pedagogiki rodziny oraz pracy socjalnej z rodziną. Specjalizuje się w problematyce wielowymiarowego wsparcia rodziny. Jest autorką i współredaktorką prac naukowych poświęconych temu zagadnieniu. Członkini Oddziału Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego w Olsztynie, Zespołu Pedagogiki Społecznej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN oraz Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej.

 

Rodzaj artykułu