13 Czerwca 2025
Nauka
Skąd zainteresowanie u pana historią więziennictwa i do jak odległych czasów udało się panu dotrzeć w badaniach?
Miałem możliwość zwiedzania starych murów więziennych w całej Europie, a nawet na świecie, m.in. w Teksasie czy Izraelu. To zainspirowało mnie do poszukiwania dziejów więziennictwa w Polsce i stało się podstawowym tematem dociekań badawczych. Poprzez źródła archiwalne udało mi się dotrzeć do czasów I Rzeczpospolitej, następnie Księstwa Warszawskiego, Królestwa Polskiego, aż do odzyskania przez Polskę niepodległości. Jest jeszcze jeden obszar badawczy – II Rzeczpospolitej, ale to jest ogromny przedział czasowy, przekraczający możliwości badawcze jednego człowieka. Byłem we wszystkich archiwach w Polsce, byłych guberniach Królestwa Polskiego, co dało mi możliwość dokładnego opisania tych więzień. Była to niezwykle pasjonująca podróż.
Powiedzmy zatem, jak to więziennictwo się zmieniało?
Musimy wrócić do najdawniejszych czasów, kiedy jeszcze nie było mowy o więzieniu jako samodzielnej instytucji. Nie było więzień państwowych, z reguły były one prywatne i znajdowały się w obiektach władz miejskich, kleru czy ziemian. Osadzenie w nich miało służyć ukaraniu sprawcy. Dopiero w XVIII w. wraz z nurtem oświecenia w Europie, zaczęto dostrzegać potencjał w człowieku i to, że może się on poprawić. Do Polski te myśli z różnych przyczyn dotarły później, ale zaczęli się pojawiać ludzie, którzy dostrzegali zły stan więziennictwa i chcieli go poprawić.
Co możemy powiedzieć o tych osobach?
Głównym przedstawicielem reformatorów, który zwiedził praktycznie wszystkie więzienia w Europie i postulował poprawę, był John Howard. Walczył on o humanitarne wykonywanie kary pozbawienia wolności. Z przedstawicieli polskiej myśli penitencjarnej należy wymienić Juliana Ursyna Niemcewicza, adiutanta Kościuszki, który po niewoli rosyjskiej trafił do Stanów Zjednoczonych i tam zetknął się z systemem celkowym, a następnie na bazie amerykańskich doświadczeń napisał książkę o poprawie więziennictwa w Polsce. Byli też inni przedstawiciele penitencjarystyki, np. Ksawery Potocki i najbardziej znany – Fryderyk Skarbek. Ten ostatni z polecenia rządu królewskiego jeździł po Europie, zapoznawał się z nowoczesną myślą i zaczął ją wprowadzać w Polsce.
Co takiego zrobił?
Skarbek był tym, który zauważył, że praca jest podstawowym środkiem oddziaływania na więźniów. W latach trzydziestych XIX w. rozpoczął budowę Zakładów Przędzalniczych, gdzie więźniowie pracowali. Ale Skarbek był też tym człowiekiem, który po raz pierwszy zwrócił uwagę na dzieci w więzieniach. Zgromadził wszystkich nieletnich w warszawskim więzieniu i objął ich nauką. To była pierwsza iskierka pedagogiczna w polskim systemie penitencjarnym. Zaczęto też budować więzienia w systemie celkowym, który dotarł już do Europy. Od tej pory więźniowie nie przebywali już w wielkich pomieszczeniach, gdzie warunki były fatalne i nikt nie zwracał na nich uwagi, ale zostali rozdzieleni, aby nie ulegać demoralizacji i mieć możliwość poprawy.
Mówimy o więźniach, a co z personelem więziennym, jak on się zmieniał?
To były czasy, kiedy po raz pierwszy zwrócono także uwagę na tę kwestię. Skarbek postulował, aby do pracy w więzieniach trafiali jak najbardziej światli ludzie, wykształceni, którzy mogą nieść zmianę, poprawę. Było to jednak niezwykle trudne, bo więzienie nigdy nie było miejscem, w którym człowiek marzyłby pracować. Dlatego to miejsca dla pasjonatów. Znaleźli się jednak ludzie wybitni, którzy poświęcili się więziennictwu. Na przykład Franciszek Korwin-Maternicki, który pracę rozpoczął jako urzędnik więzienny, a w 1850 r. został nadzorcą więzienia w Kielcach. Zwrócił on uwagę na to samo co Skarbek, czyli dzieci w więzieniach. Zebrał je w oddzielnej celi, za własne pieniądze kupił książki i prowadził lekcje. Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych i Duchowych zauważyła, że jest to dobry kierunek i zalecono w Królestwie Polskim, aby we wszystkich więzieniach oddzielić nieletnich od dorosłych. Utworzono także pięć centralnych szkółek dla nieletnich z całego Królestwa. Maternicki awansował i został nadzorcą najważniejszego więzienia karnego, które znajdowało się w Warszawie. Uczestniczył także w komitecie, który powołał pierwszy zakład poprawczy w Polsce w Studzieńcu. Innymi nieznanymi osobami wśród personelu więziennego byli żołnierze wojsk napoleońskich odznaczeni przez księcia Józefa Poniatowskiego orderem Virtuti Militari, najwyższym odznaczeniem nadawanym za dokonania na polu bitwy. Dzień Tradycji Służby Więziennej obchodzimy 8 lutego. Data ta nawiązuje do ogłoszonych w 1919 r. dekretów Józefa Piłsudskiego, które stały się fundamentem organizacji i reformy więziennictwa niepodległej Rzeczypospolitej, ale musimy zdawać sobie sprawę, że etos funkcjonariusza więziennego nie jest budowany od momentu, gdy Polska odzyskała niepodległość, ale dużo wcześniej.
Jakie jeszcze ciekawostki kryją więzienia?
Nieznanym faktem jest to, że już w 1912 r. studenci prawa Uniwersytetu Warszawskiego odwiedzali więzienia w ramach praktyk. Duże grupy studentów pod opieką profesorów udawały się do bardzo nowoczesnego jak na tamte czasy więzienia na Mokotowie. Inna ciekawostka: przebywając w Teksasie, zwróciłem uwagę na to, że strażnicy więzienni nie mają szkoły zawodowej, ale są szkoleni na Uniwersytecie Stanowym w Huntsville. To bardzo nobilitujące, że strażnik więzienny szkoli się na uniwersytecie. Kiedy zakończyłem pracę zawodową i podjąłem się pracy w Katedrze Pedagogiki Resocjalizacyjnej, zaproponowałem, aby naszych studentów kształcić bezpośrednio w więzieniu. Z tego pomysłu zrodziła się Klinika Penitencjarna, czyli jedyny program w Polsce, w którym studenci odbywają zajęcia w murach więziennych. Dzięki temu mogą już na etapie studiów zweryfikować, czy taki zawód jest dla nich, bo jak wcześniej wspomniałem, raczej nikt nie marzy o pracy w więzieniu. Tu trafiają osoby z powołania, które chcą nieść pomoc drugiemu człowiekowi.
Porozmawiajmy zatem o współczesnym więziennictwie. Jak ono teraz wygląda?
Jeszcze do niedawna służba więzienna nazywana była trzecią siłą mundurową w Polsce, która pełni ważną funkcję w strukturach bezpieczeństwa państwa. Mniej zwracało się uwagę na aspekty resocjalizacji, przywracania ludzi do społeczeństwa. Owszem, bezpieczeństwo jest bardzo ważne, to jeden z komponentów, bo często w więzieniach znajdują się groźni przestępcy, ale resocjalizacja jest równie ważna. Polska jest jednym z najbezpieczniejszych krajów w Europie, ale mało kto wie, że mamy bardzo surową politykę karną. Dowodem jest to, że w naszym kraju na 100 tys. mieszkańców 194 obywateli odbywa karę pozbawienia wolności w więzieniu. Polska pod tym względem zajmuje drugie miejsce w Europie. Wyprzedzają nas tylko Węgry, gdzie liczba osadzonych mieszkańców na 100 tys. wynosi 211. W Danii, Niemczech czy Słowenii jest to ok. 70 osób, a w Finlandii czy Niderlandach zaledwie 52.
Poziom bezpieczeństwa raczej mamy podobny, co zatem decyduje o tym, że w więzieniach w Niemczech jest trzy razy mniej osób niż w Polsce?
Bardzo dużą rolę odgrywa tu probacja, czyli wykonywanie kary poza więzieniem. W Polsce połowa więźniów odbywa karę do dwóch lat pozbawienia wolności. Nie są to groźni przestępcy i wyroki mogliby odbywać w systemie wolnościowym pod ścisłym nadzorem, np. systemem dozoru elektronicznego czy kuratorskim. Wówczas moglibyśmy mówić, że chcemy ich przywracać społeczeństwu. W Polsce mamy już całkiem dobrze rozwinięty system dozoru elektronicznego. Karę w ten sposób odbywało już ok. 170 tys. osób. Warto jednak pomyśleć także o innym systemie, karach wolnościowych dla sprawców z krótkimi wyrokami. Leży to w interesie nas wszystkich, ponieważ wykonywanie kary np. w systemie dozoru elektronicznego jest od trzech do pięciu razy tańsze niż tradycyjna kara pozbawienia wolności.
Z jednej strony system ten powinien być rozwijany w Polsce, ale z drugiej – nie ma raczej na niego przyzwolenia społecznego.
To trudna sytuacja. W dalszym ciągu pokutuje u nas odwetowe traktowanie człowieka i rozwiązanie, że jedyna słuszna kara to więzienie. Zemsta była słuszna w starożytności, a w XXI w. poczucie wolności ma już zupełnie inny wymiar. Groźnych przestępców należy oczywiście bezwzględnie i surowo izolować, i to się dzieje, ale są też tacy, którzy mogliby być inaczej traktowani. To wymaga przebudowania systemu więziennictwa, nowoczesnego spojrzenia i odmilitaryzowania służby więziennej. W zakładach poprawczych nie ma funkcjonariuszy więziennych, a swoją rolę wykonują. Podobnie jest w zachodnioeuropejskich więzieniach. Wychowawcy, pedagodzy, psychologowie wręcz nie powinni występować w mundurze, aby nie tworzyć kolejnych barier. To mogłoby przywrócić efektywność więziennictwa.
A co z recydywistami?
Problem ten zawsze występował. Przez wiele lat mówiło się, że ok. połowa więźniów wraca do więzienia. Ale połowa nie wraca. Zatem to sukces czy porażka? Resocjalizacja nie polega na siłowym przywracaniu ludzi społeczeństwu. To jest terapia. Obecnie ponad 60 proc. więźniów to recydywiści. W 2003 r. było to 43 proc. Zatem efekty są takie, że niestety rośnie nam poziom recydywy.
Czyli jednak resocjalizacja nie działa?
Przyczyny są bardzo złożone. Miałem nawet okazję wraz ze studentami poznać przyczyny recydywy niektórych więźniów podczas wizyt hospitacyjnych. Jeden z nich bał się opuścić więzienie, bo w domu czekali na niego bracia z przeszłością kryminalną, alkohol, a po nim kolejne kradzieże. Zatem ten poziom recydywy nie zawsze zależy tylko od więziennictwa, ale też społeczeństwa i pomocy państwa.
W sąsiedztwie Oddziału Zewnętrznego w Olsztynie z projektu „Pilotażowe kompleksy penitencjarne” powstał dom przejściowy. Może to jest jakieś rozwiązanie?
W Polsce powstały cztery takie pilotażowe domy. Są to więzienia otwarte, wybudowane z funduszy norweskich, a skazani odbywają w nich karę według modelu skandynawskiego. Są to domy dla 30 więźniów, które mają ich przygotować poprzez pracę i nauczenie samodzielności do przyszłego życia na wolności, aby nie popełniali już przestępstw. Jest to wzorcowy dom. Problem jest jednak taki, że system skandynawski bardzo mocno wyprzedza inne systemy penitencjarne, co nie oznacza, że nie powinniśmy się na nich wzorować i czerpać dobrych doświadczeń.
Usłyszałam kiedyś, że samo pozbawienie wolności jest ogromną karą i nie ma znaczenia, czy odbywamy ją w luksusowym domu czy więzieniu. Sama izolacja i kontrola są największą torturą.
To prawda. Więźniowie z domu przejściowego najbardziej cieszyli się z podejścia funkcjonariuszy. Nadzór był bardzo dyskretny, aby mogli się przyzwyczaić do życia na wolności. Więzienia dla drobnych przestępców powinny być prospołeczne. Mamy tę iskierkę nadziei, ponieważ połowa więźniów w Polsce odbywa karę w zakładach karnych typu półotwartego i otwartego. Są to miejsca nastawione na resocjalizację, terapię i to powinno być rozwijane.
Na zakończenie chciałabym poruszyć jeszcze jeden problem, wobec którego nie można przejść obojętnie, a mianowicie – kobiety w więzieniach.
Kobiety odbywające karę pozbawienia wolności stanowią niewielką część ogólnej populacji więziennej w polskich zakładach karnych. Niestety jednak obserwujemy w Polsce wzrost liczby kobiet osadzonych w więzieniach. Na początku lat dziewięćdziesiątych ub. wieku było to 2 proc., a obecnie ponad 5. W więzieniach przebywa ponad 70 tys. osób, z czego 3,5 tys. stanowią kobiety. Szczególne wrażenie robią Domy dla Matki i Dziecka, w których osadzone kobiety mogą przebywać z dziećmi do trzeciego roku życia. W Polsce są takie dwa – w Krzywańcu i Grudziądzu. Nie ma jednak tragiczniejszego miejsca dla kobiety niż więzienie, a dla kobiety z dzieckiem tym bardziej.
Rozmawiała Sylwia Zadworna

Dr hab. Jerzy Czołgoszewski jest adiunktem w Katedrze Pedagogiki Specjalnej i Resocjalizacji. Przez wiele lat pracował na różnych stanowiskach i szczeblach organizacyjnych w Służbie Więziennej. Obszarem jego zainteresowań badawczych jest rozwój więziennictwa na przestrzeni dziejów Polski, kształtowanie się środków oddziaływania resocjalizacyjnego, międzynarodowe systemy penitencjarne i współczesne zagadnienia resocjalizacyjne oraz najważniejsze problemy polskiego więziennictwa. Autor m.in. monografii „Geneza oraz kształtowanie się więziennictwa w I Rzeczypospolitej, Księstwie Warszawskim i Królestwie Polskim. Od sługi miejskiego do strażnika więziennego”.

Rozmowa ukazała się w marcowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich". „Zmiana” jako temat wydania zainspirowała nas do zapytania naukowców z naszego Uniwersytetu o wpływ, jaki ich badania wywierają na rzeczywistość. Świadomość wyzwań, które przyniesie nam przyszłość, każe przecież już dzisiaj szukać rozwiązań, dzięki którym stawimy im czoła. To m.in. dlatego z uwagą przyglądamy się badaniom, które uwzględniają idee zrównoważonego rozwoju i z radością przypominamy o inauguracji projektu ChallengeEU, którego celem jest nowa jakość szkolnictwa wyższego.
W marcowym wydaniu piszemy też o sukcesach pracowników i studentów oraz ważnych wydarzeniach z życia uczelni.
Wszystkie wydania „Wiadomości Uniwersyteckich" dostępne są na >>> stronie internetowej uczelni
