20 Października 2023

Aktualności


Miasto nie musi oznaczać wyłącznie spalin, korków i hałasu. Można w nim znaleźć również jedzenie. Dr inż. Mariusz Antolak z Katedry Architektury Krajobrazu UWM przekonuje do idei jadalnego krajobrazu.

Czym jest jadalny krajobraz?

W słownikach języka polskiego nie znalazłem definicji jadalnego krajobrazu. W literaturze anglojęzycznej spotykamy natomiast określenie foodscaping lub edible landscaping. Określenia te nie doczekały się jeszcze tłumaczenia na język polski, jednak idea jest dość prosta. Polega ona na dosadzaniu roślin jadalnych w krajobrazie i wykorzystaniu nie tylko ich walorów użytkowych, ale i ozdobnych. W mniejszej skali może polegać na dosadzeniu jarmuży na rabacie kwiatowej w ogrodzie przydomowym. W większej – na posadzeniu szpaleru malin na plaży miejskiej lub gruszy na placu wiejskim. Nowa nazwa, ale jadalne rośliny występują w krajobrazie od zawsze. Rozmawiając z panią, trzymam w ręku jabłko, które pochodzi właśnie z takiego jadalnego krajobrazu. Drzewa owocowe są nasadzane albo samoistnie rozsiewają się w różnych otwartych przestrzeniach. Bardzo często takie samosiewy traktujemy z pogardą i wycinamy, zastępując bardziej szlachetnymi okazami. I to jest duży błąd!

Jadalne w jadalnym krajobrazie są wbrew pozorom nie tylko owoce i warzywa, prawda? 

Rzeczywiście, jadalne mogą być też inne części drzew – np. młode igły i męskie kwiatostany sosny, młode szyszki świerku, a nawet liście lipy. Otacza nas naprawdę wiele roślin jadalnych. Staram się promować ideę zjadania dziko rosnących roślin zielnych, krzewów i drzew. W mieście, już teraz, bez żadnych dodatkowych zabiegów, znajduje się mnóstwo pożywienia, z którego możemy korzystać, chociaż oczywiście z uwagi na fakt, że powietrze i gleba są bardziej zanieczyszczone, musimy rozważnie decydować, co i skąd chcemy zjeść. Wydaje mi się, że skoro Polacy są takimi zapalonymi grzybiarzami, to może warto zacząć promować też zbieranie roślin jadalnych. Może być to interesujący sposób na kontakt z naturą.

Kierowana przez pana fundacja „W krajobrazie” realizuje międzynarodowy grant, dotyczący jadalnego krajobrazu.

Grant „Jadalny krajobraz” (Edible Landscape) realizujemy od 2022 r. w partnerstwie z instytucjami z Polski, Norwegii i Islandii. Jego celem jest integracja, aktywizacja i edukacja społeczności lokalnych podolsztyńskich suburbiów (gmina Gietrzwałd, Stawiguda i Purda). Zrealizowaliśmy kilkanaście otwartych, społecznych ogrodów jadalnych – miejsc integracji sąsiedzkich, stworzonych wspólnie z mieszkańcami. Dosadziliśmy tam kilka tysięcy jadalnych roślin. Projekt realizowany jest z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy, finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię, w ramach Funduszy EOG. Zakładamy, że ludzie wyprowadzający się z miasta nie wiedzą, jak produkuje się żywność, które części roślin są jadalne itd. My staramy się edukować ich w tej kwestii i uświadamiać, że taka produkcja żywności ekologicznymi metodami jest bardzo przyjemna i dająca satysfakcję. Dzięki grantowi promujemy wykorzystywanie już istniejącego potencjału i jeśli widzimy, że na danym terenie rośnie np. jakiś samosiew jabłoni, to dokomponowujemy do niego inne pasujące rośliny. Za sprawą grantu ogrody takie założyliśmy m.in. na plażach w Naterkach i Barwinach, przy szkołach w Sząbruku, Biesalu i Stawigudzie oraz w innych przestrzeniach publicznych Gietrzwałdu, Majd, Nowej Wsi, Wymoju. Grant pozwolił też na rozbudowanie Leśnej Polany Edukacyjnej „Stacja Permakultura” w Sząbruku, na której co roku organizujemy zajęcia, m.in. podczas Olsztyńskich Dni Nauki i Sztuki. W czerwcu zakładaliśmy też kilka ogrodów pod kołem podbiegunowym w Norwegii, pokazując, że nie ma złego miejsca do produkcji żywności.

Grupa założycielska ogrodu społecznego w Nowej Wsi (gmina Purda) / fot. archiwum fundacji "W krajobrazie" 

Czy te ogrody społeczne są również przestrzenią do edukacji i wydarzeń integrujących społeczności?

Tak, ten aspekt jest bardzo ważny. Ogrody społeczne czy przestrzenie z roślinami jadalnymi powinny być współtworzone przez lokalne społeczności i to są idealne miejsca do integracji sąsiedzkiej oraz wspólnego spędzania czasu. Samo budowanie takiego ogrodu jest bardzo pozytywną rzeczą, bo poczucie, że zrobiło się coś razem, powoduje, że później podchodzimy do tej przestrzeni jak do swojej i z chęcią o nią dbamy. Przy projektowaniu i budowie wielu ogrodów pomagali studenci architektury krajobrazu, dla których była to świetna okazja do zdobycia doświadczeń zawodowych.

Tworzenie takich miejsc stało się popularne?

Człowiek musi mieć kontakt z naturą i w dużych miastach za granicą ten trend jest widoczny od wielu lat. W Polsce także staje się coraz bardziej popularny. Korzystanie z ogrodów społecznych, w których produkuje się żywność, stało się szczególnie popularne w czasach pandemii. Wówczas ogromnego znaczenia nabrały m.in. ogrody miejskie czy parki. Taką funkcję pełnią oczywiście też ogrody działkowe, ale to już temat na inną rozmowę. Na szczęście wraca świadomość, że także w mieście można produkować żywność. 

Odwiedził pan jakieś miejsca za granicą, które inspirują w kwestii jadalnego krajobrazu i ogrodów społecznych?

W tym roku dzięki grantowi „Jadalny krajobraz” odwiedziłem północną Norwegię. Duże wrażenie zrobiło na mnie miasto Trondheim. Tam ogrody społeczne są zakładane jako część miejskiej zieleni towarzyszącej zabudowie wielorodzinnej. W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że przy wielorodzinnych budynkach mieszkalnych mamy zieleń ozdobną, a tam udało mi się znaleźć miejsca, w których są założone ogrody jadalne czy podwyższone grządki do uprawy warzyw i to wcale nie wygląda źle. My się trochę tego boimy, bo mamy przeświadczenie, że przy blokach musi występować zieleń reprezentacyjna, a np. wrześniowa grządka z warzywami nie będzie wyglądała dobrze. Jest w tym oczywiście trochę prawdy, ale rozwiązaniem tego problemu może być właśnie foodscaping, o którym wspominałem na początku naszej rozmowy. Niezwykle inspirujący w tym temacie był dla mnie również wyjazd do Islandii. Partnerem projektu „Jadalny krajobraz” jest m.in. Urząd Miasta w Rejkiawiku. Pracownicy urzędu oprowadzili mnie po wielu ogrodach społecznych w mieście i poza nim. Piękne ogrody społeczne udało mi się odwiedzić w Akureyri. Najbardziej inspirujący był chyba jednak ten założony na zboczu wulkanu na wyspie Heimaey.

Warsztaty ogrodnicze fundacji "W krajobrazie" w ogrodzie społecznym przy Muzeum w Neśnie (Norwegia) / fot. Inger Richardsen, Helgeland Museum, Nesna, 

Odejdźmy na koniec od tematu jadalnego krajobrazu i przypomnijmy podstawowe założenia regulacji prawnych, których celem jest dbanie o ład przestrzenny w miastach i nie tylko. 

Ustawami, które mają największy wpływ na kształtowanie krajobrazu w Polsce są Ustawa o ochronie przyrody, Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Przy sporządzaniu większych inwestycji organy takie jak Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska lub Wojewódzkie Urzędy Ochrony Zabytków nakładają coraz częściej obowiązek szczegółowego przeanalizowania wpływu inwestycji na krajobraz. Do tego służą ekspertyzy krajobrazowe, które sporządza się zazwyczaj w przypadku np. budowy dużego hotelu lub farmy wiatrowej. W 2015 r. weszła w życie tzw. ustawa krajobrazowa, czyli Ustawa o zmianie niektórych ustaw w związku ze wzmocnieniem narzędzi ochrony krajobrazu. Dała ona gminom możliwość wprowadzania uchwał krajobrazowych, które umożliwiają regulowanie zasad umieszczania reklam, obiektów małej architektury oraz ogrodzeń na całym obszarze gminy. Niestety uchwały te opracowuje się sporadycznie. W 2022 r. uchwalono ich zaledwie 13. W niektórych gminach jest to skuteczne, a w niektórych trochę mniej. Rozmawiamy w czasie kampanii wyborczej, kiedy to otaczającą nas przestrzeń zalewają tysiące reklam wyborczych. To jest wyjątkowy czas, ale wyobraźmy sobie, co by było, gdyby tak było zawsze. To powinno nam uświadomić, jak ważne jest to, aby odpowiednio zarządzać tym, gdzie i jaki nośnik reklamowy można umieścić.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

 

20 października obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Krajobrazu. 

Zapraszamy również do przeczytania wywiadu z Maciejem Hołdyńskim, pracownikiem UWM i pasjonatem dziejów Łężan >>> TUTAJ

Rodzaj artykułu