25 Czerwca 2025

Aktualności


Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie zaprosił ekspertów z różnych dziedzin do udziału w akademickiej debacie na temat koszenia trawników w miastach. I chociaż pogoda nie dopisywała, to dyskusja o zarządzaniu zielenią miejską odbyła się na… trawie.

Wydarzenie, które odbyło się 25 czerwca, nie było typową debatą akademicką, ale spotkaniem na trawniku przed Biblioteką Uniwersytecką UWM.

– Tak powinniśmy się spotykać i dyskutować – nie za stołami, tylko na trawie, w luźnej atmosferze, aby zobaczyć przedmiot naszej dyskusji, który wzbudza liczne kontrowersje, pobudza wyobraźnię, inspiruje pod kątem badawczym, a nawet może być materiałem, z którego tworzymy dzieło sztuki – rozpoczął debatę dr inż. arch. kraj. Mariusz Antolak z Katedry Architektury Krajobrazu UWM na Wydziale Rolnictwa i Leśnictwa, który zaznaczył również, że do rozmowy celowo zaprosił różnych ekspertów, m.in. botanika, ekologa, ekonomistkę, psycholożkę zdrowia czy przedstawicielkę Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu w Olsztynie, aby podyskutować na temat trawników, strategii zarządzania nimi, jak funkcjonują i jak powinny funkcjonować. – Lubimy narzekać, wiele rzeczy nam się nie podoba, ale warto rozmawiać i wysłuchać argumentów różnych stron, aby niektóre kwestie lepiej zrozumieć.

debata na trawie

 

Koegzystencja – słowo klucz

Hasłem debaty i rozpoczęciem cyklu dyskusji na temat zarządzania zielenią w mieście oraz samym Kortowie była „koegzystencja”. Słowo to zostało także wykoszone na trawie przed Biblioteką Uniwersytecką. Za realizację tego projektu odpowiedzialne były przedstawicielki Instytutu Sztuk Pięknych UWM, dr inż. arch. kraj. Mariusz Antolak, biuro ds. zrównoważonego rozwoju oraz dział zieleni. Co zatem kryje się za tym słowem?

– Wymyśliłam to hasło na potrzeby dzisiejszej dyskusji. Koegzystencja w tym przypadku to przestrzeń współistnienia i współżycia między naturalnym światem a nami. W obliczu postępującej cywilizacji niestety często zapominamy, że jesteśmy częścią tej natury, a poziom naszego życia zależy też od tego, czy o nią dbamy, czy nie – wyjaśniała dr Anna Drońska z Instytutu Sztuk Pięknych Wydziału Sztuki UWM i zwróciła uwagę, że napis nie został wycięty, ale symbolicznie wykoszono fragmenty murawy, aby zasygnalizować potrzebę tej koegzystencji. Podjęte działanie wpisuje się także w nurt land artu (sztuki ziemi), czyli działalności artystycznej, której tłem, kontekstem czy tworzywem jest środowisko naturalne. – Sztuka może przyczynić się do zwiększania świadomości. Lubię myśleć o współczesnych artystach, którzy wchodzą w ten dyskurs społeczny, jak o współczesnych szamanach, którzy widzą i czują więcej niż przeciętne społeczeństwo i mają wewnętrzną potrzebę, żeby tymi uczuciami się dzielić, nagłaśniać. Zatem sztuka, która wchodzi w ten dyskurs związany z ekologią, bioróżnorodnością, koegzystencją z naturą, jest jak najbardziej potrzebna.

debata na trawie

 

Przyroda dla dobra społeczeństwa – społeczeństwo dla dobra przyrody

Natura ma niesamowitą moc. Obcowanie z nią jest niezwykle ważne zarówno dla zdrowia fizycznego, jak i psychicznego. Przekonywała o tym dr Marta Głowacka, psycholożka zdrowia, która przez wiele lat pracowała w Wielkiej Brytanii. Niestety, obcowanie ludzi z naturą nie zawsze jest obojętne dla niej samej i może prowadzić do nieodwracalnej degradacji.

 

Koegzystencja - napis na trawie

 

– Mamy z tym duży problem. Widoczne to było zwłaszcza w czasie pandemii, kiedy dostaliśmy informacje, że przyroda jest dobra dla naszego zdrowia. Wiele miejsc zostało wręcz zadeptanych i zniszczonych. Obecnie wielu badaczy i praktyków stara się odwrócić ten trend. Społeczeństwo powinno spojrzeć nie tylko na to, co może dostać od przyrody, ale też na to, co może tej przyrodzie dać. Istotne jest zachowanie bioróżnorodności, bo im więcej ptaków, owadów, roślin w naszym otoczeniu, tym pozytywniejsze nasze relacje ze środowiskiem – podkreślała dr Marta Głowacka.

Rozmówczyni odniosła się także do pięknych i równo przystrzyżonych trawników, które zachwycają w Wielkiej Brytanii.

– To się powoli zmienia. Na pewno jest dużo więcej naturalistycznego podejścia. Mieszkałam na południu Anglii i tam były wyznaczone obszary, na których znajdowały się niekoszone dzikie łąki. Ale spotkałam się także z ciągłym napięciem w społeczeństwie. Na niekoszonych poboczach dróg pojawiały się na przykład informacje, że żyją tu jeże, pszczoły, więc edukacja była, ale pojawiały się głosy, że brzydko to wygląda i zasłania widoczność. Kiedy z kolei koszono trawę, to pojawiały się głosy drugiej części społeczeństwa, której dzikie łąki się podobały – zaznaczyła psycholożka.

debata na trawie

 

Różna estetyka różne oczekiwania

A jak jest w Olsztynie? Czy mieszkańcom podobają się idealnie skoszone trawniki, czy raczej stawiają na łąki kwietne? Głos w tej sprawie zabrała Weronika Sulikowska z Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu w Olsztynie.

– Wydaje mi się, że mieszkańcy miasta trochę już się przyzwyczaili do tego rzadszego koszenia, aczkolwiek nadal pojawiają się telefony i pisma z prośbą o koszenie. W każdym roku wygląda to też inaczej. W dużej mierze zależy to od pogody. Teraz jest wyjątkowo chłodno i deszczowo, więc ta przyroda szybko odżywa. Rok temu lato było bardzo suche, więc koszenie wstrzymywaliśmy – mówiła przedstawicielka ZDZiT.

W ZDZiT Olsztyn długo pracowała Ewa Gołowacz, która obecnie zatrudniona jest w Dziale Obsługi Gospodarczej, Technicznej i Terenów Zieleni UWM.

– Telefony od mieszkańców zawsze się pojawiały. Priorytetem było koszenie pasów drogowych, bo to wiązało się z bezpieczeństwem. W drugiej kolejności były osiedlowe zieleńce, bo stąd mieliśmy najwięcej zgłoszeń. Na ostatnim miejscu były parki. Tam mogliśmy pozwolić na to, aby trawa była rzadziej koszona. Niestety ograniczały nas też pieniądze. Podejmowaliśmy też próby, aby te tereny wyglądały naturalniej – podkreśliła Ewa Gołowacz, ale zaznaczyła, że podejmowane działania postrzegane są w różny sposób. Na przykład alergicy wolą, kiedy trawy są skoszone, z kolei koszenie wysokich traw zwiększa awaryjność sprzętu, a niezgrabiona z zieleńca trawa kłuje w oczy społeczeństwo.

debata na trawie

 

Zdroworozsądkowe podejście do zarządzania zielenią

Co zatem zrobić, żeby uniknąć takich problemów? Zastanawiał się nad tym dr inż. arch. kraj. Mariusz Antolak.

– Gdyby na przykład mieć dokument, z którego jasno wynika, co można skosić, ile razy w roku itd., wówczas moglibyśmy zgłaszających odsyłać do niego. Czy to nie byłoby dobre rozwiązanie, ułatwiające pracę urzędnikom? Dywagacje na temat cennych gatunków owadów nie zawsze trafiają przecież do społeczeństwa – zastanawiał się naukowiec.

Rozmówcy zgodzili się, że takie rozwiązanie z pewnością byłoby ułatwieniem, ale nie wszyscy przyjęliby je ze zrozumieniem. Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof. UWM, ekolog i hydrobiolog z Wydziału Biologii i Biotechnologii UWM stwierdził, że być może chodzi też o to, żeby społeczeństwo otrzymywało informację o tym, że brak koszenia czemuś służy i ktoś ma dane miejsce pod nadzorem.

– Jeśli na pasie ruchu zasadzimy gatunki ogrodowe, nawet rosnące bardzo wysoko, to mieszkańcy nie chcą ich ścinać. Jeśli łąka wyrośnie naturalnie sama, to od razu wymagają działania. Przed kilkoma laty na ul. Kołobrzeskiej zasadzono tulipany i to one uchroniły szeroki pas przed koszeniem. Być może umieszczanie tablic, że tu jest łąka kwietna, będzie sygnałem, że jednak coś jest robione. Podobnie z koszeniem mozaikowym. Robimy tak, bo tak ustaliliśmy – dodał prof. Stanisław Czachorowski.

Wszyscy zwrócili uwagę na to, że w temacie koszenia traw ważna jest edukacja, zarówno pracowników, bo im także zdarzają się pomyłki, jak i społeczeństwa. Samo stwierdzenie, że tu są zapylacze niewiele wnosi do świadomości ludzi. Trzeba im wytłumaczyć dlaczego one są tak ważne. Dzięki zdobytej wiedzy, ten zapylacz, koniczyna czy nawet chwast stanie się czymś bliskim dla nas.

debata na trawie

 

Rodzime gatunki równie piękne

Dr Mariusz Antolak zwrócił uwagę na to, że często też pojawiają się głosy, że z rodzimych gatunków roślin nie da się skomponować niczego atrakcyjnego, dlatego w wielu nasadzeniach pojawiają się chociażby gatunki pochodzące z Ameryki Północnej. Czy tak jest naprawdę? Na to pytanie próbował odpowiedzieć botanik dr Włodzimierz Pisarek.

– Oczywiście, że jest możliwe zrobienie ozdobnej rabaty reprezentacyjnej tylko i wyłącznie z gatunków rodzimych dostosowanych do danego siedliska. Zresztą nigdy nie wiemy, jak te obce gatunki się zachowają i czy nie będą ekspansywne w stosunku do naszych. Zatem sami sobie fundujemy niebezpieczeństwo. W Polsce mamy mnóstwo pięknych roślin, tylko często są to rośliny rzadkie i chronione. Możemy je kupić, ale musimy mieć też pewność, że są to typowe gatunki pochodzące ze stanu dzikiego – podkreślał botanik.

Uczestnicy spotkania skoncentrowali się także na bioróżnorodności w dobie zmian klimatycznych i wspólnie zastanawiali się, jak planować i pielęgnować zieleń w Olsztynie oraz Kortowie.

syla, fot. Janusz Pająk

 

 

Koegzystencja - napis na trawie w Kortowie

 

Rodzaj artykułu