08 Sierpnia 2025
Aktualności
Zacznę od serdecznych gratulacji. Czym się pan obecnie zajmuje?
Fizyków budowli nie jest dużo, ale uzyskać w tym obszarze profesurę nie było łatwo. Nie jestem tylko naukowcem, ale także przez lata byłem przedsiębiorcą. Myślę, że mógłbym trafić do Księgi Guinnessa z liczbą zabezpieczonych budynków. Przez lata prowadziłem firmę, która zajmowała się tym tematem wykonawczo na terenie całej Polski oraz poza granicami. Nie miałem czasu na myślenie o profesurze. Przyszedł taki moment, że musiałem z czegoś zrezygnować, bo wszystkiego jednocześnie robić się nie da i trzeba się na coś zdecydować. Dzisiaj poza pracą na uczelni robię ekspertyzy i badania, współpracuję z innymi przy dużych projektach. Pracuję aktualnie przy Zamku Królewskim w Warszawie. Sama dokumentacja przy takim projekcie waży kilkadziesiąt kilogramów. Ja opracowuję koncepcję, a w kolejnych etapach ważna jest współpraca z innymi specjalistami.
Wielu naukowców po otrzymaniu tytułu profesora mówiło, że dla nich to jest takie zwieńczenie ich kariery naukowej. Pan też tak czuje?
Dokładnie tak jest. Teraz czuję trochę pustkę, ale bardzo się denerwowałem przed otrzymaniem informacji. Podczas kolejnych głosowań w Radzie Doskonałości Naukowej nie wszystko jest oczywiste. Przez lata nie koncentrowałem się na zdobywaniu punktów, robiłem swoje badania i je wdrażałem. Do tzw. „punktozy” podchodziłem krytycznie. Prowadziłem firmę, więc nie było mi łatwo wyjechać np. na wielomiesięczny staż. Poza działalnością firmową robiłem to, co do mnie należy – rozwijałem swoją wiedzę, zdobywałem uprawnienia, realizowałem zadania i konkretne projekty budowlane, uczyłem innych. Nie korzystałem z programów badawczych. Nie wszyscy w moje pomysły wtedy wierzyli. Metodę termohermetycznego odtwarzania izolacji poziomych w murach opracowałem z własnych środków i wykorzystałem zawodowo. Później napisałem na ten temat habilitację.
To musi dawać ogromną satysfakcję – zapracował pan profesor na swój sukces.
W mojej branży ważne są konkretne efekty. Byłem kiedyś na stażu w Mediolanie i zaproponowałem dziekanowi tamtej uczelni technicznej, żebyśmy wspólnie coś napisali o naszych badaniach. Był zdziwiony: „Jak napisać o tym, co dopiero robimy – to jest tajne”. Nie mógł o tym wszystkich informować. To było zupełnie inne podejście niż to, które mamy w Polsce. Niektórzy naukowcy chwalą się tym, czego jeszcze nie zrobili, ale co dopiero zamierzają. Podczas mojego stażu w Mediolanie widziałem, że dopóki nie było efektów pracy naukowej, to w danym temacie była cisza. Tak jest też np. w Niemczech. W Polsce mamy nacisk na to, żeby jak najwięcej publikować, a według mnie to nie do końca jest dobre. Marnują się gigantyczne pieniądze.
Czy jakieś wydarzenie w pana pracy było szczególnie ważne dla pana?
Ważne było dla mnie to, że wybrano mnie do wykonania ekspertyzy osuszenia Piwnic Książęcych Zamku Królewskiego w Warszawie. Wtedy zrozumiałem, że moja wiedza jest doceniana w skali kraju i mogę wystąpić o tytuł profesora. Jestem rzeczoznawcą budowlanym Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w zakresie ochrony zabytków, więc oceniam prace różnych ekspertów, w tym profesorów. Zostać takim rzeczoznawcą nie było łatwo, ale to mi otworzyło wiele drzwi i gdybym tylko miał czas, mógłbym pracować przy wielu projektach. Mam swoje metody ochrony budowli i techniki pomiaru. Przez lata pracowałem dla Alstom Power i General Electric. Tam nie miała prawa wydarzyć się sytuacja, że jakiś projekt nie wyjdzie albo wyjdzie źle, bo każdy błąd to odpowiedzialność za życie ludzi. Kiedy wzmacniam hale, to one muszą wytrzymać. Moja praca zaczyna się od badań i ekspertyzy. Wykonałem z różnymi zespołami lub ostatnio samodzielnie ponad 1200 takich ekspertyz. Pracowałem m.in. przy Pałacu w Wilanowie, Pałacu Branickich w Białymstoku, zamkach krzyżackich w Ostródzie, Barcianach, Bagriatonowsku czy Działdowie. Działam przy projektach głównie w Warszawie, bo w naszym regionie jest ich mniej. Zajmuję się też osuszeniem i wzmocnieniem konstrukcji sanktuarium w Gietrzwałdzie – zrobiłem ekspertyzę i teraz pracuję nad projektem wykonawczym.
Dlaczego wybrał pan właśnie tę branżę?
To był przypadek. Przyjechałem do Olsztyna, żeby nurkować. Przyciągnęła mnie „Skorpena”. Studiowałem budownictwo na ART. Byłem jeszcze studentem, gdy zostałem zatrudniony na uczelni. Szef mi powiedział, że mam się zająć metodą elektroosmozy, a potem zdać mu raport. W ramach tego polecenia osuszyłem dwa budynki w Olsztynie. Stwierdziłem, że stosowane metody nie są dobre, więc zacząłem szukać własnych rozwiązań.
Czy ma pan jakieś marzenie naukowe?
Tak. Jeszcze podczas pandemii zacząłem pracę nad hydroniwelatorem. To urządzenie, które wykrywa deformacje z dokładnością do jednego mikrometra. Sygnał przesyłany jest elektronicznie. Jeden mikrometr to 1/1000 mm, więc jest to wyzwanie. Chciałbym ten projekt skończyć. Podczas prac przy Zamku Królewskim opracowałem też nowe sondy do pomiaru wilgotności. Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.
Lubi pan dydaktykę?
Bardzo. Mam wielu dyplomantów i doktorantów, a prowadzenie zajęć z perspektywy prowadzenia własnej firmy to jak wytchnienie. Studenci są dowcipni, można z nimi pożartować. Chcą się uczyć, by zdobyć uprawnienia, bo dzięki temu mogą mieć dobrą pracę. To nie są łatwe studia. Wśród studentów zaocznych mamy często osoby, które intensywnie pracują w tygodniu, więc bywają też zabiegani i zmęczeni. Studia magisterskie są warunkiem uzyskania uprawień budowlanych.
Czy poza fizyką budowlaną i nurkowaniem czymś jeszcze się pan interesuje?
Od wypadku w 2007 roku nie nurkuję już głęboko, ale mam za sobą kilka podwodnych ekspertyz. Z ludźmi ze „Skorpeny” kontakt mam do tej pory. Poza tym grałem w orkiestrze dętej i w zespole estradowym elektrowni Kozienice. W latach osiemdziesiątych w klubie Rakor w Kortowie wygrałem uczelniany konkurs piosenki na gwóźdź programu. Trzeba było zaprezentować autorski utwór. Wygrany wtedy wielki, wykuty przez kowala gwóźdź mam w pięknej oprawie do tej pory. W moich studenckich czasach przychodziło się do Rakora, bo w nim tętniło życie. Wspominam to z sentymentem.
Rozmawiała Anna Wysocka
fot. Marta Wiśniewska
Prof. Robert Wójcik jest pierwszym absolwentem budownictwa w Olsztynie (w 55-letniej historii tego kierunku), który zdobył tytuł profesora. Pracuje na Wydziale Geoinżynierii UWM. Jest rzeczoznawcą budowlanym i ekspertem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w zakresie ochrony zabytków. Pełni funkcję przewodniczącego Ogólnopolskiej Rady Naukowej Ochrony Budowli przed Wilgocią i Wodą Naporową, a także przewodniczy cyklicznej konferencji naukowej poświęconej tej tematyce.
