30 Czerwca 2025

Aktualności


Od 1 lipca dostępna będzie możliwość potwierdzania statusu studenta za pomocą mobilnej legitymacji w aplikacji mObywatel. Tym samym poszerza się wachlarz funkcji tej popularnej aplikacji umożliwiającej korzystanie z cyfrowych dokumentów oraz dostęp do usług publicznych. Rozmawiamy o niej z dr hab. Agnieszką Skórą, prof. UWM z Wydziału Prawa i Administracji.

Pani profesor, naukowo zajmuje się pani oddziaływaniem nowych technologii na prawo i postępowania administracyjne. Skąd wzięły się u pani takie zainteresowania naukowe? 

Od początku dostrzegałam w tych zagadnieniach potencjał, choć gdy rozpoczynałam pracę naukową, moje zainteresowanie wpływem nowych technologii na prawo i postępowanie administracyjne nie było traktowane poważnie. W środowisku akademickim temat ten budził raczej uśmiech i lekkie niedowierzanie, a niekiedy stawał się przedmiotem żartów. Uważano, że to chwilowa moda albo mało istotna ciekawostka. Dziś te same zagadnienia stanowią jedno z najważniejszych wyzwań dla współczesnej teorii i praktyki prawa administracyjnego.

Jak pani zdaniem będzie wyglądał w najbliższych latach cyfrowy rozwój administracji publicznej?

Myślę, że cyfrowy rozwój administracji publicznej będzie przebiegał w kierunku wspomagania sztuczną inteligencją i jednocześnie będzie następowało stopniowe odchodzenie od załatwiania spraw osobiście, w poszczególnych instytucjach na rzecz działań online. Ostatnio czytałam badania socjologiczne, które mówią, że ludzie oczekują, aby administracja publiczna i sądy (chociaż w tym przypadku pojawia się nieco więcej kontrowersji), powinny iść w kierunku świadczenia usług za pośrednictwem aplikacji. Różni naukowcy z całego świata uważają, że aplikacje mobilne są przyszłością i że przynajmniej proste sprawy, załatwiane przez organy administracji publicznej, niewymagające skomplikowanego materiału dowodowego, będzie można załatwić w ten sposób.

Głównym pretekstem do naszej rozmowy jest aplikacja mObywatel, która umożliwia dostęp do cyfrowych dokumentów i usług publicznych. Według danych z marca br. korzysta z niej już ponad 9 mln Polaków. W jakim zakresie zajmuje sią nią pani naukowo?

Wspólnie z dr. Błażejem Kwiatkiem napisaliśmy komentarz do ustawy o aplikacji mObywatel. Napisałam również (wraz z inspektorem z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku) artykuł o usłudze „Jakość powietrza” dostępnej w tej aplikacji, który został opublikowany w „Studiach Prawnoustrojowych”. Jestem również współredaktorką i współautorką komentarza do ustawy o doręczeniach elektronicznych, usługach e-zaufania oraz identyfikacji elektronicznej, a także do kodeksu postępowania administracyjnego, którego przygotowujemy aktualnie drugą wersję, z bardzo dużym uwzględnieniem kwestii elektronicznych.  

Co więcej możemy powiedzieć o aplikacji mObywatel?

Aplikacja mObywatel powstała w 2017 roku. Początkowo nie była uregulowana ustawą – uruchomiono ją, żeby sprawdzić, czy w ogóle będzie nią zainteresowanie. Natychmiast okazało się, że przekroczyło ono najśmielsze oczekiwania. W związku z tym, w 2018 roku wprowadzono regulacje w ustawie o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne, a potem, w maju 2023 roku, uchwalono ustawę o aplikacji mObywatel. Z rozporządzenia eIDAS, czyli rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej w sprawie identyfikacji elektronicznej i usług zaufania w odniesieniu do transakcji elektronicznych na rynku wewnętrznym, które obowiązuje w całej UE, wynika obowiązek zapewnienia przez każde państwo członkowskie europejskiego portfela tożsamości cyfrowej. Już teraz wiadomo, że aplikacja mObywatel będzie spełniała jego standardy. Słowo „portfel” kojarzy nam się z nazwą przedmiotu do przechowywania pieniędzy, ale w tym przypadku aplikacja mObywatel rozumiana jest jako taki elektroniczny portfel do przechowywania dokumentów. Uważam, że w tym sensie jest ona bardzo przyszłościowa.

Wachlarz usług w aplikacji mObywatel jest sukcesywnie poszerzany. Ostatnio np. dowiedzieliśmy się, że będzie w niej dostępna legitymacja studencka.

To prawda, od 1 lipca br. legitymacja studencka ma stać się usługą powszechną, bo dotychczas była możliwość dodania tej usługi tylko wtedy, gdy dana uczelnia miała podpisaną odpowiednią umowę z Ministerstwem Cyfryzacji. Warto również nadmienić, że z usługi legitymacji studenckiej w aplikacji mObywatel można korzystać zarówno w trybie online, jak i offline, co może okazać się przydatne zwłaszcza w miejscach, gdzie zasięg sieci internetowej jest ograniczony – np. podczas podróży pociągiem, kiedy trzeba przedstawić legitymację studencką konduktorowi jako dokument uprawniający do zniżki na bilet. W mObywatelu znajdziemy także elektroniczne wersje różnych dokumentów, jak na przykład: mDowód, mPrawo jazdy, Kartę Dużej Rodziny, eReceptę. W aplikacji można także zastrzec numer PESEL i uniknąć w ten sposób tego, że ktoś może próbować wziąć kredyt lub pożyczkę na nasze nazwisko, podpisać umowę na telefon lub zakupy na raty czy po prostu wykorzystać dane bez naszej wiedzy. Od 1 czerwca 2024 r. instytucje finansowe (np. banki) mają obowiązek weryfikować, czy numer PESEL jest zastrzeżony przy zawieraniu np. umowy kredytu lub pożyczki. Chcę podkreślić, że z zastrzeżonym numerem PESEL nadal można zarejestrować się do lekarza, zrealizować receptę, wypłacić środki w bankomacie, zlecić przelew bankowy, wyjechać za granicę (gdy nie jest wymagany paszport) lub załatwić sprawę urzędową. Jeżeli chcemy zawszeć umowę pożyczki lub kupić coś na raty, można cofnąć zastrzeżenie, a po zawarciu umowy ponownie zastrzec numer.

Jakie luki w przepisach lub kwestie, które można byłoby poprawić wskazali państwo w komentarzu do ustawy?

Wskazywaliśmy m.in. na potrzebę doprecyzowania sposobu zawierania umów z Ministerstwem Cyfryzacji, ponieważ budzi to wiele wątpliwości i niejasności. Ostatnio jedna z firm, która chciałaby udostępnić pewną usługę, wykorzystując dane z aplikacji mObywatel, poprosiła mnie o radę dotyczącą zakresu możliwości ich wykorzystania. Cenną usługą jest możliwość podpisywania dokumentów elektronicznych za pomocą aplikacji mObywatel. W Polsce istnieje możliwość podpisywania się trzema rodzajami podpisu elektronicznego: kwalifikowanym podpisem elektronicznym, czyli takim, który zasadniczo zastępuje podpis własnoręczny; podpisem zaufanym dostępnym dla osób, które posiadają profil zaufany; oraz podpisem osobistym, który jest umieszczony w warstwie elektronicznej dowodu osobistego. Wątpliwości budzi właśnie ten trzeci podpis – krytykują go specjaliści od prawa i nowych technologii i ja także podzielam ten pogląd. Taki podpis wymaga zakupu czytnika ze specjalnym oprogramowaniem, więc jeśli ktoś potrzebuje skorzystać z takiego podpisu okazjonalnie, to nie opłaca się w niego inwestować. Dlatego też w środowisku prawniczym postulujemy rezygnację z tego podpisu, ponieważ nie zdał on egzaminu. Warto też wspomnieć, że rozporządzenie eIDAS wymaga, żeby w ciągu najbliższych kilku lat każdy obywatel UE miał dostęp do kwalifikowanego podpisu elektronicznego do celów niekomercyjnych, tj., żeby można było podpisać takim podpisem np. umowę o pracę. 

Czy pani zdaniem aplikacja zasługuje na pozytywną ocenę?

Tak, generalnie oceniam ją pozytywnie. Wśród opcji, które moim zdaniem są bardzo przydatne i dobrze funkcjonują, wymieniłabym eDowód, ePrawo jazdy, eReceptę czy możliwość zastrzeżenia numeru PESEL. Zaś ci, którzy świadczą wiele usług społecznych, z pewnością doceniają możliwość posiadania wielu dokumentów w jednym miejscu, dzięki czemu nie trzeba martwić się tym, czy ma się przy sobie odpowiedni dokument. Bardzo przydatny, kiedy już będzie darmowy, będzie również kwalifikowany podpis elektroniczny.

Wśród pani naukowych zainteresowań znajdują się również doręczenia elektroniczne. Proszę wyjaśnić, czym one są.

Gdy byłam studentką, to uczyłam się, że doręczenie elektroniczne jest bardzo prostą czynnością, która umożliwia załatwienie sprawy, informując o tym, jakie czynności w postępowaniu zostały podjęte. Jednak nie ma wątpliwości, że doręczenia elektroniczne nie są prostą czynnością. Obecnie doręczenie elektroniczne jest dużo bardziej sformalizowane i skomplikowane niż samo załatwienie sprawy. Jest przedmiotem dyskusji, także na poziomie politycznym. Ustawa o doręczeniach elektronicznych z 2020 r. miała wprowadzić dla podmiotów publicznych (jak np. urzędy, sądy, uczelnie) obowiązek doręczania elektronicznego przy wykorzystywaniu usług z tej ustawy. Ale jest tak dużo wyjątków oraz regulacji szczególnych i przepisów przejściowych, że nawet specjaliści się w tym gubią. Prowadzę szkolenia w tym zakresie i wiem, że uczestnicy zawsze są wdzięczni za wyjaśnienie przepisów przejściowych i wyszczególnienie wyjątków, bo mówią, że nie spodziewali się, że jest ich tak wiele. Chciałabym podzielić się jeszcze ciekawostką: istnieje art. 258a Ustawy prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, który pozwala uczelni stworzyć własny system teleinformatyczny dla doręczeń – są to np. decyzje w najważniejszych studenckich sprawach i wnoszenia podań. Są uczelnie, które taki system mają i to pozwala im na oszczędności, bo korzystanie z tego dla uczelni i dla studentów jest darmowe. Pomagałam kilku uczelniom wdrożyć takie systemy. Natomiast dla podmiotu publicznego, jakim jest uczelnia, korzystanie z doręczeń elektronicznych z ustawy o doręczeniach elektronicznych jest odpłatne.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

 

Dr hab. Agnieszka Skóra, prof. UWM – pracuje w Katedrze Postępowania Administracyjnego i Sądownictwa Administracyjnego na Wydziale Prawa i Administracji UWM. Interesuje się oddziaływaniem nowych technologii na prawo i postępowania administracyjne. Jest praktykiem, trenerem i szkoleniowcem w zakresie postępowania administracyjnego i prawa nowych technologii. 

Rodzaj artykułu