21 Grudnia 2023

Aktualności


Żyjemy w czasach, w których powszechnie odczuwamy wzrost cen żywności. Przed nami nowy rok, a wraz z nim widmo kolejnych podwyżek. O tym wszystkim rozmawiamy z prof. Renatą Marks-Bielską z Wydziału Nauk Ekonomicznych.

Pani profesor, jaka jest obecnie sytuacja, jeśli chodzi o ceny żywności?

Nadal rosną, są stabilne czy maleją? Na kształtowanie się cen żywności wpływa wiele czynników – wewnętrznych i zewnętrznych, łatwiej i trudniej przewidywalnych. Trudno więc jednoznacznie odpowiedzieć na pani pytanie, ponieważ różne grupy produktów spożywczych rządzą się specyficznymi prawami. Z prognoz ekspertów Polskiej Federacji Producentów Żywności wynika, że ceny żywności do końca roku mogą wzrosnąć o około 3–4 proc. Jednym słowem – taniej już było. Jedyne, na co możemy liczyć, to to, że przynajmniej do końca roku może nie być zbyt wiele drożej. Wyjątkiem będzie okres przedświąteczny, który jest dość charakterystyczny, bo niektóre artykuły drożeją, a inne objęte są sprzedażą promocyjną.

Obecnie obowiązuje tzw. ulga VAT-owska, która wpływa na ceny żywności. Proszę powiedzieć, na czym ona polega i co może się zdarzyć, jeśli nowy rząd postanowiłby z niej zrezygnować?

Rzeczywiście, od 1 lutego 2022 roku do końca 2023 roku obowiązuje w  Polsce zeroprocentowa stawka VAT na żywność, która wcześniej objęta była pięcioprocentową stawką podatku. Ekonomiści szacują, że nieprzedłużenie ulgi VAT-owskiej mogłoby oznaczać średni wzrost cen właśnie o te 5 proc. Z opracowania pt. „Nawyki zdrowotne i żywieniowe Polaków w czasach wielkiej inflacji – RAPORT 2023”, wynika, że około 50 proc. Polek i Polaków mieszkających w miastach ograniczyło wydatki na jedzenie z powodu inflacji i wysokich cen.

Czy jeśli nastąpiłby powrót do standardowej stawki podatku VAT, to część podwyżek cen z tego wynikających mogliby wziąć na siebie sami producenci i może także sprzedawcy – tak, aby nie odstraszać swoich klientów?

Ważne jest, jaką część dochodu przeznaczamy na żywność jako produkt podstawowej potrzeby. Im społeczeństwo bogatsze, tym ten udział jest mniejszy na korzyść innego rodzaju dóbr i usług. W Polsce jest to około 17 proc. (128 euro) wszystkich wydatków konsumpcyjnych, co plasuje nas na 22. miejscu na 105 analizowanych krajów. Poniżej 10 proc. wydają m.in. mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, Singapuru, Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwajcarii. W przypadku Szwajcarii jest to jednocześnie najwyższa kwota, która wynosi 325 euro. Na cenę produktu, który kupuje konsument, składa się wiele kwestii. Czasami wydaje nam się, że jeśli drożeje żywność, to rolnicy więcej zarabiają, ale najczęściej tak nie jest. Przykładem mogą być tegoroczne rekordowo niskie ceny mleka w skupie, które nie przełożyły się na ceny mleka i jego przetworów w sklepie. Spowodowane było to między innymi wzrostem kosztów w przetwórniach. Do kieszeni rolnika trafia relatywnie niewielka część tego, co płaci konsument. Na resztę składają się chociażby koszty przetwórstwa, przechowywania, dystrybucji, a  przede wszystkim – marże sklepowe i w tych ostatnich widziałabym „pole manewru”, tzn. przejęcia części ewentualnego dalszego wzrostu cen żywności. Tym bardziej, że marże w części sieci handlowych są wyższe w Polsce niż w sklepach tych samych sieci w innych krajach europejskich.

Żyjemy w okresie, w którym odczuwamy ogólny wzrost cen żywności. Co ma na to wpływ?

Ceny żywności zależą między innymi od kosztów jej wytworzenia. A na te koszty składają się przede wszystkim: ceny energii, paliw, nawozów, środków ochrony roślin, paszy, ubezpieczenia, koszty pracy itd. W burzliwych czasach, w jakich żyjemy (skutki pandemii COVID-19 i pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę) obserwujemy przede wszystkim wzrost kosztów paliw i energii, co w bardzo znacznym stopniu zwiększa koszty produkcji. Kolejna kwestia to sezonowość produkcji rolniczej. Generalnie jesienią ceny polskich warzyw i owoców są niższe niż w okresie zimowym i wiosennym. Wskaźniki sezonowości obrazujące zmiany podaży mleka i żywca rzeźnego dowodzą, że nasilenie skupu mleka przypada na okres od maja do października, zaś żywca – od stycznia do czerwca. O cenach decyduje też na przykład świąteczna tradycja kulinarna. Musimy też pamiętać, że produkcja rolnicza (szczególnie polowa), jak żadna inna jest zależna od warunków pogodowych w danym sezonie wegetacyjnym. Przykładowo tegoroczna susza przyczyniła się do mniejszych plonów warzyw w Polsce i to nie pozostaje bez wpływu na ich ceny. Na początku sezonu, w odniesieniu do ubiegłego roku, ceny ziemniaków były dwukrotnie wyższe. Poza akcjami promocyjnymi w sieciach handlowych, wysokie ceny się utrzymują. W przypadku warzyw szklarniowych trzeba jeszcze doliczyć podwyższone opłaty za ogrzewanie. Wzrosły również koszty związane z przechowalnictwem.

Pieczywo, masło i oleje, a przede wszystkim olej rzepakowy, są podstawowymi i bardzo istotnymi produktami dla niemal każdego gospodarstwa domowego. Co dzieje się obecnie z ich cenami?

Na rynku nie przewiduje się obecnie wzrostu cen zbóż i mąki oraz masła. Ceny części produktów (pieczywo, masło i oleje) pozostaną raczej stabilne, jednak pod warunkiem, że nie będziemy mieli do czynienia z większym wzrostem cen surowców i energii. W ubiegłym roku wpływ na ceny olejów miała głównie agresja Rosji na Ukrainę. Zauważalne były zwłaszcza braki na rynku oleju słonecznikowego, co natychmiast przyczyniło się również do wzrostu cen najpopularniejszego w Polsce oleju rzepakowego.

Czy wzrost cen żywności jest dostrzegalny także w innych europejskich krajach?

Od stycznia 2020 roku do czerwca 2023 roku ceny żywności w Polsce wzrosły o prawie 39 proc. Spośród państw Unii Europejskiej, wyższe wzrosty odnotowano między innymi na Węgrzech (ponad 68 proc.), na Litwie (ponad 48 proc.) czy w Irlandii (ponad 16 proc.). Wyższe wzrosty cen notuje się przede wszystkim w krajach bałtyckich, w których import paliw kopalnych pochodził w znacznej części z Rosji i Białorusi. Nałożyły się na to również wahania kursów walut. Większa deprecjacja waluty spowodowała wyższe ceny. Przejściowe problemy złotego były odczuwalne w naszych portfelach, ale sytuację z walutą najbardziej odczuli konsumenci węgierscy.

Co zdarzy się w najbliższej przyszłości z cenami żywności?

Na pewno będziemy mieli do czynienia ze wzrostem cen ryb, z karpiem na czele, z oczywistych powodów, o których wspominałam wcześniej. Ponadto będziemy musieli zapłacić więcej za warzywa i owoce, ponieważ zwiększyły się koszty przechowywania i dystrybucji. Ze względu na stabilizację kosztów pasz na tym samym poziomie mają szansę pozostać ceny jaj i mięsa. W dłuższej perspektywie ceny te będą zależne od sytuacji geopolitycznej oraz rynku surowców w Polsce i na świecie.

Chciałabym, abyśmy zakończyły jednak naszą rozmowę jakimś pozytywnym akcentem w myśl powiedzenia „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Da się dostrzec w tym wszystkim jakieś dobre strony?

Mam nadzieję, że wysokie ceny żywności skłonią konsumentów do racjonalnych zakupów i do ograniczenia marnowania jedzenia. Musimy ciągle uczyć się z jednej strony prawidłowego, prozdrowotnego odżywiania, z drugiej zaś racjonalnego zarządzania domowym budżetem. Dostrzegalne są już pierwsze pozytywne symptomy, bowiem z badań wynika, że w okresie pandemii o 12 proc. wzrósł odsetek osób, które starały się nie dopuścić do zmarnowania produktów spożywczych. Bardzo ważne jest to, abyśmy każdego dnia dokładali wszelkich starań, aby ograniczać marnowanie żywności. Wpłynie to pozytywnie nie tylko na nasze zdrowie i portfele, ale także na społeczeństwo, gospodarkę i środowisko.

Rozmawiała: Marta Wiśniewska

 

Prof. Renata Marks-Bielska

 

Prof. Renata Marks-Bielska pracuje w Katedrze Polityki Gospodarczej UWM. Jej zainteresowania naukowo-badawcze koncentrują się na problematyce polityki gospodarczej i społecznej. W 2023 roku znalazła się w „Złotej dziesiątce” plebiscytu „Kobieta sukcesu Warmii i Mazur”.

 

 

 

Rodzaj artykułu