02 Czerwca 2025

Aktualności


Z myślą o naszym kierunku chciałabym, żeby ci, którzy osiągnęli na drodze naukowej to, co sobie zaplanowali, mogli pociągnąć za sobą młodych, być dla nich mentorami – mówi prof. dr hab. Ewa Kujawska-Lis z Katedry Literatury i Kultur Anglojęzycznych na Wydziale Humanistycznym.

Jak zaczęła się ta naukowa przygoda, która doprowadziła panią do tytułu profesorskiego?

Wszystko zaczęło się od pracy magisterskiej, którą napisałam na temat adaptacji „Jądra ciemności” Josepha Conrada, czyli filmu „Czas apokalipsy”. Na etapie doktoratu zmieniłam zupełnie zainteresowania i zajęłam się wiktoriańskim światem wykreowanym przez Charlesa Dickensa. Myśląc o habilitacji, wpadłam z kolei na pomysł, by napisać o intertekstualności u Gilberta Keitha Chestertona. Miałam już zebrane materiały, kiedy na wizytację Polskiej Komisji Akredytacyjnej przyjechał na UWM profesor-conradysta. Przejrzał prace licencjackie na temat tłumaczeń napisane pod moim kierunkiem, a ponieważ znał już moje artykuły o Conradzie oparte na pracy magisterskiej, stwierdził, że muszę przyjechać do niego na konferencję. Tak też zrobiłam, a wtedy pan profesor usiadł ze mną i powiedział: „Musi pani napisać książkę o tłumaczeniach Conrada”. Skoro „musiałam”, to napisałam (śmiech). Przyglądając się przekładom, zrozumiałam, jak bardzo nasze wyobrażenie o danym dziele literackim i pisarzu kształtują właśnie tłumacze. Przy okazji odkryłam Conrada z zupełnie innej perspektywy, czyli z perspektywy języka. Zaczęłam się tym fascynować i moje badania dotyczą dzisiaj wielojęzyczności i wielokulturowości Conrada, tego, jak przyswajał języki i jak się to potem przekładało na jego utwory literackie. To z kolei zaowocowało badaniem warstwy językowej jego dzieł, budowania swojej tożsamości poprzez języki i tego, jak tę tożsamość tworzył u swoich bohaterów. Poza tym przyglądam się adaptacjom prozy Conrada w (pop)kulturze oraz temu, jak po Conrada sięgają pisarze, którzy zajmują się literaturą wojenną.

Zastanawiam się, jak zareagowała pani na przekład autorstwa Jacka Dukaja, który zaproponował nowe spojrzenie na „Jądro ciemności”, które – w jego ujęciu – stało się „Sercem ciemności”.

Fascynuje mnie rozwój serii tłumaczeniowej, dlatego takie propozycje nie wywołują we mnie przerażenia czy niezgody. Warto jednak zaznaczyć, że to, czego dokonał Jacek Dukaj, nie uznaję za przekład w tradycyjnym rozumieniu. Za André Lefevere nazywam to refrakcją, czyli przepisaniem tekstu na nowo. Widać, że Dukaj odrobił pracę domową. Udało mu się uchwycić i pierwsze podejście Conrada do strumienia świadomości, i elementy narracji, w których autor posługuje się swoją nowatorską metodą opóźnionego rozszyfrowywania. Conrad nie pozwoliłby sobie natomiast na to, żeby jego narrator, który jest w końcu dżentelmenem, używał – jak u Dukaja – wulgaryzmów. Dla porządku trzeba jednak dodać, że w polskiej wersji pojawiają się one, gdy jest to fabularnie uzasadnione, kiedy bohater jest na skraju emocjonalnego wybuchu. W jednym z wywiadów Dukaj mówił zresztą, że chciał przeprowadzić transfuzję mroku Conrada wprost do serc czytelników. Ja słowa „transfuzja” używam, by zaznaczyć, że mamy do czynienia z fuzją dwóch osobowości pisarskich – Conrada i Dukaja – które ścierają się ze sobą. I z tego tworzy się nowa jakość.

Rozmawiamy w momencie, w którym olsztyńska anglistyka kończy 30 lat.

Tak. Naszym świętowaniem chcieliśmy wrócić trochę do czasów, kiedy byliśmy bardzo małym zespołem, w którym panowała prawdziwie rodzinna atmosfera. Dlatego poza częścią naukową, czyli konferencją, na którą zaprosiliśmy nie tylko językoznawców i literaturoznawców, ale też kulturoznawców, przewidzieliśmy czas na integrację. Był tort i koncert w wykonaniu osób związanych z naszą anglistyką.

 

Obchody 30-lecia olsztyńskiej anglistyki

 

Czego powinniśmy życzyć państwu na kolejne lata?

Bardzo bym chciała, żebyśmy rozwijali się nieco bardziej dynamicznie, jeśli chodzi o kadrę i badania naukowe. Kiedy powstawała anglistyka w Olsztynie, nie było ani jednego doktora, ani jednego profesora stąd. My, wówczas młodzi naukowcy, promotorów musieliśmy szukać na innych uczelniach. Skutkowało to tym, że po obronie doktoratu nasz rozwój spowalniał, bo brakowało nam mentoringu naukowego. Z myślą o naszym kierunku chciałabym, żeby ci, którzy osiągnęli na drodze naukowej to, co sobie zaplanowali, mogli pociągnąć za sobą młodych, być dla nich mentorami, których sami nie mieliśmy.

Skoro pojawił się temat mentorów, to warto zaznaczyć, że dzięki pani współpracy z prof. Michaelem Hollingtonem na UWM trafiła niedawno ogromna kolekcja jego książek.

Michael był wybitnym literaturoznawcą i wyjątkowym, ciepłym człowiekiem, mentorem dla wielu badaczy. Współpracowaliśmy przy książce na temat recepcji Dickensa w Europie, a kiedy spotkaliśmy się na konferencji w Madrycie, natychmiast nawiązaliśmy świetny kontakt. Po latach znajomości zapowiedział, że zapisze mi w testamencie swój księgozbiór. I tak się stało. Po śmierci Michaela w sierpniu 2024 roku jego rodzina przekazała mi książki, które zdecydowałam się podarować Bibliotece Uniwersyteckiej. Myślę, że dzięki nim będziemy ośrodkiem z najbogatszym księgozbiorem dotyczącym Dickensa i literatury wiktoriańskiej w Polsce, a przy okazji możemy cieszyć się wyjątkową kolekcją książek dotyczących teorii literatury, ale też architektury czy opery.

Na profilach w social mediach widać, że anglistyka utrzymuje bliskie relacje ze swoimi absolwentami.

Studia anglistyczne nie są studiami łatwymi, więc sprawia nam ogromną satysfakcję, kiedy widzimy, jak młodzi ludzie się rozwijają. Część idzie drogą naukową – wśród nich troje moich już wypromowanych doktorantów, w tym dwoje naszych byłych studentów, czy nasza absolwentka, która doktorat napisała w Stanach Zjednoczonych. Inni idą w kierunku biznesowym, a kolejni pracują w szkołach, doskonale radząc sobie także w roli dyrektorów. Widać więc, że dajemy im znacznie więcej niż znajomość języka.

A skoro o „dawaniu więcej” mowa, to porozmawiajmy o rolach, które pani godzi.

Nie ukrywam, że łączenie funkcji na uczelni nie jest łatwe. Najpierw kierowałam Katedrą Filologii Angielskiej (obecnie: Katedrą Literatury i Kultur Anglojęzycznych), a od niedawna jestem też dyrektorką Instytutu Literaturoznawstwa i przewodniczącą Rady Dyscypliny Literaturoznawstwo. To duże wyzwanie, ponieważ nadzorując postępy naukowe członków dyscypliny i proces dydaktyczny na filologii angielskiej, musiałam jednocześnie rozwijać się naukowo. Rozwijać po to, żeby dojść do tego momentu, z powodu którego się spotykamy: czym jest dla pani tytuł profesorski? Kiedy czytałam wypowiedzi osób, które w ostatnich miesiącach otrzymywały tytuł profesorski, a którym przy okazji serdecznie gratuluję, zwróciłam uwagę na to, że wszyscy mówili o tym, że nie chcą wyhamować, osiąść na laurach. Mnie towarzyszą nieco inne emocje i refleksje. Tytuł profesorski to oczywiście wielki zaszczyt, ale wydaje mi się, że bardzo łatwo jest zgubić równowagę między pracą a życiem osobistym, że praca na uczelni może być wyniszczająca. Nie jestem pewna, czy sama nie przekroczyłam już tej granicy, której nie powinnam była przekraczać. Mam więc nadzieję, że nastał czas, gdy będę mogła przedefiniować pewne relacje i cieszyć się różnymi aspektami życia.

Myślę, że mowa tu także o pasji?

Tak, moją zawsze był sport. Kiedyś – wspinaczka, a odkąd moje możliwości w  tym zakresie zostały ograniczone – przede wszystkim nurkowanie. Jest ono czymś, co pozwala mi się zupełnie odciąć od pracy. Podczas podróży żyję chwilą, chłonę zapachy, smaki i widoki. Nasze rodzinne wyprawy są bardzo aktywne. Byliśmy w RPA i Mozambiku, gdzie nurkowaliśmy z rekinami, w Mikronezji, na zatopionej flocie japońskiej, a na Filipinach i na Bali podziwialiśmy przepiękne rafy koralowe. Niewiarygodnym przeżyciem były też meksykańskie cenoty, czyli jaskinie, w których jest się otoczonym stalaktytami, stalagmitami i ma się wrażenie „wiszenia” w przezroczystej wodzie. Nurkowanie jest naszą rodzinną pasją, więc bardzo się cieszę, że możemy wspólnie z mężem i córką przeżywać emocje, które mu towarzyszą.

Rozmawiała Daria Bruszewska-Przytuła

 

 

Prof. dr hab. Ewa Kujawska-Lis jest autorką dwóch monografii („Marlow pod polską banderą. Tetralogia Josepha Conrada w przekładach z lat 1904–2004” oraz „A Tale of Two Visions: The Individual and Victorian Public Institutions in the Novels of Charles Dickens”) i licznych artykułów naukowych publikowanych zarówno w czasopismach, jak i w tomach zbiorowych. Wśród swoich zainteresowań wskazuje powieść angielską, w szczególności twórczość Charlesa Dickensa i Josepha Conrada, a także recepcję ich twórczości w Polsce, wczesne przekłady i współczesne retranslacje, adaptacje i refrakcje. W swoich badaniach podejmuje też temat wielojęzyczności u Josepha Conrada oraz teorię i praktykę przekładu, zwłaszcza literackiego.

Rodzaj artykułu