18 Listopada 2025

Aktualności


Akty dywersji, do których doszło w Polsce w ostatnich dniach, dowodzą, że klasyczne działania wywiadowcze, polegające na zbieraniu informacji, przekształcają się w działania hybrydowe. O cienkiej granicy pomiędzy szpiegostwem a terroryzmem opowiada prof. Piotr Chlebowicz z Wydziału Prawa i Administracji UWM, autor nowatorskiej książki naukowej pt. „Szpiegostwo. Studium kryminologiczne”.

Skąd wzięły się u pana zainteresowania szpiegostwem?

W zasadzie były dwie rzeczy, które skłoniły mnie do tego, żeby zająć się naukowo problematyką szpiegostwa. Pierwszą był serial pt. „Pogranicze w ogniu”, emitowany w Telewizji Polskiej w moich czasach licealnych. Znakomicie odtwarzał on realia pracy wywiadu i kontrwywiadu w okresie II RP. Na marginesie dodam, że gdy zrobiłem prywatne śledztwo na temat fabuły tego serialu, to okazało się, że niektóre elementy były zaczerpnięte z autentycznych spraw. Drugim motorem napędowym była dla mnie twórczość pisarza Johna le Carré, który napisał fantastyczne książki na temat szpiegostwa i kwestii około szpiegowskich. To wszystko sprawiło, iż pomyślałem sobie, że może warto kiedyś przełożyć to na język nauki. 

Motywacją do podjęcia tematu z pewnością było też to, że – jak pisze pan we wstępie – szpiegostwo stanowi białą plamę na mapie badań kryminologicznych nie tylko w Polsce, ale także w Europie.

Czyny polegające na braniu udziału w obcym wywiadzie, uzyskiwaniu, gromadzeniu i przekazywaniu informacji dotyczących innego państwa, zostały objęte kryminalizacją w  systemach prawnych praktycznie wszystkich państw. W doktrynie prawa karnego są one zazwyczaj uznawane za przestępstwa polityczne. Szpiegostwo rozumiane jako źródło zagrożenia dla państwa jest penalizowane w art. 130 kodeksu karnego, dlatego też może być przedmiotem zainteresowania kryminologii. Tak się jednak składa, że fenomen ten niezwykle rzadko stanowił przedmiot badań naukowych. Wobec tego uznałem, że warto wziąć go na warsztat.

Co sprawia, że tak niewielu naukowców bada fenomen szpiegostwa?

Sprawy związane ze szpiegostwem co do zasady należą do świata cienia. Przez wiele lat, mimo że faktycznie występowały, to w sensie urzędowym nie istniały. Liczba procesów szpiegowskich była minimalna, a w dodatku wszystkie były utajnione. Jednym z największych wyzwań było dla mnie to, żeby znaleźć taką metodologię, która z jednej strony pozwoliłaby mi na napisanie książki, ale z drugiej strony, nie wymagała ode mnie o ubiegania się o poświadczenie bezpieczeństwa. Bo chciałem napisać tę książkę w oparciu o źródła otwarte – tak, żeby była ona dostępna dla każdego, a nie pełniła funkcję podręcznika szkoleniowego czy analizy dla służb czy rządu. Miała to być książka naukowa, która zostanie poddana ocenie odbiorców i na szczęście się to udało.

Dlaczego wybrał pan cezurę czasową 1990-2022? 

Interesowały mnie kwestie związane z działaniami wymierzonymi przeciwko wolnej Polsce. W trakcie pisania książki stało się jasne, że szpiegostwo mocno zmienia się w związku z ekspansją Rosji zorientowaną na odtworzenie stref wpływów z czasów sowieckich. Ale generalnie szpiegostwo jest elementem stosunków międzynarodowych i naturalne jest to, że państwa zdobywają informację o innych państwach różnymi metodami. Rosja jest teraz naszym największym wrogiem, ale szpiegują także inne państwa – m.in. Niemcy, Ukraina czy USA, co opisuję w książce. Jednak największy problem polega na tym, że rosyjskie i białoruskie działania wywiadowcze przybrały formę nie tylko zbierania informacji (czyli klasycznej formy wywiadu), ale także próby zmiany rzeczywistości – wywierania wpływu, a potem rozpoczęcia działań hybrydowych, włącznie z sabotażem i dywersją. I tu leży granica między szpiegostwem a terroryzmem. Zmieniła się forma działań i klasyczne szpiegostwo w dalszym ciągu istnieje, ale pojawiły się akty przemocy inspirowane przez wywiad i jest to bardzo niebezpieczne. W książce zawarłem prognozę dotyczącą ryzyka eskalacji przemocy inspirowanej przez Federację Rosyjską. Można obserwować zmianę taktyki działania polegającej na posługiwaniu się tzw. agenturą proxy. Chodzi o wykorzystywanie przestępców do realizowania aktów sabotażu i dywersji. Niestety rozwój zdarzeń wskazuje na trafność tej prognozy. 

Wydarzenia z ostatnich dni wskazują niestety na trafność tej prognozy. Na trasie linii kolejowych w województwach mazowieckim i lubelskim doszło przecież do aktów dywersji. Tomasz Siemoniak informował we wtorek (18 listopada), że prawdopodobieństwo, iż do tych działań doszło na zlecenie obcych służb, jest bardzo wysokie.  Czy mógłby pan to zinterpretować?

Spróbuję, choć zastrzegam, że opieram się wyłącznie na doniesieniach medialnych. Jeśli posłużono się materiałem wybuchowym, to prawdopodobnie sprawcy musieli mieć doświadczenie wojskowe lub zostać przeszkoleni w tym zakresie. Być może zatem agentura proxy już nie wystarcza. Ktoś widocznie uznał, że dotychczasowe działania nie miały efektu odstraszającego, więc sięgnięto po inne narzędzie. Próba wysadzenia lub wykolejenia pociągu to nowy poziom agresji w wojnie hybrydowej, która obecnie przekształca się w terroryzm państwowy. Celem są także cywile. Widać wyraźną ewolucję: od rozklejania ulotek, przez podpalenia, do zamachów z użyciem materiałów wybuchowych.  

Zatrzymam się jeszcze na chwilę przy kwestii bezpieczeństwa. Niepokojąco brzmią pana słowa, że „szpiegostwo może być postrzegane jako narzędzie przygotowań do konfliktu zbrojnego”. 

To prawda i dlatego zwalczanie szpiegostwa możemy potraktować jako element dbania o bezpieczeństwo państwa, ale będzie to możliwe tylko wtedy, kiedy będziemy posiadać odpowiednią wiedzę. Dlatego też mam nadzieję, że ta książka posłuży np. młodym funkcjonariuszom, którzy kształcą się w szkołach wywiadu lub kontrwywiadu. Warto wspomnieć, że na Zachodzie funkcjonuje kierunek studiów nad wywiadem (tzw. intelligence studies), gdzie w ramach badań uniwersyteckich poddaje się analizie i refleksji naukowej także różne aspekty działań służb specjalnych, które są przecież częścią administracji rządowej. W tym przypadku przeplatają się perspektywy prawnicze, kryminologiczne i politologiczne.

Jeden z rozdziałów książki zawiera studia przypadków szpiegostwa białoruskiego (Olga Sołomenik), rosyjskiego (Marek Zieliński), niemieckiego (Ryszard Tomaszek, Piotr Hoffmann). Jest też studium przypadku rosyjskiego szpiega Stanisława Sz. Mógłby pan przybliżyć którąś z tych spraw?

Kryminologia opisuje konkretne fakty i próbuje je uogólniać. Mnie interesowała praca empiryczna, a nie nic niewnoszące do tematu teorie. Marek Zieliński był funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa i w wolnej Polsce zrezygnował z pracy, ale próbował szpiegować nową kadrę Urzędu Ochrony Państwa i MSW. Ta sprawa została bardzo dobrze udokumentowana i odtajniona przez IPN, więc mogłem dokładnie prześledzić całą historię tego szpiega. Sprawa Stanisława Sz. była głośna medialnie. W tym przypadku miałem również do dyspozycji częściowo jawne wyroki sądów pierwszej i drugiej instancji, więc jak się to wszystko połączy, przemyśli, rozpisze i wydedukuje, to możliwe jest odtworzenie tego, co robiła taka osoba.

Ta część pracy nad książką musiała być fascynująca.

Czasami wykonywałem czysto detektywistyczną pracę. Źródłem uzupełniającym były wywiady – m.in. z funkcjonariuszami byłego Urzędu Ochrony Państwa i część informacji, które mi przekazywali, potwierdzały to, co znalazłem w dokumentach. Pamiętam np. taki wyjazd do Sądu Okręgowego w Białymstoku, który dał mi zgodę na zapoznanie się z dwoma tomami akt postępowań i na tej podstawie próbowałem rekonstruować obraz kobiety, która była szpiegiem i próbowała werbować funkcjonariuszy ABW w Białymstoku. Miałem do dyspozycji list gończy, zdjęcie, śledztwo dziennikarskie i fragmenty wyroków, więc gdy połączyłem te źródła i dodałem do tego oficjalne i jawne raporty dotyczące tego, jak działa wywiad białoruski, byłem w stanie zrekonstruować modus operandi w tej sprawie.

Możemy powiedzieć, że szpiegostwo to gra, w której chodzi o to, żeby pozyskać jak najwięcej informacji i jednocześnie, żeby nikt się o tym nie dowiedział.

Szpiegostwo jest moim zdaniem idealną metaforą gry i to na dwóch poziomach. Z jednej strony, między państwami ciągle toczy się gra i jest ona zorganizowana m.in. przy pomocy wywiadu, a z kolei wywiad realizuje swoje działania m.in. za pomocą agentów, czyli ludzi zwerbowanych przez oficerów, i tam też dochodzi do gry, a jej istotą są podstęp i oszustwo. Kontrwywiad stara się dotrzeć do zwerbowanej osoby (szpiega) i przeciągnąć go na swoją stronę. To jest klasyka gatunku. Szef kontrwywiadu w CIA, James Angleton, użył określenia, że świat, w którym pracują, jest labiryntem luster i to idealnie oddaje według mnie specyfikę tej pracy, bo nigdy nie wiadomo, co jest prawdą, a co jest złudzeniem. 

A zatem agenci wywiadu i kontrwywiadu są rozgrywającymi? 

Zastanawiam się, na ile są rozgrywającymi, a na ile pionkami w tej grze. Nie wiem tego i myślę, że odpowiedzi na to pytanie należałoby szukać raczej w archiwach służb lub w pamięci decydentów politycznych, chociaż można zasadnie przypuszczać, że również archiwalia nie muszą oddawać istoty wydarzeń...

Rozmawiała Marta Wiśniewska

Dr hab. Piotr Chlebowicz, prof. UWM – pracuje w Katedrze Kryminologii i Kryminalistyki na Wydziale Prawa i Administracji UWM. Jego zainteresowania naukowe obejmują przestępczość stadionową, analizę kryminalną, nielegalny handel bronią oraz fenomen szpiegostwa. Jest radcą prawnym i członkiem Okręgowej Izby Radców Prawnych w Olsztynie. Odbył aplikację prokuratorską zakończoną egzaminem prokuratorskim.  

 

Rodzaj artykułu