17 Lipca 2025

Aktualności


Wakacje to czas, w którym zdecydowanie częściej wystawiamy się na słońce, co przypomina nam o potrzebie dbania o odpowiedni poziom witaminy D3. Dr hab. n. med. Blanka Wolszczak-Biedrzycka ze Szkoły Zdrowia Publicznego UWM przekonuje, że „witamina słońca” odpowiada nie tylko za zdrowe kości, ale także inne niezbędne funkcje naszego organizmu, dlatego warto dbać o jej odpowiednie stężenie w organizmie.

Witamina D3 kojarzy nam się przede wszystkim z tym, że wpływa korzystnie na funkcjonowanie naszego układu kostnego, ale to nie wszystko, za co jest odpowiedzialna, prawda?

Oczywiście, to prawda. Witamina D3 odpowiada również za prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego oraz za nasz dobry nastrój.

Czyli jej niedobór może powodować dość poważne problemy ze zdrowiem.

Tak. Jest naukowo udowodnione, że niedobór witaminy D3 może przyczyniać się do poczucia przewlekłego zmęczenia, powodować bóle kostno-stawowe, osłabiać pracę układu odpornościowego, powodować problemy ze snem, obniżenie nastroju, a w skrajnych przypadkach nawet depresję. Optymalne stężenie witaminy D3 jest bardzo istotne również u dzieci, a jej suplementacja jest zalecana już od urodzenia. Jeżeli to zaniedbamy, to np. u niemowląt możemy obserwować m.in. opóźnienie w ząbkowaniu, a u nieco starszych dzieci rozwój krzywicy czy częstsze zachorowania na rozmaite infekcje.

Jaka pani zdaniem jest świadomość społeczna w tym zakresie?

Na szczęście coraz większa. Odnoszę nawet wrażenie, że temat witaminy D3 stał się modny, ale oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Coraz więcej osób mówi o potrzebie badania jej stężenia oraz konieczności suplementacji. Także w rozmaitych przekazach medialnych ten temat jest coraz częściej obecny. Mam nadzieję, że takie wywiady jak ten również przyczynią się do propagowania pozytywnego wpływu „witaminy słońca” na nasz organizm. Niestety, wciąż istnieje pewna grupa osób, która, pomimo że wie, iż ma niedobór witaminy D3, to nie wdraża suplementacji, bo bezpodstawnie uważa, że jej optymalne stężenie nie wpływa na lepsze zdrowie.  

Trwają wakacje, a to czas, w którym nasza ekspozycja na słońce jest największa. Przez ile czasu powinniśmy wystawiać się na promieniowanie słoneczne, aby dostarczyć do organizmu odpowiednią dawkę witaminy D3?

Aby synteza witaminy D3 przez skórę była skuteczna, tzn., żeby jej poziom w naszym organizmie wzrastał lub utrzymywał się w optymalnych granicach, powinniśmy być wystawieni na działanie promieniowania słonecznego od 30 do 40 minut dziennie i eksponować min. 18 proc. naszego ciała – głównie przedramiona, nogi i twarz. Oczywiście, nie możemy w tym czasie używać kremów z filtrem przeciwsłonecznym, które blokują promieniowanie. Zgodnie z obowiązującymi zaleceniami, jeżeli eksponujemy ciało na promieniowanie słoneczne w okresie maj-wrzesień, pomiędzy godziną 10:00 a 15:00, to osoby w wieku od 11 do 75 lat mogą na ten czas zaprzestać suplementacji witaminy D3. Jednak należy decydować indywidualnie, ponieważ suplementacja w odpowiednich dawkach zawsze jest zalecana i oceniana jako bezpieczna, pod warunkiem, że nie przekraczamy stężenia uważanego za toksyczne.

A czy produkty spożywcze bogate w witaminę D3 możemy traktować jako jej wystarczające źródło?

Jedzenie produktów spożywczych bogatych w witaminę D3 powinniśmy raczej traktować jako dodatek do suplementacji farmakologicznej. Sama dieta nie będzie wystarczająco efektywna. Przy okazji wspomnę, że witamina D3 obecna jest głównie w tłustych rybach (węgorz, śledź, łosoś, halibut), serach i żółtkach jaj, a jeśli chodzi o pokarmy roślinne, to jedynie w wybranych rodzajach grzybów, takich jak pieczarki czy pieprznik jadalny.

A zatem, jeśli chcemy zadbać o prawidłowy poziom witaminy D3, to chyba powinniśmy zacząć od zbadania jej stężenia.

Bez wątpienia. Stężenie witaminy D3 sprawdza się, pobierając krew z żyły łokciowej – nie jest to badanie bolesne i większość laboratoriów wykonuje je na miejscu, co oznacza, że jeszcze tego samego dnia otrzymujemy wynik. Przy czym, zgodnie z obowiązującymi rekomendacjami, zbadanie stężenia witaminy D3 przed wdrożeniem suplementacji zalecane jest głównie w grupach ryzyka niedoboru witaminy D3, czyli u osób z chorobami nowotworowymi, metabolicznymi i endokrynologicznymi, układu sercowo-naczyniowego, zespołem złego wchłaniania, ale także w przypadku tych, którzy mają fizjologicznie zwiększone zapotrzebowanie na tę witaminę, czyli np. kobiety w ciąży, w okresie laktacji, dzieci albo osoby stosujące tzw. diety wybiórcze, czyli wegetarianie oraz weganie. Nie zaszkodzi jednak, jeżeli każdy z nas wykona sobie takie badanie. Optymalne stężenie witaminy D3 w organizmie wynosi pomiędzy 30 a 50 ng/ml. Poznanie aktualnego stężenia z pewnością ułatwi dobranie odpowiedniej suplementacji.

A czy zdarzają się przypadki, w których ktoś ma wynik ponad normę?

Tak, zdarzają się. Jeśli ktoś uzyskuje wynik powyżej 100 ng/ml, to wówczas mówimy o stężeniu toksycznym i ryzyku zatrucia witaminą D3. Objawy takiego stanu mogą być podobne do symptomów niedoboru – to m.in. przewlekłe zmęczenie, zaparcia, biegunki, obniżony nastrój. W takich przypadkach powinno się natychmiast zaprzestać suplementacji i zbadać stężenie wapnia we krwi, ilość wydalanego wapnia z moczem oraz ocenić stężenie parathormonu (PTH) w organizmie. 

Czyli w kwestii suplementowania witaminy D3 warto jednak skonsultować się z lekarzem?

Tak, a zwłaszcza w sytuacji, gdy nasza suplementacja jest nieefektywna albo obserwujemy wspomniane przed chwilą stężenie toksyczne. Zalecana dobowa dawka wynosi od 1000 do 2000 IU, jednak zdarza się, że mimo wdrożonej suplementacji, pacjent nie osiąga optymalnego stężenia. W takich przypadkach niezbędne mogą być preparaty przepisywane na receptę, ale to wymaga zasięgnięcia porady u lekarza, który dobierze odpowiednią dawkę i częstotliwość suplementacji. 

A czy schorzenia, na które cierpimy, jak np. choroby tarczycy, mogą powodować niedobory witaminy D3? 

Witamina D3 niewątpliwie przyczynia się do prawidłowego funkcjonowania tarczycy. Wykazano, że jej niedobór może powodować rozwój wielu zaburzeń tarczycy, w tym autoimmunologicznych chorób tarczycy i raka tarczycy. Wykazano również, że jej suplementacja przyczynia się do spadku stężenia przeciwciał przeciwtarczycowych. Z tego względu endokrynolodzy kładą duży nacisk na zapewnienie optymalnego stężenia witaminy D3, zlecając najpierw badanie laboratoryjne, a następnie proponują odpowiednią suplementację.

Oprócz pracy w Szkole Zdrowia Publicznego UWM kieruje pani laboratorium w Wojewódzkim Zespole Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie. Mam wrażenie, że praca diagnostów laboratoryjnych nie jest powszechnie znana, a jej znaczenie jest przecież bardzo istotne. Czy mogłaby pani więc ją trochę przybliżyć?

Przyjmuje się, że 70 proc. decyzji lekarskich opiera się na wynikach badań laboratoryjnych, więc my jako diagności i technicy analityki medycznej, trzymamy pieczę nie tylko nad prawidłowym wykonywaniem badań w laboratorium, ale również czuwamy nad prawidłowym przebiegiem tzw. fazy przedanalitycznej, która obejmuje właściwe przygotowanie pacjenta do badania, odpowiednie pobranie i opisanie materiału, nadzór nad właściwymi warunkami i czasem transportu oraz obróbkę materiału już w laboratorium. Faza analityczna, czyli etap właściwego wykonywania badań, opiera się przede wszystkim na zapewnieniu należytej jakości ich wykonywania. Codziennie każdy z parametrów oznaczanych w laboratorium podlega wewnętrznej kontroli jakości, a kilka razy w roku również zewnętrznej. W zakresie naszych obowiązków znajduje się również dbanie o sprzęt, na którym pracujemy (wykonywanie cyklicznych czynności konserwacyjnych). Wszystkie te działania są konieczne, abyśmy mieli pewność, że autoryzowany przez nas wynik jest w stu procentach wiarygodny. Jeśli zaś zaobserwujemy w wynikach jakiekolwiek istotne odstępstwa od wartości referencyjnych czy stwierdzimy tzw. wartości krytyczne, to naszym obowiązkiem jest jak najszybciej powiadomić o tym lekarza zlecającego badanie lub samego pacjenta. Zgadzam się, że naszej pracy pacjenci do końca nie widzą, ale ich diagnostyka i leczenie opierają się w dużej mierze na niej. Warto nadmienić, iż pracujemy nie tylko w laboratoriach analitycznych, ale również serologicznych, mikrobiologicznych, genetycznych oraz działach patomorfologii.

Dzięki Naukowemu Grantowi Rektora UWM realizuje pani projekt badawczy pt. „Ocena poziomu witamin D3, B12 i kwasu foliowego oraz ich korelacja ze stanem psychicznym osób w wieku 60+ zamieszkujących województwo warmińsko-mazurskiego”. Proszę opowiedzieć o nim coś więcej.

Pierwszym etapem tego projektu było przebadanie seniorów z Warmii i Mazur pod kątem stężenia witaminy D3, folianów, witaminy B12, parametrów oceniających funkcje tarczycy, a także wykonaliśmy u nich morfologię krwi obwodowej. Podjęliśmy próbę powiązania tych parametrów z ich samopoczuciem. W kolejnym etapie badania jego uczestnicy otrzymali suplement witaminy D3, który stosowali przez trzy miesiące i po tym czasie ponownie zbadaliśmy stężenie witaminy D3 we krwi. Można powiedzieć, że projekt badawczy zbliża się do końca, ponieważ aktualnie jesteśmy na etapie opracowywania wyników. Muszę podkreślić, że uczestnicy naszego badania, wśród których są członkowie Warmińsko-Mazurskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Olsztynie oraz Olsztyńskiego Towarzystwa „Amazonki” wyróżniali się dużą świadomością, jak ważne jest optymalne stężenie witaminy D3 w naszym organizmie. Już przed okresem suplementacji wyniki wypadły bardzo dobrze. Większość osób miała stężenie witaminy D3 optymalne albo nawet wysokie, a jedynie u ok. 40 proc. uczestników stwierdziliśmy jej niedobór. Natomiast po suplementacji wyniki uległy znacznej poprawie w przypadku niedoboru oraz korzystnej normalizacji w przypadku stężeń optymalnych.

Dlaczego do grupy badawczej włączyli państwo właśnie seniorów?

Zdecydowaliśmy się przebadać seniorów, ponieważ to właśnie po 60. roku życia występuje najwięcej chorób związanych z ryzykiem niedoboru witaminy D3, a po 70. roku życia dodatkowo obserwuje się zmniejszoną produkcję witaminy D3 przez skórę. Poza tym wykonane przez nas badania są dość drogie. Nie każdy senior może sobie na nie pozwolić i nie każdy też ma świadomość, że zdecydowaną ich większość może zlecić lekarz rodzinny, jeśli tylko są odpowiednie wskazania. Dzięki temu udało nam się zmobilizować uczestników badania do sprawdzenia, jaka jest ich kondycja zdrowotna. Mam nadzieję, że zainspirowaliśmy także osoby młodsze do zrobienia tego samego.

Jakie jeszcze zagadnienia obejmują pani zainteresowania naukowe?

Przede wszystkim pandemia COVID-19. Badałam odpowiedź poszczepienną na podstawie oceny stężenia przeciwciał poszczepiennych, w zależności od rodzaju szczepionki, przechorowania infekcji wirusem SARS-CoV-2 oraz czasu, który upłynął od szczepienia. Badałam również stężenia parametrów stanu zapalnego u osób z trwającą infekcją COVID-19 w odniesieniu do osób, które nigdy nie chorowały oraz ozdrowieńców. I wreszcie, poszukiwałam biomakerów mogących pomóc w diagnostyce i leczeniu pacjentów z COVID-19, w szczególności w początkowej fazie choroby. Oceniłam stężenie cytokin, chemokin oraz biomarkerów redoks u osób chorych na COVID-19, ozdrowieńców oraz u osób, które nigdy nie chorowały. Ten cykl badań był tematem mojej rozprawy habilitacyjnej.

Czy mogłaby pani podzielić się najważniejszymi wnioskami z tych badań?

Najważniejsze wnioski z badania stężenia przeciwciał są następujące: jeżeli dana osoba przechorowała infekcję wirusem COVID-19, a następnie zaszczepiła się dowolnym preparatem, miała zdecydowanie wyższe stężenie przeciwciał niż ta, która „tylko” się zaszczepiła albo „tylko” przechorowała. Przeprowadziliśmy również badania dotyczące rodzaju szczepionki dawki przypominającej. Wykazały one, że osoby, które zaszczepiły się tym samym rodzajem szczepionki w dawce pierwszej jak i przypominającej, miały wyższe stężenie przeciwciał poszczepiennych niż osoby, które były szczepione w tzw. „schemacie mieszanym”. Jeżeli chodzi o biomarkery COVID-19, to wykazaliśmy wysoką przydatność diagnostyczną szeregu parametrów, które potencjalnie, po przeprowadzeniu dalszych badań, mogą być wykorzystywane w diagnostyce oraz leczeniu COVID-19. Wykazaliśmy także, że u tzw. „ozdrowieńców” parametry oceniające nasilenie stresu oksydacyjnego osiągają wyższe stężenie niż u osób, które nigdy nie chorowały. Oznacza to, że przechorowanie COVID-19 może prowadzić do rozwoju niebezpiecznych powikłań wskutek zmian, do których dochodzi pod wpływem stresu oksydacyjnego w naszym organizmie.

Jakie są pani dalsze plany naukowe?

Moje przyszłe badania również będą związane ze stresem oksydacyjnym. Chcielibyśmy wraz z badaczami z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku ocenić status stresu oksydacyjnego u pacjentów Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie uzależnionych od leków oraz substancji psychoaktywnych, ponieważ takie badania były dotychczas przeprowadzane jedynie na zwierzętach oraz na liniach komórkowych. Ponadto, jeśli tylko będą środki finansowe, chciałabym kontynuować propagowanie badania stężenia witaminy D3 we krwi, szczególnie w grupach osób narażonych na jej niedobory.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

 

Dr hab. n. med. Blanka Wolszczak-Biedrzycka pracuje w Katedrze Psychologii i Socjologii Zdrowia oraz Zdrowia Publicznego w Szkole Zdrowia Publicznego Collegium Medicum UWM. W czerwcu 2016 r. uzyskała stopień doktora nauk medycznych na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku i w grudniu tego samego roku tytuł specjalisty z laboratoryjnej diagnostyki medycznej. W 2024 r. objęła stanowisko kierownika laboratorium Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie. W 2025 r. uzyskała tytuł doktora habilitowanego nauk medycznych i nauk o zdrowiu nadany przez senat Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

 

 

 

 

Choć ekspozycja na słońce pozytywnie wpływa na stężenie witaminy D3 w naszym organizmie, warto pamiętać, aby korzystać z jego promieni rozważnie. O tym, jak to robić, ale także, jakie negatywne konsekwencje może nieść za sobą opalanie bez umiaru i środków ochronnych rozmawialiśmy z prof. dr hab. n. med. Agnieszką Owczarczyk-Saczonek. Rozmowa ta ukazała się w numerze „Wiadomości Uniwersyteckich" poświęconym zdrowiu. 

Rodzaj artykułu