27 Czerwca 2025
Aktualności
Dzięki tematowi przewodniemu, który nawiązywał do kultury hipisowskiej, w tym roku na mecie rajdu WA-MA zdecydowanie nie zabrakło kolorów.
– Wszyscy byliśmy ubrani pięknie i kolorowo. Panował iście festiwalowy klimat. Udało nam się zebrać łącznie około 150 osób, zarówno z Olsztyna jak i okolic, ale również z innych klubów turystycznych. Razem z nami bawił się m.in. AKT GDAKK z Gdańska, SKT „PŁazik” z Łodzi czy SKP „Czwórka” z Warszawy. Staramy się regularnie z nimi działać i tworzyć taką wspólnotę studencką – opowiadała Weronika Wrońska, prezes AKT. – Ja w tym roku wyruszyłam na trasę żeglarską. Jest ona najdłuższa, bo zaczyna się już w środę i kończy w niedzielę. W tym roku te kilka dni spędziliśmy na pływaniu po Jezioraku. Okolice naprawdę są przepiękne, więc nie zabrakło nam widoków. Było słonecznie i idealnie wietrznie, w sam raz na żaglówki.
Na żeglarskich noclegach było dużo zabawy. Odbywały się ogniska z gitarami, integracje oraz różne spacery. Podczas czwartkowej przechadzki, na wyspie Lipowy Ostrów na Jezioraku, żeglarze mogli chociażby zobaczyć Grób Kochanków i poznać związaną z nim legendę.
Uczestnicy rajdu mogli wybrać także inne trasy: kajakową, rowerową, pieszą „Twardziele”, samochodową i pieszo-autostopową „Odkrywcy”, która pojawiła się po raz pierwszy.
– Tegoroczna WA-MA odbywała się na wyspie, więc dotarcie na nią było nieco cięższym niż zwykle zadaniem. Na szczęście wielu problemów nie było, bo kursowała łódka, która pomagała w przeprawie uczestnikom – dopowiadała Julia Manicka, organizatorka tegorocznego wydarzenia.
Każda z tras miała swoje własne przygody i trudności do pokonania, a historiami o nich uczestnicy mogli podzielić się na mecie.
– Finał WA-MY jest zwieńczeniem cudownej imprezy. Odbywały się konkursy na przeciąganie liny i na najlepszy strój, zarówno damski i męski. Następnie było ogromne ognisko, granie na gitarach, tańce, ale także wiele inspirujących rozmów – wspominała prezes AKT.
Dla wielu osób WA-MA jest wydarzeniem, którego nie mogą przegapić. Są tacy, którzy co roku wybierają tę samą trasę, inni za każdym razem próbują swoich sił w nowej.
– Na „Odkrywcach” część autostopowa strasznie mnie zestresowała. Pierwszy raz łapałem stopa, tak samo jak moja towarzyszka. Także część piesza była wymagająca, chodziliśmy do późnego wieczora, a rano czekały nas jeszcze kilkukilometrowe przeprawy – opowiadał Kacper, uczestnik trasy pieszo-autostopowej.
Wojtek, który w poprzednim roku wybrał się z kolei na trasę pieszą, tym razem na WA-MĘ wyruszył rowerem i, jak podkreślał, był z tej decyzji bardzo zadowolony.
W niedzielny poranek na uczestników czekało śniadanie, a po nim nadszedł czas pożegnań i… dywagacji na temat motywu przewodniego kolejnej WA-MY!
Julita Pawlukowska
