20 Listopada 2024

Aktualności


W środę 20 listopada przypada Ogólnopolski Dzień Praw Dziecka. W tym roku obchodzimy 35. rocznicę uchwalenia przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Konwencji o Prawach Dziecka. Z tej okazji rozmawiamy z dr Martyną Seroką z Katedry Prawa Cywilnego i Prawa Prywatnego Międzynarodowego Wydziału Prawa i Administracji UWM.  

Kogo z punktu widzenia polskiego prawa uznajemy za dziecko? 

W polskim prawie obowiązują dwie równoległe definicje dziecka. Pierwsza została stworzona na mocy Konwencji o Prawach Dziecka uchwalonej w 1989 r. przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych (swoją drogą w tym roku obchodzimy 35. rocznicę jej uchwalenia). Według niej dziecko to każda istota ludzka w wieku poniżej 18 lat. Druga definicja jest zawarta w ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka z 6 stycznia 2000 r. i jest to definicja szersza – zgodnie z nią dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do uzyskania pełnoletności.  

Czym są prawa dziecka? 

Prawa dziecka są emanacją praw człowieka, których źródłem jest godność, a z niej wywodzi się wolność i równość. Wolność oznacza, że nikt nie jest niczyją własnością, a równość oznacza, że każde dziecko ma takie same prawa. Prawa dziecka, podobnie jak prawa człowieka, dzielą się na: osobiste, polityczne, socjalne i ekonomiczne. Do osobistych można zaliczyć prawo do życia, prawo do własnej tożsamości, prawo do rozwoju oraz prawo do informacji. Prawa polityczne to: prawo do wyrażania własnych poglądów czy do uczestniczenia w stowarzyszeniach. Jeśli chodzi o prawa socjalne to jest to przede wszystkim prawo do godziwych warunków życia, opieki zdrowotnej, odpoczynku, a prawa ekonomiczne to przede wszystkim prawo do nauki oraz wszystkie prawa związane z kwestią zatrudnienia dzieci.  

W ostatnim czasie sporo kontrowersji wzbudza pomysł wprowadzenia tzw. „stref wolnych od dzieci”. Dlaczego?  

Rzeczywiście jest to bieżący i dość gorący temat. „Strefa wolna od dzieci” jest niefortunnym neologizmem. Myślę, że intencją pomysłodawców, czyli m.in. hotelarzy czy restauratorów, było stworzenie komfortowej przestrzeni dla określonej grupy społecznej. Nie chodzi tutaj o dyskryminowanie dzieci. Podobne zjawisko możemy spotkać np. w kinach, kiedy są organizowane seanse przeznaczone dla określonych grup społecznych – np. dla dzieci, dorosłych czy kobiet. W tym przypadku wystarczyłoby napisać w ogłoszeniu, że w określonych terminach dany obiekt jest przeznaczony wyłącznie dla osób powyżej 18. roku życia i wówczas nikt nie powinien mieć poczucia, że jest wykluczony.  

Niektórzy uważają, że „strefy wolne od dzieci” łamią art. 32 Konstytucji, który mówi: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. 

Tylko powstaje pytanie, czy jeśli wyłączamy określony obiekt dla określonej grupy społecznej w określonym czasie, jak zaproponowałam wyżej, to jest to dyskryminacja. Myślę, że medialny zamęt uczynił zwrot „strefa wolna od…”, który budzi negatywne skojarzenia z wcześniej występującym zwrotem „strefy wolne od LGBT”. Wydaje mi się, że gdyby użyć tu właściwej nomenklatury to uniknie się pejoratywnego wydźwięku. Natomiast trzeba podkreślić, że stałe wykluczenie dzieci z dostępu do budynków użyteczności publicznej stanowiłoby naruszenie art. 32 Konstytucji. 

Myślę, że kolejną rzeczą, o której warto wspomnieć w kontekście coraz bardziej popularnych mediów społecznościowych, jest sharenting. 

Tak, nazwa tego zjawiska powstała z połączenia dwóch angielskich słów: share – dzielić się oraz parenting, czyli rodzicielstwo. Oznacza to zamieszczanie w internecie przez rodziców informacji z życia dziecka – filmów, zdjęć itp. Ta praktyka doprowadziła do powstania dwóch kolejnych zjawisk, dużo bardziej niepokojących. Pierwszym z nich jest troll parenting, który polega na umieszczaniu w sieci informacji kompromitujących dziecko, upokarzających czy ukazujących dziecko w sytuacjach intymnych i takie materiały – o zgrozo! – często są opatrzone imieniem i nazwiskiem.  Drugie zjawisko to cyfrowy kidnapping, który polega na tym, że przestępcy przy użyciu tożsamości dziecka tworzą fikcyjne profile w sieci. Służy to często realizacji fantazji o zabarwieniu przemocowym albo seksualnym. Niestety jest to mekka dla pedofilów – statystyki mówią o tym, że ponad połowa materiałów zgromadzonych przez pedofilów pochodzi właśnie z portali społecznościowych.  

Czy starsze dziecko, już bardziej świadome, mogłoby np. zasądzić rodzica za opublikowanie jego wizerunku?  

W zasadzie do 18. roku dziecko nie dysponuje odpowiednimi narzędziami, aby to zrobić. O zakresie i wykonywaniu władzy rodzicielskiej wspomina art. 95 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Ta władza obejmuje obowiązek i prawa rodziców do wykonywania pieczy nad osobą i majątkiem dziecka z poszanowaniem jego godności i praw, a zatem do osiągnięcia pełnoletności to rodzic decyduje o udostępnianiu wizerunku dziecka.   

Tylko rodzice nie zawsze podejmują rozważne decyzje. 

Niestety tak. Myślę, że warto wspomnieć o tym, że Ministerstwo Cyfryzacji opracowało poradnik, w którym można znaleźć informacje np. o tym, jak wyeliminować zagrożenia wynikające z publikowania wizerunku dzieci w internecie.  Trzeba pamiętać, że jeśli ktoś naruszy wizerunek dziecka, to ono podobnie jak osoba dorosła, podlega ochronie przewidzianej w kodeksie cywilnym. W art. 23 mamy cały katalog dóbr osobistych, w tym wizerunek, a dziecko również ma prawo do jego ochrony. Z kolei w ustawie o prawie autorskim w art. 81 ust. 1 czytamy, że rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby, która jest na nim przedstawiona. Dzieci nie dysponują jednak pełną zdolnością do czynności prawnych, więc jego wizerunkiem rozporządza rodzic albo tzw. przedstawiciel ustawowy.  

Od wielu lat prowadzi pani badania dotyczące praw dziecka. Nad czym obecnie pani pracuje?  

Obecnie pracuję nad kwestią granic wieku pozwalających na oglądanie filmów i przedstawień teatralnych, ponieważ polskie prawo w żaden sposób tego nie reguluje. Analizuję przepisy i porównuję, jak to wygląda w innych krajach. Z racji tego, że w Polsce brakuje takich przepisów, to decyzja o kategoryzacji wieku zależy wyłącznie od dystrybutorów filmów. Jednak wciąż zdarzają się sytuacje, w których małoletni są narażeni na niepożądane treści utworów filmowych czy teatralnych. Tego typu sprawy są zgłaszane do Rzecznika Praw Dziecka. Są też sytuacje, w których szkoła organizuje wyjścia do instytucji kultury, a prezentowane tam treści są dla jakiegoś dziecka nieodpowiednie. Jako wyniki badań przestawię na pewno postulaty de lege ferenda, żeby ustawodawca nad tym problemem się pochylił. 

Skąd powinniśmy czerpać informacje na temat praw dziecka?   

Polecam stronę internetową Rzecznika Praw Dziecka, gdzie można znaleźć wiele ciekawych i wartościowych informacji. Znajdują się na niej dwie strefy – dziecka i dorosłego. Warto również przypomnieć, że całą dobę, przez siedem dni w tygodniu działa telefon zaufania oraz czat SOS (nr telefonu: 800 12 12 12). Miałam przyjemność obserwować tę pracę z bliska – pracuje tam kilkunastu psychologów i całą dobę odbierają telefony od dzieci. Dzięki współpracy z policją pracownicy Biura Rzecznika mogą nawet udaremnić próbę samobójczą, jeśli dziecko poda taką informację podczas rozmowy. Dzieci i młodzież muszą wiedzieć, że mogą zgłaszać pod ten numer każdy problem i zawsze uzyskają tam pomoc.  

Rozmawiała Marta Wiśniewska

Dr Martyna Seroka - adiunkt w Katedrze Prawa Cywilnego i Prawa Prywatnego Międzynarodowego na Wydziale Prawa i Administracji. Jej zainteresowania naukowe to: prawo rodzinne i opiekuńcze, Rzecznik Praw Dziecka, prawo cywilne (dobra osobiste, immisje, w tym pszczoły), prawo kanoniczne (prawo małżeńskie). Na dorobek naukowczyni składa się 36 referatów (krajowych i zagranicznych), ok. 40 publikacji naukowych oraz ok. 60 publikacji popularnonaukowych. 

Rodzaj artykułu