12 Sierpnia 2024

Aktualności


Od 2018 r. specjalne strefy ekonomiczne w Polsce mogą powstawać w miejscach wskazanych przez inwestorów, co oznacza, że mogą oni korzystać z pomocy publicznej wszędzie. Mogą, ale czy korzystają? Właśnie to badają naukowcy z Wydziału Nauk Ekonomicznych.

Specjalne Strefy Ekonomiczne (SSE) zostały wprowadzone w Polsce w 1994 r. Pierwsza powstała w Mielcu, a kolejne stopniowo pojawiały się w różnych regionach kraju. Obecnie jest ich 14. Miały przyciągać inwestorów poprzez oferowanie im preferencyjnych warunków inwestycyjnych, takich jak ulgi podatkowe, pomoc finansowa czy infrastruktura techniczna.

Od ich wprowadzenia, naukowcy z Katedry Polityki Gospodarczej na Wydziale Nauk Ekonomicznych UWM analizują rozwój stref i ich wpływ na rozwój lokalny. Właśnie zakończyli badania dotyczące skutków zmian w funkcjonowaniu stref, które wprowadziła Ustawa z 10 maja 2018 r. o wspieraniu nowych inwestycji. Badali także, jak jest postrzegany ten instrument pomocy publicznej.

Ustawa miała na celu przede wszystkim zwiększenie atrakcyjności Polski jako miejsca inwestycji. Czy zwiększyła?

Najważniejszą zmianą było wprowadzenie możliwości uzyskania pomocy publicznej na terenie całego kraju, a nie wyłącznie na obszarach już wydzielonych. Dzięki temu uproszeniu cała Polska może być specjalną strefą ekonomiczną. Druga ważna zmiana dotyczyła minimalnej wartości inwestycji w strefie. Kiedyś to było 100 tys. euro, a teraz – 200 tys. zł. Kiedyś przedsiębiorca inwestując w strefie, otrzymywał zwolnienie z podatku dochodowego na 10 lat. Ten zapis obowiązuje nadal, ale jeśli zainwestuje na terenie strefy już istniejącej – to zwolnienie dostanie na lat 15. Poza tym ustawa uprościła procedury uzyskiwania pomocy publicznej dla inwestycji. Daje wsparcie nowym technologiom i łatwiejszy dostęp do zezwoleń. Ponadto, skraca terminy i ułatwia formalności administracyjne – wyjaśnia dr hab. inż. Wiesława Lizińska, prof. UWM, kierowniczka Katedry Polityki Gospodarczej na Wydziale Nauk Ekonomicznych.

Badania funkcjonowania Polskiej Strefy Inwestycji prowadził zespół: dr Jarosław Nazarczuk, kierownik projektu, dr Marlena Cicha-Nazarczuk, prof. Roman Kisiel i prof. Wiesława Lizińska.

  Badaniem ankietowym zostali objęci m.in. zarządzający terenami Polskiej Strefy Inwestycji w całym kraju. Na podstawie ich opinii sformułowaliśmy kilka wniosków – tłumaczy dr Jarosław Nazarczuk. – Pierwszy jest taki, że przedsiębiorcy słabo orientują się w przepisach i stosunkowo wielu nie wiedziało, jakie udogodnienia wprowadziła ustawa o wspieraniu nowych inwestycji.

Niestety podobny wniosek o niewystarczającym poziomie wiedzy naukowcy wysnuli po kontaktach z władzami wybranych gmin.

To niepokojące zjawisko, bo jeśli władze gmin nie wiedzą dokładnie, co mogą przedsiębiorcom zaoferować, a oni – czego od nich oczekiwać, to efektywność ich działań może być niska. Kolejne spostrzeżenie jest takie, że nie wszędzie tam, gdzie inwestorzy chcą angażować swoje środki, gminy mają przygotowany pod ich inwestycje teren. Na dodatek nie mają też pieniędzy, aby ten teren infrastrukturalnie przygotować – dodaje prof. Lizińska.

Zdaniem zespołu to były główne bariery utrudniające rozwój stref. Ale nie jedyne.

Inwestor, aby otrzymać pomoc publiczną, czyli ulgi i zwolnienia, musi np. utrzymać zatrudnienie przez 3-5 lat od rozpoczęcia działalności. Ponadto, musi spełniać kilka kryteriów jakościowych (w zależności od lokalizacji i wielkości przedsiębiorstwa) z listy kilkunastu. Są to np. wykorzystanie lokalnego potencjału gospodarczego, wykorzystanie odnawialnej energii, zgodność z inteligentnymi specjalizacjami, itp. – zaznacza dr Marlena Cicha-Nazarczuk.

– Spełnienie kryteriów jakościowych programu nie jest problematyczne dla przedsiębiorstw. Ich obawy wiążą się najczęściej z koniecznością utrzymania zatrudnienia, trudnościami z szybkim przyłączeniem mediów do działek lub z czasem uzyskania pozwolenia na budowę, czy wreszcie wartością ponoszonych nakładów inwestycyjnych oraz ewentualnym ryzykiem zwrotu pomocy publicznej – uzupełnia dr Nazarczuk.

Daje się jednak zauważyć także tendencje pozytywne. Najważniejsza jest taka, że do stref wchodzi coraz więcej mikroprzedsiębiorstw oraz małych przedsiębiorstw. To oznacza, że biznesowa operatywność społeczeństwa powoli wzrasta.

Na przykładach Warmińsko-Mazurskiej oraz Suwalskiej SSE widzimy, że rośnie w nich liczba decyzji o wsparciu mikroprzedsiębiorstw. Stanowią na ogół kilkanaście procent wszystkich wydanych decyzji. Łącznie z małymi przedsiębiorstwami – już ponad połowę. Ponadto, więcej niż 70 proc. decyzji jest lokalizowanych poza terenem dotychczas wydzielonych SSE, tj. na terenie dogodnym dla inwestora – kontynuuje dr Nazarczuk.

– Różnic w zaangażowaniu podmiotów zagranicznych przed i po wprowadzeniu nowych przepisów i w związku z pandemią – nie ma. Jak poprzednio - jeśli do SSE chce wejść podmiot zagraniczny – to z reguły jest to podmiot duży i z dużą inwestycją. Zmniejsza się także różnica w zainteresowaniu strefami mniej i bardziej rozwiniętymi, aczkolwiek te najbardziej atrakcyjne dla inwestorów to nadal Wałbrzych i Katowice – dodaje prof. Lizińska.

Wyniki badań prof. Lizińska zaprezentowała podczas IX Europejskiego Kongresu Samorządowego w Mikołajkach 4-5 marca 2024 r. Zostaną one niebawem opublikowane w czasopismach naukowych. Dzięki współpracy ze strefami (szczególnie – Warmińsko-Mazurską i Suwalską) będą wydane w formie raportu zawierającego nie tylko wnioski z badań, ale także zalecenia.

Chcemy także wspólnie z Polską Agencją Inwestycji i Handlu zorganizować seminarium dla wszystkich chętnych, a w szczególności dla przedstawicieli władz samorządowych i przedsiębiorców. Przypomnimy na nim, co zmieniła ustawa z 2018 r. i jak z niej korzystać oraz przedstawimy wyniki naszych badań. Zamierzamy także rozszerzyć nasze badania skutków tej ustawy na wszystkie strefy w Polsce – kończy prof. Lizińska.

Lech Kryszałowicz

Rodzaj artykułu